“Sztuka zwycięstwa. Wspomnienie twórcy NIKE” – naznaczona szaleństwem, pasją i niezwykłą determinacją historia jednej z najbardziej symbolicznych marek na świecie. Phil Knight opisuje drogę, która doprowadziła go do stworzenia światowego imperium odzieżowego z obrotami przekraczającymi 30 mld dolarów rocznie.
Wszystko zaczyna się w roku 1962 od porannej… przebieżki. Phil Knight, mieszaniec Oregonu, kończy studia i szuka pomysłu na życie. Jedyne, czego jest pewien, to to, że aby odnieść sukces w biznesie, należy połączyć go z pasją. A pasją Knighta było właśnie bieganie. Mając w swej głowie niewiele więcej niż… Szalony Pomysł udaje się do Japonii, gdzie w Kobe przekonuje do współpracy potentata w dziedzinie produkcji obuwia sportowego. Za garść pożyczonych od ojca dolarów staje się dystrybutorem butów do biegania firmy Tiger, znacznie lepiej znanej dziś pod marką Asics, na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.
Puszką piwa w biegacza
Początki, jak to zwykle bywa, naznaczone były licznymi trudnościami… W 1965 roku bieganie nie było nawet pełnoprawnym sportem. W powszechnym mniemaniu tylko dziwacy wychodzili z domu po to, żeby przebiec trzy mile. Ludzie lubili natomiast szydzić z biegaczy. Kierowcy często zwalniali i trąbili. Konia sobie kup! – wołali, a czasem celowali w głowę biegnącego puszką piwa czy innego napoju, wspomina Knight.
Rozwijaniu biznesu nie sprzyjał także nieprzygotowany na nowych rekinów rynek kredytów inwestycyjnych. Saldo środków pieniężnych interesowało je bardziej niż cokolwiek innego, a nadmierny wzrost [sprzedaży] uważały za zagrożenie, co i rusz domagając się ograniczenia jego tempa. To zaś ani trochę nie było Knightowi w głowie!
W 1974 roku odpowiedzieliśmy na te apele, wciskając gaz do dechy. Byliśmy na najlepszej drodze do osiągnięcia sprzedaży na poziomie ośmiu milionów dolarów i nic, absolutnie nic nie mogło nas powstrzymać. Zbuntowani przeciwko bankowi, zawarliśmy jeszcze więcej umów ze sklepami, a nawet otworzyliśmy kilka własnych – i nadal podpisywaliśmy kontrakty sponsorskie ze sportowcami ze słynnymi sportowcami, na których nie było nas stać.
Notoryczne „życie na kredyt” – także później, pod znaną dziś wszystkim banderą Nike – rozwijającej się w szalonym tempie firmie dawało się we znaki przez wiele lat. Finansowanie bieżącej działalności, przede wszystkim jednak produkowanie coraz większych partii obuwia z pożyczek, doprowadzić musiało do tego, że kasa przedsiębiorstwa pewnego dnia stała się pusta, a największym wyzwaniem dla jego szefów okazała się taka ekwilibrystyka spotkań z wierzycielami, by pewnego feralnego dnia nie wpadli na siebie na firmowym korytarzu.
Historia Nike to swoisty rollercoaster, którym jazdę Phil Knight relacjonuje z pasją właściwą jej twórcy – przyznaje się do błędów i pomyłek, a nawet jawnych nieuczciwości wobec partnerów handlowych, jak rozwijanie nowej, konkurencyjnej wobec Tigera, marki obuwia sportowego czyli Nike czy „niewinna” kradzież dokumentów z aktówki kontrahenta. Czyni to jednak w sposób tak ujmujący, że bliżsi jesteśmy kibicować mu za wszelką cenę niż potępiać w przysłowiowy czambuł.
Czując coraz bardziej dokuczliwy ból głowy, wróciłem do sali konferencyjnej. Wyczuwałem w powietrzu, że zbliża się decydujący moment. W końcu Ito, pochylony nad księgami, zrozumiał, co oznaczają kwoty, do których właśnie dotarł. Exeter. Nasza tajna fabryka. Widziałem błysk w jego oczach gdy pojął, że to on jest frajerem, który finansował jej działalność. Casus Exeter dopełnia obrazu całkowitej „niezależności” w myśleniu i działaniu biznesmena.
Wzorem… gofrownica
„Sztuka zwycięstwa” to jednak nie tylko rasowy podręcznik sztuki kantowania kontrahentów i naciągania banków na milionowe pożyczki. Więcej – nadużycia te wcale nie zadecydowały o gigantycznym sukcesie przedsiębiorstwa. Znacznie ważniejszą rolę odegrały w nim upór oraz wizjonerstwo jego twórców. Jak choćby wtedy, gdy inspiracją dla stworzenia słynnego bieżnika obuwia biegowego, będącego potem znakiem rozpoznawczym Nike, stała się obserwacja… kuchennej gofrownicy.
Wreszcie biznesowa autobiografia Knighta okaże się fascynującym dokumentem sportowej atmosfery drugiej połowy dwudziestego wieku w Stanach Zjednoczonych. Rozwoju sportu profesjonalnego ze sponsorowaniem czołowych zawodników, strategii marketingowych w tej branży, największych sukcesów na stadionach i bieżniach całego świata. To także swoisty hołd złożony sportowcom wielu dyscyplin.