fbpx
Motywacja

Czy biegnie z nami wola walki?

Czasami odnoszę wrażenie wielkiego chaosu i niezrozumienia decyzji, jakie wysyła mój mózg do mojego ciała. Jak narrator nie zaangażowany w akcję, stoję z boku i z otwartymi ustami obserwuję...
czy biegnie z nami wola walki

Czasami odnoszę wrażenie wielkiego chaosu i niezrozumienia decyzji, jakie wysyła mój mózg do mojego ciała. Jak narrator nie zaangażowany w akcję, stoję z boku i z otwartymi ustami obserwuję – co się u licha wyprawia dookoła?

A odbywa się tu walka, która ma różne scenariusze zakończenia. Chyba rozumiem, co oznacza porażka, ale będąca wynikiem zawziętego boju, siły, wiary w sukces, aż do końca.  Jeszcze bardziej zdaję się i pojmować, czym jest wywieszenie białej flagi jako symbolu kapitulacji, ale ot tak, z braku chęci prowadzenia dalszych działań. Otrzymałam zapytanie – „Biegasz dla przyjemności, tak?” Słowa te padły, gdy łzy kręciły mi się w oku z niemocy. Po własnej porażce. Odpowiedziałam „tak”. Dla osoby patrzącej na to całe bieganie z zewnątrz, na litry potu wylewanego codziennie, na czas i energię wkładaną w zmagania – praca ta jest niezrozumiała. To ma być hobby…?

Gdy człowiek stawia sobie cel, poprzeczkę zawieszoną w nierealnych zdaje się chmurach – marzy. Oczami wyobraźni widzi siebie odnoszącego sukces. Gdy tak bardzo, bardzo chce, a jego pragnienia rodzą się w sercu, nic zdaje się nie jest w stanie zburzyć tego obrazu.  Przychodzi jednak rzeczywistość, która jak kubeł zimnej wody stawia na szali i bezlitośnie odmierza stan faktyczny ze stanem zamierzonym. W zależności od rangi marzeń wskazówka drga lekko lub brutalnie opada na tę przyziemną stronę. Co dalej? W zależności od autentycznej miłości do pasji – wychodzimy na pole boju lub też machamy na całą sprawę ręką i odchodzimy w nieznane. Tu ustala się prawdziwy skład legionu. Osób silnych, mocnych, charakternych, które przede wszystkim chcą udowodnić coś samym sobie.

I to właśnie ta owa wewnętrzna siła jest mocą, która rozerwie twardą skorupę rzeczywistości i pozwoli eksplodować marzeniom. Uwolnione ziarno rzucone na odpowiedni grunt i pielęgnowane codzienną pracą w końcu zacznie kiełkować. Ile jednak jeszcze czasu potrzeba, aby pięło się do góry, zazieleniło się, puściło pąki, a w końcu zakwitło i wydało owoce? Dużo!

Samo marzenie jest początkiem drogi. Ile woli walki musi zmieścić się w skorupie, aby powstało w niej pęknięcie. Aby światło wypełniające człowieka zaczęło wąską strużką wydobywać się na zewnątrz. Jak pragnienie musi być wielkie i stale podsycane, aby siła rażenia oślepiała i podsycała ogień codziennie, tak długo, jak trzeba – dni, miesiące, lata…

Czy natura wie i już na dzień dobry jest w stanie podać dzień pojawienia się pierwszego owocu? Wątpliwe. A czy w związku z tym rosnące drzewo mówi sobie – dziś już nie piję wody, bo to nie ma sensu i tak nie urosnę? Też wątpliwe.

Człowiek ma wolna wolę i coś, dzięki czemu może dokonywać wyborów i podejmować decyzje. Gdy zapalony jest na pracę, gdy buzuje w nim chęć odniesienia sukcesu – walczy. Gdy konfrontuje się jednak z pierwszymi trudnościami, owy zapał opada. Wielu się wycofuje, bo okazuje się, że ich marzenia może wcale nie należą do nich? Może to świat wymusił na nich takie, a nie inne plastikowe potrzeby? Wycofanie w tym momencie nie jest porażką. Jest mądrą i racjonalną decyzją, jeżeli oczywiście wypływa z autentycznego uświadomienia sobie, że droga, którą podążałem nie byłą moją. Ci których ogarnął natomiast leń – to często grupa życiowych poszukiwaczy swojej własnej ścieżki na ziemi. Niechcenie to cecha osób, które nie potrafią zapuścić korzeni, które do każdej rzeczy podchodzą po macoszemu i dotykają  życia po omacku. Polecą, gdzie wiatr zawieje i tak szybko, jak zmieni się pogoda, tak szybko zmienią swoją decyzję.

Wytrwanie w pierwszych postanowieniach, trud podniesienia nogi, zmobilizowania umysłu i przeskoczenia pierwszej kłody – to strzałka wskazująca, gdzie możemy szukać drogi do naszych marzeń. Zadarta głowa wypatrująca celu wysoko w górach. Drogowskaz z wyciosaną strzałką i odpowiednim kolorem oznaczającym – w prawo na szczyt za X godzin, w lewo na dół – za  chwilę. Który szlak wybierasz? Marszałkowską prowadząca na Giewont w japonkach czy wąską dróżkę po stromym stoku, ze spadającymi na głowę kamieniami i niebezpieczeństwem zejścia lawiny? Ze strachem, potem, łzami, z walką, ale i wielką chęcią zdobycia najwyższej góry Twojego świata?

Wiele osób śmiało powie – jak to – opcja numer dwa… jednak to tylko gadanie.

Silni w mowie, słabi w czynie.

Zrób to! Działaj i wytrwaj! Nie wtedy, kiedy świeci słońce i śpiewają ptaki, ale wtedy, kiedy leje deszcz i walą pioruny. Wtedy rozpoczyna się wyprawa. Wtedy szlifujesz swoją zbroję, charakter, który pozwoli Ci wyjść i stanąć oko w oko z przeciwnikiem. Ze strachem.

„A droga długa jest
Nie wiadomo czy ma kres
A droga kręta jest
Co dalej za zakrętem jest…
Choć droga jest bez końca
Pozornie bez znaczenia
Mniemam, że mam powody
By drogi swej nie zmieniać (…)”

Przychodzi taki moment w prawdziwej pasji, gdy wyraźnie czujemy, że sterują nami trzy układy –  głowa, serce i ciało. Praca polega na nauce odnalezienia równowagi pomiędzy nimi, ale może przede wszystkim na ich zaprzyjaźnieniu. Nikt obcy nie ma prawa angażować się w ten świat i nie pozwól, aby ktokolwiek wypowiadał się na jego temat. Nie pozna się swoich prawdziwych, wyrwanych z głębi potrzeb, jeżeli słuchało się będzie wskazówek innych.

Ich pomoc i wsparcie jest potrzebne, ale na późniejszym etapie.

Początek musi powstać, jako zrodzony z czystej kartki autentycznych pragnień, które rwą i aż palą od środka. Tylko wtedy jest prawdopodobieństwo wytrwania w bólu i cierpieniu.

Gdy tylko Ty – jako głowa, myśli oceniające, co się dzieje i podejmujące decyzje, Ty – jako serce, które kocha bezgranicznie w pięknych, ale i tragicznych momentach oraz Ty – jako ciało, podążające wiernie i współpracujące zawsze i wszędzie – stanowicie jedność.

Bardzo trudna praca – od momentu narodzin, aż do momentu śmierci pasji. Szlifowanie i ciągła nauka siebie, jako człowieka.
Zadajemy sobie pytanie – co mają w sobie mistrzowie, że odnoszą sukces? Co ma takiego w sobie złoty medalista czego nie mam ja?

Już wiesz?

Czym jest rozwój?

Pniesz się do góry, noga za nogą. Odhaczasz punkty na trasie i z lekkością podążasz dalej. Twoja siła może słabnie, może jeszcze tli się moc. Jednak pewnego dnia zdaje Ci się, że wszystko pryska. Głowa, serce i ciało walczą na noże i obrzucają się wyzwiskami. Ciało usilnie próbuje przekonać głowę, że nie ma energii i aby dała sobie spokój. Serce płacze z niemocy, bo choć bardzo chce i jak dziecko tupie nóżką – nikt nie liczy się z jego zdaniem. Innym razem ciało by biegło rozpędzone, czuć buzującą adrenalinę, ale zranione serce wraz z negatywnymi myślami odwracają się na pięcie i siadają na krawężniku. Umysł ciągnący w dół zabiera całą parę z nóg.

Co robić? Poddać się?

Najgorszą sytuacją jest jednak pakt ugody, który po prostu jednym głosem oznajmia Ci – że Nie.

Moment bez wyjścia, gdy biegniesz i czujesz, że Ci się nie chce. Utrata jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Nikt już nie płacze i nikt już nie tupie nóżką. Po prostu Nie. Nogi mówią – sam sobie biegnij, jak jesteś taki mądry, głowa myśli – w sumie to już jestem zmęczona i mam dość, a serce traci nadzieję i macha na wszystko ręką.

Stajesz.

Stajesz i gdy unormuje się oddech kopiesz butem w kamyk leżący na ziemi. Dziecko. Odzywa się w Tobie „mały Jaś” czy „mała Gosia” i mówi że już nie chce. Różnica jest tylko taka, że „oni” zapomną i pobiegną bawić się innymi zabawkami, a Ty zostaniesz sam na sam z porażką. Poddałeś się i to bez woli walki. Wywiesiłeś flagę, której biel razi po oczach i wyżera wielkie dziury w sercu. Nieumorusana w ani jednej kropli błota. Czystość perfekcyjnego pana, który potrafił tylko pokazywać palcem i rozkazywać poddanym co mają robić. Kto jednak jest wygranym?

Żal i wielka złość na samego siebie. Najgorsze uczucie przegranej, bo nieokupione żadną próbą.
Walka równa się zero. Czy w takim momencie jest jeszcze mowa o pasji?

Gdzie ta miłość?

Momenty kryzysu są najważniejszymi w drodze do celu. Błędy to wielkie chwile, ponieważ umiejętna nauka z nich wyciągana, to złoty As w rękawie. Im więcej problemów na trasie, tym  radość z odniesionego zwycięstwa jest większa.

Kuźnia charakteru, którego kowalem jesteś tylko Ty sam.

Jak mawia mój mentor:

„Czym jest odwaga? Pierwsze – to zaufanie do siebie.
Ufać sobie – dam radę!
A jak nie? Dam!
A jak nie? Dam!
A jak się przewrócę?
To się podniosę. 
A jak się nie podniosę?
To sobie poleżę (…)”

Zatem odwagi w realizacji własnych marzeń!

Powodzenia!

  • (Fragment piosenki: „Droga długa jest” Akurat
  • Mentor: Jacek Walkiewicz)

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Biegaczu, uważaj na kontuzje! Poradnik
Następny wpis
Zdobywamy Koronę

Powiązane artykuły

Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu