Drogi czytelniku jeżeli utożsamiasz się z tym słowem, nie daj się, pacyfikuj, pomstuj stan jesiennego uśpienia. Walcz, byś mógł po dobrze przepracowanym okresie jesienno-zimowym powiedzieć „Wygrałem”.
Na ten czas zamierzam przybrać szaty herosa walczącego z wszelkimi słabościami. Mimo pogody, mimo amplitudy zmieniających się temperatur i czasem wahającym się nastrojom, stanąć w szranki ze swoimi słabościami. Nie ma nic lepszego jak chwil spokojnego i relaksującego biegu. Bieganie jest dla mnie od zawsze momentem wyalienowania się od świata i spraw prozaicznej codzienności. Po prostu ja i mój kawałek podłogi jak brzmią słowa jednej z piosenek.
Biegnąc dokonuje swoistej wiwisekcji otaczającej mnie przestrzeni, nasycam się mijanymi krajobrazami, wizualizuje, opracowuje plany na przyszłość. Pakiet projekcji umysłowych jest tutaj potężny, gdy tylko wybuchnie strzał endorfin owładających nasze wnętrze, wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę że bieganie to metafora życia, każde nasze oddanie, poświęcenie, trud włożony w mozolny i niekiedy siermiężny trening wróci do nas ze zdwojoną siłą pozytywów. Dlatego biegajmy, krok po kroczku stąpajmy i truchtajmy, mimo braku początkowych efektów trwajmy w swych postanowieniach. Dziś nie wyszło…? Ok, jutro przebiegnę więcej. Dzisiaj 2 kilometry, jutro 4, po jutrze 5 a w późniejszej perspektywie pierwsze zawody. Powiecie że to marzenie hedonistycznego – amatora – biegacza…? Nic bardziej mylnego. Sam przechodziłem ten ciężki okres zobojętnienia, apatii i niekiedy regresu formy. Ale się nie dawałem, walczyłem i zawsze powstawałem jak feniks z popiołów pokonując trzykrotnie linie mety półmaratonu. To jest do zrealizowania. Nie daj się stanom zobojętniania i marazmu codziennego, niech nie tańczą na twej duszy „chocholiego tańca” coraz przyklaskując, znów wygraliśmy z tym jego bieganiem.
Nie ma czasu. Już teraz wkładajcie buty i ruszajcie na front walki. Walki o lepszą kondycję, lepsze samopoczucie. I pamiętajcie – niech na trasie podczas kryzysu i zwątpienia wybrzmią wam słowa: „I have a dream” – sen którego najważniejszym momentem będzie przekroczenie magicznej liczby 42 km.