Spis treści
- Żywotność baterii – czy Garmin Forerunner 245 nadaje się na ultra?
- Pomiar tętna z nadgarstka – czy warto sugerować się jego dokładnością?
- Czujnik lokalizacji: GPS, GLONASS, GALILEO
- Forerunner 245, czyli model nie tylko do biegania.
- Czy monitorujesz swoją codzienną aktywność?
- Czego brakuje w Garmin Forerunner 245?
- Garmin Forerunner 245: dlaczego warto, dla kogo i za ile?
Moje pierwsze biegowe kroki “na poważnie” mierzył osławiony już legendą model 230. Nie ukrywam, mam do niego spory sentyment – jednak wraz z upływem czasu, prosił się o następcę. Brakowało mi już wielu funkcji, by w lepszy sposób układać i dokładniej mierzyć efektywność treningów. Chwila ta nastąpiła w maju 2019, gdy na polskim rynku pojawił się Forerunner 245 (w wersji Music i bez), a my biegacze z ciekawością przywitaliśmy ten lekki “lepiej dopracowany” model zasłużonej 230-ki. Testowany zegarek jest bez opcji Music!
Garmin Forerunner 245, sztuka minimalizmu: waga, wyświetlacz i wygląd
Zegarek nie tylko prezentuje się bardzo “zgrabnie”, ale jest przede wszystkim bardzo lekki – waży zaledwie 39g i łapię się na tym, że zapominam o jego obecności na moim lewym nadgarstku. Lekkość silikonowego paska (dostępnego w 5 oficjalnych kolorach) wraz z niewielkim rozmiarem koperty (42cm) sprawia, że nawet na najmniejszej ręce zegarek dobrze się nosi i nie za bardzo odczuwa się jego ciężar.
Na stronie producenta czytamy, że Forerunner 245 wykonany został z tworzywa sztucznego, wzmocnionego włóknem szklanym. Tym samym, szansa zarysowania jest o wiele mniejsza.
Muszę przyznać, że mając już porównanie z dość ciężkim Fenixem 3, nie liczyłam na to, że będzie mi się wygodnie spać w zegarku sportowym. A tu niespodzianka! Forerunner 245 z racji swojego rozmiaru pozwala nam o nim zapomnieć podczas snu, a dzięki temu możemy po przespanej nocy sprawdzić fazy snu albo czy za bardzo się nie wiercimy!
Średnica wyświetlacza to 30,4 mm (1,2 cala), gdzie rozdzielczość to 240 x 240 pikseli. Co ciekawe, wyświetlacz jest typem Memory-In-Pixel (transreflektywny), czyli bez problemu odczytamy pomiar nawet w największym słońcu. Warto zaznaczyć, że zegarek nie ma ekranu dotykowego i operujemy bocznymi przyciskami:
- START/STOP– start i stop aktywności; zapisanie treningu poprzez przytrzymanie przycisku.
- BACK/LAP– funkcja cofania do poprzedniego ekranu oraz danieni okrążenia podczas aktywności.
- LIGHT –ma za zadanie podświetlenie ekranu, wyłączenia zegarka oraz przejście do menu podręcznego.
- UP / DOWN – przewijanie ekranów w dół / górę.
Co więcej, ekran pokryty jest szkłem Corning® Gorilla® Glass 3, co sprawia, że materiał wyświetlacza jest bardziej odporny na zarysowania niż model 230. Muszę przyznać, że po intensywnym użytkowaniu zegarka przez ponad 14 miesięcy – nie ma on ani jednej rysy na wyświetlaczu. Jeśli jednak ktoś chciałby czuć się bezpieczniej, można również dokupić szybki ochronne na ekran.
Żywotność baterii – czy Garmin Forerunner 245 nadaje się na ultra?
W specyfikacji produktu znajdujemy wyszczególnione maksimum wytrzymałości baterii, która bez jakiejkolwiek aktywności ma nam wystarczyć na cały tydzień użytkowania.
Byłam bardzo ciekawa, czy zegarek sprawdzi się podczas 16-godzinnego biegu i czy bateria wytrzyma bez dodatkowego ładowania. Z radością stwierdzam, że zegarek podołał! Co więcej, przy włączonej opcji UltraTrack, wciąż pozostało 58% baterii, gdzie ani razu nie ładowałam go w międzyczasie. Rewelacja! Przyznam szczerze, że się nie spodziewałam aż tak dobrego wyniku.
Pomiar tętna z nadgarstka – czy warto sugerować się jego dokładnością?
Cieszy fakt, że Garmin zastosował swój najnowszy czujnik optyczny (Garmin Elevate), który do tej pory występował wyłącznie w tych najdroższych modelach (945 czy Fenix 6). Ponadto, czujnik ten pozwala również na pomiar tętna podczas pływania. Możliwym jest to dzięki zbudowaniu czujnika w oparciu o dwie diody (dwa punkty styczne ze źródłami światła) i dwa sensory do odczytu wartości tętna.
Jak to działa? Wyobraźmy sobie, że światło, które powstaje poprzez diody dociera do naszego ciała poprzez naświetlenie konkretnego miejsca na skórze, gdzie znajdują się naczynia krwionośne. Światło rozprasza się w przewidywalny sposób, co daje pomiar zjawiska zmiany pulsu czy też objętości krwi.
Jak bardzo dokładny jest pomiar?
Porównując z odczytem z paska HR, różnica była naprawdę minimalna – zaledwie 5-8 uderzeń. Aczkolwiek, pamiętajmy, że czujnik optyczny wolniej reaguje na zmiany tętna. Dlatego też, na bardziej intensywnych treningach tempowych, lepszym rozwiązaniem może okazać się odczytać HR z paska. Jednak, pomiar z nadgarstka daje dość dobry obraz naszej wydolności i osobiście, moje treningi realizuje w oparciu o pomiar bezpośrednio z zegarka.
Czym jest pulsoksymetr w Garmin Forerunner 245?
Kolejny rarytas, który wcześniej dostępny był m.in. w modelach Fenix. Jest to czujnik mierzący wysycenie krwi tlenem. Traktuję go jako swoistą ciekawostkę, bo jest to dodatkowa funkcja, pokazująca stopień zmęczenia i stopnia aklimatyzacji. Jeśli czujemy się ostatnio ospali, a noga jest wyjątkowo “ciężka” – sprawdźmy przez pulsoksymetr, czy nie dopadło nas przetrenowanie.
Czujnik lokalizacji: GPS, GLONASS, GALILEO
Garmin Forerunner 245 pozwala wybrać jeden z 3 systemów pozycjonowania: domyślny amerykański GPS, europejski GALILEO i rosyjski GLONASS. System GPS wprowadzono na potrzeby armii amerykańskiej a początku lat 70. XX wieku, obecnie korzysta z 30 satelitów. GALILEO za to jest systemem cywilnym, który ma być dokładniejszy niż GPS – błąd ma wynosić do 1 metra w opcji bezpłatnej (do 10cm w opcji płatnej). GLONASS to również system stworzony na potrzeby armii, ale rosyjskiej – z błędem do 30m, gdy korzystają z niego cywile.
Zegarek umożliwia wybranie konkretnego trybu, który najbardziej nas usatysfakcjonuje:
- GPS – podstawowy, domyślny (najmniej dokładny),
- GPS + GLONASS – w przypadku, gdy sygnał GPS się straci,
- GPS + GALILEO – satelity GALILEO wspomagają sygnał GPS,
- UltraTrac – fantastyczna opcja na długie aktywności. Pozwala wydłużyć czas życia baterii na jednej aktywności do kilku dób. Wynika to z mniejszej częstotliwości przesyłania sygnału lokalizacji.
Osobiście korzystam z GPS + GALILELO i bardzo sobie chwalę. Może raz mi się zdarzył problem z lokalizacją, gdy z zamierzonych 10km rzekomo przebiegłam 11.5km, ale taka sytuacja była jednorazowa i do dzisiaj nie wiem, skąd wynika ta anomalia. Trzeba jednak przyznać, że w związku ze wsparciem dodatkowego trybu, bateria szybciej nam się rozładuje.
Forerunner 245, czyli model nie tylko do biegania.
Czekałam cierpliwie na release Forerunnera 245 ze względu na to, że dzięki szerokiemu wyborowi aktywności, idealnie sprawdza się podczas biegania, jak i pływania, czy zaliczania kolejnych kilometrów na kole na Zwift.
Luźne kręcenie i ostre interwały, czyli zegarek idealny na rower.
Nie da się ukryć, że zegarek daje radę na rowerze – tak jak w przypadku biegania, nie tylko rejestruje aktywność, ale pozwala stworzyć konkretne treningi oraz trasy, co znacznie ułatwia życie. Całość możemy zaplanować w aplikacji webowej poprzez zalogowanie się na konto Connect lub użyć aplikacji mobilnej. Stworzenie treningu zajmie nam dosłownie kilka minut.
Dobrym pomysłem jest też zamontować sobie zegarek na mostku roweru, co podczas wycieczek w nieznane, umożliwia śledzenie lokalizacji bezpośrednio przed naszymi oczyma. Jeśli zależy nam na pomiarze tętna – wystarczy zabrać w tym przypadku pasek HR.
Ostatnimi czasy wybrałam się na 80km rowerowy “coffee ride” i w 3 godziny z hakiem zeszło zaledwie 13% baterii. Nieźle! Warto wiedzieć również, że zegarek sprawdzi się również podczas zajęć spinningu, czy luźnego kręcenia podczas jazdy na trenażerze.
Wychodząc na basen, nie zapomnij swojego Garmin Forerunner 245!
Czekałam na zegarek nie za milion monet, który pozwoli mi odnieść się do treningów na pływalni. Jasne, w moim przypadku to raczej rekreacyjne żabkowanie, ale przyznaję, że bardzo doceniam Garmina za dodanie mierzenia długości basenów i tętna podczas pływania.
Czy monitorujesz swoją codzienną aktywność?
Cenię Forerunner 245 za to, że mogę sprawdzić ”jak się miewam”. Śmiesznie to brzmi, ale to fakt! Często nie dostrzegamy osłabienia organizmu, tłumacząc, że dzisiaj “nie mam dnia konia” albo że nawarstwia się stres w pracy. Zegarek posiada kilka funkcjonalności “nice have”, które pozwalają monitorować na bieżąco, jak się regenerujemy.
Sen
Nie ukrywam, że przespanie ponad 8 godzin graniczy czasem z cudem, więc jak moim oczom ukazuje się tego typu wykres z danymi, to moje serce automatycznie się cieszy. Podoba mi się, że zegarek mierzy nie tylko “wiercenie się” podcza snu, ale też wyodrębnia jego fazy. Zauważyłam na przykład, że są okresy, gdy śpię bardzo płytko i mimo wielu godzin snu – jestem niewyspana. Ponadto, możemy też sprawdzić poziom natlenienia krwi i częstotliwość oddechu.
Body Battery
Załóżmy, że wstając wypoczęci, dostajemy od Garmina 100 punktów. Oczywiście, jeśli nie czujemy się w pełni rześcy i skorzy do podjęcia się życiowych wyzwań o poranku, prawdopodobnie nie będziemy mieli na start 100 punktów. Z każdą aktywnością, krokami oraz ogólnie rzecz biorąc – stresem, nasza energia spada. Możemy to śledzić na wykresie, co stanowi nie tylko ciekawostkę, ale też punkt odniesienia przy planowaniu regeneracji.
Kalendarzyk
Ta funkcjonalność zainteresuje przede wszystkim panie. Możemy ustawić sobie kalendarzyk w aplikacji, aby móc śledzić fazy cyklu menstruacyjnego. Plus dla Garmina za wprowadzenie symptomów wraz z komentarzami do konkretnych dni. Co ciekawe, zegarek zacznie nam sygnalizować kilka dni przed nadejściem “tych dni”, że powinniśmy się przygotować i jeśli już mamy humorki, nie powinniśmy się za bardzo tym przejmować.
Czego brakuje w Garmin Forerunner 245?
Jasne, nigdy nie może być zbyt kolorowo. To, czego mi brakuje w modelu 245 to przede wszystkim aktywność typu piesze wędrówki / hikking. Sporo chodzę po górach i włączam “spacer / walk”, co jest jakimś rozwiązaniem, ale wolałabym jednak dostępny w Fenixie tryb wędrówkowy.
Po drugie, brakuje mi map. Tutaj też mam odniesienie do Fenixa – plusem byłaby możliwość wgrania konkretnych map turystycznych z uwzględnieniem szlaków. Oczywiście, możemy wgrać track, co umożliwi śledzenie wyznaczonej trasy, ale większej mapy poglądowej brak.
Pamiętajmy, że zegarek nie jest sprzętem do treningu triathlonowego – możemy ustawić 3 osobne aktywności, ale w odróżnieniu do modelu Forerunner 945, czy Fenix 6, nie mamy szansy prześledzić czasu zmian.
Kończąc, dodanie barometru również byłoby na ogromny plus. Trzeba jednak pamiętać, że Forerunner nie jest zegarkiem dedykowanym do górskich aktywności – możemy mu to chyba wybaczyć, prawda?
Garmin Forerunner 245: dlaczego warto, dla kogo i za ile?
Korzystając z Forerunnera, mogę polecić go każdej osobie, która jest amatorem biegania (na zewnątrz i na bieżni), pływania, czy roweru. A jeśli ktoś lubi jogę, czy pilates, nie będzie problemu z ustawieniem treningu z konkretnymi pozami i ruchami. Sprawdzimy jakość snu i upewnimy się czy na pewno dobrze się regenerujemy.
Na stronie producenta znajdziemy zegarek (bez opcji z muzyką) za 300 Euro, czyli około 1320 polskich złociszy. W zeszłym roku kupiłam zegarek za 1499 zł i już wtedy uważałam, że cena jest adekwatna do jakości sprzętu i spektrum funkcjonalności, które oferuje. Jest wiele miejsc, gdzie możemy kupić zegarek i ceny wahają się między 1100, a 1600 zł (w wersji Music).
Podsumowując – WARTO! Model 245 nie tylko jest godnym następcą swojego poprzednika, ale posiadając funkcjonalności z topowych zegarków Garmina sprawia, że cenowo jest to najlepsza oferta na rynku dla amatorów aktywności fizycznej.
Zegarek świetnie sprawdza się na długich biegowych wyrypkach, tak jak na intensywnych acz krótkich rowerowych interwałach, czy regeneracyjnych wizytach na basenie. Jest lekki i bardzo ładnie prezentuje się na nadgarstku. Możliwość personalizacji ekranów – od tarczy z godziną po konkretne aktywności i tryby, sprawia, że zegarek staje się naszym towarzyszem przygód większych i małych.
Chyba najlepszy test tego zegarka jaki do tej pory czytałem. Zegarek ogólnie jest fajny, lecz u siebie zauważyłem, że pokazuje mi natlenienie krwi prawie zawsze poniżej 95% co ponoć jest niebezpieczne dla zdrowia i teraz zastanawiam się czy nie lecieć do lekarza 🙁