Spis treści
Wiele osób, które znam z dużym wyprzedzeniem planuje swoje wakacyjne wojaże. Akurat zdecydowana większość moich znajomych wybiera kierunki, gdzie zamiast leżenia i “all inclusive”, można aktywnie spędzić czas. Do tego również będę próbował przekonać tych niezdecydowanych w kwestii tego, gdzie można i jak można. Artykuł ten otwiera dłuższy cykl, bo miejsc w Polsce wartych odwiedzenia, gdzie trasy biegowe zapierają dech w piersiach, jest bez liku. Ciężko jednak jechać w ciemno i nie popełnić masy błędów, które popełniłem sam, pierwszy raz udając się w Bieszczady.
Bieszczady przez kilka ostatnich lat zyskały miano miejsca kultowego. Nie tylko ze względu na to, że po prostu jest tam ciekawie i atrakcyjnie biegowo, ale przede wszystkim dzięki robocie, którą wykonał Mirosław Bieniecki wraz ekipą, organizując w Bieszczadach legendarny Bieg Rzeźnika. To ta impreza rozpala do czerwoności głowy tysięcy biegaczy z całej Polski i świata, i to dla niej do Cisnej, pomimo makabrycznego dojazdu, niczym na święto zjeżdżają całe rodziny. Nie o Rzeźniku jednak miało być, ale o tym, gdzie warto spędzić urlop. Sam jednak rozumiesz, że ciężko pisać o Bieszczadach w kontekście biegania i nie wspomnieć o trasach Rzeźnika, które stanowią wisienkę na torcie bieszczadzkich biegowych wyzwań.
Idea serii “Gdzie na biegowy urlop lub weekendowy wypad”
Na łamach TreningBiegacza.pl dzielimy się z Wami wiedzą na temat treningu, kontuzji, odżywiania, czyli wszystkiego tego, co trzeba wiedzieć, aby skutecznie i bezpiecznie wdrożyć się w bieganie. Próbując jednak przeszukiwać sieć przed moim tegorocznym urlopem, ciężko było mi się natknąć na kompleksowe materiały dotyczące miejsc, gdzie można fajnie potrenować, a i rodzina nie będzie przy tym poszkodowana, bo znajdą się dla niej różnego rodzaju atrakcje. Stąd też pomysł, aby przygotować taką kompleksową bibliotekę miejsc i również Ciebie droga czytelniczko, drogi czytelniku zachęcić do tego, aby podzielić się takim opisem. Jeśli będziesz chętny, napisz do mnie: [email protected]
Nocleg
Rok 2020 dla wielu osób bez wątpienia będzie traumą. Pandemia, lock down i strach przed nieznanym sprawiły, że zaszyliśmy się w domach, a na urlopy raczej wybraliśmy, w przeważającej mierze, krajowe ośrodki. I w sumie dobrze. Nie ma tego złego, bo to też m.in. skłoniło mnie ku kierunkowi Bieszczad, które z jakiś nieznanych mi powodów od lat omijałem szerokim łukiem.
Rada nr 1
Lokum szukaj z dużym wyprzedzeniem. Majowe i czerwcowe poszukiwania skończą się tym, że albo nic nie znajdziesz, albo będziesz płacić jak za złoto. Zdecydowanie, do urlopu w Bieszczadach zacznij przygotowania już w styczniu, lutym – tak samo, jakbyś wybierał się za granicę.
To był pierwszy błąd jaki popełniliśmy. Zaczęliśmy poszukiwania noclegu w czerwcu, gdy wszystko już było dokumentnie zajęte. Jakimś cudem, fartem, nie wiem udało się dzięki sieci powiązań ze znajomymi z Facebooka namierzyć Osadę Chytrysówka (foto poniżej). Bajeczne miejsce położone pomiędzy Baligrodem i Bystre na trasie Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej.
Rada nr 2
Szukaj noclegu tam, skąd będziesz miał najbardziej dogodną miejscówkę do wyjścia na trening.
Tak, to była nasza największa zmora. Wszędzie, gdzie chcieliśmy się udać, było trzeba najpierw podjechać samochodem. Niby niedaleko, 6km do sklepu, aby kupić coś do jedzenia, lekko ponad 12km do Cisnej, która okazała się idealną bazą wypadową zarówno do wyjścia na trening, jak i piesze wędrówki.
Nie powiem, Osada Chytrusówka jest piękna, do dyspozycji masz cały domek, w którym może spać nawet 7 osób. Gdy jest zimno, śmiało możesz rozpalić w kominku, jest rewelacyjnie, ale są i mankamenty:
- zero internetu i zasięgu telefonu – wiem, niektórym to potrzebne, aby odciąć się od zgiełku codzienności, ale z drugiej strony, ja nie muszę ciągle korzystać, zwłaszcza na urlopie, ale wieczorową porą chcę jednak móc choćby przygotować sobie trasę biegu na następny dzień – tu tego nie zrobisz,
- jest drogo – 500 zł/dobę – przy 4 osobach to sporo, ale przy 8 robi się znośnie.
To tyle, jeśli chodzi o mankamenty. Czas na jakieś konkrety.
Jeśli jednak zdecydujesz się zatrzymać gdzieś w okolicy Bystrego lub w samej Chytrusówce to jedna jedyna trasa, jaką udało mi się znaleźć, biegnie spod samej Chytrusówki do drogi asfaltowej w lewo (około 300m asfaltem), a następnie w prawo już szutrem do góry.
Trasa początkowo nie jest łatwa, pierwszy rozgrzewkowy kilometr to 100m w pionie, ale później jest już tylko lepiej. To idealna trasa dla osób, które chcą pobiegać po górach, ale niekoniecznie chcą się od razu wybrać na trudną technicznie trasę. W przypadku tej trasy (całkowita długość 17,82km), ponad 14km to szeroka, szutrowa droga przez las, a ostatnie 3km to powrót asfaltem do Chytrusówki. I to jakby jej największy mankament. Wielka Pętla Bieszczadzka, przynajmniej w okresie kiedy ja tam byłem, jest bardzo mocno obciążona. Droga jest wąska, jeździ po niej wiele tirów z drewnem, brakuje pobocza. Bieg nią nie należy do przyjemności, aczkolwiek 2-3km dobiegu do jakieś trasy można jakoś przeżyć. Uczulam jednak, że jakby ktoś planował wypoczynek rowerowy i planował podróżować WPB to przyjemności będzie z tego tyle, co nic.
Trasa nr 01 – Chytrusówka (Bystre) – Jabłonki – Bystre
- Ściągnij trasę i wgraj sobie do zegarka (mój trening na Stravie)
- Długość 17,82 km
- Wzrost wysokości 622 m
- Skala trudności – 4
Rada nr 3
Jeśli nastawiasz się na bieganie po trasach biegów Rzeźnika – wybierz na nocleg Cisną. Przez cały okres wypoczynku praktycznie nie ruszysz samochodu.
Czy znajdę coś na drugi zakres?
Znajdziesz.
Ponownie Cisna okazuje się w tym względzie idealna. Cała okolica upstrzona jest szlakami rowerowymi. Częściowo jest to podniszczony asfalt, czasami zwykła szutrówka. Zawsze jednak jest to bezpieczna, szeroka droga, po której nie jeżdżą samochody (nie licząc tych wywożących drewno z lasu – a mam wrażenie wycinka tam idzie na całego). Z powodu tej wycinki część szlaków zostało zmienionych, na szczęście nie tych rzeźnickich.
Wróćmy jednak do naszego drugiego zakresu, o ile ktoś zamierza robić takie jednostki na wakacjach. Te najlepiej wykonywać na trasach rowerowych, łatwych technicznie, bo tu liczy się tempo.
Rowerówka zaczyna się niemal w centrum Cisnej. Skręt w prawo za rzeką, przy knajpie, która nazywa się Szynk na Zamościu. Tak przy okazji – to najlepsza knajpa w jakiej przyszło nam jeść przez te 9 dni pobytu, a odwiedziliśmy ich sporo. Warta odwiedzenia również pozostaje sławna Siekierezada.
Początkowy przebieg rowerówki, jest łagodny, ale po 500 metrach będą dwa naprawdę upierdliwe podbiegi, sugeruję zatem poczekać do 3 kilometra z rozpoczęciem ewentualnego drugiego zakresu. Później będzie zdecydowanie mniejsze nachylenia do pokonania. W przypadku tej trasy biegłem 6km w jednym kierunku i 6 spowrotem. Trasa ta jednak pokrywa się częściowo z Biegiem Rzeźniczka, możesz zatem tą szutrówką biec nawet 15 kilometrów w jedną stronę. O trasie Biegu Rzeźniczka za chwilę.
Trasa nr 02 – Cisna
- Ściągnij trasę i wgraj sobie do zegarka (mój trening na Stravie)
- Długość 12,51 km
- Wzrost wysokości 263 m
- Skala trudności – 2
Rada nr 4
Zanim zdecydujesz się przebiec trudniejszą technicznie trasę w jakichkolwiek górach, spróbuj najpierw ją po prostu przejść. To zaoszczędzi Ci sporo nerwów.
Poznaj Rzeźniczka
Nie bez przyczyny na początku tego artykułu wspomniałem o cyklu biegów Rzeźnika, bo Bieszczady to Rzeźnik, a Rzeźnik to Bieszczady. Nie mogłem zatem darować sobie próby zmierzenia się z niemal najkrótszym dystansem, tzw. Biegiem Rzeźniczka.
Ten całym swoim przebiegiem pokrywa się z czerwonym szlakiem, startując w centrum Cisnej z orlika (tu rada – wbiegnij na tory, w prawo i zaraz za rzeką znajdziesz czerwony szlak). Naszukałem się tego wlotu co niemiara. Pierwsze dwa kilometry będziesz miał przez las, wypatruj oznaczeń czerwonego szlaku, bo łatwo w tej sieci różnych ścieżek zgubić tę właściwą. Po około dwóch kilometrach dobiegniesz do szerokiej trasy rowerowej – w prawo będziesz miał na Majdan, ty biegniesz w lewo. Ponad 10km będziesz biegł tą rowerówką (dokładnie tą samą trasą co trasa nr 02). Na 12 kilometrze wypatruj ostrego skrętu w prawo w las. Tu zaczniesz prawdziwą przygodę z Rzeźniczkiem.
Podbieg na Fereczatę ma niespełna 3km, ale były to 3 najdłuższe i najbardziej bolesne kilometry w trakcie całego mojego pobytu w Bieszczadach. Fereczata liczy 1102 metry i rozciąga się z niej piękny widok.
Po zdobyciu Fereczaty bieg jest zdecydowanie bardziej przyjemny. Nie ma już takich przewyższeń, szlak nie jest trudny technicznie, choć nie powiem zdarzają się odcinki, gdzie praktycznie nie ma gdzie postawić stopy.
Od Fereczaty masz do pokonania kilka znanych wzgórz: Okrąglik, Duże Jasło, Szczawnik, Małe Jasło. W zasadzie jak minie się Duże Jasło trasa zaczyna opadać w dół. Początkowo nieśmiało, a po minięciu Małego Jasła coraz bardziej drastycznie, by na 25 kilometrze przeobrazić się w niemal pionową ścianę. Ostatni kilometr to trasa, którą już znasz, bo od tego lasku rozpocząłeś pętlę. Wróć do punktu wyjścia i masz zaliczone.
Trasa nr 03 – Bieg Rzeźniczka – start Cisna Orlik
- Ściągnij trasę i wgraj sobie do zegarka (mój trening na Stravie)
- Długość 26,06 km
- Wzrost wysokości 996 m
- Skala trudności – 7
Inne biegowe atrakcje
Nie sposób w trakcie tak krótkiego urlopu spenetrować wszystkiego, co warte jest zobaczenia na biegowo. Wrócę tam jednak, bo bieszczadzkie trasy mają wiele do zaoferowania. Udało nam się dodatkowo w tym czasie wejść na Połoninę Wetlińską, ale tu musisz się liczyć z kilkoma komplikacjami.
Przede wszystkim, mieszkając w Cisnej, autem musisz podjechać do Kalnicy, tam je zostawić i busem pojechać do Brzegów Górnych – stamtąd możesz wybrać czy iść na Wetlińską czy Caryńską. My wybraliśmy Wetlińską. Wejście jest dosyć męczące, natomiast po 2 km wspinaczki Twoim oczom ukażą się niebywałe widoki. Będzie co podziwiać.
Niestety, ten szlak to chyba najchętniej wybierany kierunek przez większość turystów, nie zaznasz tu spokoju, ani swobody biegu.
Drugim, zdecydowanie mniej uczęszczanym kierunkiem jest Tarnica. No może na jej szczycie faktycznie ludzi jest od groma, ale jeśli zostawisz auto na parkingu w Wołosate i stamtąd udasz się czerwonym szlakiem w kierunku Rozsypańca, Halicza i Kopy Bukowskiej, to przez długi czas możesz nie spotkać żywego ducha. Trasa wręcz idealna na wdrożenie się w bieganie po górach.
Trasa nr 04 – Wołosate – Tarnica – Wołosate
- Ściągnij trasę i wgraj sobie do zegarka (mój spacer na Stravie)
- Długość 20,49 km
- Wzrost wysokości 911 m
- Skala trudności – 5
Tym wypadem zakończyliśmy bieszczadzką przygodę. Z pewnością wrócę tu jeszcze, bo sporo z miejsc, których nie odwiedziliśmy, warte jest zobaczenia. Poniżej zapraszamy dodatkowo na uzupełnienie tekstu przez Martę Dębską, która Bieszczady zna, jak własną kieszeń. Z pewnością z tych kilku tras wybierzesz coś dla siebie.
Koniecznie w komentarzu podziel się opinią na temat rozpoczętego cyklu i ewentualnie napisz do mnie, jeśli sam chciałbyś stworzyć taki artykuł i opisać “swoje ulubione miejscówki”.
Jak zorganizować własnego Rzeźnika?
We wstępie wspomnieliśmy o tym, że trasy Rzeźnika stanowią wisienkę na torcie naszych biegowych wyzwań w bieszczadzkiej szacie. Kto by nie chciał wydać z siebie triumfalne Przebiegłem/am Rzeźnika!? Aż ciarki przechodzą, prawda? Jednak, co jeśli nie mamy pakietów startowych? A może nie odpowiada nam forma zawodów w “pocovidowej” rzeczywistości? Przecież medale nie stanowią o tym, czy możemy “nazwać się” śmiałkiem danego dystansu, czy też nie. Stąd też, powstał pomysł o samodzielnym przygotowaniu samozwańczego Rzeźnika, który może okazać się najciekawszym biegowym wyzwaniem do tej pory.
Rada nr 5
Wiadomo, że klimat biegów ultra tworzą pozytywni ludzie. Tym samym, warto jest sprawdzić wśród znajomych i lokalnych grup biegowych (offline, czy na grupach na Facebook), czy ktoś nie byłby zainteresowany wspólnym weekendowym wyjazdem na biegową wyrypkę. Możemy zaskoczyć się, ilu jest fantastycznych ludzi z podobnymi pasjami, a w grupie łatwiej coś konkretnego zorganizować i może okazać się to naprawdę fenomenalnym wyjazdem. Nic nas nie kosztuje spytać, możemy tylko zyskać.
Tak było też w moim przypadku. Cześć, tu Marta i gościnnie piszę ten akapit, by podzielić się z Wami swoimi przeżyciami, gdy wraz z 5 śmiałkami podjęliśmy się wyzwania przebiegnięcia klasycznej trasy Rzeźnika, tj. czerwonym szlakiem z Komańczy do Ustrzyk Górnych.
Dlaczego ta trasa? Naszym celem było przede wszystkim dobrze się bawić i nacieszyć oczy jak najpiękniejszymi widokami, więc postanowiliśmy na klasyczną trasę przez Połoniny, a nie tegoroczną pętlę.
Trasa nr 05 Komańcza – Cisna – Smerek – Brzegi Górne
(w dalszej części artykułu dowiecie się, czemu została skrócona)
- Długość 66km
- Wzrost wysokości 3,129m
- Skala trudności – 7 (jeśli jest dużo błota), 6 (jeśli błoto nas oszczędzi)
Ekipa
Poczta pantoflowa działa cuda i mimo tego, że zaczyna się od Hej, może byś chciała przebiec Rzeźnika? w formie żartu, to w jakiś magiczny sposób nabiera kształtu. Nim się obrócimy, jedziemy w małym samochodziku w 6 osób z przeróżnych stron Polski – sędzia, programista, finansista, żołnierz, zawodowa biegaczka i menadżerka. Jako, że na start do Komańczy jechaliśmy w 5-osobowym samochodzie w ciemną i deszczową czerwcową noc, pierwsze poznanie i przełamanie lodów zaliczone. Teraz, zostaje tylko przebiec ponad 70km.
Zakwaterowanie
Zazwyczaj może być z tym problem, dlatego gorąco polecam zaplanować z rocznym (!) wyprzedzeniem, że np. 2 razy w roku zagościmy w Bieszczady. Jeden ze znajomych, co roku rezerwuje domek w Baligrodzie na imprezy Mirka Bienieckiego, tj. Rzeźnik i Ultramaraton Bieszczadzki. Świetna lokalizacja – blisko do Cisnej, a jeśli ktoś nie ma samochodu – na trasie funkcjonują prywatne busiki, które pozwalają dostać się piechurom i biegaczom na szlaki.
Logistyka i przepaki
Nie od dzisiaj wiadomo, że bieganie ultra w górach to nie siła mięśni, a odpowiednia strategia i taktyka. Zwłaszcza, ta logistyczna. Co pić, co jeść? Jako, że całkowicie sami zorganizowaliśmy sobie tę biegową wyrypkę, musieliśmy liczyć na samych siebie.
Po pierwsze, nasz sędzia (Sławek) dzień wcześniej wybrał się na przebieżkę na Chryszczatą, gdzie zostawił schowane butelki z wodą / izotonikiem, co pozwoliło na uzupełnienie płynów po pierwszych 2 godzinach biegu.
Kwestia transportu okazała się wyzwaniem, ale udało nam się to zaplanować następująco – wraz z żołnierzem (Kamil) i biegaczką (Kasia) przyjechaliśmy do Cisnej, gdzie zostawiliśmy samochód, gdzie w bagażniku czekał na wszystkich wcześniej przygotowany set na przepak nr 01. Z Cisnej zabraliśmy się samochodem z finansistą (Maciek) do Komańczy. Tutaj, na campingu wsiadł Sławek i programista (Piotrek), z którymi pojechaliśmy na parking pośrodku niczego jakieś 10-15 min od campingu.
Co więcej, na 50km w Smerku – czekała na nas rodzinka Piotra z całym przepakiem, mogliśmy również zostawić w Smerku w sklepie, ale zdecydowaliśmy się na wykorzystanie okazji spotkania z bliskimi. Kolejnym punktem były Brzegi, które okazały się nieoficjalnym finiszem biegu… ale o tym za chwilę.
Rzeźnik w 6 wersjach
To był nietypowy Rzeźnik – całkowicie nasz, który nie tylko dał nam wspaniałą lekcję o przyjaźni i wsparciu kamratów na trasie, pozwolił poznać 40 różnych rodzajów błota, ale przede wszystkim pozwolił oderwać się od “pocovidowej” rzeczywistości. Piękne było to, że każdy z nas zakończył ten bieg w innym momencie – okoliczności nie były równie pozytywne, ale każdy sam wyznaczył swoją własną granicę i tym samym, niby przebiegliśmy klasycznego Rzeźnika – a tak naprawdę, każdy z nas wyniósł z tego przeżycia zupełnie inny bieg. Dla przykładu, ja skończyłam w Brzegach. Po prawie 10-godzinnej walce z błotem przez pierwsze 50 km (!), wdrapałam się na Smerek by zobaczyć nasze piękne Połoniny (WOW!) i schodząc do Brzegów, powiedziałam dość. Wchodzę do strumienia. Już drugi raz w ciągu jednej wyrypy. Zakładam czyste ciuchy. Jem pomidorówkę. Maciek i Piotrek przyjeżdżają busem z Wetliny. Oni też zeszli. Sławek zszedł w Smerku, a Kamil ze zwichniętą kostką w Cisnej. Kasia w trasie, zostaje jej kilka kilometrów do Ustrzyk, odbieramy ją po 19 po 75km … BRAWO KASIA! Przytulam każdego z osobna. Jest we mnie ogromna radość, zmęczenie i wdzięczność za to, że dzięki bieganiu spotykam tak wyjątkowe osoby. Dziękuję każdemu z osobna za zorganizowanie tak fantastycznego wypadu! To był prawdziwy Rzeźnik! Lekcja przyjaźni, wsparcia i pokory.
Rzuć wszystko, jedź w Bieszczady!
Utożsamiamy Bieszczady z bezkresem połonin, spokojem i poczuciem jedności z przyrodą. Ile to już razy żartowaliśmy, że czas najwyższy rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady! Nie czekajmy dłużej. Wystarczy spędzić tam kilka dni, aby móc zachłysnąć się pięknem gór, które aż proszą się o przywitanie wschodu słońca z opustoszałych wtedy szlaków.
Mamy nadzieję, że pierwszy post z serii “Gdzie na biegowy urlop … “ przypadnie Wam do gustu i koniecznie, podzielcie się swoimi wrażeniami ze swoich bieszczadzkich przygód. Nie ma chyba lepszego podsumowania niż słowa “hymnu” Rzeźnika:
Biegnij, biegnij żwawo
górami, lasami
Nad strumykiem przeskocz
chyl się pod drzewami
Ku górze, ku niebu,
w dolinę, ku mecie
medal co tam czeka,
co najdroższy na świecie.
(Wiewiórka na drzewie – Rzeźnik)
Oczywiście możecie powiedzieć, że brakło tu Soliny. Byliśmy, ale wolę o tym miejscu nie pisać 🙂