Spis treści
Firma Hoka One One jest francusko-amerykańskim przedsięwzięciem, powstała stosunkowo niedawno, bo w 2009 roku, a do polskich sklepów buty tej marki trafiły w 2016 roku. Założycielami byli dwaj Francuzi, wcześniej pracujący już w branży obuwia sportowego dla biegaczy, zatem nie ma tu mowy o nieznajomości tematu – wręcz przeciwnie Hoka One One to marka w pełni profesjonalna, z dużym doświadczeniem, a zarazem znajomością potrzeb i problemów współczesnego biegacza. Cechą charakterystyczną wszystkich modeli Hoki jest ich niesamowity wręcz poziom amortyzacji, a co się z tym wiąże, także komfort w czasie biegu.
Clifton 5
Do testów dostałem jeden z flagowych modeli firmy Hoka One One: Clifton 5 w kolorze niebiesko-granatowym. Według producenta przeznaczeniem dla buta są nawierzchnie asfaltowe, idealnie sprawdzi się na codziennych treningach, a dla niektórych może być ciekawą alternatywą jako but startowy, np. w maratonie.
Pierwsze skojarzeniem, jakie przyszło mi przez myśl po otwarciu pudełka z butami (wcześniej nie widziałem ich na żywo), było takie, że oto mam do czynienia ze współczesną formą buta na koturnie, jakiego używali greccy aktorzy w antycznym teatrze. Zaraz też pojawiło się pytanie: ile but o tak grubej podeszwie może ważyć? Wątpliwości rozwiały się bardzo szybko, bo po wzięciu go do ręki stwierdziłem: lekki, nawet bardzo lekki! Testowany but w rozmiarze 43 1/3 (27,5cm) waży zaledwie 270g. W porównaniu z moimi innymi butami treningowymi to o ok. 30-40g mniej.
Lekki i ładny. To drugie, co można by o bucie powiedzieć. Podeszwa w kształcie kołyski: Meta-Rocker (o czym za chwilę), cholewka z niebieskiej, perforowanej w kilku miejscach, paroprzepuszczalnej siateczki z granatowymi, wzdłużnymi wzmocnieniami w okolicach palców i pięty i z wysuniętym na czubie kawałkiem wzmocnienia z podeszwy, chroniącym palce przed niespodziewanym zderzeniem z kamieniem, etc. Z przodu oraz z tyłu na zapiętku umieszczono delikatne elementy odblaskowe, zapewniające widoczność po zmroku. Odwracam but: ciekawa romboidalna podeszwa ze wzmocnieniami z twardszego gumowego materiału, odpornego na ścieranie w okolicach pięty, śródstopia i palców.
Oglądnięte, to zakładam!
I tu pojawiła się kolejna projekcja myślowa. Wyobraziłem sobie naszego pana listonosza, pokonującego dziennie wiele kilometrów, wyobraziłem sobie jak wkłada Hoki, wyobraziłem sobie jego błogi uśmiech na twarzy 🙂 …ale dość tych osobistych dygresji. Buty po prostu są mega, mega wygodne i miękkie. Komfort, na razie tylko podczas chodzenia, niewyobrażalny. No dobrze, ale jak to sprawdzi się w czasie biegu, a jestem raczej zwolennikiem „czucia podłoża”?
No to lecimy!
Tego dnia biegłem 12 kilometrowy bieg w pierwszym zakresie. Pierwsze wrażenia, jakie miałem w czasie rozgrzewki to: miękko, naprawdę miękko i wygodnie! Buty, jak dobre auto typu SUV, idealnie „wybierały” każdą nierówność terenu, tłumiły drgania i niwelowały wstrząsy. Ale czy nie za miękko? Przyśpieszam. But zachowuje się stabilnie, ciągle czuć dużą amortyzację, jednak bez nadmiernego efektu „zapadania się”, jest dynamicznie! Jedynie w trakcie kilkuset metrów 3-4% podbiegu, jaki był na trasie, zapewne za sprawą ugięcia pianki w przodostopiu i ograniczenia tzw. „grzebnięcia”, poczułem lekki spadek tejże dynamiki. Ale po podbiegu zazwyczaj jest zbieg i tu Clifton 5 pokazuje swoją moc: śmiało można lądować na pięcie bez obawy o swoje stawy. Stopa dzięki kołyskowej budowie podeszwy przetacza się gładko, dając wrażenie frunięcia nad nawierzchnią. Trening zaliczyłem przy średnim tempie 4:37 min/km.
Pomimo sugerowanego przez producenta przeznaczania buta (asfalt), jako niedowiarek, postanowiłem poddać je testom na różnego rodzaju nawierzchniach i „zaprosiłem” Hokę jeszcze na wycieczkę do lasu, w góry i na bieżnię tartanową w celu wykonania nieco szybszych elementów wytrzymałości tempowej. Nie będę tu opisywał wszystkich treningów, bo w czasie trwania 27 dniowego testu przebiegłem w Clifton 5 ponad 250 km w praktycznie każdym terenie. Niemniej jednak chciałbym Wam opowiedzieć o tym, co w butach bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Chodzi mianowicie o ich sposób zachowania się w trudnym górzystym terenie i po nieutwardzonych szlakach.
Dzięki bezpośredniej bliskości masywu Ślęży dwukrotnie wykonałem tam trudny i zróżnicowany pod względem trasy szesnastokilometrowy cross. W nocy, w przeddzień pierwszego z treningów, padał deszcz, a wyżej leżała kilkucentymetrowa warstwa mokrego topniejącego śniegu. Początkowo trasa biegu prowadziła po leśnych ścieżkach ze sporą ilością błota, powstałego po nocnych opadach. Ku mojemu zdziwieniu but bardzo dobrze trzymał się tej śliskiej nawierzchni, nie miał tendencji do bocznych poślizgów, cały czas mogłem kontrolować sytuację i z każdym krokiem pozwalałem sobie na coraz śmielszy bieg. Nie było to oczywiście tak pewne trzymanie co w obuwiu crossowym, ale Hoka już za chwilę miała udowodnić swoją wyższość, właśnie nad butem crossowym, dziwne..? Otóż po 10-tym km zaczął się ponad 3 km podbieg czerwonym szlakiem prowadzący na szczyt. Tego dnia na trening wybrałem się ze swoim biegowym przyjacielem – on w butach crossowych, ja w Clifton 5. O ile na dole biegło nam się w miarę podobnie, to w wyższych partiach już nie. Zaczęło się wbieganie po trasie mocno usianej różnymi (czasem dużymi) głazami, obłego kształtu, często omszałymi. Dodatkowo po nocnych opadach niektóre pokryte były 2-3 cm mokrego śniegu. Moje buty ze względu na budowę podeszwy trzymały pewnie i mocno – twarda guma i wysoki bieżnik buta crossowego kolegi (dobry w grząskim terenie) zawodził – po prost się ślizgał! I oczywiście potem w dół: biegło mi się przyjemnie, komfortowo i pewnie!
Bieżnia tartanowa
Coraz częstszym widokiem, zwłaszcza w miastach, są biegacze „kręcący się” wokół stadionów po tartanowych bieżniach, niektórzy spokojnie i rekreacyjnie, inni z większą prędkością realizując założenia planu treningowego. Postanowiłem i ja spróbować jak to będzie wykonać szybsze elementy biegu w butach treningowych, za sprawą dużej amortyzacji o nieco mniejszej dynamice i dodatkowo w zetknięciu z miękką nawierzchnią tartanu.
Na jednym z wielu treningów na bieżni porównałem Hokę z moimi niespełna 200 gramowymi startówkami. Tego dnia do wykonania miałem serię 4x800m. Postanowiłem sobie biegać „na czuja” bez kontroli tempa. Dwa pierwsze akcenty biegłem w Clifton 5, po czym założyłem startówki. Oczywiście różnicę odczułem od razu: twardo, skończyła się ochrona stopy, wybicie pewniejsze. Zdziwiłem się jednak mocno, kiedy przyszło do oceny pomiaru czasów poszczególnych odcinków już po treningu, bo okazało się, że osiągane rezultaty były prawie identyczne?! (tego dnia śr. tempo na 800m to ok. 3:20min/km). Innym razem jeszcze wykonałem niezbyt lubianą (przynajmniej przeze mnie) jednostkę – bieg ciągły w drugim zakresie 12 km do 85% HR – wyszło po ok. 4:12min/km. Wniosek: w butach Hoka Clifton 5 można biegać szybko, szybko i wygodnie! Nie znaczy to, że będzie on moim butem startowym, bo jednak dużo niższa masa tego drugiego, szczególnie w biegach na krótszych dystansach, jest oczywiście na korzyść startówki, ale nad półmaratonem, a zwłaszcza nad maratonem, poważnie bym się zastanowił.
Chwilę o podeszwie
Dużo już było napisane o grubości podeszwy, jej amortyzacji, a także sposobie trzymania buta w niekorzystnych (śliskich) warunkach, natomiast teraz chciałbym zwrócić uwagę na jej charakterystyczny kształt kołyski (producent nazywa to: Meta-Rocker). Ten sposób uformowania podeszwy buta sprawia, że w sposób naturalny wykorzystywana jest energia kinetyczna towarzysząca biegowi i to zarówno dla biegaczy rozpoczynających fazę ruchu „od pięty”, jak i tych lądujących na śródstopiu (sam reprezentuję tę drugą grupę). Z początku wydawało mi się, że taka konstrukcja będzie determinować sposób biegu (od pięty), jednak miło zaskoczył mnie fakt uniwersalności tego buta – faza lądowania płynnie przechodzi do odbicia dla obu sposobów poruszania się w trakcie biegu. Dodatkowo niewielki drop buta (zaledwie 5mm) sprawia, że bieganie w nim jest bardziej naturalne. Będzie on na pewno dobrze współpracował ze wszystkimi typami biegaczy.
Podsumowanie
Tak na dobrą sprawę do Hoki One One przekonałem się po kilku treningach (ok. 50 przebiegniętych kilometrach), prawdopodobnie ze względu na wcześniej wspomniane przeze mnie „czucie podłoża”. Tutaj ma się wrażenie swobodnego „płynięcia” po nawierzchni bez konieczności zastanawiania się czy kolejny krok zaboli, czy też nie.
Wszystkie dotychczasowe moje treningówki były sporo twardsze, lecz na pewno nie lżejsze, przez co biegając w Clifton 5 nie miałem wrażenia dźwigania niepotrzebnego ciężaru. But sprawdził się w każdej sytuacji i śmiało mogę polecić go każdemu z Was. Dla mnie stał się nieodłącznym partnerem, szczególnie w czasie dłuższych wybiegań, a i te treningi, z nieco większą szybkością, nie stanowiły żadnego problemu. Poleciłbym go wszystkim biegaczom, zarówno tym początkującym, gdzie z w grę wchodzą liczne kontuzje związane z rozpoczęciem biegowej przygody (znam to z autopsji), jak i „starym wyjadaczom” szlifującym formę do maratonu, ultramaratonu, etc. Na razie, po 250 przebiegniętych kilometrach, nie widać większych śladów zużycia, co daje dobre rokowania na przyszłość i pozwoli jeszcze na dłuższy czas zapomnieć o konieczności dokonywania kolejnego wyboru obuwia do biegania
UPDATE – 20.05.2019
Niestety sielankowy nastrój zakończył się w 43 dniu testu, przy „stanie licznika” butów 375km. Na lewym bucie od wewnętrznej strony w okolicy śródstopia zrobiła się dziura – pękła siateczka (ok 4cm). Na bucie prawym w identycznym miejscu widać też delikatne uszkodzenie – prawdopodobnie podzieli los lewego. Buty oczywiście zostaną zareklamowane, nową parę ponownie poddam testom, a wynikami podzielę się z Wami po 400km. Sprawdzimy, czy był to tylko „wypadek przy pracy”.
UPDATE – 07.08.2019
Jak wyżej wspomniałem buty zostały oddane do reklamacji. Proces przebiegł bardzo szybko, bo po kilku dniach, mogłem się cieszyć nową parą, którą od razu poddałem testom. Zgodnie z deklaracją pokonałem w nich 400 km, tym razem jednak oszczędzając im hardcorowych przygód z wyprawami w góry, szutry, piaski kamienie, etc. (jest napisane: przeznaczenie – asfalt to biegałem po asfalcie, lub podłożach podobnych). Nowe Hoki bardzo dzielnie zniosły tę próbę, dożyły”wieku dojrzałego”, nie ma żadnych pęknięć na siateczce, podeszwie, czy gdziekolwiek indziej, także bez obaw mogę je Wam polecić. Bawcie się bieganiem 🙂
PS. Na ciężkie tereny Hoka Clifton 5 ma „starszego brata”, którego opis testu na łamach TB już wkrótce.