Poruszanie ciała wymaga od biegacza bardzo dużo energii. Biegając wprawiasz w ruch swoje mięśnie, ścięgna i stawy. Spalasz kilokalorie. Czasami jednak zapominamy, że na najwyższych obrotach pracują też szare komórki i centrum dowodzenia Twojego organizmu – mózg.
Aktywność fizyczna wzmaga pracę niezliczonych neuroprzekaźników, które z wielką prędkością generują, przekazują i interpretują informacje w obrębie całego systemu nerwowego. Dzięki tym skomplikowanym procesom jesteś w stanie skoordynować każdy biegowy krok. Twoje mięśnie pracują jak należy, widzisz, utrzymujesz równowagę, a Twoje wewnętrzne organy przystosowują się do wysiłku. To naprawdę dużo do ogarnięcia dla takiego mózgu. Naturalnym jest zatem, że im więcej wymagasz od swojego organizmu, zwiększasz także intensywność pracy swojego mózgu. I to dosłownie! Podobnie jak w przypadku mięśni, zwiększona aktywność mózgu biegacza podnosi jego zapotrzebowanie na pożywienie. Mózg to bez wątpienia największy żarłok. Potrzebuje bardzo, bardzo dużo energii. Biegaczu, dokarm żarłoka!
Co jedzą komórki nerwowe?
Przez wiele lat naukowcy wierzyli, że jedynym paliwem dla mózgu była glukoza, a wszystko zależało od odpowiedniego poziomu cukru we krwi. Jednak niecałą dekadę temu zlokalizowano wyspecjalizowane komórki w mózgu – astrocyty. To w nich przechowywane są małe ilości glikogenu (zmagazynowanych węglowodanów), substancji odpowiedzialnej za zdrowie i kondycję wszystkich komórek w mózgu. Gdy jakiś neuron jest wygłodzony i brakuje mu energii w formie czystej glukozy, sąsiadujące astrocyty „karmią go”. Najpierw rozkładają swoje magazyny glikogenu, a potem zaopatrują w nie potrzebujące komórki. W ten sposób rozłożony glikogen jest równie łatwo przyswajany przez komórki nerwowe co sama glukoza. Dlatego żarłoczne neurony od razu pochłaniają energię pod taką postacią, utrzymując jej optymalny poziom i umożliwiając kontynuowanie treningu.
„Pasta party” w mózgu
Japońscy naukowcy odkryli, że zasoby glikogenu w mózgu po intensywnym biegu są przetrzebione, w szczególności w tych częściach mózgu, które są odpowiedzialne za analityczne myślenie, pamięć i motorykę. Niemniej jednak po odpowiednim odpoczynku i odżywieniu organizmu poziom glikogenu w mózgu mało tego, że powraca do poprzedniego poziomu. Jego zasoby zwiększają się nawet o 60%! Wydawałoby się, że zjedzone posiłki zamiast do żołądka, idą prosto do mózgu… Zwiększoną ilość glikogenu zaobserwowano przede wszystkim w tych częściach mózgu, w których wcześniej stwierdzono największe ubytki.
Jest to mechanizm, który znamy pod nazwą „ładowanie węglowodanowe”, a u wielu biegaczy przejawia się przez jedzenie dużych ilości makaronu przed ważnym startem. Wychodzi na to, że astrocyty robią dokładnie to co mięśnie – przechowują glikogen na zapas. Zasoby glikogenu w mózgu spadają do poziomu bazowego po 24 godzinach, ale tylko w przypadkach gdy się przestaje dalej ruszać. U biegających poziom bazowy wzrasta w miarę, gdy astrocyty „przyzwyczajają się” do ciągłego dużego zapotrzebowania na glikogen.
Oczywiście badania, na które się powołuję były robione na biegających szczurach, nie ludziach. Niemniej jednak jest w tych wynikach potencjalna lekcja dla biegaczy z gatunku homo sapiens. Japońscy badacze przewidują, że to odkrycie przyczyni się do wytłumaczenia efektu, w którym aktywność fizyczna usprawnia pracę umysłu. Wychodzi bowiem na to, że aby polepszyć sobie choćby pamięć czy koncentrację wystarczy tylko biegać i jeść. Po treningu biegowym należy odpowiednio się odżywić – np. bananem albo szklanką kakao – tak aby uzupełnić z naddatkiem wyszczerbione poziomy glikogenu. Nie tylko w mięśniach, ale i w mózgu. On też potrzebuje takiej przekąski…
Dlatego, biegaczu! Nie zapominaj o nakarmieniu swoich astrocytów!
Na podstawie: Reynolds, G. How Exercise Fuels the Brain. New York Times