fbpx
Przemyślenia

Bieganie to nie tylko moda. Dlaczego tak naprawdę biegamy?

Biegowe szaleństwo trwa w najlepsze! Według badań tylko jogging w tak szybkim tempie zyskuje wielu nowych miłośników. Czy to już nowa świecka religia? A może moda, która kiedyś przeminie?
bieganie to nie tylko moda dlaczego tak naprawde biegamy

Biegowe szaleństwo trwa w najlepsze! Według badań tylko jogging w tak szybkim tempie zyskuje wielu nowych miłośników. Czy to już nowa świecka religia? A może moda, która kiedyś przeminie? Dlaczego tak naprawdę pokochaliśmy bieganie? Bo to aktywność fizyczna, która sprawia, że możemy zadbać o swoje zdrowie? W czym tak właściwie tkwi fenomen tego sportu? W tej biegowej euforii nawet nie zastanawiamy się, skąd się to wszystko wzięło. Pewne jest, że oszaleliśmy na punkcie biegania, które zaczęło wyznaczać nowy styl życia…

Ostatnio rozmawiałem z koleżanką, która rozemocjonowana opowiadała mi o półmaratonie, w którym uczestniczyła. Podkreślała, że na początku czuła się dość dziwnie, bo miała na sobie zwykłą koszulkę i równie amatorskie spodenki. A wokół większość biegaczy ubrana była w specjalne ciuchy. Profesjonalni od stóp do głów!

Bieganie dla przyjemności, a może z przymusu?

Zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego tak szybko ulegamy presji dbania o własne ciało? Nierzadko przeradza się to w swego rodzaju obsesję. Wielu specjalistów wypowiadając się w tym kontekście, wspomina o kwestiach związanych z kulturą gender, podkreślając również istotną rolę mediów. Nie bez znaczenia jest również wpływ rynku na praktyki i metody kształtowania ciała.

Często słyszymy: „biegam, bo lubię, bo to mnie relaksuje, odpręża, jest przyjemne, a co najważniejsze – zdrowe!”. Jednak pewnie wielu z Was przyzna, że wracając po pracy do domu, nie myśli o bieganiu, a o odpoczynku na kanapie przed telewizorem. I w tej konkretnej sytuacji ten gloryfikowany jogging wcale nie kojarzy się już z czymś tak bardzo przyjemnym.

Wystarczy spojrzeć na statystyki GUS-u, które pokazują, że dla większości z nas sport to po prostu czysta przyjemność. Ale czy naprawdę tak jest? Oczywiście aktywność fizyczna z natury jest formą relaksu związaną ze spędzaniem wolnego czasu. Jednak często słyszymy: staram się biegać, staram się ćwiczyć, staram się dbać o swoją kondycję. Z czego to wynika?

To z pewnością udowadnia, jak współczesna kultura ewoluuje i przeobraża to, co do tej pory kojarzone było z przyjemnością w swego rodzaju powinność. Trudno bowiem nie uznać biegania za pewien rodzaj lekarstwa czy terapii, gdy słyszymy rozmaite porady ekspertów, którzy podkreślają, że tego rodzaju aktywność fizyczna stanowi receptę na poprawę zdrowia.

Jak wiadomo jednak, nie wszystkie leki muszą być smaczne, a różnego rodzaju zabiegi zdrowotne przyjemne… Wyraźnie więc uprawianie tego sportu jest nieustannie uwikłane w pewnego rodzaju sprzeczność. Z jednej strony przecież wiemy, że przydaje nam się dużo samodyscypliny, z drugiej zaś strony chcemy sobie ten przykry obowiązek jakoś zrekompensować, osłodzić. Takie zachowania można nazwać „wykalkulowanym hedonizmem”. A więc bieganie to kalkulacja przyjemności? Zgadzacie się z tym?

Bieganie daje tylko pozorne wrażenie wolności?

Niektórzy twierdzą, ze bieganie to takie balansowanie. Jogging zapewnia bowiem dyscyplinę, ale jednocześnie gwarantuje poczucie niezależności, upragnionej wolności. Bieganie to taka aktywność fizyczna, którą możemy uprawiać sami: wystarczy przecież wyjść z domu i niczym nieskrępowanym po prostu biec.

Związane jest to oczywiście z jednym ze sztandarowych sposobów na promocję biegania. Wystarczy przeanalizować artykuły na temat joggingu, które manifestują stwierdzenie: „możesz tak naprawdę biegać wszędzie”, to wszystko zależy od Ciebie, weź życie w swoje ręce, zmień je, poczuj się wolny, silny, zmotywuj się do działania, a zwyciężysz! Z drugiej jednak strony wyraźnie formuje się kolejny paradoks: wokół joggingu tworzy się swego rodzaju loża ekspercka, wszystkie wskazówki, porady, trenerzy personalni, cały biznes, który kręci się dzięki bieganiu. To przecież tak naprawdę czysty marketing, który zaczyna przeradzać się w niebezpieczną presję. Nie macie takiego wrażenia?

Ludzie mają poczucie, że trzeba biegać, bo to jest trendy, bo to jest fajne, takie lajfstajlowe i modne. Co ciekawe, często jest tak, że świadomość tego rodzaju presji zaczyna objawiać się wtedy, gdy mamy okazję z nią walczyć, przeciwstawiać się jej.

Pamiętacie taką akcję na facebooku „Nie biegam”? Zanim okazało się, ze twórcom tej kampanii chodzi o dobry środek na biegunkę, fanpage na facebooku znalazł rzeszę fanów. O czym to świadczy?

Z pewnością wiąże się to z manifestacją swojej niechęci do tego sportu. Mamy świadomość jednak, że jest to pewien kulturowy wymóg, przed którym niejednokrotnie chcielibyśmy uciec. Wielu socjologów i filozofów przyznaje, że we współczesnym supermarkecie kultury, w prześladującym nas konsumpcjonizmie wykorzystuje się motyw biegania do celów marketingowych.

„Wszystko może być w Twoich rękach!” „Jesteś Panem swojego życia, dąż więc do doskonałości!” „Tylko ciężka praca i wysiłek mogą zapewnić Ci sukces w przyszłości!” I tak nierzadko promuje się bieganie, manifestując hasła, które związane są przecież z pewną wizją życia.

Bieganie nie dla każdego?

Media zachęcają nas do ciągłego przekraczania siebie, bo przecież zgodnie z panującą ideologią, sukces zależy tylko i wyłącznie od nas, od naszego wysiłku i ciężkiej pracy. Kampanie, które mają na celu wypromowanie biegania zapewniają, że to sport praktycznie dla każdego, że może biegać i młody, i stary, ale czy na pewno? Wystarczy, że będziesz systematyczny. I właśnie ludzie w taki sposób podążają w nadziei, że osiągną swoje biegowe cele. Nie liczą się z kosztami. Mowa tutaj o chociażby kontuzjach, a także utracie zdrowia.

Tyle się mówi, że bieganie to kult zdrowia, ale przecież lekarze bardzo często podkreślają, że nie każdy biegać powinien. A przynajmniej nie może z tym przesadzać. Można jednak zaobserwować, że ludzie biją rekordy za wszelką cenę, wzajemnie się motywują i napędzają.

Indywidualność i marketing biegania

Co ciekawe, bieganie nie jest kolektywną formą spędzania wolnego czasu, bo przecież musimy pracować tylko na siebie, na swój własny sukces. Coraz mniej osób uprawia sporty drużynowe, a bieganie doskonale wpisuje się w kulturę indywidualizmu, która coraz zachłanniej wkrada się do naszego życia.

Oczywiście biegamy sami też ze względu na brak czasu. Łatwiej jest nam przecież wyjść rano i pobiegać pół godziny, aniżeli spotkać się z kolegami i zagrać w piłkę nożną. Bo to strata czasu? Kiedy patrzycie na biegaczy, którzy mkną po naszych ulicach i chodnikach, to bardzo rzadko można spotkać osoby, które biegają w grupie. Najczęściej truchta się samemu, ewentualnie z rytmiczną muzyką w słuchawkach.

W Internecie jednak próbuje się odwrócić ten trend. Podejmowane są różnego rodzaju działania mające na celu zorganizowanie wokół biegania jakiejś społeczności. Generuje się np. proste apele, dzięki którym biegacze pozdrawiają się na ulicy. Ma to nie tylko wymiar społecznościowy, ale chodzi też o to, by odróżniać się od innych. W ten sposób wyodrębnić swoją tożsamość, wyróżnić się na tle tych, którzy nie biegają. A Wy machacie sobie podczas biegania?

To zjawisko można było zaobserwować w Stanach Zjednoczonych, w latach 60. i 70. Wtedy właśnie tworzyła się tam specyficzna kultura biegania: najpierw było ono zindywidualizowane, a dopiero później zaczęły powstawać społeczności biegaczy. W Polsce przecież też mamy tego rodzaju inicjatywy. Często oddolnie organizuje się bieg bądź inicjatywy, takie jak np. „She runs the night”. Wtedy można coś zrobić razem, chodzi przecież o rozrywkę, o taką namiastkę wspólnotowego doświadczenia. Tego rodzaju działania pokazują, że tęsknimy za kolektywnym spędzaniem czasu wolnego, za solidarnością, wspomnianą wspólnotowością. Paradoks polega na tym, że coraz częściej musimy za to zapłacić. I zamiast spotkać się z kolegami i pograć w piłkę, wolimy zapłacić za uczestnictwo w skomercjalizowanym biegu. To związane jest ze swego rodzaju „lajfstajlem”, w którym nierzadko nadrzędną rolę odgrywają gadżety, a bieganie zostaje zepchnięte na dalszy plan.

Na początku wspomniałem o koleżance, która uczestniczyła w półmaratonie i na początku czuła się bardzo niepewnie. W trakcie wyścigu okazało się jednak, że ona tych biegaczy w profesjonalnych ciuchach wyprzedza. To zjawisko nie jest odosobnione, wszak nierzadko na pierwszy plan wypychany jest motyw codziennej stylizacji, autokreacji i autoekspresji. Nie dziwi więc fakt, że tak chętnie wrzucamy do mediów społecznoścowych swoje biegowe wyniki. To prosty komunikat: „patrzcie, tyle przebiegłem, muszę więc być fajny, muszę się podobać!”

Chcemy się tym bieganiem pochwalić, a facebook przecież najbardziej służy temu rodzajowi promocji. Mamy potrzebę porównywania się z innymi, ale to specyficzny rodzaj rywalizacji, zupełnie inny niż w wyczynowym sporcie. Chodzi nam raczej o to, żeby wysłać konkretny komunikat: „zamierzam pracować nad sobą, jest coraz lepiej!” i o takie wzajemne motywowanie, napędzanie się.

W ten sposób pokazujemy, jak bardzo jesteśmy w stanie się zdyscyplinować, też dzięki specjalnym aplikacjom do liczenia czasu, kilometrów i kalorii, które sprawiają, że możemy kontrolować to swoje bieganie. Współczesna kultura pokazuje, że stosując takie rozwiązania, dążymy do wprowadzenia porządku i ładu w każdej niemal sferze życia.

To biegowe szaleństwo, które ogarnęło teraz Polskę, przypomina boom wokół tego sportu, który miał miejsce w latach siedemdziesiątych. Wtedy to uznano jogging za jakąś fanaberię klasy wyższej.

Nie jest to jednak fanaberia, bo w Polsce biega 7,4 proc., choć z pewnością ta liczba niedługo się zmieni, wszak miłośników biegania przybywa w bardzo szybkim tempie. Jeszcze jakiś czas temu jogging nie był tak popularny. Panowało przekonanie, że jest to sport elitarny, przeznaczony dla klas wyższych, które biegały dla czystej przyjemności, stroniąc od np. siłowni, gdzie jest duszno, bo tłum ludzi pracuje nad lepszą sylwetką.

Dziś bieganie nie jest już sportem alternatywnym, staje się coraz bardziej masowe i jednocześnie komercyjne. Moda każe nam zainwestować w odpowiedni strój, jednak coraz częściej można go znaleźć również w dyskoncie.

Myślicie, że faktycznie wystarczy kupić buty za 200 zł, żeby zacząć biegać? Nie do podważenia jest fakt, że ten sport trudno zaliczyć do tych elitarnych, wszak dużo droższy jest golf, tenis czy choćby yachting.

Wielkim kłamstwem jest jednak to, że bieganie niewiele kosztuje. Oczywiście nie trzeba kupować karnetu ani drogiego sprzętu, ale trzeba mieć przecież sporo wolnego czasu, który również jest cennym zasobem. Żeby biegać, trzeba mieć dużo energii i siły, a gdy wykonuje się pracę fizyczną, to tym bardziej nie jest lekko… A co ma zrobić matka, która chce pobiegać? Ma zostawić małe dziecko bez opieki w domu? Jeśli chce cieszyć się z uprawiania joggingu, musi pomyśleć o opłaceniu niani… Nie każdy więc może sobie pozwolić na uprawianie tego pozornie taniego sportu.

A co sprawia, że jogging tak chętnie jest wykorzystywany przez machinę marketingową? Specjaliści twierdzą, że dzieje się tak, bo ten sport ma wiele znaczeń: nieodzownie kojarzony jest z dbaniem o zdrowie, z manifestowaniem postawy proekologicznej, z potrzebą wolności, niezależności i czerpania przyjemności na świeżym powietrzu. To wszystko świetnie się sprzedaje i dociera do różnych grup.

Bieganie to też praca nad ciałem. Współczesna kultura głosi, że ciało jest plastyczne, dlatego trzeba je w odpowiedni sposób kształtować, to swego rodzaju materialny symbol naszej tożsamości. Socjologowie podkreślają jednak, że praca nad sylwetką to nie tylko sposób na autokreację, ale także mocny środek do celu.

Jeśli dbamy o swoje ciało, to jednocześnie sprawujemy kontrolę nad swoim życiem, jesteśmy kreatywni, pełni energii, zdyscyplinowani i jednocześnie atrakcyjni dla kultury korporacyjnej. To pewnie dlatego dostajemy od naszych przełożonych karty Multisport. Kryje się za tym pewna sugestia, jak wizerunek ważny jest w tej pracy. Niezależnie od tego, jaką wykonujemy pracę, to bycie „fit” jest bardzo istotne.

A jak odreagować stres po takiej pracy? Oczywiście lekarstwo jest jedno: bieganie! A endorfiny, które nasz organizm uwolni podczas aktywności fizycznej z pewnością pozwolą nam na oderwanie się od szarej rzeczywistości!

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
TRI power czyli COMPRESSPORT, ZEROD, SQUEEZY
Następny wpis
V Bieg Siedleckiego Jacka
Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu