Nasz język działa jak sejsmograf. Doskonale potrafi wyczuć i zasygnalizować to, czym żywi się dana grupa społeczna. Badania naukowe potwierdzają teorię, że zespół osób związany silną relacją i wspólnym działaniem zaczyna mieć potrzebę mówienia swoim własnym językiem. Nie inaczej jest z nami – biegaczami. Tworzymy przecież bardzo silną i charakterystyczną zbiorowość. I taki też jest nasz żargon – specyficzny i jedyny w swoim rodzaju, z pewnością wyróżnia się na tle innych slangów społecznych…
Oczywiście nie trzeba tłumaczyć, że nasz język dla ludzi, którzy z bieganiem nie mają nic wspólnego, jest zupełnie niezrozumiały. Nie każdy przecież wie, kim jest długas albo ultras. Dla tych, którzy truchtają, beret wcale nie musi kojarzyć się z nakryciem głowy. Tak samo ściana nie tylko oznacza przegrodę w mieszkaniu. Okazuje się też, że tramwaj nie musi być wcale środkiem komunikacji…
Proponuję wam przeprowadzenie małego testu. Zapytajcie znajomych, którzy na wieść o joggingu nie są w stanie powstrzymać grymasu na swojej twarzy, czy potrafią np. wskazać różnicę między tuptaniem a napieraniem. Zapewniam was, że będą mocno skonsternowani. A tak między nami: wiecie, co to jest człapanie albo łojenie?
Moi znajomi nie mają o tym zielonego pojęcia. Jakiś czas temu zrobiłem małą sondę. Najpierw oczywiście zebrałem sporo biegowych zwrotów, posiłkując się głównie tym, co pojawia się w pracach poświęconych slangowi truchtających. Pomocne były także różne fora internetowe, na których biegacze aktywnie wymieniają się poglądami na temat swojej ulubionej aktywności sportowej. Stworzony przeze mnie żargon biegacza, delikatnie mówiąc, zawstydził moich kolegów. Otrzymane od nich odpowiedzi są zaskakujące i przede wszystkim mogą służyć jako lekarstwo na gorszy nastrój!
Biegasz, więc jesteś cyborgiem?
Szczególnie spodobała mi się wypowiedź jednej koleżanki, która uznała, że cyborg (dla znawców tematu – heroiczny zawodnik, który osiąga prawie zawsze bardzo wysokie wyniki na zawodach) to prawdziwy gadżeciarz, a co gorsza – mocno uzależniony od Internetu. Ma znajoma fantazję! Pojawiła się też sugestia, że cyborg to pewnie osoba posiadająca jakiś specjalny i oryginalny strój do biegania. Ale o co chodzi? I co znaczy „oryginalny”?
Człowiek z krzaków
Może lepiej się nie zastanawiać, bo trzeba przecież zająć się człowiekiem z krzaków! Tak właśnie w środowisku miłośników joggingu określa się osobę, która odnosi szczególne sukcesy w biegach terenowych. Nie trzeba oczywiście tłumaczyć, że wykazuje się również doskonałą orientacją. A co na to moi znajomi?
Kolega podsunął mi bardzo cenne spostrzeżenie. Okazuje się, że według niego człowiek z krzaków, to po prostu jeden z gapiów, który siedzi w krzakach i wyskakuje w momencie, gdy widzi nadbiegającego uczestnika zawodów. Jak widać, ma chłopak fantazję!
Pojawiły się też opinie, że tajemniczy człowiek z krzaków, to osoba, która stanowi swego rodzaju suport podczas zawodów i podaje napoje oraz jedzenie. Inni twierdzili, że musi to być z całą pewnością zawodnik bardzo ekscentryczny, który pojawia się i znika, w krzakach rzecz jasna! No prawie jak mister of america…
Nadchodzi pacemarker
Drodzy biegacze, pewnie kojarzycie pacemarkera. Dla niewtajemniczonych dodam, że często nazywa się go zającem, pejsem bądź balonikiem. Któż to taki?
Uniwersalny Słownik Języka Polskiego podaje, że jest to zawodnik, który podkręca tempo przez określony dystans tylko po to, żeby wyprzedzić słabszych zawodników. Nie do końca jednak ta definicja obrazuje potoczne rozumienie tego zwrotu wśród biegaczy. Dla nich jest to bowiem zawodnik, który narzuca i generuje tempo podczas różnego rodzaju biegów. Ma jeden cel: doprowadzić grupę uczestników do mety w zaplanowanym czasie. Też zastanawiacie się, czemu to zając, a nie np. kangur? Macie jakieś pomysły?
Bo moi znajomi po raz kolejny popisali się kreatywną twórczością. I wyszło, że pacemarker to najszybszy biegacz w okolicy albo po prostu osoba, która nieustannie podskakuje podczas biegu. No tak, w końcu to zając!
Trójkołamacz
Jest wśród was może trójkołomacz? Innymi słowy – biegacz, który jest w stanie przebiegnąć maraton poniżej 3 godzin. A co na temat trójkołomacza mają do powiedzenia moi znajomi?
Sporo z nich uznało, ze pewnie musi to być osoba startująca w triathlonie. No tak, przecież to logiczne, musieli coś takiego wymyślić! Część z nich skojarzyło go też z kimś, kto regularnie wchodzi na podium podczas zawodów. Byli też tacy, którzy przyznali, ze dla nich to po prostu biegacz, który może się pochwalić udziałem w trzech maratonach. Jedna koleżanka zaproponowała inne wytłumaczenie tego zwrotu – trójkołomacz to biegacz specjalizujący się w zawodach na 3 kilometry bądź też osoba biegająca w trzech stylach. Ciekaw jestem, jak to by miało niby wyglądać!
W Internecie znalazłem też opinie, które dowodzą, że trójkołomacz chodzi po prostu na takie treningi, na których nieustannie uszkadza sobie mięsień trójgłowy. Przyznacie, że mają ludzie pomysły, w końcu wyobraźnia nie powinna nas ograniczać!
Kalafiory w butach
Pewnie macie czasem problem z kalafiorami. Są to oczywiście pomarszczone od wody stopy. Zwykle dzieje się tak, jak uczestniczymy w długich biegach i mamy do czynienia z podmokłym lub błotnistym terenem. Pewnie jesteście ciekawie, jakie skojarzenia budzi to określenie u moich znajomych.
Okazuje się, że dla wielu z nich jest to specjalna nazwa butów. Zastanawiam się tylko, jakie to są niby buty, jak wyglądają? Macie jakieś wyobrażenie?
Moja koleżanka przyznała, że omawiane kalafiory kojarzą się jej z ludźmi, którzy w ogóle nie biegają albo dopiero zaczynają swoją przygodę z joggingiem. Od tej pory jest więc dla mnie Marta prawdziwym kalafiorem!
Pojawiły się też komentarze, że może są to jakieś przeszkody, które pojawiają się na trasie biegu. Niebywałe! Były też opinie, które kalafiory jednoznacznie powiązały z mięśniami ud, mocno wyrzeźbionymi łydkami czy też haluksami.
Rympał? A któż to taki
A co powiecie mi na temat rympała? Jest to oczywiście bieg terenowy, który prowadzi poza wyznaczonymi ścieżkami. Moi znajomi rozkładali bezradnie ręce, słysząc i czytając o czymś takim. Pojawiły się sugestie, że może to być osoba, która bardzo śmiesznie biega. W dodatku bez namysłu i zastanowienia, bez żadnej strategii, po prostu przed siebie. Można i tak!
Dowiedziałem się też, że rympał może symbolizować zawodnika, który celowo dąży do obniżenia tempa innych uczestników biegu. Na forach internetowych znalazłem też komentarze ludzi, którym rympał kojarzy się z upadkiem, z jakimś takim wstydem. Niektórzy dywagując na temat tego słowa, myśleli też o nieoczekiwanej sytuacji, która zmusza człowieka do ucieczki przed szczekającym psem bez smyczy. Reasumując, jedno słowo – wiele skojarzeń i znaczeń! I można się przy tym naprawdę uśmiać!
Podsumujmy. Specyficzny język to z pewnością cecha wyróżniająca zbiorowość biegaczy na tle innych grup społecznych. Miłośnicy joggingu stworzyli jedyną w swoim rodzaju leksykę, która stała się swego rodzaju wizytówką tego jakże aktywnego fizycznie środowiska. Mechanizm ten polega na tym, że gdy zaczynasz używać tego słownictwa, stajesz się pełnowartościowym członkiem grupy. Można powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z relacją dwustronną: określona grupa społeczna generuje język, ale jednocześnie ten język stwarza zbiorowość. Z pewnością są takie zwroty, które są bliskie wszystkim sportowcom, niezależnie od dyscypliny. To potwierdza teorię, że każdy biegacz może mówić o sobie, że jest sportowcem, ale co ważne – nie każdy sportowiec może określać siebie biegaczem.
A jakie jeszcze słowa określają tylko i wyłącznie truchtających? O tym opowiem wam w kolejnych artykułach na temat żargonu biegaczy.