Nasza wyobraźnia jest niepowtarzalną fabryką marzeń, moim zdaniem to jedna z najbardziej cennych, a zarazem niedocenianych “części” ludzkiego posiadania. Bez wątpienia mój świat byłby dużo uboższy, gdybym nie mógł co jakiś czas odpłynąć, gdzieś daleko stąd… Będąc szczerym, odpływam bardzo często.
Granica pomiędzy rzeczywistością a światem irracjonalnym w moim przypadku jest bardzo cienka… po wielokroć potrafię się zapomnieć, oddalić od problemów i myśleć o tym, co by było gdybym złapał swojego króliczka, za którym tak ciągle gonie… Niestety zazwyczaj dostaję zadyszki, skubaniutki króliczek pędzi prawie jak wyczynowy kolarz pod wpływem EPO a ja znów muszę obejść się smakiem, nie mając w garści tego co pragnę. Zastanawiam się co jest przyczyną mojej motywacji, że pomimo sromotnych porażek i wycieńczających potyczek z króliczkiem, następnego dnia wstaję znów, gotowy stanąć w szranki z moim małym koszmarem. Codziennie postępuję tak samo, prawie jak w kultowym dniu świra… Moje życie to jedna wielka groteska.
Nie zastanawialiście się co jest przyczyną waszej motywacji biegowej? Jeśli chodzi o mnie, jest to niewątpliwa miłość i rzadko kiedy wystawiam moją drugą połówkę na próbę. Związek pomiędzy mną a bieganiem jest o tyle uczciwy, że obie strony są zawsze zadowolone, nie ma niepotrzebnych zgrzytów, a atmosfera jest co najmniej zdrowa. Jedynym skutkiem ubocznym biegania, może być co najwyżej spocona koszulka albo co gorsza jej niebezpieczny zapach – ale do wszystkiego w życiu idzie się przyzwyczaić. Nie zapominajcie, że każdy powód aby zacząć biegać jest słuszny. Moim ”everestem” marzeń, jest bieg, który z pewnością jest inny niż wszystkie. Zapytacie więc – inny, czyli jaki? To z pewnością nie zawartość pakietu startowego, czy też schludna szatnia dla zawodników, okraszona mozaikową podłogą. To przede wszystkim atmosfera oraz niebanalne doznania.
Comrades Marathon
Gdybym miał w kilku słowach scharakteryzować ten bieg, z pewnością moja odpowiedź zabrzmiała by tak: to jeden z tych biegów, który oprócz samego wyścigu jest wycieczką w głąb duszy, porusza tak znamiennie, że start pamiętasz do końca życia. Moja odpowiedź jest nadto odważna, bo przecież jak można oceniać coś, z czym nie miało się do czynienia? Niestety nie miałem jeszcze okazji odbyć swojej drogi krzyżowej, na trasie tego największego a zarazem najstarszego ultramaratonu na świecie. Swoją opinie bazuję na opowiadaniach człowieka, którego znam osobiście, powiem więcej – łączą nas więzy krwi. Andrzej Magier – bo nim mowa, to jeden z najlepszych ultramaratonczyków w historii lekkiej atletyki. W ”Comrades Marathon” startował cztery razy, w tym raz udało mu się ukończyć wyścig na 19 miejscu. Zawsze kiedy staram się wyciągnąć coś z wujka o samej atmosferze oraz przebiegu zawodów, wzdycha z sentymentem podsyconym tęsknotą. Andrzej startował praktycznie we wszystkich największych ultramaratonach na świecie, o ”Comradesie” wypowiada się, jednak niezwykle ciepło i wielokrotnie powtarza, że gdyby miał sposobność podjęcia walki raz jeszcze, to z pewnością by nie odmówił. Zapytałem, więc dlaczego?
“Comrades” sam w sobie jest rewelacyjnym wydarzeniem. Trasa jest wybitnie wymagająca, ale widoki wokół rekompensują tą całą agonię oraz niemiłosierny żar, lejący się z nieba. Afryka wraz z każdym pokonanym kilometrem, pokazuje swą dziką naturę i dominację nad wątłą postacią biegnącego człowieka. Najbardziej, jednak fascynowała mnie sama atmosfera i otoczka zawodów. Na parę dni przed startem, Comradesem żyje cały kraj. Nawet ludzie, którzy ze sportem mają mało wspólnego, właśnie tego dnia tłumnie gromadzą się wokół trasy dopingując zawodników. Nad głowami lata helikopter – relacja live w TV z ”Comradesu” jest już tradycją. Afrykańczycy wręcz uwielbiają ten bieg.”
Dla wielu ludzi samo ukończenie biegu jest życiowym sukcesem. Nie bez liku przyjeżdżają tutaj ludzie z całego świata, chcący przekonać się o swojej sile i wytrzymałości psychicznej. W trakcie 90cio kilometrowego biegu pomiędzy miastami Pietermaritzburg i Durban tysiące ludzi walczy ze swoimi słabościami. Wielu kona parę kilometrów przed metą, część pokonuje ostatnie metry na kolanach, a jeszcze inni nie są w stanie ukończyć biegu o własnych siłach. Dla wielu ”Comrades” to swoista sfera sacrum, symbol walki ducha z ciałem, a także równości.
Atmosfera biegu jest absolutnie nie do podrobienia, dlatego proponuję oderwać się na chwilę od lektury i obejrzeć filmik, który moim zdaniem chwyta za serce
[youtube]mLYxVL_qpl0[/youtube]Jak to się zaczęło?
Pomysłodawcą zorganizowania ”Comrades’ był weteran I wojny światowej z pochodzenia Brytyjczyk, Vic Clapham. Vic urodził się w 1886 roku w Londynie, będąc jeszcze małym dzieckiem wyemigrował z rodzicami do Cape Colony zlokalizowanej w Południowej Afryce. Jego przygoda z wojskiem przybierała różny charakter. W końcu Vic stał się członkiem piechoty, w której musiał przemierzyć prawie 1700 mil na terenach południowej Afryki.Podczas długich i wyczerpujących marszów na ekstremalnym terenie, śmierć i ból stały się normalnością.
Wielu z kolegów Vica poległo i właśnie z tego tytułu Clapham odczuł wewnętrzną potrzebę upamiętnienia tej ofiary, którą ponieśli jego towarzysze. Mając w pamięci uporczywe gorąco oraz palące promienie słoneczne, wpadł na pomysł, by zorganizować bieg ultra długi na ich cześć. Jego starania zakończyły się pomyślnie a na starcie pierwszego ”Comradesu” rozegranego w 1921, stanęło 34 zawodników.
Co jeszcze wyróżnia Comrades Marathon na tle innych biegów na świecie? Nie znam jeszcze biegu, na podstawie, którego nakręcono by film – to po pierwsze. Po drugie organizacja Comrades Marathon jest organizacją niezarobkową – wszystkie środki zebranie w czasie imprezy zostają w całości przekazywane na cele charytatywne. Co prawda coraz więcej imprez biegowych, oprócz popularyzacji zdrowego trybu życia prowadzi jednocześnie akcje charytatywne, jednak jest to fakt warty podkreślenia.
Poniżej zamieszczam trailer do filmu o Comrades Marathon – “The long run”.
Gorąco polecam.
[youtube]BJXDMfsN5a0[/youtube]Comrades Marathon 2009 w liczbach:
- 12950 startujących
- 4500 wolontariuszy
- 911 motocykli medycznych
- 46 punktów odżywczych na trasie, w tym:
- 400000 plastikowych butelek
- 350000 saszetek powerade
- 5400 kg bananów
- 1000 kg czekolady
- 1000 kg ziemniaków
- 400 kg ciastek