Zima w tym roku wyjątkowo nas rozpieszczała. Mnóstwo słońca, praktycznie wszędzie plusowe temperatury. Co niektórzy odetchnęli z ulgą i mogli dalej cieszyć się treningami na wolnym powietrzu. Połowa stycznia, a za oknem wciąż jesień. I to ta nasza, piękna, złota! Każdy z nas jednak wiedział, że ta bajeczna pogoda w końcu zniknie i ustąpi miejsca prawdziwej, czasami bezwzględnej zimie. I doczekaliśmy się. Tym samym nastąpiła kolejna selekcja biegaczy. Część z nich odwiesza buty na kołek i odlicza dni do wiosny, część przeprowadza się na siłownię, a jeszcze inni zacierają ręce i z radością wyruszają w teren. Jako, że zaliczam się do tej ostatniej grupy, postaram się przekonać was, że zima nie jest taka straszna, jakby się wydawało. Warunki, owszem, są wymagające. Ale… mamy tyle możliwości, by uprzyjemnić sobie ten czas, że grzechem byłoby nie skorzystać.
Poza widokami, jakie maluje nam zima, jest jeszcze mnóstwo innych zalet. Choćby budowanie siły biegowej i wzmacnianie psychiki. Z tą psychiką bywa różnie o tej porze. Ciężko się zmusić do wyjścia z ciepłego domu, gdy termometry pokazują minusowe temperatury. Wtedy jest walka. Zostać pod kocem, czy wyjść i najeść się endorfin? Oczywiście, że wyjść!
Podpowiem wam, jak przechytrzyć Dziadka Mroza, który zazwyczaj jest głównym powodem naszych treningowych rozterek.
Przede wszystkim ubiór! Jest bardzo ważny. Nie możemy doprowadzić ani do przegrzania, a już tym bardziej do wychłodzenia organizmu. Temperatura ciała musi być optymalna. Idealnie nadającym się strojem jest bielizna termoaktywna. Jej zadaniem jest skuteczne odprowadzanie wilgoci i utrzymanie stałej temperatury ciała. Dzięki niej nie mamy wrażenia, że jesteśmy mokrzy. Nasze ubranie jest tylko lekko wilgotne. I tu pojawia się słowo klucz: WILGOĆ ≠ BYĆ MOKRYM! Dopasowana rozmiarem jest jak druga skóra, co zwiększa komfort biegania. Na to narzucamy kurtkę typu softshell, która dodatkowo chroni przed wiatrem i ewentualnym zmoknięciem. Tak zabezpieczeni nie powinniśmy narzekać na chłód.
Głowa – to z niej zawsze najszybciej ucieka ciepło. Tak, jak śpiewa Big Cyc:
„Nałóż czapkę skinie, skinie nałóż czapkę
Kiedy wicher wieje, gdy pogoda w kratkę
Uszka się przeziębią, kark zlodowacieje
Resztki myśli z mózgu wiaterek przewieje”
Wszyscy pamiętają, co się stało z bohaterem tekstu? Wiosny nie dożył biedak, bo mu uszka odmroziło. My uczymy się na jego błędach i czapkę zakładamy. Do tego dorzucimy komin, który ułatwi nam oddychanie. Mroźne powietrze jest mało przyjemne dla naszych płuc. Komin, który zakrywa nasze drogi oddechowe, pozwala automatycznie ogrzewać wdychane powietrze, własną temperaturą ciała. Mamy wtedy wrażenie, że wdychamy swoje własne powietrze. Jest go mniej i wydawałoby się, że robimy wtedy typową beztlenówkę. Nie zaszkodzi nam to. Wpłynie na poprawę kondycji, którą zdecydowanie odczujemy na wiosnę.
Nie zapominajmy o dłoniach! Załóż rękawiczki, które je ochronią. Podczas wysiłku, niestety ta część ciała najmniej pracuje i jest narażona na odmrożenia. A z pewnością jeszcze nam się do czegoś w życiu przydadzą.
Buty – najlepiej takie, by miały dobrą przyczepność. Trailowe z bardziej aktywnym bieżnikiem ułatwią nam poruszanie się po śniegu i oblodzonych odcinkach. Kroki należy stawiać ostrożnie, bo nawet jeśli droga jest obsypana lekko śniegiem, pod nim może być lód. Nie zauważymy tego i rozpędzeni zaliczymy spektakularną wywrotkę. Co więcej, bieganie po śniegu wzmacnia nasze stawy i buduję siłę biegową. Warto korzystać z takich warunków.
Żeby warunki te nie przyniosły odwrotnych skutków, warto pomyśleć o krótkiej rozgrzewce przed biegiem. Nasz organizm nie lubi drastycznych skoków temperatury. Wychodząc z ciepłego domu na mróz mamy różnicę kilkudziesięciu stopni. Rozpocznijmy zatem od podskoków, truchtu w miejscu, pajacyków, by wprowadzić organizm na wyższe obroty i lekko rozgrzać ciało. Nie spodziewaj się jednak, że rozwiniesz prędkość światła na trasie. Przy niskim temperaturach nasz organizm traci na mocy. To naturalna reakcja. Tracimy ciepło, a więc i energię. Stąd wrażenie słabszego treningu. Niestety. Niemoc czy UCZUCIE SŁABOŚCI są wpisane w zimowe bieganie.
Mimo że to nie sezon na upały, to i tak o nawodnienie dbać trzeba. Ilość płynów w organizmie musi być stała, aby ten mógł prawidłowo funkcjonować.
Warto pomyśleć o ochronie naszych achillesów, które są bardzo wrażliwe i nie lubią, gdy się je wychładza. Osłońmy je dłuższą skarpetką i nie powinien nam sprawiać problemów. Szkoda, że tak mało osób o tym pamięta. A później jest zdziwienie, dlaczego tak mnie achilles boli?
Skóra twarzy także nie lubi nadmiernego wychłodzenia. A tym bardziej dużych skoków temperatury. Zainwestuj w krem na zimę. W drogeriach jest duży wybór produktów przeznaczonych do sportów zimowych. Najlepiej te z filtrami, które chronią przed ostrym słońcem odbijającym się od śniegu.
Kiedy już zastosujesz te wszystkie porady, postaraj się nie biec na żywioł. Nie wybiegaj od razu w odległe tereny. Przyzwyczajaj organizm do danych warunków stopniowo i z umiarem. Niech to będzie na początek 30 – 40 minut, a z czasem będziesz mógł biec więcej. Tak zwana aklimatyzacja, która pozwoli nam znieść zastane warunki. Niech to będzie bieg luźny i spokojny, dla własnej przyjemności.
Nie zapomnijmy wziąć ze sobą na trasę dobrego humoru i chusteczek. Przydadzą się, gdyż komin ogrzewając nasze drogi oddechowe, spowodować może potok kataru w postaci wody. Nie wszyscy mają z tym problem, ale nim się o tym przekonasz, warto być przygotowanym. Chyba nie chcesz później wycierać nosa w zmarznięty rękaw? Sztywny może obetrzeć. Choć nie wszystkie chusteczki się sprawdzają. Te zwykłe rwą się i nie nadają się do kolejnego użytku. Nawilżane zamarzają i trzeba rozgnieść w rękach, by nie obtarły bardziej, niż zmarznięty rękaw. Przetestowałam ręczniki kuchenne i są IDEALNE.
Po powrocie, koniecznie porozciągaj mięśnie! Krótki stretching pozwoli wrócić im do formy. I co najważniejsze – szybko ściągamy wilgotne ciuchy. Tak, wilgotne, bo wbrew pozorom na mrozie pocimy się tak samo jak latem. Stąd na pierwszym miejscu uwaga na temat odpowiedniego ubioru, który nie będzie nas wychładzał. Ciepły posiłek na rozgrzanie i gorąca herbatka, gwarantuję, że po takim mroźnym wysiłku, będą miały boski smak. Już sama myśl w trakcie biegu, o czymś smacznym i ciepłym, będzie rozgrzewać!
Same plusy! Mam nadzieję, że też je widzicie i choć trochę przekonałam was do tego, że bieganie w mrozie jest bardzo przyjemne. Wystarczy zadbać o odpowiedni komfort. Podzielcie się zatem swoimi odczuciami z takich treningów. Jak sobie radzicie z temperaturami na trasie?