Wiele osób pochłoniętych bieganiem nieraz przekonało się, że o osiągnięciu sukcesu (bądź poniesieniu porażki), niezależnie czy to na zwykłym treningu, czy na zawodach (a nawet w codziennych sytuacjach nie mających nic wspólnego z bieganiem) niejednokrotnie decydują nasze własne myśli, przekonania, oraz to, w jaki sposób postrzegamy samych siebie. W istocie bieganie jest doskonałym narzędziem do pracowania nad tymi czynnikami, jak również do praktykowania rozwoju osobistego – dziedziny coraz bardziej popularnej na przestrzeni ostatnich lat. Dzięki bieganiu możemy rozwijać i hartować swój charakter oraz wyznaczać nowe, lepsze schematy myślowe, które nieraz mogą przydać się w codziennych (jak i niecodziennych) sytuacjach.
Ciężkiemu treningowi bardzo często towarzyszy moment, kiedy zwyczajnie zaczynasz opadać z sił. Morale spadają, zaś cichy głosik, który wcześniej podpowiadał ci, że nie dasz rady, zaczyna nagle wrzeszczeć na całe gardło. To jest właśnie ten moment, w którym pragniesz odpuścić. Jedyne o czym marzysz, to po prostu zatrzymać się. Chcesz zakończyć trening i odpocząć. Zaczynasz nawet szukać sobie wymówek, dla których zatrzymanie się będzie usprawiedliwione. Właściwie to przyjdzie Ci to bez większego problemu. Ba! Wymówki zaczną piętrzyć się jak drapacze chmur w wielkich metropoliach. Jest zbyt gorąco. Jest zbyt zimno. Jest zbyt wietrznie. Jest zbyt deszczowo. Jest zbyt, jest zbyt, jest zbyt… do diabła z pogodą ! Jestem zmęczony. Bolą mnie nogi. Nie mam siły. Na dziś już wystarczy. I tak dalej. I tak dalej. Wszystkie wymówki dozwolone, a każda z nich jest doskonała.
Niestety. Nie tędy droga. Brzmi jak truizm, prawda?
W istocie jest to truizm. Wszyscy jesteśmy go świadomi. Problem polega na tym, że nie wszyscy wyciągamy z tego wnioski.
„Nie ważne co wiesz. Ważne, co z tym zrobisz”.
Istotną tutaj kwestią, z której należy sobie zdać sprawę jest to, że szukanie wymówek to domena ludzi słabych. Takie wykręty czynione są najczęściej przez osoby, które zwyczajnie boją się solidnej i ciężkiej pracy. Wymówek szukają ci, których przeraża podjęcie wyzwania, co jest (niestety) jedynym sposobem do osiągnięcia zamierzonego celu. Jednakże, gdyby to było łatwe, wówczas każdy byłby w stanie to zrobić, czyż nie?
No dobra, ale spytasz teraz, jak to się ma do rozwoju osobistego?
Po kolei…
Schematy mentalne
Rozwój osobisty bardzo często oznacza zmianę postawy, nastawienia, podejścia. Chodzi tu o sposób myślenia, a pierwszym krokiem do jego zmiany jest przyjęcie do wiadomości znaczenia powyższego akapitu. Kiedy już to uczynisz, decydujesz, że czas pokonać słabość. Przecież nie chcesz być osobą słabą. Skoro więc chcesz zacząć budować swoją mentalną siłę, wówczas Twoje treningi zostają wzbogacone o nowy element – trening mentalny. Na czym on polega? Na początku jest to zwyczajny dialog (a właściwie monolog) wewnętrzny o pozytywnym charakterze. Zamiast „Już nie mogę”, pojawia się stwierdzenie „dam radę”. Zamiast „nie mam sił”, jest „wytrzymam”. Po pewnym czasie (i nie mówię tu o 2 czy 3 treningach) w Twojej głowie pojawi się przeświadczenie, że jesteś w stanie podołać trudniejszemu treningowi. Przecież w minionym okresie mimo trudu było to możliwe. Zaś z każdym kolejnym „wewnętrznym zwycięstwem” to przeświadczenie zakorzenia się w Twojej świadomości mocniej.
Jest również inna sztuczka, która pozwala przezwyciężyć ten cichutki (w późniejszym czasie głośny i donośny) głos, który próbuje nas zniechęcić do pracy. Jest nim wolny wybór. Już tłumaczę. Człowiek to z natury przekorna bestia i zawsze chętniej wykona coś, jeśli nie jest do tego zmuszana. Można to wykorzystać również w bieganiu (sam niejednokrotnie korzystałem z tego sposobu z powodzeniem). Rozpoczynając trening, masz świadomość, że musisz dziś przebiec 10km w drugim zakresie. Zadanie niełatwe, ale na pewno wykonalne. Zaczynasz bez problemu. Do połowy dystansu idzie lekko. Potem zaczynają się kłopoty. Im bliżej końca, tym jest trudniej (szczególnie, kiedy masz gorszy dzień). I wtedy zaczyna się walka. Z jednej strony myślisz sobie „muszę to zrobić”, zaś ten chochlik w głowie podpowiada, że nie dasz rady, nie zrobisz tego. W tym właśnie momencie pomyśl, że tak naprawdę WCALE NIE MUSISZ tego robić. Nikt nie stoi nad Tobą z batem. Nikt Ci nie rozkazuje. Nie masz noża na gardle ani lufy przy skroni. To nie jest kwestia życia i śmierci. To Twój wybór. Twoja decyzja. Podjąłeś ten trening z własnej, niczym nie przymuszonej woli. Możesz odpuścić w każdej chwili.
Pytanie brzmi: czy naprawdę tego chcesz?
Bezosobowy nauczyciel
Bieganie (jak większość sportów) wymaga sumiennej, solidnej i systematycznej pracy. Chcesz wyników – musisz tyrać. Ba! Jest to kunszt na tyle wredny i złośliwy, że nigdy nie przyniesie Ci natychmiastowych korzyści, a próby skrócenia czasu osiągnięcia założonego celu mogą się skończyć nieprzyjemnie. Kontuzje i uczucie frustracji to tylko czubek góry lodowej. To jest jedna strona medalu – ta ciemniejsza. Jeśli jednak podejdziesz do tego tematu mądrze, z głową, wówczas Twoja pasja może stać się źródłem mądrości i ukształtować postawę życiową godną podziwu (oraz sukcesu).
Niektóre lekcje, jakie można wyciągnąć z biegania bardzo dobrze opisuje artykuł „Jak bieganie kształtuje charakter?”. Sam od siebie dodałbym jeszcze, że dość ważną cechą, jaką można wypracować pod wpływem sumiennego treningu jest wytrwałość. Szczególnie mocno to widać, kiedy robi się naprawdę ciężko, a my mimo to nie ustajemy w walce.
Jeśli zaś już mowa o lekcjach to tytuł tego „rozdziału” jest nieprzypadkowy. Bieganie jest w gruncie rzeczy takim bezosobowym nauczycielem. Dlaczego? Nauczyciel kojarzy nam się zwykle z człowiekiem, którzy mówi, tłumaczy, wyjaśnia. Ten zaś „tytułowy” nauczyciel jedynie nakłania nas do refleksji. Nie padają tutaj bowiem żadne słowa. Jedynie przemyślenia powstałe przed, w trakcie i po treningu. To nasze własne wnioski. Nasze spostrzeżenia. Obserwacje. Im dłużej trenujesz, tym więcej prawidłowości dostrzegasz. I co najważniejsze. Dostrzegasz je w praktyce.
„Biegając” przez życie
Biegowe sukcesy z czasem budują naszą pewność siebie oraz przeświadczenie, że jesteśmy zdolni do wielu rzeczy, o ile włożymy w nie wystarczająco dużo wysiłku. Z czasem zaczynamy wynosić te schematy myślowe poza biegowy świat. Rozpoczynając dowolne przedsięwzięcie w pracy, szkole czy życiu osobistym, dosłownie przenosimy swoje nastawienie, które już wypracowaliśmy na treningach. Przestajemy szukać wymówek, ponieważ nauczyliśmy się już, że to nie jest rozwiązanie. Kiedy zaś zaczyna robić się trudniej – rośnie presja, ogarnia nas zmęczenie – mówimy sobie w duchu, że jesteśmy w stanie to zrobić, że to nie jest niemożliwe. Trudne, ale nie niemożliwe. A jeśli nawet coś pójdzie nie po naszej myśli, to nie podburzy to naszej pewności siebie i wiary we własne możliwości. Przeciwnie. Zaczniemy szukać powodu niepowodzenia, zaś znalazłszy go, będziemy w stanie wyciągnąć zeń stosowne wnioski.
Najważniejszą rzeczą, jakiej ma nauczyć nas bieganie w odniesieniu do rozwoju osobistego jest nasza postawa życiowa. Pielęgnacja dobrych cech, takich jak wytrwałość, samodyscyplina, systematyczność, jak również zmiana paradygmatów myślowych. Zastąpienie pojęcia „porażka” słowem „lekcja”, zmiana przeświadczenia „znów mi nie wyszło, jestem beznadziejny” na wiarę, że „następnym razem na pewno mi się uda” i ostatnie, ale nie mniej ważne – WALCZYĆ DO KOŃCA i NIE PODDAWAĆ SIĘ.
Na koniec pozwolę sobie zacytować słowa piosenki polskiej grupy muzycznej znanej jako Drużyna Mistrzów: „wielu zwątpiło w krytycznej chwili, a wygrali ci, którzy nie zwątpili”. Potraktuj więc każdy moment tak, jakby był on faktycznie krytyczny. Nie sztuką jest bowiem robić rzeczy najlepiej jak się da wtedy, kiedy jesteśmy pełni życia, wigoru i dobrego humoru. Sztuką jest dawać z siebie wszystko wtedy, kiedy mamy ochotę odpuścić.