Spis treści
Jeśli biegasz nie od dziś, to zapewne nie raz i nie dwa miałeś do czynienia z fizjoterapeutą, ortopedą lub innym znachorem, który na informację “boli mnie kolano” powiedział – przestań biegać i powinno przejść. Czy jednak o to ci chodzi, gdy idziesz do kogoś, kto powinien rozwiązać twój problem? No chyba nie! Czas skończyć z takimi gabinetami!
I pokazać te, które faktycznie mogą pomóc…
Długo się zastanawiałem, jak to zrobić, co z tym zrobić i czy w ogóle to robić. Gdy jednak dopadła mnie kontuzja – tak, doświadczonych biegaczy też dopadają przypadłości, z którymi sami nie mogą sobie poradzić – stwierdziłem, że trzeba stworzyć centralną mapę rekomendowanych fizjoterapeutów z całej Polski. Zapytasz, po co?
- po to, aby po prostu nie tracić czasu na wizyty w miejscach, gdzie lepiej się nie leczyć,
- po to, aby precyzyjnie zdiagnozować problem,
- i w końcu po to, aby nie tylko rozwiązać problem, ale również, albo przede wszystkim, zdiagnozować jego przyczynę…
…a jak pokazuje doświadczenie, to z reguły jest najtrudniejsze.
Założenie
Założenie jest proste. Znaleźć gabinety, z którymi chcemy współpracować. Poddać ich bardzo solidnej weryfikacji i dopiero na podstawie tego podjąć decyzję czy działamy dalej. Każdy gabinet, który przejdzie tę niełatwą próbę, uzyska możliwość posługiwania się naszą pieczęcią.
A jak to wygląda w praktyce?
Naszym pierwszym klientem otwierającym program Partnerstwa medycznego stało się Studio rehabilitacji fizjo4life.pl z Warszawy, którego zespół liczy blisko 30 specjalistów z różnymi kwalifikacjami i specjalizacjami, co daje tę pewność, że nie wyjdziesz od nich z kwitkiem. Studio mieści się w dzielnicy Praga, przy ulicy Jagiellońskiej 4 w lokalu o powierzchni 600m2, gdzie znajdziesz zarówno gabinety fizjoterapeutyczne, ale i kilka sal do ćwiczeń oraz saunę fińską i infrared. Zresztą, co tu dużo pisać. Obejrzyj film prezentujący studio.
Założycielem gabinetu jest Michał Dachowski, niebywale kreatywny przedsiębiorca, który m.in. ma na koncie organizację gościnnych występów Kelly’ego Starreta w Polsce. Michała znam nie od dziś i to, co mogę na jego temat powiedzieć w bardzo dużym skrócie, to człowiek orkiestra. Nie silę się teraz na kurtuazję, bo nic mi po tym. Obserwuję to, co robi w studio i ze studiem, obserwuję jego aktywności wokół szeroko pojętej fizjoterapii i jestem pod dużym wrażeniem. Nie tylko samego studia, bo to wygląda bardzo imponująco, ale i działań, jakie wykonuje wraz z żoną Karoliną:
Jak wyglądała wizyta?
Biegam w ostatnim czasie dosyć sporo. Pandemia w moim przypadku spowodowała, że zyskałem trochę czasu, więc i liczba kilometrów odrobinę wzrosła. Dość powiedzieć, że przez pierwsze 8 miesięcy br. uzbierałem 2.500 kilometrów. To ta jasna strona lockdownu. Ta ciemna z kolei sprawiła, że siedziałem przy komputerze po 10-14 godzin dziennie, a to zabójstwo dla moich pleców. BTW łap zestaw ćwiczeń, który ci się przyda.
W moim przypadku na ćwiczenia było ciut za późno, musiałem skorzystać z pomocy specjalisty.
Wizyta rozpoczęła się od bardzo wszechstronnego wywiadu: co boli, kiedy boli, kiedy przestaje boleć. Szereg pytań, które osobie “naprawiającej” sportowców pozwalają zdiagnozować faktyczną przyczynę, a nie tylko zaleczyć skutek. Po 30 minutach terapii manualnej, wielu “ochach” i “achach” wykrzyczanych z mojej strony, ból zdecydowanie zmalał. Na tym jednak nie skończyliśmy, bo Michał odesłał mnie do kolejnych specjalistów, którzy z zupełnie innej perspektywy prześwietlili moje, nazwijmy to dolegliwości.
Na pierwszy ogień trafiłem do Pauliny Sobczak, fizjoterapeutki specjalizującej się w metodzie P-DTR (Propioceptive-Deep Tendon Reflex). Z tą metodą miałem już do czynienia kilka lat temu. To naprawdę wydaje się nie do wiary, ale nieustannie przez 2 lata bolały mnie oba achillesy. Jak chodziłem, było ok. Zaczynałem bieg – bolały jak cholera, by po kilku kilometrach po prostu przestawać. I tak dwa lata. Zjeździłem wtedy Dolny Śląsk wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu pomocy, ale oprócz wydanych kilku tysięcy na fizjoterapeutów, nie wskórałem nic. Wreszcie Michał polecił mi swojego kolegę, który przeprowadzał terapię metodologią P-DTR. I gdybym tego nie doświadczył na własnej skórze, to w życiu bym w to nie uwierzył.
W skrócie. Terapia ma na celu “reset” układu nerwowego i sprawdzenie, jakie składniki spożywcze nas uczulają. Okazało się, że jestem uczulony na orzechy włoskie, a uczulenie wywołuje ból achillesów. Po terapii następnego dnia poszedłem biegać i po bólu nie było najmniejszego śladu. Orzechy włoskie jadłem niemal codziennie w musli na śniadanie i mniej więcej po roku po tej terapii zaś spróbowałem wrócić do tego śniadania. Niestety wraz z tym wrócił i ból achillesów. Ciekawe nie? Odstawienie orzechów przywróciło normalność.
Terapie P-DTR to nadal dla mnie obszar, który poznaję i obiecuję niebawem popełnić tekst poświęcony temu zagadnieniu oraz zaprezentować film z terapią przeprowadzoną przez Paulinę. Naszykuj się na ciekawy materiał.
Trzecim specjalistą, do którego odesłał mnie Michał był Marcin Bocian – terapeuta ruchowy, zajmujący się pomaganiem ludziom za pomocą odpowiednio zaprogramowanego ruchu.
W kilku, przeprowadzonych na samym początku wizyty testach, Marcin obnażył moje wszystkie przykurcze. Wielogodzinne siedzenie przy komputerze i bieganie nie idą w parze. Ale żyć trzeba i biegać też trzeba. I tu się zbliżamy do sedna problemu. Michał usunął problem, natomiast Marcin poprzez pokazane docelowe ćwiczenia, które powinienem wykonywać nieustannie w domu, zbliżył mnie do tego, abym wyeliminował przyczynę tych nawracających bólów pleców. Delikatne techniki relaksacyjne, odpowiednio skonstruowane ćwiczenia, mające na celu uelastycznienie całej taśmy biodrowo-piszczelowej – to moje zadanie na najbliższe tygodnie.
Ostatnim specjalistą, jakiego odwiedziłem, był Bartosz Jastrzębski – również terapeuta ruchowy, jednak o specjalizacji w przygotowaniu motorycznym. Było śmiesznie i pouczająco. Śmiesznie z racji tego, że miałem się za w miarę sprawnego, ale gdy po sesji pokazałem mojemu przyjacielowi film prezentujący wykonanie ćwiczenia przez Bartka, a następnie przeze mnie, to usłyszałem “ale czemu robisz to w zwolnionym tempie?”. Właśnie tak. Mam dynamiki tyle, co 80-letnia babcia próbująca przebiec przez przejście dla pieszych.
To spotkanie, nie powiem, że jakoś mocno mnie zniszczyło, bo ciężkich treningów w życiu już trochę miałem, jednak to właśnie ono pokazało GDZIE DRZEMIĄ REZERWY! Mogę dołożyć sobie ze 20-30 dodatkowych kilometrów do rozpiski treningowej na tydzień, ale nijak nie przełoży się to na wyniki, dopóty, dopóki nie popracuję nad tymi częściami ciała, które na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, w biegu nie uczestniczą wcale. Nic bardziej mylnego.
Bartek najpierw poprzez swoje testy zdiagnozował moje słabe strony, a następnie dobrał konkretny zestaw ćwiczeń, który te słabości ma zniwelować. Zobacz film z wizyty u Marcina i Bartka.
Czy tak powinien wyglądać proces leczenia?
Oceń sam. Z nawracającym bólem pleców w odcinku lędźwiowym mam do czynienia od lat, gdy tylko zintensyfikuję treningi. Biegam od 15 lat i oddawałem się w ręce dziesiątków fizjoterapeutów. Z reguły wyglądało to tak, że pytali co boli, na swój sposób pomagali, jedni lepiej, drudzy gorzej, ale z takim procesem do czynienia jeszcze nie miałem.
Wywiad przeprowadzony przez Michała, następnie sesja manualna i wnioski po niej trafiły do Pauliny. Po sesji u Pauliny wniosków było zdecydowanie więcej i te też powędrowały do Marcina, by w końcu po trzech specjalistach trafić do Bartka, który otrzymuje wiedzę i najszersze spektrum problemów pacjenta. Tak. Tak to powinno wyglądać.
Wychodząc ze studio Fizjo4life, żegnając się z ekipą, odczuwałem swego rodzaju żal. Po raz pierwszy w życiu poczułem, że żałuję, iż nie mieszkam w Warszawie, aby móc od czasu do czasu skorzystać z wiedzy tego fantastycznego zespołu ludzi i ich nietuzinkowego szefostwa. Niech to będzie taka kropka nad i wieńcząca ten tekst.
Takich fizjoterapeutów właśnie poszukujemy i jeśli uważasz, że masz podobne standardy pracy, zgłoś się do nas.