Znam kilku ultrabiegaczy. Ci ludzie nie wiedzą, co to smutek, a “problem” w ogóle nie występuje w ich słowniku. Bieganie z nimi to czysta przyjemność, bo nigdy nie marudzą i są zawsze uśmiechnięci. Na moją zgubę ciągle chcą więcej, dwa kilometry tutaj, trzy kilometry tam, “chodźmy” jeszcze zobaczyć wodospad i ciekawe co kryje się za tym zakrętem. Są silni fizycznie i silni psychicznie, bo tylko takie osoby mogą zostać ultrasami. Książka Przemysława Stupnowicza i Jakuba Maciejewskiego “Kod Zwycięstwa. Jak ultramaratończycy pokonują swoje słabości” jest właśnie o sile psychicznej, którą każdy z nas może w sobie odkryć, jeśli tylko się odważy.
Jednak nie daj się zwieść pozorom. To nie jest tak, że jeśli dziś nic nie biegasz, to jutro wstaniesz z kanapy i zrobisz dziesięć kilometrów, pojutrze już dwadzieścia, a za trzy dni setkę, bo taka siła drzemie w każdym człowieku. Być może są jednostki, którym wyszłoby to na zdrowie, jednak nie da się ukryć, że bieganie ultramaratonów wymaga sporych przygotowań i że wszyscy ultrabiegacze biegają dużo i bardzo ciężko trenują. “Kod zwycięstwa” skupia się na pokonywaniu słabości tkwiących w naszej głowie i pomija kwestię wytrenowania, jednakże konsekwentnie, co jakiś czas, przypomina, że bieganie ultra wymaga wielu treningów. Tak jak na przykład “Paweł Żuk, przygotowujący się do biegu na 1000 mil (1609 km) w Grecji, codziennie rano przez dziesięć dni przebiegał 42,195 km, a wieczorem dokładał kolejne 10 km”.
Jeśli więc jesteś osobą, która biega już od jakiegoś czasu, i dla której maraton to trochę za mało, więc szukasz kolejnych wyzwań, będzie to książka dla ciebie. Autorzy przeprowadzili szereg rozmów z takimi wspaniałymi biegaczami, jak Patrycja Bereznowska (m.in. rekordzistka świata w biegu 48-godzinnym z 2018 czy zwyciężczyni Sparthathlonu w 2017 r., biegu na dystansie 246), August Jakubik (brązowy medalista Mistrzostw Świata w biegu 48 godzinnych w 2000 r., którego największym wyczynem jest biegowa pielgrzymka do Hiszpanii na dystansie 2973 km) czy Paweł Żuk (zwycięzca biegu na 1000 mil w 2019 r. w Grecji, rekordzista kraju na dystansach 1000 mil i 5000 km). Rozmowy te następnie zebrali tematycznie w kilka rozdziałów mówiących o kryzysach zmęczenia, supporcie czy ultramotywacji, ale także o wpływie biegów ultra na organizm człowieka.
Zresztą sam współautor książki, Przemysław Stupnowicz (rocznik 1995), jest rekordzistą kraju w biegu 12-godzinnych w kategorii do 23 roku życia i zwycięzcą Mistrzostw Polski w 2019 r. w biegu 24-godzinnym w kategorii wiekowej 20-29 lat. Można więc z całą pewnością stwierdzić, że wie, o czym mówi i wpływa to na jakość książki.
Jest to jednak także pewne jej przekleństwo. Gdyby książkę pisała osoba, która w życiu pokonałą maksymalnie 5 kilometrów, wszystkie te historie ultrabiegaczy byłyby dla niej tak niepojęte, że opowiadałaby o nich z wielką fascynacją. Tymczasem ktoś, kto sam brał udział w biegu 24-godzinnym, nie będzie się już szokował na wzmiankę o otarciach czy wzruszał walką z odciskami. Nie znajdziecie więc w tej książce historii o wymiotach na trasie czy halucynacjach, jest za to ogólnie: “w ciągu kilku godzin emocje się zmieniają, czasami bardzo drastycznie. W biegach ultra kryzys fizyczny spada na ciebie kilka razy, choć mi udaje się utrzymywać pozytywne podejście do samych startów – wyznaje Bereznowska”. Trochę brakuje mi jakichś sensacyjnych opowieści, szczerych i prawdziwych historii o tym, jak to biegacze kłują mięśnie igłami, żeby minęły skurcze, albo co się dzieje, gdy już na starcie okazuje się, że ich żołądek nie przyjmuje jedzenia, które przygotowali sobie na kilkadziesiąt kilometrów.
Jednak choć nie ma w książce żadnych sensacji, ani planów treningowych, to jest za to dużo pozytywnych anegdot traktujących o sile ludzkiej psychiki. Dlatego książkę “Kod zwycięstwa” czyta się lekko i może ona stanowić niesamowite źródło inspiracji. Kiedy bowiem poczytasz o osobie, która przez 43 dni biegła około 70 km dziennie utrzymując średnie tempo 5:45, przebiegając tym samym całą Europę spod domu w Rudzie Śląskiej do Santiago de Compostela nad brzegiem Atlantyku, naprawdę znikają wszystkie obawy i wymówki w głowie.
Jest to wspaniała opowieść o ludziach, którzy dokonują rzeczy niemożliwych i zapewne można o tym przeczytać w niejednym artykule, jednak tylko w tej książce ci ludzie są na wyciągnięcie ręki. Forma rozmów i wtrącenia cytatów sprawiają, że czytelnik może poczuć się jak uczestnik tej dyskusji, jak równy z równym. To jest chyba główna siła “Kodu zwycięstwa” – że nie jakiś tam wyidealizowany i odległy pan Paweł przebiegł 1000 mil, ale ten fajny Paweł, który przez wiele lat palił papierosy, teraz opowiada mi, jak to jego ekipa supportująca chowa przed nim krzesło na punktach, żeby się nie rozsiadał i nie odpoczywał. Dodatkowo można się dowiedzieć, że jako Polak – już na starcie – masz sporą przewagę w biegach ultra, bo zawziętość to nasza wyjątkowa narodowa cecha. A jeśli dodać do tego statystyki, które mówią, że najlepsi ultrabiegacze to ci z kategorii masters, czyli powyżej 35 roku życia, to już chyba nikogo więcej nie trzeba namawiać na zmierzenie się z dystansem ultra?
Tak jak napisałam we wstępie, ultramaratończycy to osoby nie tylko silne fizycznie, ale także silne psychiczne. Na co dzień wesołe i bezproblemowe, także w trakcie treningów czy zawodów zachowują pogodę ducha i odnajdują w sobie siłę do pokonywania przeszkód. “Słyszymy w życiu płytkie i zbyt łatwo brzmiące słowa ‘myśl pozytywnie’, ale ultramaratończycy rozszyfrowali ich szczegółowe znaczenie”. Książka Przemysława Stupnowicza i Jakuba Maciejewskiego przekazuje dokładnie taki obraz świata i warto dać się w niego wciągnąć.