Spis treści
Buty Hoka One One chwaliło wiele osób, a polecało jeszcze więcej. Podobno są najlepsze do trailu, zwłaszcza do długiego biegania po górach i po kamienistych szlakach. Jednocześnie każdy zastrzega, żeby nie sugerować się wyglądem buta, który może być lekko szokujący. Rzeczywiście, patrząc na Hoki z zewnątrz, wydaje się, że można w nich urosnąć o kilka centymetrów, a stopa nie ma prawa się w nich naturalnie układać. Cieszyłam się więc, że dostanę Hoka One One Speedgoat 4 GTX do testów, bo kiedy ludzie chcą mnie do czegoś usilnie przekonać, to wtedy lubię się o tym przekonać na własnej skórze. Czy też na własnej stopie.
Co tu robi rower górski?
Co prawda, miałam nie sugerować się wyglądem buta, ale jestem zbyt ciekawska, żeby po prostu pominąć tę kwestię. No i dowiedziałam się, dlaczego Hoki są takie ogromne i lekko niekształtne. Otóż, twórcy marki, Nicolas Mermoud i Jean-Luc Diard, (ultramaratończycy niegdyś pracujący dla Salomona) chcieli po prostu wymyślić but, dzięki któremu będą mogli szybciej zbiegać. A ich inspiracją były między innymi …. rowery górskie!
Te rowery mają grube, duże opony, co sprawia, że z łatwością poruszają się w trudnym terenie, więc pomyśleli, że w przypadku butów podobne rozwiązanie zadziała dokładnie tak samo. Dlatego kiedy standardem była podeszwa gruba na około 24 mm na pięcie i 12 mm na palcach, Hoka One One zaczęła od razu od wysokiej na 40 mm platformy oddzielającej stopę od ziemi. Grubsza i szersza podeszwa wpłynęła nie tylko na komfort biegania, ale także na wygląd, sprawiając wrażenie, że buty są ciężkie i toporne. Poza tym z zewnątrz wydawać by się mogło, że będzie się w nich biegać jak na koturnach, a tymczasem tak nie jest – po prostu wnętrze buta jest obniżone, a stopa znajduje się niejako w jego zagłębieniu. Przy tworzeniu buta użyto jednak lekkich materiałów oraz wymyślono jeszcze jedno rozwiązanie dla łatwiejszego biegania – tzw. kołyskę w podeszwie środkowej, która umożliwia pełne i płynne przetaczanie stopy (system Meta – Rocker).
Ta kombinacja miękkości i lekkości została zamknięta w przeogromnym bucie, a dodać należy, że działo się to w czasie, kiedy boom przeżywało obuwie minimalistyczne i bieganie naturalne. I to właśnie w takich czasach, i w takim wielkim bucie Niko Mermoud przyszedł w 2009 roku na branżowe spotkanie dla biegaczy The Running Event, dosłownie rażąc wszystkich w oczy swoim ogromnym prototypem obuwia. Nic dziwnego, że znaleźli się chętni, aby je przetestować … i tak to się wszystko zaczęło.
Jedną z osób, która postanowiła sprawdzić Hoki, był utalentowany amerykański ultramaratończyk, Karl Meltzer. Podobnie jak wszyscy, zdziwiony był wyglądem butów, ale bieganie w nich tak mu się spodobało, że w przeciągu trzech miesięcy porzucił swojego dotychczasowego sponsora i rozpoczął przygodę z Hoka One One. Ku zdziwieniu wszystkich, sam Karl dostał dzięki temu niejako drugie życie, wygrywając w 2010 roku 26-milowy bieg w Utah, a trzy tygodnie później także 100-milowy wyścig w Virgini. Dodam, że przydomek Karla to “Speedgoat” i to na jego cześć nazwano później jeden z flagowych modeli Hoka One One, który zresztą przyszło mi testować.
Buty clowna
To właśnie Karl “Speedgoat” Meltzer powiedział kiedyś: “Ludzie mówią, że te buty wyglądają jak buty clowna, ale nie obchodzi mnie to. Mogę latać ponad skałami i nic nie czuć”. Dodam, że słowo “latanie” jest tu jak najbardziej na miejscu, ponieważ nazwa firmy: Hoka One One oznacza w języku maoryskim “latać nad ziemią” (fly over the earth). Ale określenie “buty clowna” jest także na miejscu: dokładnie tak się czułam, kiedy je ubrałam. Są za wielkie, za szerokie, na nodze wyglądają naprawdę dziwnie i w zasadzie wydają się nie być butem, a wręcz opakowaniem dla stopy. Właśnie taka była moja pierwsza myśl, kiedy nałożyłam Speedgoat 4 GTX – moja stopa znajduje się w opakowaniu. Nie doświadczyłam miękkości i nie czułam się w nich jak w kapciach, jednocześnie jednak były bardzo lekkie w porównaniu do wrażenia ciężkości, które sprawiają, gdy się na nie patrzy.
Hoka One One Speedgoat 4 GTX mają do tego bardzo futurystyczny design – te buty spokojnie mogłyby zagrać w najnowszej części Gwiezdnych Wojen. Gdyby tylko ich wykonanie było nieco dokładniejsze… Niestety, tu i ówdzie widać było nieestetyczne klejenie, co mnie bardzo zdziwiło, bo już dawno nie widziałam takiego niedopatrzenia nawet w najtańszych butach.
Antenki
Jeśli chodzi o wygląd, warto wspomnieć także o systemie wiązania. Osobiście preferuję sznurówki, bo umożliwiają nierównomierne ściągnięcie buta, czyli na przykład mocno na dole i luźno u góry, tak jak lubię. Cieszyłam się więc, że Hoki postawiły właśnie na sznurówki, jednak okazało się, że są one wyjątkowo oporne.
Wydaje mi się, że po części jest to kwestia języka, który został zintegrowany z butem i szczelnie otacza naszą stopę tak, jak to sobie zaplanował producent obuwia. Zintegrowany język to świetny wynalazek, pod warunkiem, że jest miękki jak skarpeta, tymczasem ten w Hokach jest twardy i tylko potęguje u mnie wrażenie “opakowania” stopy. Ten twardy język ma dodatkowo z boku coś jak rozciągliwe gumki, żeby można było go nieco odchylić i łatwiej włożyć stopę do buta. Jednak ta gumka nie chciała się nijak ułożyć ani schować i cały czas wbijała mi się w skórę, co początkowo było może tylko niekomfortowe, ale po kilkudziesięciu kilometrach skończyło się otarciem.
No i właśnie przez ten dziwny język, nie da się jakoś szczególnie mocno ściągnąć sznurówek. Dodatkowo, są one wyjątkowo sztywne i po związaniu w kokardkę sterczą na boki jak anteny, a producent nie wymyślił żadnego haczyka pośrodku języka lub innego rozwiązania, które umożliwiłoby schowanie tych antenek. Jednak to, co najbardziej denerwuje w obuwiu do biegania to sznurówki, które się same rozwiązują! No i masz ci los, pierwsze kilometry, a ja musiałam już klękać i wiązać buty na nowo. Dałam im drugą szansę, związałam mocniej i po kilku kilometrach znowu to samo. Ostatecznie skończyło się na tym, że po prostu wiązałam je na supeł.
Czy da się latać w butach clowna?
Jak widać, moje “stacjonarne” przymiarki do Hoka One One Speedgoat 4 GTX nie wyszły najlepiej – miałam zastrzeżenia do wyglądu i czułam się w nich, jakbym nałożyła na stopę o wiele za duże pudełko z antenkami. Nie doznałam żadnego głodu biegania i szczerze mówiąc, nawet trochę obawiałam się wyruszyć w nich na trasę. Myślałam, że skończy się to licznymi otarciami i będę musiała wracać do domu na piechotę i to na bosaka. Ale mówią, że do odważnych świat należy, więc nie pozostało mi nic innego, jak w nich pobiegać.
I okazało się, że biega mi się w nich bardzo dobrze!
Membrana
Zacznę od tego, co wyróżnia Speedgoat 4, czyli membranę GORE-TEX®. Wyjaśnię w tym miejscu, że nie ma czegoś takiego jak jednakowo wodoodporny produkt z membraną, ponieważ w istocie membrana, wykonana z porowatego teflonu, to tylko część zastosowanej technologii. Finalnie więc produkty mogą się między sobą bardzo różnić w zakresie przepuszczalności wody czy wiatru, zależy to bowiem od wykorzystanych materiałów zewnętrznych i wewnętrznych otaczających membranę. Jest to zresztą zrozumiałe, ponieważ innej ochrony potrzebuje himalaista, a innej miłośnik leśnych jesiennych spacerów.
Podobnie jest, jeśli chodzi o membranę stosowaną w obuwiu, tym bardziej, że stopy mają nieco inne potrzeby niż reszta ciała. Dlatego też firma GORE, wykorzystując przeróżne technologie, przygotowała dla producentów obuwia kilka produktów ze swoją membraną, które różnią się pod względem oddychalności, izolacji termicznej czy przepuszczalności wody. Niestety, nigdzie nie mogłam znaleźć informacji o tym, jaka technologia została zastosowana w Hokach, dlatego też nie bardzo wiedziałam, na jak wiele mogę sobie pozwolić.
Ale jak już pisałam wcześniej, do odważnych świat należy, więc pozwoliłam sobie nie tylko na bieganie po podmokłym terenie czy błocie, ale wręcz celowo wskakiwałam w największe i najbrudniejsze kałuże i wszystkie te zabawy skończyły się tak samo – miałam czyste i suche białe skarpetki!
Cóż, ktoś może powiedzieć, że to samo mogłabym osiągnąć w kaloszach i będzie miał rację. Dlatego uważam, że najważniejszą cechą, która odróżnia membranę GORE-TEX® od zwykłych gumiaków, nie jest wodoodporność czy wiatroodporność, ale oddychalność.
W praktyce oznacza to odprowadzanie potu na zewnątrz, tak, żeby nie przemoczyć się od środka. Podobno bardzo wielu ludzi reklamuje buty z membraną właśnie dlatego, że po długiej wędrówce mają mokre skarpetki – zazwyczaj nie oznacza to jednak, że membrana nie działa skutecznie, tylko że stopa się po prostu spociła. Ale tutaj również Hoki mnie nie zawiodły – pomimo kilku godzin aktywnie w nich spędzonych, przy temperaturze na zewnątrz nawet +10 stopni Celsjusza, skarpetki miałam suche i nie miałam wrażenia, że jest mi w nich za gorąco czy że stopa “nie oddycha”.
Od razu jednak uprzedzam – należę do osób, które mało się pocą i chyba nigdy nie zdarzyło mi przemoczyć skarpetek od samego biegania. Nie bardzo wiem, jak te buty sprawdziłyby się u innych biegaczy w podobnych warunkach, jednakże w moim przypadku membrana zapewniała właściwą zarówno wentylację, jak i ochronę. Uprzedzam również, że cudów nie ma – gdy wpadłam w metrowe mokre chaszcze, to do buta dostała się woda, ale zwykłe, nawet głębokie błoto było mi w Hokach niestraszne. Co za komfort!
Przyczepność i stabilność
I ostatecznie muszę przyznać, że biegło mi się w nich znakomicie! Nie wiem dlaczego, ale od samego początku nie miałam żadnych wątpliwości, że but będzie się świetnie trzymał podłoża i że mogę pewnie stawiać stopę tam, gdzie chcę. Wszystkie zbiegi i trudne technicznie odcinki pokonywałam bez obawy, że się poślizgnę. To z pewnością zasługa podeszwy Vibram®.
Ach, te nazwy, za każdą kryje się jakaś ciekawa historia! “Vibram” to w istocie zlepek od imienia i nazwiska włoskiego wspinacza Vitale Bramaniego, który w 1953 roku w trakcie wspinaczki na Punta Rasica stracił sześciu przyjaciół. Po tym smutnym wydarzeniu Vitale rozpoczął poszukiwania materiału, który zapewni podeszwom przyczepność, a co ciekawe, namówił do tego Leopolda Pirelli, specjalistę od opon samochodowych. Ostatecznie więc do produkcji podeszwy wykorzystano gumę wulkanizacyjną i okazało się to strzałem w dziesiątkę.
W butach Hoka One One Speedgoat 4 GTX mamy do czynienia z podeszwą Vibram® Megagrip, czyli bardzo zaawansowaną podeszwą z wysokiej jakości gumy, którą łączy w sobie wytrzymałość i przyczepność. Co ciekawe, wypustki bieżnika ułożone w przedniej części buta mają szerszy rozstaw niż te bliżej pięty.
Z pewnością to właśnie dzięki tej podeszwie biegłam pewnie i bez strachu, ale duży wpływ na to miała także szeroka podeszwa – ta inspirowana oponą roweru górskiego – dzięki której ląduje się pewnie i stabilnie. Kostka nie wykręcała mi się w żadną stronę, a stopa nie latała w bucie. Nie wiem jak to było w Speedgoat 3, ale w czwórce podobno ulepszono geometrię podeszwy środkowej oraz dodano wzmocnienia 3D na cholewce, dzięki czemu można biec jeszcze pewniej i jeszcze szybciej. A dodatkowo, nawet mimo długich biegów po kamienistych, trawiastych i pełnych leśnego bogactwa szlakach, w butach nie znalazłam NIC. Były suche, czyste i puste.
Przyczepność 10/10
Bieżnik 10/10
Stabilizacja 10/10
Wolność wyboru
Słyszałam porównanie, że w Hokach biega się jak w poduszkach, ale ja nie odniosłam takiego wrażenia, choć nie traktuję tego w kategoriach wady. Buty do trailu to nie mogą być kapcie tak wygodne, że pozostaje tylko usiąść w nich wieczorem przy kominku i cieszyć się wygodą. Nie, Hoki nie są wygodne i nie nadają się w ogóle na siedzenie przy kominku, ale na pewno spełniają swoją funkcję – pozwalają biegać długo po zróżnicowanym podłożu. W przeciwieństwie do innych butów, które miałam okazję sprawdzić na rozmaitych szlakach, Hoka One One Speedgoat 4 GTX jako jedyne sprawiły, że nie czułam żadnego zmęczenia podeszwy stopy (jeśli można to tak kolokwialnie określić) wraz z rosnącym dystansem. Myślę, że ma to kolosalne znaczenie dla wszystkich, którzy lubią biegać dużo i długo po górach i lasach.
Ta gruba i miękka podeszwa sprawia, że nie czuje się kamieni czy wystających korzeni i można biegać tak wiele kilometrów, jak tylko dusza zapragnie. A dodatkowo połączenie z membraną sprawia, że można także biec, gdzie się chce. Nagle nie ma znaczenia, czy biegniesz ubitym traktem, czy schodzisz ze szlaku w głąb lasu. Nie trzeba kalkulować, w którą stronę się udać, żeby było wygodnie, sucho czy miękko. Biegniesz tam, gdzie cię oczy poniosą, bo masz pewność, że żadne podłoże nie zaskoczy twoich butów i że nawet przez mokradła przejdziesz w suchych skarpetkach. Można powiedzieć, że Hoki dają wolność, wolność wyboru, czyli najlepszy prezent jaki można dostać!
Odczuwalność podłoża 10/10
Amortyzacja 10/10
Speedgoat
Ta wolność bardzo mi się podoba, bo jednak należę do osób, które raczej patrzą, gdzie postawić kolejny krok i jak ominąć kałuże. W Hoka One One Speedgoat 4 GTX nie musiałam się nad tym zastanawiać. Ale mimo to trafiłam na odcinek, na którym już nie było tak różowo – był to kawałek stromego zbiegu, gdzie stopa powędrowała mi do przodu buta i o zgrozo, poczułam wszystkie swoje paznokcie. Niestety, musiałam wtedy zwolnić, bo bałam się, że po kilku krokach pozostanie mi już tylko się z nimi pożegnać. Pytałam znajomych, czy mieli podobne odczucia, ale byli tym zdziwieni, natomiast wujek Google cudownie znalazł drugą osobę, której palce także uderzały w przód buta na zbiegu. Cóż, może jesteśmy jakimiś wyjątkami, ale poza tym uściślę, że dotyczyło to tylko naprawdę stromego zbiegu i na szczęście krótkiego. Poza tym odcinkiem, na wszystkich pozostałych zbiegach latałam nad ziemią jak prawdziwa speedgoat! A że bardzo lubię zbiegi, było to tak wyjątkowe doświadczenie, że nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła je powtórzyć.
Hokach One One w oczach innych biegaczy
Z mojej recenzji wychodziłoby na to, że Hoka One One Speedgoat 4 GTX to buty clowna z antenkami, idealne dla osoby, która a) lubi zbiegi, b) mało się poci i c) woli przebrnąć przez trening z suchymi skarpetkami. Ale nie tylko. Jak mówiłam na wstępie – wiele osób je sobie chwali i (prawie) wszyscy mi je polecają, zwłaszcza ultrabiegacze. Być może ich opinie sprawią, że moje testy okażą się bardziej uniwersalne i mniej zależne od moich osobistych przymiotów, jak wzrost, waga czy zamiłowanie do zbiegów. Poniżej w kilku zdaniach, co o Hokach myślą: Tomek (m.in. Chojnik Maraton – 46 km), Staszek (m.in. Sudecka Setka – 96 km), Piotrek (m.in. DFBG – 110 km), Gosia (m.in. Bieg 7 Dolin – 100 km), czy Łukasz (m.in. Transgrancanaria – 126 km), których poprosiłam o szczerą opinię.
Tomek: “Pi i Sigma na stopach. Pamiętacie ten edukacyjny program z lat 80-tych XX wieku? Przybysze z Matplanety, dziwne postaci wyglądające jak wielkie poduszki, poruszające się dosyć niezdarnie, tłumaczyły w przystępny sposób zawiłości matematyki, ale nie o matematyce dzisiaj będzie, a o butach. Moje pierwsze spojrzenie na Hoki i od razu skojarzenie z Przybyszami. Pierwszy kontakt stopy z butem to tylko potwierdził. Pi i Sigma (bo tak mieli na imię bohaterowie) na stopach.
Wygodnie, komfortowo, czuć dobrze podłoże. Po pierwszych kilometrach żadnych otarć, wszystko jakby szyte na miarę. Podeszwa trzyma się mokrych kamieni i skał. Hoki testowane na zbiegu żółtym szlakiem z Ślęży, kto zna tę ścieżkę, to wie o czym piszę. Karkonosze też im niestraszne. Ubiegłoroczny Chojnik Maraton przebiegnięty w HOO3, a jak wiecie trasa do łatwych nie należy, buty sprawdziły się na 5. Jedyny minus, Hoki nie nadają się na błoto. Na błotnych zbiegach czułem się jak na łyżwach. Ale pewnie z tematem, po tak obfitych deszczach, nie poradziłyby sobie też “glebogryzarki” z angielskiej stajni”
Gosia: “Biegam w Hoka One One Speedgoat 3. Pierwsze kupiłam rok temu i pobiegłam w nich z marszu zawody “Siedemdziesiąt z Hakiem” na Chojniku (70 km na Karkonoskim Festiwalu Biegowym). Spisały się świetnie! Zero otarć czy odcisków, dlatego wzięłam je także na kolejne zawody, Ultramaraton Bieg 7 Dolin w Krynicy na dystansie 100 km. Łącznie przebiegłam w nich około 1200 km po Karkonoszach, Alpach i po Ślęży. Są świetne na kamieniste, twarde trasy i zawody ultra. Genialnie się w nich zbiega, dla mnie budowa podeszwy w formie kołyski jest świetna. Mimo tego, że wydają się miękkie jak kapcie, moim zdaniem są dynamiczne. Nie raz biegałam w nich szybko, a nawet bardzo szybko. Są szerokie i będą idealne dla osób z szeroką stopą. W lutym kupiłam drugą parę Speedgoat i dodatkowo asfaltowe Clifton 4”.
Staszek: “Moje pierwsze Hoki to Hoka One One Evo Mafate, przebiegłem w nich ok. 1800 km. Początkowo były dla mnie za sztywne, ale z każdym kolejnym treningiem biegało się w nich coraz to lepiej. Myślę, że przód buta mógłby być trochę bardziej wytrzymały, bo już po paru potknięciach o kamienie i skały zaczął się rozklejać. Mimo to przebiegłem w nich kilka biegów ultra w trudnym kamienistym terenie. Spisały się rewelacyjnie! Następnie kupiłem Hoka One One Speedgoat 3 (na dziś kilometraż wynosi ok. 500 km). Moim zdaniem są bardzo wygodne. Może trochę mniej dynamiczne, niż Evo Mafate, ale za to wytrzymałościowo dobre. Biegam w nich na razie treningowo, ale zdarzyło mi się w nich również ścigać na Zimowym Maratonie Ślężańskim i w trakcie tych zawodów spisały się bardzo dobrze”.
Piotrek: “Hoka! Te buty albo się kocha albo nienawidzi, nie można być na nie obojętnym. Osobiście jestem ich wielkim zwolennikiem, wręcz fanatycznym wyznawcą. Dlaczego? Parę lat temu nabawiłem się przykrej przypadłości pod nazwą „ostroga piętowa”. Po dość bolesnym leczeniu buty z dużą amortyzacją były dla mnie jedynym rozwiązaniem, aby nadal biegać. Hoka Speedgoat były wtedy strzałem w „dziesiątkę”. Kontuzja już dawno wyleczona, a ja nadal biegam w Hokach.
Drugim, równie ważnym, plusem tych butów jest podeszwa z bieżnikiem firmy Vibram. Nic tak nie trzyma podłoża jak Vibram Megagrip! I nieważne czy biegniesz po mokrej skale, czy w głębokim błocie. Ten bieżnik zapewni Ci trzymanie podłoża jak żaden inny but.
Minusy? Cóż, początkowo Hoki nie grzeszyły trwałością, ale firma wzorowo wywiązywała się z reklamacji i wymieniała uszkodzone buty na nowe, a wszelkie niedociągnięcia w jakości wykonania były systematycznie naprawiane. Niektórzy narzekają na słabą stabilizację, ale moim zdaniem to kwestia przyzwyczajenia i „nauczenia się” biegania w tych butach”
Łukasz: “Biegam po górach dużo, często i sprawdzałem na szlakach wiele modeli obuwia trailowego, także Hoka One One model Speedgoat. W porównaniu do innych butów do biegania po górach, Hoki są wygodne jak kapcie, ale mimo dużej ilości pianki jest to bardzo lekki i dynamiczny but. Podeszwa Vibram jest bardzo wytrzymała, a but świetnie chroni przed kamieniami. Jedynym minusem Speedgoatów jest dla mnie ich mała żywotność – po biegu Ultra Sowa i Biegu Ultra Granią Tatr but miał popękaną piankę i mnóstwo przetarć i obecnie nadaje się już tylko na spacery. Moim zdaniem jest również dość wąski”.
A ja przebiegłam w nich górski maraton i nie miałam żadnego problemu ze stopami, czy może być lepsza reklama butów do trailu?
Cecha | Hoka One One Speedgoat 4 GTX |
Przeznaczenie | biegi górskie zwłaszcza na kamienistych, trudnych technicznie trasach |
Dla kogo | biegający na wszystkich dystansach, zwłaszcza ultrabiegacze |
Drop | 4 mm |
Amortyzacja | 10/10 (chyba żaden dystans nie jest w stanie zmęczyć stopy w tych butach) |
Wygoda | 10/10 (w trakcie biegu) 5/10 (w trakcie przymierzania, więc nie warto sugerować się pierwszym wrażeniem) |
Rodzaj stopy | stopa szeroka |
Dynamika | 10/10 (zdecydowanie można w nich szybko biegać) |
Podeszwa zewnętrzna | |
Bieżnik | 10/10 |
Odczuwalność podłoża | 10/10 (kamienie i korzenie praktycznie niewyczuwalne) |
Przyczepność | 10/10 (idealna) |
Podeszwa środkowa | |
Elastyczność | 10/10 |
Responsywność | 10/10 |
Wsparcie łuku podłużnego | 10/10 (kołyskowe wnętrze zapewnia pełne przetaczanie stopy i płynny bieg) |
Stabilizacja | 10/10 (stopa się trzyma, nie wykręca w kostce, lądowanie jest pewne) |
Cholewka | |
Dopasowanie | 10/10 (otacza stopę jak pudełko, a w trakcie biegu do środka nie przedostają się żadne śmieci) |
Przedstopie | 10/10 (spory luz na palce) |
Trzymanie pięty | 10/10 |
Elastyczność | 8/10 (raczej sztywna, ale to nie przeszkadza w biegu) |
System wiązania | 7/10 (sztywne sznurówki, które się często rozwiązują. Brak schowka na sznurówki) |
Wentylacja | 10/10 (pomimo membrany, stopa mogła oddychać) |
Ochrona palców | 10/10 |
Dzień dobry. Czy można tych butów używać do biegania naturalnego (odbicie ze śródstopia), skoro drop wynosi tylko 4 mm? Czy wymieniona w opisie “kołyska” nie utrudni tego typu biegania? Zastanawiam się nad Speedgoatami 4 gtx, gdyż zawierają membranę Gore, a niestety, nie mogę dostać mego rozmiaru butów z membraną używanej przeze mnie konkurencyjnej marki obuwia z zerowym dropem.