Od kilkunastu miesięcy przyglądam się komentarzom pod różnego typu artykułami o bieganiu. Zauważyłem pewną tendencję – gdy tylko pojawiają się plany treningowe czy porady dla początkujących, na forum aż grzmi.
Niejeden użytkownik ciśnie gromem z nieba. Wybrałem kilka rodzynków:
- Maraton w 5 godzin? Przecież moja stara szybciej biega do spożywczaka po chleb!
- Jakbym miał maraton pokonać w 6 godzin, to bym z domu przez rok nie wychodził!
- To ma być bieg czy Nordic Walking?
- Oooo matko! Od kiedy ślimaki biegają?
- Chcesz pobiec 10km poniżej godziny? Rozumiem, że to nierealne marzenie?
Można by wypisać jeszcze więcej głupot.
Co ciekawe nie krytykują młodzi – choć zdarzają się, ale starsi i doświadczeni ludzie. Przecież to nie ma znaczenia, że ów krytykant dwa lata temu sam walczył z barierą godziny na 10km. Teraz biega 45 minut i ma się za boga, za sędziego, który ma prawo do mieszania ludzi z błotem.
Ze szczerością mówię takim zadufanym w sobie pseudo biegaczom: „zapomniał wół jak cielęciem był”.
Dla mnie nie jest ważny czas na mecie, a praca, jaką się wkłada w realizację zadania. Czy myślicie, że ktoś tak naprawdę jest lepszym człowiekiem, bo biega maraton dwa razy szybciej? Bo na 10km zameldował się o 5 minut przed nami?
Czas jest mierzalny, ale serce, wola walki, poświęcenie i cierpienie na trasie nie jest!
Na co dzień pracuję z profesjonalistami jak i amatorami. Dla mnie 90% profesjonalistów to AMATORZY, a 90% amatorów to ZAWODOWCY! Ktoś może sobie pomyśleć, że mi odbiło. Doskonale wiem, jak funkcjonują te dwa światy. Ile energii, zapału wkładają w trening Pro i Hobbiści. Bardzo mnie cieszy i napawa dumą te 10% profesjonalistów i 90% amatorów, gdy ciężką pracą osiągają cel! Amatorzy nie mają takiej opieki jak zawodowcy. Nie śpią po 12 godzin dziennie, nie mają sztabu ludzi, który czuwa nad ich odnową, treningiem, dietą. Przychodzą zmęczeni po pracy, zakładają buty i biegną. Nie siedzą zimą w ciepłych krajach.
Czy jak amator biegnie swoim tempem adekwatnym do jego możliwości fizycznych (nie każdy rodzi się „kenijczykiem”), uprawnia nas to do wyśmiewania się z niego? Dla jednego przebiec 10km w 60 minut oznacza włożenie tyle samo cierpienia i bólu podczas wyścigu jak dla drugiego wynik 29 minut!
Czas na mecie nie mówi o tym, kim jesteś i co sobą reprezentujesz, ale ciężka praca i poświęcenie – cena, którą się płaci w pogoni za marzeniami!
Amatorzy dzielą się na tych, co biegają na czas – walczą o każdą sekundę, by sobie udowodnić, że ich stać na to i na tych, którzy biegają bez zegarków, dla zabawy – bo im bieganie sprawia czystą radość – cel sam w sobie!
Im więcej nas biegających, tym lepiej – niestety zawsze musimy być przygotowani na to, że znajdzie się ktoś, dla którego „zasady dobrego wychowania” są lekturą, której nigdy nie przeczytał.
Nie przejmuj się tym, co mówią super krytykanci – rób swoje, BIEGAJ I ZARAŻAJ SWOJĄ PASJĄ INNYCH!!!