Nie tak dawno we Wrocławiu odbył się 3. Nocny Półmaraton. W biegu wzięło udział 7,5 tysiąca osób, które zapragnęły pokonać trasę o długości 21 km i 97 metrów. W tym roku mała kontuzja kolana pokrzyżowała moje plany i nie mogłem uczestniczyć w zawodach. Pojawiłem się jednak na trasie półmaratonu, by przyjrzeć się tej biegowej imprezie z zupełnie innej perspektywy…
Byli tacy, którzy człapali… Większość jednak dawała ognia, dorzucając do pieca, dokręcała śrubę… Darli się, szli w trupa, klepiąc kolejne kaemy. Bo przecież chodzi o to, żeby napierać i łyknąć jak najwięcej osób!
Już tłumaczę, o co chodzi, bo jak udowodniłem w poprzednim artykule, żargon biegacza to słowotwórcza studnia bez dna… Na trasie półmaratonu pojawili się tacy, którzy biegli wolno… Większość jednak dawała z siebie bardzo dużo energii, celowo zwiększając intensywność wysiłku, pokonywała kolejne kilometry. Bo przecież chodzi o to, żeby podczas biegu wyprzedzić jak największą ilość osób!
Bieg po nowe słowa!
Jestem szczęśliwa, że mogę tu być, to mój pierwszy, tak spektakularny bieg! Za kilka miesięcy zamierzam wystartować w maratonie, więc to doskonała rozgrzewka. Jeśli chodzi o język biegaczy, to teraz przychodzi mi do głowy tak naprawdę tylko kilka słów: ściana bądź zderzka (skrajne wyczerpanie organizmu), której na szczęście dziś nie doświadczyłam, dokrętka (dodatkowy dystans) i wiem, że jeszcze istnieje takie pojęcie jak agrafka (nawrót na trasie zawodów, pętli, zwykle jest to miejsce z pachołkiem, sędzią lub matą z elektronicznym pomiarem czasu). Bardzo dobrze, że biegacze mają swój slang, to nas tak naprawdę jeszcze bardziej zbliża do siebie – cieszyła się Kasia, która bez przeszkód pokonała trasę biegu.
Sprawdzając generalkę (końcowa klasyfikacja), trzeba podkreślić, że najlepszym długasem (długodystansowcem) okazał się Kenijczyk David Kiprono Metto, który klepnął (pokonał) trasę, uzyskując czas 1:03:04. Swojej życiówki (rekord życiowy) jednak nie pobił, ale radość była ogromna, tym bardziej, że na pudle (podium) stanęli jeszcze jego rodacy John Kibichy Tanui (1:03:26) i Francis Lagat (1:03:55).
Najbardziej wyżyłowanym (najszybszym) Polakiem okazał się wrocławianin – Arkadiusz Gardzielewski, który w generalce uplasował się na czwartej pozycji (1:05:48). Tuż po zawodniku WKS Śląsk Wrocław na metę wbiegł Emil Dobrowolski (1:15:05). Najlepszą kobietą była Białorusinka Maryna Damantsevich (1:13:25), która zajęła trzynaste miejsce. Wśród Polek bezkonkurencyjna okazał się Sylwia Ejdys-Tomaszewska z Wrocław Marathon Team. (1:15:05).
Wydaje mi się, że żargon biegacza tak naprawdę narodził się w Internecie. Obserwuję rozmaite fora, na których biegacze wymieniają się doświadczeniami i to właśnie tam pojawia się najwięcej słów (właściwie są to takie skrótowce), które ułatwiają komunikację i znacząco zmniejszają dystans między rozmówcami. W ten sposób tworzy się swego rodzaju socjolekt, który nadaje koloryt właśnie tej grupie osób aktywnych fizycznie. Jeśli pytasz mnie o określenia, który utkwiły mi w pamięci, to na pewno asfalciarz (biegacz trenujący na twardej nawierzchni), napieracz (dobrze wytrenowany biegacz) i kasujący (bardzo męczący bieg). Uważam, że do żargonu biegacza wpadać będą coraz to nowe słowa, dzięki czemu będzie on jeszcze bardziej kwiecisty, a może i krwisty? To dobrze, bo biegacze mają naprawdę kolorowe życie – dodaje Maciej, nauczyciel w-fu, który w tym roku podczas biegu poprawił swój czas o 10 minut, uzyskując wynik 1:50:28.
Muszę jednak przyznać, że sporo uczestników półmaratonu nie miało bladego pojęcia o żargonie biegaczy. Kiedy podawałem poszczególne zwroty i pojęcia ze slangu truchtających, zdziwieni i skonsternowani byli najbardziej ci, którzy z Internetem nie żyją w specjalnej symbiozie. To potwierdza teorię, że żargon biegacza ma swoje źródło w sieci. To właśnie tam tworzy się nowe pojęcia, które ułatwiają komunikację między miłośnikami joggingu, którzy stawiają na szybkość i łatwość przebiegu informacji.
Co myślę o żargonie biegaczy? Na pewno nie przeszkadza mi. Czasem sama, zupełnie nieświadomie, używam tych pojęć… Oczywiście nie znam ich wszystkich, dlatego chętnie zaglądam na fora internetowe i pytam, co oznaczają konkretne sformułowania. Takie określenia z pewnością mają wpływ na komunikację, usprawniają ją. Wiem jednak, że nie można nadużywać języka biegaczy, szczególnie jeśli przebywa się w otoczeniu osób, którego z joggingiem nie są za pan brat. Bywa tak, że opowiadanie o połówkach może być źle odebrane, zwłaszcza w piątek, tuż przed weekendem… Sama kiedyś byłam zakłopotana, gdy kolega zaprawiony w biegach wyznał, że podczas jednego z maratonów warszawskich jego ojciec złamał czwórkę (ukończyć bieg w czasie poniżej 4 godzin). Na początku myślałam, że złamał sobie po prostu zęba… – wyznaje Renata, która już drugi raz uczestniczyła w Nocnym Półmaratonie Wrocławskim.
Biegacze nie gęsi, iż swój język mają!
Biegacze to z pewnością bardzo wyróżniająca się na tle innych grupa społeczna gloryfikująca indywidualność i odrębność. Bieganie to przecież dla wielu odskocznia od szarej codzienności, dlatego w truchtaniu po jasnej stronie życia tworzy się kolorowy żargon. Powstaje język, który podkreśla cechy łączące biegaczy. Jedną z nich i bardzo znamienną dla tej grupy społecznej jest pasja. To wartość dodana, coś niesamowitego, ekstra, coś, co sprawia, że biegacz jest w stanie bardzo szybko zainteresować swoją osobą, ma przecież o czym opowiadać. Bieganie to ta aktywność fizyczna, którą podejmuje się przeważnie bez presji narzucanej przez osoby trzecie. Biegacz ma pasję, ale ma też i cel, którym jest oczywiście czerpanie radości i przyjemności z wysiłku. Miłośnicy joggingu to także osoby, które da się zauważyć ze względu na ubiór. Potrzebujemy przecież specjalnej odzieży, która zapewni nam swobodę ruchów. Sprawdźmy więc, jak w żargonie określa się to, co mamy na sobie!
- bieszusy – to oczywiście buty do biegania!
- krupiczki – okazuje się, że dla wielu biegaczy to po prostu minimalistyczny model butów firmy New Balance, określenie zostało zaczerpnięte od nazwiska biegacza Antona Krupicki, który był propagatorem tego rodzaju obuwia;
- asfaltówki – buty przeznaczone do treningów na twardej nawierzchni;
- mięściski – to nic innego jak skarpety kompresyjne;
- beret / jeżyk – wielu biegaczy stosuje tę nazwę dla określenia okrągłej poduszki do ćwiczeń. Posiada gumowe kolce, pomaga w ćwiczeniu propriocepcji;
- wycieniowany – tak mówi się o bucie, który jest lekki, posiada prostą konstrukcję bez zbędnych elementów.
Biegacze bez wątpienia korzystają również z określonego sprzętu. Popularne stały się pulsometry i zegarki z GPS-em, często miłośnicy joggingu sięgają również po różnego rodzaju plecaki i pasy biodrowe, dzięki którym mogą przetransportować napoje i inne potrzebne rzeczy. Oczywiście znalazły one swoje miejsce w języku biegaczy. Oto przykłady:
- kamel – specjalny bukłak na wodę, który przydatny jest szczególnie podczas upałów;
- pulso – po prostu pulsometr, składa się przeważnie z paska i zegarka elektronicznego, dzięki któremu na bieżąco można sprawdzać tętno.
Biegacze mają też dość szczególną osobowość i wspólne zainteresowania. To przeważnie ludzie ambitni, wytrwale dążący do celu, są zmotywowani, a rozwój to ich codzienność. Muszą być także systematyczni, dobrze zorganizowani, wytrwali i odporni, wszak treningi bywają naprawdę wyczerpujące. Miłośnicy joggingu nieustannie poszerzają swoją wiedzę, interesują się nowymi technologiami, dietetyką, biologią, medycyną, anatomią, a także psychologią. Nie da się ukryć, że prowadzają bardzo specyficzny tryb życia i zwracają też szczególną uwagę na to, co jedzą. A język niczym sejsmograf potrafi to wszystko zapisać…
- karbo – suplement diety posiadający wysoką zawartość węglowodanów;
- izo – napój izotoniczny, przeznaczony dla sportowców, dzięki któremu uzupełnia się zapasy elektrolitów w organizmie;
- przeciwból – środek przeciwbólowy;
- wycieniowany – człowiek bardzo szczupły;
- reścik, obijka – odpoczynek;
- wytrzymałka – wytrzymałość organizmu.
Biegacze tworzą taką grupę społeczną, która na pewno nie ma swojej struktury. Chodzi oczywiście o to, że wśród truchtających nie ma tej najważniejszej osoby, nie ma swego rodzaju hierarchii, nikt nie pełni tu żadnych funkcji. Inaczej jest oczywiście w klubie, gdzie tworzy się struktury już o charakterze formalnym. Jesteśmy z pewnością bardzo liczną grupą, ale przede wszystkim różnorodną oraz otwartą i taki też jest nasz język.
Można powiedzieć, że żargon biegaczy nie zna granic. Jest elastyczny i odpowiada na potrzeby współczesnego świata miłośników joggingu. Staje się swego rodzaju pomostem, kluczem do szybkiej i skutecznej komunikacji. Zatem na sam koniec jeszcze garść zwrotów z tzw. grypsery biegowej, która cieszy się już sporą popularnością na jednym z portali społecznościowych. A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż biegacze nie gęsi, iż swój język mają!
- runusy – nogi;
- rozpocznia – rozpoczęcie zawodów;
- gryń – miesiąc;
- latówka – kategoria wiekowa;
- resona – meta, finisz;
- wiwanci – kibice;
- ortopa – kontuzja, uraz;
- tarnąć glorus – zdobyć podium;
- grando – długie wybieganie;
- karpin – maraton;
- halfons – półmaraton;
- kurzawa – bieżnia lekkoatletyczna.