Festina lente – taką zasadą kierowali się starożytni Rzymianie. Czyż ona nie wpisuje się idealnie w nurt wszystkiego, co dotyczy biegania? W wolnym tłumaczeniu brzmiące „spiesz się powoli” oddaje charakter tego, jak powinniśmy pojmować naukę biegania, a także jak w pewnym momencie dzięki temu stać się biegaczem świadomym. Świadomym własnej techniki, przyświecających nam celów i wybranych środków.
Festina lente na treningu
Trening biegacza to cykle powtarzane w określonej kolejności oraz częstotliwości o zróżnicowanej intensywności i czasie trwania. Niejeden trener powie, aby biegać szybko, musisz się nauczyć biegać wolno, bo nie można na każdym treningu bić rekordów szybkości. Przez pośpiech niejeden biegacz napytał sobie biedy, a parafrazując znanego polityka warto rzec, że „prawdziwego biegacza poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna”. To jest sedno i przesłanie dla tych, co zaczynają. Nie chciejcie na raz przeskakiwać po kilka schodków biegowej piramidy formy. To się nie opłaca. Prędzej czy później coś nie wytrzyma, dopadnie cię kontuzja, przeciążenie, a regres nie nastroi cię pozytywnie do powrotu do biegania.
Tu jednak nie ma zmiłuj. Po wylizaniu się z ran, trzeba spróbować jeszcze raz. Wziąć pod uwagę, co zrobiło się nie tak. Biegacz jak i jego bagaż doświadczeń rozwijają się równolegle. Tylko uparte trwanie w dążeniu do samodoskonalenia przyniesie efekt w postaci poprawy wyniku, wygrania z kontuzją lub zapobieżeniu kontuzji. Biegacze z wieloletnim stażem wiedzą, o czym mówię, choć pewnie znajdą się i tacy, których to nie dotyczy.
Festina lente na zawodach
Biegnąc dystans od 10km do maratonu musisz wziąć tę koronną zasadę pod uwagę. Zacznij wolno, niech twój układ krwionośny przystosuje się do obciążenia, nie „zalej” już na starcie mięśni kwasem mlekowym. Miarowo wykorzystuj buzującą w tobie adrenalinę, by „drugi oddech” był antidotum na pojawiający się znikąd „dług tlenowy”. Rozpoczynając mądrze, na ostatnim kilometrze czasami można urwać z czasu znacznie więcej niż przy szaleńczym początku i człapaniu na końcu.
Słowem podsumowania
Jak widać starożytni Rzymianie znali znaczenie „pośpiechu”. Wiedzieli, że droga do celu usłana jest wieloma przygodami. Przygodami z różnorakim zakończeniem. Raz pozytywnym, raz negatywnym i nijak nie odnajdziesz w tej szalonej, wydawałoby się metodzie, naszego polskiego dziedzictwa, które głosi, iż „lepiej uczyć się na cudzych błędach”. Każdy w swym biegowym rozwoju do tego celu musi dojść własnymi, często krętymi ścieżkami. Mając jednak na uwadze nasze „spiesz się powoli”, a co najważniejsze próbując je wprowadzić w czyn, możemy te ścieżki znacznie wyprostować, a drogę do nabrania pełnej świadomości, znacznie skrócić. Jak opisane przypadki pokazują zarówno pośpiech na treningu jak i podczas zawodów nie jest wskazany. To nie jest optymalne wyjście do pracy nad własnym rozwojem, formą czy też czasem, jaki chcemy zobaczyć na wyświetlaczu zegarka na mecie. Spiesz się zatem powoli i rośnij w siłę!