Nazywaliśmy ją bosą Bonnie. Pojawiła się na treningu w Earth Shoes i załatwiła większość kolesi. Potem porzuciła nawet to minimalistyczne obuwie dla sezonu letniego na bieżni, pokonując wielu spośród lokalnych, czołowych biegaczy.
W tamtym czasie, niecałe dwa lata temu (artykuł z kwietnia 2010 – przyp. red.), większość ludzi nie zdawało sobie sprawy, że bieganie bez butów jest dozwolone. Dzisiaj, dostaliśmy szału na punkcie minimalistycznego biegania. Nietradycyjnie obuci są, jeśli nie wszędzie, to wystarczająco krzykliwi, że z pewnością wydają się być gdziekolwiek człowiek nie spojrzy. Czy w tym typie biegania rzeczywiście jest coś na rzeczy czy jest to szał zainspirowany książką Urodzeni Biegacze Christophera McDougalla, bestsellera New York Timesa o indiańskich ultrabiegaczach z meksykańskiego plemienia Tarahumara biegającego w sandałach?Nazywaliśmy ją bosą Bonnie. Pojawiła się na treningu w Earth Shoes i załatwiła większość kolesi. Potem porzuciła nawet to minimalistyczne obuwie dla sezonu letniego na bieżni, pokonując wielu spośród lokalnych, czołowych biegaczy. W tamtym czasie, niecałe dwa lata temu (artykuł z kwietnia 2010 – przyp. red.), większość ludzi nie zdawało sobie sprawy, że bieganie bez butów jest dozwolone. Dzisiaj, dostaliśmy szału na punkcie minimalistycznego biegania. Nietradycyjnie obuci są, jeśli nie wszędzie, to wystarczająco krzykliwi, że z pewnością wydają się być gdziekolwiek człowiek nie spojrzy. Czy w tym typie biegania rzeczywiście jest coś na rzeczy czy jest to szał zainspirowany książką Urodzeni Biegacze Christophera McDougalla, bestsellera New York Timesa o indiańskich ultrabiegaczach z meksykańskiego plemienia Tarahumara biegającego w sandałach?
Zwolennicy minimalizmu wypowiadają się entuzjastycznie o tych, którzy niedawno przeszli na ich stronę. Przeciwnicy wygłaszają złowieszcze przepowiednie: zrujnujecie swoje podbicia, nadziejecie się na igłę skażoną wirusem HIV, przerobicie swoje stopy na mieloną wołowinę. „Jeśli rozmawialiście z podiatrami dziesięć lat temu, nikt nie wspominał, że bose bieganie przynosi jakiekolwiek korzyści,” twierdzi Ray McClanahan, podiatra z Portland. „Teraz niektórzy zaczynają mówić, że bose bieganie może przynosić pozytywne skutki.”
Z dala od szumu i skrajności, ruch minimalistyczny całkiem słusznie wpływa na zmianę sposobu projektowania obuwia biegowego. Główny zamysł minimalizmu to sprawienie by mieć na nodze jak najmniej buta, zmuszając biegacza do koniecznego wzmocnienia stopy i poprawy techniki biegania. Zwraca się uwagę na to, że bieganie jest powodowane przez naturalny ruch organizmu, a nie coś sztucznego, co wymagałoby podkładek i systemów by poruszać się bezpiecznie. Innymi słowy, ruch minimalistyczny wyznaje zasadę, że im mniej buta, tym więcej naturalnej aktywności można dostrzec w każdym kroku.
Po 30 latach produkcji butów z ogromną ilością miękkiej pianki, zapewniających kontrolowaną stabilność, firmy obuwnicze stopniowo odchodzą od tego trendu – począwszy od Nike Free w 2004 roku. Mimo, że większość firm miała w swoim asortymencie lekkie buty treningowe lub startowe, od tej wiosny wielu producentów oferuje buty specjalnie zaprojektowane w celu promocji naturalnego biegania. „Co raz więcej ludzi skłania się ku temu typowi butów, lub chociaż postanawia je wypróbować,” twierdzi Sean Murphy, manager inżynierii zaawansowanych produktów i badań sportowych w New Balance. „Myślę, że ruch minimalistyczny znacząco wpłynie nawet na buty treningowe, które dziś widujesz na witrynach sklepowych.”
BOOM biegowy, ojcem biegania minimalistycznego
Rzeczywiście, jak wspomniał Murphy, możemy znajdować się na skraju ogromnych zmian, podobnych do tych, które dotknęły dzisiejszy „tradycyjny” but pod koniec lat 70-tych i na początku lat 80-tych. Ruch minimalistyczny został zainspirowany badaniami dotyczącymi pierwszego biegowego boomu, kiedy lekarze zaczęli zastanawiać się nad lawiną kontuzji, z którymi borykali się biegacze dwie dekady temu. W jednych studiach, przeprowadzonych przez D. B. Clementa, wtedy pracownika University of British Columbia, oszacowano 1,600 przypadków biegaczy z kontuzjami wystarczająco poważnymi by udać się na leczenie do sportowych klinik medycznych. Okazało się, że trzy z najczęstszych kontuzji to: zapalenie ścięgna Achillesa, złamanie kości śródstopia oraz podejrzenie złamania przeciążeniowego (powodujące pękniecie golenia i złamanie przeciążeniowe kości piszczelowej). W tym samym czasie przeprowadzano inne testy, z których wynikało, że biegacze uderzają z impetem w nawierzchnię: piętą i przednią częścią stopy. Konkluzja: buty musiały być podwyższone, a pięta i przód buta odpowiednio zamortyzowane żeby chronić ścięgno Achillesa i kość śródstopia przed kontuzjami. Dwie inne kontuzje, z którymi borykali się biegacze to bóle kolan i ścięgna podeszwowego. W ich przypadku, jak twierdzi Murphy, konieczna była prewencja w postaci kontroli pronacji. „Jeśli wkładano coś solidnego w środkową część buta, to pozwalało zapobiegać wszystkim problemom.”
Nagle, spora część butów zaczęła wyglądać podobnie: spore podwyższenie pięty, dużo amortyzacji, a dla biegaczy, którzy potrzebowali stabilizacji, solidna protekcja przeciw nadmiernej/niedostatecznej pronacji. Mowa o butach, które innymi słowy, większość z nas nosiła przez ostatnie 25 lat.
Na początku lat 80-tych, projektowanie obuwia biegowego ulegało zmianie w laboratoriach badawczych. Dzisiejsza rewolucja jest oddolna. Działa to na zasadzie, że pomysły prezentowane przez ekstremalnych entuzjastów minimalizmu przekładają się na to, co trafia do głównego nurtu. (Większość wyczynowych biegaczy zawsze realizowała część treningów w niskich butach sportowych lub startówkach, ale do tej pory, odrzucało się znaczący wpływ tej kwestii na wyniki, powołując się na naturalne predyspozycje biegowe tych zawodników).
Biegacze minimalistyczni mają kilka powodów by narzekać na nowoczesne buty. Twierdzą, że czym więcej materiału dodawane jest pod stopą – pianki, gumy, plastiku, poduszek gazowych, żelu, itp. – tym mniej kontaktu z podłożem biegacz „wyczuwa” i mniej energii z interakcji stopa-ziemia udaje mu się wykorzystać. „To tak jak gimnastyk, który ląduje na zbyt miękkim materacu,” twierdzi Michael Sandler, który uczy bosego biegania w Boulder, Kolorado. „Lub próba gry na pianinie w wyściełanych rękawiczkach.” Potrzeba solidnego, w pełni kontrolowanego kontaktu z ziemią, sprawia, że bardziej miękka pięta w bucie zmusza cię byś uderzył mocniej (= mniej naturalnie) niż w przypadku mniej zamortyzowanych butów.
McClanahan, podiatra z Portland, zgadza się z powyższą opinią. Oprócz podwyższenia pięty, McClanahan zwraca uwagę na jeszcze dwie nurtujące kwestie, które pojawiają się przy projektowaniu tradycyjnego buta. Jedną z nich jest ciasny przód, który sprawia, że palce są zbyt blisko siebie. Drugą z kolei, jest tzw. „sprężyna w palcach”, czyli obuwie, które powoduje, że przednia część buta wygina się aż o 30 stopni do góry.
Sprężyna w palcach, została opracowana by pomóc biegaczom sprawniej przetaczać stopę do przodu, począwszy od palców – prawdopodobnie jest to dobrodziejstwo z czasów, gdy środek buta był bardziej sztywny niż obecnie. McClanahan uważa, że pomysł ten przeżył swoją użyteczność. Z badań przeprowadzonych na biegaczach z Boston Marathon wynika, że sprężyna jest na tyle silna, że stojąc neutralnie, ich palce nigdy nie mają styczności z ziemią. „Tylko jeden na sto biegaczy ma odcisk palca,” twierdzi McClanahan. „Nigdy nie znajdujesz się w neutralnej pozycji.”
Jakikolwiek nie byłby tego powód, wszyscy zgadzają się, że buty radykalnie wpływają na sposób w jaki większość ludzi biega. Poczynając od bosych biegaczy, którzy nie lądują na pięcie. „To sprawia ból,” twierdzi Sandler. Zamiast tego, osoby biegające w minimalistycznym obuwiu mają w zwyczaju lądować na śródstopiu, na kłąb palucha, aby tego bólu unikać. Dzieje się tak naturalnie. Według Murphy’ego z New Balance „80% osób biegających w butach ląduje na pięcie, a 20% na śródstopiu, bądź przodzie stopy. Gdy dochodzi do zdjęcia butów, zachodzi również zmiana w sposobie biegania.