Czasami odnoszę wrażenie wielkiego chaosu i niezrozumienia decyzji, jakie wysyła mój mózg do mojego ciała. Jak narrator nie zaangażowany w akcję, stoję z boku i z otwartymi ustami obserwuję – co się u licha wyprawia dookoła?
A odbywa się tu walka, która ma różne scenariusze zakończenia. Chyba rozumiem, co oznacza porażka, ale będąca wynikiem zawziętego boju, siły, wiary w sukces, aż do końca. Jeszcze bardziej zdaję się i pojmować, czym jest wywieszenie białej flagi jako symbolu kapitulacji, ale ot tak, z braku chęci prowadzenia dalszych działań. Otrzymałam zapytanie – „Biegasz dla przyjemności, tak?” Słowa te padły, gdy łzy kręciły mi się w oku z niemocy. Po własnej porażce. Odpowiedziałam „tak”. Dla osoby patrzącej na to całe bieganie z zewnątrz, na litry potu wylewanego codziennie, na czas i energię wkładaną w zmagania – praca ta jest niezrozumiała. To ma być hobby…?
Gdy człowiek stawia sobie cel, poprzeczkę zawieszoną w nierealnych zdaje się chmurach – marzy. Oczami wyobraźni widzi siebie odnoszącego sukces. Gdy tak bardzo, bardzo chce, a jego pragnienia rodzą się w sercu, nic zdaje się nie jest w stanie zburzyć tego obrazu. Przychodzi jednak rzeczywistość, która jak kubeł zimnej wody stawia na szali i bezlitośnie odmierza stan faktyczny ze stanem zamierzonym. W zależności od rangi marzeń wskazówka drga lekko lub brutalnie opada na tę przyziemną stronę. Co dalej? W zależności od autentycznej miłości do pasji – wychodzimy na pole boju lub też machamy na całą sprawę ręką i odchodzimy w nieznane. Tu ustala się prawdziwy skład legionu. Osób silnych, mocnych, charakternych, które przede wszystkim chcą udowodnić coś samym sobie.
I to właśnie ta owa wewnętrzna siła jest mocą, która rozerwie twardą skorupę rzeczywistości i pozwoli eksplodować marzeniom. Uwolnione ziarno rzucone na odpowiedni grunt i pielęgnowane codzienną pracą w końcu zacznie kiełkować. Ile jednak jeszcze czasu potrzeba, aby pięło się do góry, zazieleniło się, puściło pąki, a w końcu zakwitło i wydało owoce? Dużo!
Samo marzenie jest początkiem drogi. Ile woli walki musi zmieścić się w skorupie, aby powstało w niej pęknięcie. Aby światło wypełniające człowieka zaczęło wąską strużką wydobywać się na zewnątrz. Jak pragnienie musi być wielkie i stale podsycane, aby siła rażenia oślepiała i podsycała ogień codziennie, tak długo, jak trzeba – dni, miesiące, lata…
Czy natura wie i już na dzień dobry jest w stanie podać dzień pojawienia się pierwszego owocu? Wątpliwe. A czy w związku z tym rosnące drzewo mówi sobie – dziś już nie piję wody, bo to nie ma sensu i tak nie urosnę? Też wątpliwe.
Człowiek ma wolna wolę i coś, dzięki czemu może dokonywać wyborów i podejmować decyzje. Gdy zapalony jest na pracę, gdy buzuje w nim chęć odniesienia sukcesu – walczy. Gdy konfrontuje się jednak z pierwszymi trudnościami, owy zapał opada. Wielu się wycofuje, bo okazuje się, że ich marzenia może wcale nie należą do nich? Może to świat wymusił na nich takie, a nie inne plastikowe potrzeby? Wycofanie w tym momencie nie jest porażką. Jest mądrą i racjonalną decyzją, jeżeli oczywiście wypływa z autentycznego uświadomienia sobie, że droga, którą podążałem nie byłą moją. Ci których ogarnął natomiast leń – to często grupa życiowych poszukiwaczy swojej własnej ścieżki na ziemi. Niechcenie to cecha osób, które nie potrafią zapuścić korzeni, które do każdej rzeczy podchodzą po macoszemu i dotykają życia po omacku. Polecą, gdzie wiatr zawieje i tak szybko, jak zmieni się pogoda, tak szybko zmienią swoją decyzję.
Wytrwanie w pierwszych postanowieniach, trud podniesienia nogi, zmobilizowania umysłu i przeskoczenia pierwszej kłody – to strzałka wskazująca, gdzie możemy szukać drogi do naszych marzeń. Zadarta głowa wypatrująca celu wysoko w górach. Drogowskaz z wyciosaną strzałką i odpowiednim kolorem oznaczającym – w prawo na szczyt za X godzin, w lewo na dół – za chwilę. Który szlak wybierasz? Marszałkowską prowadząca na Giewont w japonkach czy wąską dróżkę po stromym stoku, ze spadającymi na głowę kamieniami i niebezpieczeństwem zejścia lawiny? Ze strachem, potem, łzami, z walką, ale i wielką chęcią zdobycia najwyższej góry Twojego świata?
Wiele osób śmiało powie – jak to – opcja numer dwa… jednak to tylko gadanie.
Silni w mowie, słabi w czynie.
Zrób to! Działaj i wytrwaj! Nie wtedy, kiedy świeci słońce i śpiewają ptaki, ale wtedy, kiedy leje deszcz i walą pioruny. Wtedy rozpoczyna się wyprawa. Wtedy szlifujesz swoją zbroję, charakter, który pozwoli Ci wyjść i stanąć oko w oko z przeciwnikiem. Ze strachem.
„A droga długa jest
Nie wiadomo czy ma kres
A droga kręta jest
Co dalej za zakrętem jest…
Choć droga jest bez końca
Pozornie bez znaczenia
Mniemam, że mam powody
By drogi swej nie zmieniać (…)”
Przychodzi taki moment w prawdziwej pasji, gdy wyraźnie czujemy, że sterują nami trzy układy – głowa, serce i ciało. Praca polega na nauce odnalezienia równowagi pomiędzy nimi, ale może przede wszystkim na ich zaprzyjaźnieniu. Nikt obcy nie ma prawa angażować się w ten świat i nie pozwól, aby ktokolwiek wypowiadał się na jego temat. Nie pozna się swoich prawdziwych, wyrwanych z głębi potrzeb, jeżeli słuchało się będzie wskazówek innych.
Ich pomoc i wsparcie jest potrzebne, ale na późniejszym etapie.
Początek musi powstać, jako zrodzony z czystej kartki autentycznych pragnień, które rwą i aż palą od środka. Tylko wtedy jest prawdopodobieństwo wytrwania w bólu i cierpieniu.
Gdy tylko Ty – jako głowa, myśli oceniające, co się dzieje i podejmujące decyzje, Ty – jako serce, które kocha bezgranicznie w pięknych, ale i tragicznych momentach oraz Ty – jako ciało, podążające wiernie i współpracujące zawsze i wszędzie – stanowicie jedność.
Bardzo trudna praca – od momentu narodzin, aż do momentu śmierci pasji. Szlifowanie i ciągła nauka siebie, jako człowieka.
Zadajemy sobie pytanie – co mają w sobie mistrzowie, że odnoszą sukces? Co ma takiego w sobie złoty medalista czego nie mam ja?
Już wiesz?
Czym jest rozwój?
Pniesz się do góry, noga za nogą. Odhaczasz punkty na trasie i z lekkością podążasz dalej. Twoja siła może słabnie, może jeszcze tli się moc. Jednak pewnego dnia zdaje Ci się, że wszystko pryska. Głowa, serce i ciało walczą na noże i obrzucają się wyzwiskami. Ciało usilnie próbuje przekonać głowę, że nie ma energii i aby dała sobie spokój. Serce płacze z niemocy, bo choć bardzo chce i jak dziecko tupie nóżką – nikt nie liczy się z jego zdaniem. Innym razem ciało by biegło rozpędzone, czuć buzującą adrenalinę, ale zranione serce wraz z negatywnymi myślami odwracają się na pięcie i siadają na krawężniku. Umysł ciągnący w dół zabiera całą parę z nóg.
Co robić? Poddać się?
Najgorszą sytuacją jest jednak pakt ugody, który po prostu jednym głosem oznajmia Ci – że Nie.
Moment bez wyjścia, gdy biegniesz i czujesz, że Ci się nie chce. Utrata jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Nikt już nie płacze i nikt już nie tupie nóżką. Po prostu Nie. Nogi mówią – sam sobie biegnij, jak jesteś taki mądry, głowa myśli – w sumie to już jestem zmęczona i mam dość, a serce traci nadzieję i macha na wszystko ręką.
Stajesz.
Stajesz i gdy unormuje się oddech kopiesz butem w kamyk leżący na ziemi. Dziecko. Odzywa się w Tobie „mały Jaś” czy „mała Gosia” i mówi że już nie chce. Różnica jest tylko taka, że „oni” zapomną i pobiegną bawić się innymi zabawkami, a Ty zostaniesz sam na sam z porażką. Poddałeś się i to bez woli walki. Wywiesiłeś flagę, której biel razi po oczach i wyżera wielkie dziury w sercu. Nieumorusana w ani jednej kropli błota. Czystość perfekcyjnego pana, który potrafił tylko pokazywać palcem i rozkazywać poddanym co mają robić. Kto jednak jest wygranym?
Żal i wielka złość na samego siebie. Najgorsze uczucie przegranej, bo nieokupione żadną próbą.
Walka równa się zero. Czy w takim momencie jest jeszcze mowa o pasji?
Gdzie ta miłość?
Momenty kryzysu są najważniejszymi w drodze do celu. Błędy to wielkie chwile, ponieważ umiejętna nauka z nich wyciągana, to złoty As w rękawie. Im więcej problemów na trasie, tym radość z odniesionego zwycięstwa jest większa.
Kuźnia charakteru, którego kowalem jesteś tylko Ty sam.
Jak mawia mój mentor:
„Czym jest odwaga? Pierwsze – to zaufanie do siebie.
Ufać sobie – dam radę!
A jak nie? Dam!
A jak nie? Dam!
A jak się przewrócę?
To się podniosę.
A jak się nie podniosę?
To sobie poleżę (…)”
Zatem odwagi w realizacji własnych marzeń!
Powodzenia!
- (Fragment piosenki: „Droga długa jest” Akurat
- Mentor: Jacek Walkiewicz)