fbpx
Biegacze

Nieważne ile razy upadasz… – Zdzisław Krzyszkowiak

Podejmując życiową drogę, jaką jest uprawianie sportu, w końcu uświadomimy sobie, że to nie „trzypasmówka”, z elegancką nawierzchnią...
niewazne ile razy upadasz zdzislaw krzyszkowiak

Podejmując życiową drogę, jaką jest uprawianie sportu, w końcu uświadomimy sobie, że to nie „trzypasmówka”, z elegancką nawierzchnią. Trafniejszym określeniem byłaby, naszpikowana pułapkami, leśna, wąska droga, po której najdalej dochodzą jedynie najwytrwalsi. Ścieżka kariery sportowej, jest istnym torem przeszkód na długim dystansie.

Mnogość problemów, kontuzji, chorób i różnego rodzaju przypadłości spowodowanych aktywnym trybem życia jest długa, i nie ma chyba sensu przytaczać przykładów. Każdy z nas doświadczył tych nieprzyjemności na własnej skórze.

Zastanawiam się jednak, co najczęściej skłania do powrotu na „sportowe salony”?

Smak sukcesu, spełnienia? Jest tego przecież nieporównywalnie mniej, niż całej reszty przykrych doznań. Oczywiście, sukces smakuje najlepiej wypracowany, okupiony porządnym litrażem potu, krwi i nieraz łez.

Lecz gdy przez uraz, wykluczający nas z treningu, na dobre kilka tygodni, popadniemy w rozleniwienie. Czy łatwo nam będzie zebrać się do kupy ? Ostatnimi czasy, borykałem się z przykrym urazem, spowodowanym przewianiem. Niby banalna rzecz, ale niestety przerwa w bieganiu na równy miesiąc. I to w momencie, kiedy zbliżał się okres startowy. Trudno. Było minęło. Ze startów halowych pozostało mi jedynie kibicowanie moim koleżankom i kolegom. Czas zaleczył rany, a ja w pełni sił powróciłem do mojej kuźni charakteru. Powroty jednak bywają ciężkie. Totalne rozleniwienie i przeprogramowanie trybu dziennego funkcjonowania, dawało się odczuć na każdym kroku. 20 min. rozgrzewka wystarczyłaby mi już za cały trening.

Na szczęście to kwestia kilku dni i wszystko wraca do normy. Dziwne jak jeden miesiąc potrafi zniweczyć zapał i entuzjazm budowany przez długi czas. Mój przypadek można jednak zaliczyć do łagodnych i niewymagających długiej rekonwalescencji. Ciekawi mnie natomiast, jak wrócić do sportu po poważnej, bolesnej kontuzji, która nieraz powoduje nawet traumę? Świat zna wielkie powroty „wielkich”. Najlepszym przykładem jest chyba Lance Armstrong. I nie dziwie się, bo nie dość, że pokonał raka, to jeszcze wsiadł na rower i pokonał peleton w Tour de France. Karol Bielecki po utracie oka dalej wbija się w strefę obronną przeciwnika, nie myśląc chyba nawet o „urazie psychicznym spowodowanym utratą gałki ocznej”, który przepowiadano naszemu szczypiorniście. W tych przypadkach chyba można śmiało określić ich mianem „nadludzi”. Nasz rodzima Królowa Sportów, również odnotowała wiele podobnych przypadków. Najbardziej jednak zaciekawiła mnie postać Zdzisława Krzyszkowiaka. Wszelkiego rodzaju przypadłości tak często go spotykały, aż z tego powodu otrzymał miano „Wielkiego Pechowca.”. Anemiczny, wątły ze skromnym usposobieniem – tak chyba najogólniej należy opisać pana Krzyszkowiaka. Ilość opinii, które mówiły mu żeby rzucił sport, bo skończy się to dla niego tragicznie, przerastała pojęcie. Krytyka płynęła zewsząd : lekarze, trenerzy, kibice, nawet dziennikarze sportowi. Jednak to nie mogło złamać „Krzysia”. Przewlekłe urazy kończyn, opłakane w skutkach wypadki ( najbardziej efektownym było wpadnięcie do dołu i naciągnięcie mięśni brzucha). Nic z tych rzeczy nie mogło go zatrzymać. Za każdym razem potrafił wstać po upadku. Część zasługi należy koniecznie przyjaciołom i trenerowi Mulakowi, który po twarzy zawodnika potrafił stwierdzić czy nadaje się dziś do konkretnej pracy na treningu. Pech tak bezczelnie prześladował pana Krzyszkowiaka, że śmiał zakłócić olimpijski spokój. Mimo świetnej formy i bycia faworytem Igrzysk w Melbourne, marzenia musiały ulec… psu! Tak właśnie owy pies, tak dotkliwie ugryzł naszego reprezentanta w łydkę, że o starcie nie było mowy.

Jednak siła, zapał i zamiłowanie do swojej pasji zostały zaprzęgnięte przez „Krzysia” do pracy i w 1960 r. w Rzymie mógł on odsłuchać Mazurka Dąbrowskiego.

Co daje taką siłę? Gdzie szukać tej mobilizacji do ciągłego udoskonalania siebie? Jak dorównać tym wielkim? Niewątpliwie to, co przeżył pan Zdzisław wieku kilki lat, uformowało go twardym i niezłomnym mężczyzną. Przez pewien okres podczas II wojny światowej, pracował on u Niemca na robotach przymusowych, a jego jedynym towarzyszem był starzec. Nie życzę nikomu takiego losu, ale uznam za wzorzec zaciętości, szacunku do swojej pracy i wiary we własne siły postawę ś.p. Zdzisława Krzyszkowiaka.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Piekielnie szybki Chris Solinsky i jak to się robi w Ameryce...
Następny wpis
Wywiad z Grzegorzem Sudołem
Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu