Spis treści
Zanim czujniki mocy ponownie przeobrażą trening biegowy i wiedzę, na której opieramy się od lat, przetestujmy rozwiązanie, które w zasięgu jest dla każdego. Takim rozwiązaniem, będącym bardziej ciekawostką, aniżeli koniecznością, jest testowany Garmin Footpod SDM4.
Już słyszę larum. Po co?! Przecież współczesne pulsometry mierzą i tempo aktualne, i tempo średnie. Dokładanie kolejnych czujników jest bez sensu!
I tak i nie jednocześnie – odpowiem na tak stawiane zarzuty
Życie pokazuje, o czym ponownie przekonałem się na własnej skórze, że trzeba produkty testować, testować i jeszcze raz testować. Zmieniać okoliczności, uwarunkowania, parametry, na które zwracamy uwagę, bo dopiero patrzenie pod innym kątem, pozwala nam stworzyć szerszy obraz rzeczywistości.
Tak było i w przypadku Garmin Footpod. O ile dostrzegam zasadność jego stosowania w przypadku testowanego Fenix 5, tak już nie do końca byłem przekonany o sensie zakupu footpoda dla Fenix 6. I w zasadzie nadal to zdanie podtrzymuję.
Para Garmin Fenix 6 + Garmin Footpod SDM4 dedykowana jest dla absolutnych purystów treningowych. Osób, które w każdej sekundzie treningu chcą mieć dane zgodne z rzeczywistością oraz realizują wysoce specjalistyczny trening biegowy, gdzie zmieniające się tempa biegu w czasie jednego tylko treningu następują kilka lub kilkanaście razy. Tu ewidentnie widzę sens jego stosowania.
Po co Ci Garmin Footpod?
Wydawać by się mogło, że technologia GPS, będąca w powszechnym użyciu od kilkunastu lat, ewoluowała już do takiego poziomu, że ani nie można, ani nie trzeba już nic poprawiać. Nic bardziej mylnego.
To nadal bardzo niedoskonała technologia, która w wyniku uwarunkowań terenowych działa raz lepiej, raz gorzej. Wszelkiego rodzaju przeszkody terenowe, jak mosty, wysokie budynki, bieg w dolinie czy nawet paradoksalnie drzewa w parku czy lesie mogą sprawić, że komunikacja pomiędzy satelitą a Twoim zegarkiem może szwankować.
Nie ma to dużego znaczenia dla tempa średniego i w zasadzie można uznać, że w tym przypadku nie jest źle. Z powodzeniem można bowiem bazować na średnim tempie odcinka lub całego dystansu, a im on jest dłuższy – tym lepiej. Gorzej natomiast sprawa ma się w przypadku tempa chwilowego, bo to o niego toczy się walka.
Doświadczenie terenowe
Postanowiłem przeprowadzić test. Wybrałem się wraz z kolegą Markiem na bieg do Wrocławia, gdzie zawsze w lutym można sprawdzić swoją formę przed kwietniowymi maratonami. Mała, terenowa impreza na pętli 5km.
Po prawej stronie mój pomiar.
Założenia eksperymentu i plan na bieg
- pierwsze 10 kilometrów w tempie 5:20 min/km (wyszło 5:12, ale to nie błąd pomiarowy lecz raczej nasza zapalczywość),
- następnie 3 jednokilometrowe włączenia, które miały wyjść bliżej 4:25, ale wyszły szybciej (tzw. dzień konia) przeplatane kilometrowym odpoczynkiem w okolicach 5:20.
- Następnie 2-ka i 3-ka przyspieszenia do 4:25 min/km i ostatni kilometr w 4:20 (zaś wyszło szybciej).
Ciągle biegliśmy obok siebie, zmieniając się raz z prawej, raz z lewej. Odbijaliśmy lapy na mój sygnał, według mojego pomiaru, stąd u mnie z reguły równe kilometry. Obaj mamy dokładnie ten sam model zegarka Garmin Fenix 6x Pro Saphire.
Analizując porównanie, możesz dostrzec dwie rozbieżności – 70 metrów różnicy na 10 pierwszych kilometrach oraz dosyć sporą różnicę średniego tempa na ostatnim odcinku. O ile pierwszą różnicę można jakoś wytłumaczyć (Marek korzystał z krzaczków), a później do mnie dobiegał, tak ostatni odcinek pokazuje, że średnie tempo niweluje się, ale potrzebuje dłuższego odcinka aniżeli 600 metrów. I to już nam coś mówi.
Wielokrotnie podczas biegu sprawdzaliśmy tempo chwilowe (mieliśmy w obu zegarkach tak samo ustawione zegary z newralgicznymi danymi) i to różniło się niemal zawsze, i to diametralnie.
Trochę już biegam. Wiem, co znaczy po 23 kilometrach w nogach w tempie około 5:15 (z kilkoma wcześniejszymi przyspieszeniami) przyspieszyć nagle do 4:21 min/km i utrzymać tę prędkość przez 3 kilometry. Nogami trzeba pracować dość żwawo, co ma relatywnie szybki wpływ na przyspieszone tętno oraz oddychanie. Człowiek czuje tę prędkość, wie, że przyspieszył i jest gdzieś tam na granicy tego poprawnego tempa, a tu Marek mi mówi, biegniemy za wolno i to dużo za wolno. Patrzę na swój zegar, u mnie ok – tempo chwilowe nawet za szybkie, więc zwalniam.
Tak było niemal za każdym razem, gdy sprawdzaliśmy tempo chwilowe. Choć były i takie odcinki, gdzie pomiary zgadzały się niemal co do sekundy (pomimo drzew). Te były zbliżone w momentach, gdy już dłuższy czas biegliśmy równym tempem. Tu uwidacznia się wyższość lub zasadność stosowania Garmin Footpod – dysponujesz tempem chwilowym niemal od momentu odbicia kolejnego lapa, bez tego nawet Garmin Fenix 6x okazuje się niewystarczający. Nie ma się co jednak dziwić. Korekta tempa chwilowego z uwagi na odległość od satelity, czas niezbędny na przeliczenie położenia, synchronizacja danych trwają. To ma odzwierciedlenie w tempie chwilowym. Natomiast Footpoda masz przyczepionego do buta, co skraca cały proces nie o sekundy, a raczej o minuty.
Porównanie dwóch wykresów tempa z nakładką przyspieszeń. Górny wykres Marek bez Footpod, dolny wykres Przemek z Garmin Footpod. Widać, jak początek każdego przyspieszenia jest za mocny i szybko koryguję tempo włączenia. U Marka wykres jest płaski.
Poniżej to samo, bez nakładki interwałów.
Co nam te wykresy mówią?
Pomimo, iż nam może się wydawać, że biegniemy stałym, równym tempem, możemy być w błędzie. Każde ukształtowanie terenu, nawet najdrobniejsze, wpływa na tempo chwilowe, co widać na dolnych wykresach. Tego niestety nie jesteś w stanie wyłapać na zegarku, bo opóźnienie robi swoje. Naturalnie nie ma to znaczenia w przypadku zwykłych rozbiegań, ale robi kolosalną różnicę przy treningach interwałowych, a już przy taktyce biegu w trakcie zawodów może mieć niebagatelne znaczenie.
Kilka słów o samym urządzeniu
Garmin Footpod SDM4 to niewielkie urządzenie, które za pomocą klipsa przypina się do sznurowadeł buta, lub ewentualnie umieszcza w specjalnym zagłębieniu w dostosowanych do czujnika butach. Swego czasu Nike takie robił. Urządzenie waży zaledwie 10 gramów i jest nieodczuwalne w trakcie biegania. Biegam z nim przeszło pół roku, wykonałem z nim blisko 1.850 kilometrów bez wymiany baterii. Producent twierdzi, że wytrzyma rok. Zobaczymy.
Paruje się go z zegarkiem tylko raz i w zasadzie o nim zapomina. No może jedynie trzeba pamiętać o przepięciu go do innych butów, w których wykonywany będzie trening.
Oprócz, co już pokazałem, dostarczania tempa chwilowego, Garmin Footpod sprawdzi się podczas wszystkich aktywności w miejscach, gdzie nie zadziała pomiar GPS, a więc hale sportowe, siłownie, biegi na bieżni elektrycznej. Niektórzy określają go mianem idealnego krokomierza, aczkolwiek nie popadłem jeszcze w taką megalomanię treningową, aby odpalać pomiar na co dzień. Tak więc tu podziękuję. Wszystkie pozostałe zastosowania, jak najbardziej.
Garmin Footpod kosztuje około 220 zł. Tanio nie jest, w tej cenie niektórzy kupują zegarki, a nie dodatki do zegarków, ale jakby footpod nie jest rozwiązaniem dla każdego, nie każdy musi go mieć, czy nawet potrzebować.Za przekazanie czujnika do testów dziękuję trigar.pl
Gdzie można kupić Garmin Footpod SDM4? Artykuł jest z 2 marca 2020, a
już od dawna ten footpod jest niedostępny na rynku. Autor artykułu
napisał, że dostał go od firmy Trigar do testów, a na stronie Trigar
jest informacja, że produkt jest już niekontynuowany.
Używam od dawna, ale zamiennik z Decathlon. Świetna sprawa na krótkie interwały czy przebieżki, gdzie odcinki to 100, 200m.
A jak nazywa się ten zamiennik z decathlon? Czy współpracuje z zegarkami Garmina?
Również przyłączam się do pytania o nazwę zamiennika z Decathlona 😀
Takie same funkcje ma czujnik Adidasa, ale kosztuje znacznie mniej bo już ok. 30-40 zł. I można kupić zarówno pracujący w technologii Bluetooth jak i ANT+
kupienie tego na Bluetooth raczej graniczy z cudem
A jak się nazywa? Jakiś link do sklepu?