Wchodzimy na instagrama i widzimy multum uśmiechniętych biegaczy stojących na tle wielkiego wydarzenia, z pięknymi medalami na szyi, chwalących się życiówkami, pokonanymi słabościami i cudownym dniem. Zaczynamy żałować, że nie zapisaliśmy się na ten bieg, że nie pojechaliśmy na niego z kumplami i zamiast mieć piękne zdjęcia i rekordy, jedyne co nam zostało po weekendzie, to nudna rozpiska od trenera. Robi nam się smutno, że coś nas ominęło. Czasami każdy z nas miewa takie chwile. Ale uważaj, to może być FOMO!
FOMO
FOMO to skrót od ang. fear of missing out i oznacza strach przed tym, co nas omija. Mówi się, że FOMO to choroba cywilizacyjna współczesności, która wiąże się z obawą, że coś naprawdę ciekawego i satysfakcjonującego dzieje się bez naszej wiedzy, bez naszej obecności, tymczasem inne osoby mogą w tym uczestniczyć.
Według badań przeprowadzonych w 2022 r., aż 28% osób w wieku 15 – 19 lat odczuwa wysoki poziom FOMO, a średni – aż 66%. Wraz z wiekiem poziom FOMO spada, jednak zauważalnie dopiero wśród osób powyżej 45 roku roku. Osoby mające objawy FOMO, nazywa się “fomersami”. Aż 25% fomersów przegląda portale społecznościowe podczas posiłków, 32% fomersów zaczyna dzień od sprawdzania mediów społecznościowych, a 44% z nich robi tak przed zaśnięciem.
FOMO w sporcie
FOMO po trochu wynika z ludzkiej natury – ludzie po prostu bardziej doświadczają stratę niż doceniają zysk. Szacuje się, że smutek wzburzenie, frustracja związane z utratą czegoś są dwukrotnie silniejsze niż radość wynikająca z zysku. Mówiąc przykładowo, bardziej przeżywamy, gdy zgubimy 100 złotych niż gdy znajdziemy 100 złotych. Dlatego nic dziwnego, że połączenie ludzkiej natury z wszechobecnymi social mediami sprawia, że FOMO nie omija sportowców.
W przypadku biegania niektórzy mogą bardziej przeżywać fakt przegapienia wyścigu niż fakt, że faktycznie w jakimś uczestniczą. Pominięcie wydarzenia to dla wielu prawdziwie bolesna strata. W niektórych przypadkach boli tak bardzo, że biegacze próbują na siłę pokonywać przeszkody, choroby albo kontuzję, aby wziąć w nim udział czy nawet aby zrobić trening. Do tego oczywiście dochodzi presja wśród rówieśników, która – co do zasady – jest dobra i działa motywująco, jednak kiedy wszyscy biegają coraz więcej, coraz dalej, coraz dłużej, robią 450 km w miesiącu, bieg ultra na 100 km co trzy tygodnie i nieustannie pokazują swoje medale, nagrody, puchary, wyniki i życiówki, FOMO w sporcie może powodować fizyczne, emocjonalne, a nawet finansowe obciążenie. A social media problemy te potęguje.
FOMO biegaczy
Jak może objawiać się FOMO u biegaczy? Na wiele sposobów:
- naśladowanie innych – na przykład, naśladowanie treningów profesjonalnych zawodników przez amatora, które może prowadzić do kontuzji; albo zapisywanie się na biegi ultra, bo “wszyscy” tak robią, choć sam masz na koncie jedynie trzy starty na 10 km; albo zapisywanie się na zagraniczne zawody i ponoszenie sporych wydatków, które stanowią spore obciążenie dla domowego budżetu, a nawet gdy przekraczają twoje finansowe możliwości;
- porównywanie się do innych – czasami bywa nam ciężko, a mimo to porównujemy się do wyrywkowych, często sztucznie kreowanych w social mediach sytuacji, pozytywnych doświadczeń innych osób, ładnych zdjęć, świetnych wyników i sukcesów. Powoli zaczynamy się obawiać, że inni mają więcej pozytywnych doświadczeń, niż my i wówczas możemy czuć się gorsi. Oglądanie cudzego życia, zwłaszcza tego z social mediów, i porównywanie go do swojego, może negatywnie wpłynąć na postrzeganie siebie i prowadzić do poddania się i wypalenia;
- nieustanne wrzucanie swoich treningów do sieci i ich sprawdzanie – a przy okazji oczekiwanie na lajki, komentarze, wyrazy uznania. Może to prowadzić do uzależnienia od social mediów, a nawet do trenowania tylko i wyłącznie dla ładnych zdjęć czy ładnych wyników. Najbardziej odczuwają to biegacze podczas kontuzji czy choroby, kiedy nie da się nic “wrzucić” i nagle dopada ich bezsens. Poza tym chyba wszyscy znamy osoby, które biegają szybko albo długo tylko dlatego, że będzie to ładnie wyglądać na Stravie? Na pewno dobrze kojarzycie te “luźne rozbiegania” po 4:00/km?
- nieustanne startowanie w zawodach – kiedy widzimy tych wszystkich szczęśliwych ludzi po biegach, ich przygody, medale, opisy, że pogoda jest idealna, a trasa na życiówki, wówczas wielu ma tendencje do zapisywania się praktycznie na wszystkie zawody, niemal w każdy weekend, w obawie, że coś im umknie – albo cudowna przygoda, albo życiówka, albo medal, albo puchar. Ludzie wypełniają swoje kalendarze zapisami na wyścigi pod wpływem social mediów, co oczywiście istotnie napędza frekwencję na biegach, ale nie napędza ani formy, ani szczęścia;
- problemy z podejmowaniem decyzji – odczuwając FOMO może nam się ciągle wydawać się, że powinniśmy być gdzieś indziej i robić coś innego, nie wiemy, na co się zdecydować, co robić, jak spędzić czas, żałujemy że nie zapisaliśmy się na jakiś bieg, albo zapisujemy się na wszystkie, lub nie potrafimy z niczego zrezygnować, nawet jeśli będzie to dla nas korzystne.
FOMO jest prawdziwe i wielu z nas może doświadczać podobnych reakcji podczas przeglądania social mediów, nawet jeśli tylko w łagodnej postaci.
Zamień FOMO na JOMO
Bez wątpienia FOMO potrafi zepsuć pojedyncze treningi, weekend, twoją formę i pozbawić radości z biegania. Tymczasem można mieć pasję, czerpać z niej radość i mieć dużo przygód, byle tylko nie robić tego w obawie, że coś przegapisz. Nie narzucaj sobie niepotrzebnej presji!
Jak się od tego uwolnić?
1. Uważaj na social media
Dziś, kiedy jesteśmy dosłownie podłączeni do sieci przez cały czas, naprawdę musimy uważać na to, do czego używamy mediów społecznościowych i ile z nich przyjmujemy. Warto sobie uświadomić, że często to, co inni pokazują na portalach społecznościowych to tylko pewnego rodzaju kreacja. Ich życie jest podobne do naszego, składa się z podobnych obaw i lęków, ale nie wszyscy dzielą się tym za pomocą social mediów. Dlatego jeśli widzisz kolejny cudowny bieg, życiówki, sukcesy, piękne zdjęcia, i zaczynasz żałować, że ciebie tam nie było – zakwestionuj swoją reakcję i popracuj nad samoświadomością – czy naprawdę chciałbyś tam być? Gdybyś chciał to byś się zapisał, ale z jakichś powodów tego nie zrobiłeś, prawda? Może miałeś inne cele startowe na ten rok, a może wolałeś spędzić weekend z rodzina? A kiedy FOMO zaczyna cię przytłaczać za każdym razem, gdy wchodzisz na instagrama, pomocny może być całkowity detoks od social mediów.
2. Słuchaj siebie
Ważne jest myślenie o swoim rozwoju i zagłębienie się w swoją motywację, aby upewnić się, że to nie FOMO cię motywuje – że nie kieruje tobą strach przed tym, że ominie cię dobra zabawa, fajny wyjazd, fajne zdjęcia ani świetne zawody, na których będą wszyscy. Podążaj swoją drogą i za swoim sercem. Nie przejmuj się tym, że ktoś akurat biegnie półmaraton w Wiedniu i dlatego ty też musisz teraz wystartować i to koniecznie za granicą. Nie musisz. To jest twoje bieganie, twoje trenowanie i twoje życie. Zadaj sobie pytanie, dlaczego chcesz pobiec ten wyścig? Czy jest to coś, co zawsze chciałeś zrobić, czy jest to po prostu dlatego, że wszyscy inni to robią? Jak zapisanie się na ten wyścig wpłynie na ciebie fizycznie, emocjonalnie lub finansowo? Jak wpłynie to na twoją rodzinę i bliskich? Pomyśl o tym, że przecież wolny weekend bez zawodów to świetna okazja do zrobienia czegoś równie fajnego, można wybrać się na wycieczkę, pójść na rower, odwiedzić znajomych. Zamień FOMO na JOMO (joy of missing out)!
3. Zwolnij!
Pamiętaj o tym, że trening to nie tylko bieganie, ale i regeneracja – łączenie zbyt wielu wyścigów z rzędu nie pozwoli z każdym kolejnym odkryć twojego prawdziwego potencjału. Jeśli startujesz tydzień w tydzień w obawie, że inaczej stracisz szansę na życiówkę, bardziej prawdopodobne jest, że ją zyskasz, jeśli tylko dasz sobie szansę odpocząć. Nie obawiaj się, że ominie cię przygoda – za tydzień, za miesiąc, te góry i lasy nadal tam będą. Zawody również nigdzie się nie wybierają. Nie ma żadnego powodu, abyś wciskał cztery maratony w ciągu roku z ultramaratonem na koniec, aby zaliczyć wszystko, co tylko możliwe przed sylwestrem. Świetnym, rozwiązaniem jest ustalenie swoich celów zanim zaplanujesz kalendarz biegowy, w ten sposób unikniesz pułapki startowania tam, gdzie inni lub co gorsza, wszędzie. Jeśli jednak masz dużo wolnego czasu i zawody to dla ciebie najlepszy sposób na udany weekend, zawsze możesz po prostu wziąć w nich udział – ale jako wolontariusz!
I najważniejsza sprawa – akceptacja samego siebie. Wszyscy zgadzamy się z tym, że bieganie jest świetne, a biegacze są wspaniali, prawda? Tylko nigdy nie trać z oczu tego, że żaden bieg, żaden wyścig, żaden wynik żadnego dnia nie zmieni zasadniczo tego, kim jesteś lub co myślisz o sobie. Nie szukaj szczęścia w byciu tam, gdzie inni i robienia tego wszystkiego, co robią inni. Samoakceptacja to wewnętrzna podróż. Zdrowie psychiczne prawie nigdy nie jest zewnętrzną podróżą po szlakach, po górach, po liniach mety ani tym bardziej sumą zebranych lajków.