Chris Solinsky stał się rewelacją ubiegłego sezonu, a to wszystko za sprawą wręcz szokującego wyczynu, jakim było złamanie bariery 27 minut na 10000m. Połączenie ogromnego talentu wraz z benedyktyńską pracą, zaowocowało wspięciem się na sam szczyt biegów długich na świecie. Po raz pierwszy od wielu lat, może dojść do sytuacji, w której o najcenniejsze sportowe laury w biegach długich, bić się będzie biały człowiek.
Hegemonia Czarnego Lądu biegów długodystansowych, może wkrótce zostać zagrożona. Do głosu dochodzą bowiem młodzi i waleczni Jankesi, którzy coraz mocniej depczą po piętach najlepszym Kenijczykom i Etiopczykom. Potwierdza się stwierdzenie, że nie ma rzeczy niemożliwych, a granicą naszych możliwości jesteśmy tylko i wyłącznie my sami. Chris powoli staje się ikoną biegów długich w Ameryce, jego wyniki pozwalają wierzyć, że biały biały człowiek jest w stanie walczyć jak równy z równym z ciemnoskórymi zawodnikami.
Nic dziwnego, że jego starty budzą tyle emocji i elektryzują publiczność na całym świecie. W miniony weekend, w USA odbyły się miting o wdzięcznej nazwie „Flotrack Husky Classic”, na którym roiło się wręcz od wielkich nazwisk lekkoatletycznego światka. Jednym z bardziej ciekawych biegów był start na jedną milę. Bezkonkurencyjny okazał się Chris, który już od samego początku ruszył bardzo mocno i nie oddał prowadzenia, wygrywając pewnie bieg. Rezultat 3’54” budzi respekt, a wyczyn potęguje fakt, że Solinsky jest specjalistą na dystansach od 5000m do 10000m. Aż ciężko uwierzyć, że zawodnik o tak atletycznej sylwetce jak na długodystansowca, biega z tak niesamowitą lekkością i swobodą. Przy okazji zwróćcie uwagę na pełne trybuny kibiców, profesjonalny komentarz w tle oraz bardzo dobrą organizację mitingu. Te wszystkie elementy utwierdzają mnie w przekonaniu, że daleko nam do Stanów jeśli chodzi o królową sportu. Nie jestem malkontentem, a wręcz przeciwnie staram się walczyć z powszechnie panującym stereotypem, że wszystko co nasze, polskie jest gorsze. Zwracam jednak uwagę na pewne fakty i dochodzę do wniosku, że jeśli chodzi o promocję lekkiej atletyki, to w tej dziedzinie niestety nie świecimy przykładem.
Dopóki, dopóty my drodzy fani Królowej Sportu, nie podejmiemy konstruktywnych działań w tej materii to w najbliższej przyszłości możemy zapomnieć, o jakikolwiek metamorfozie. Robić, nie gadać, budować nie zapowiadać.