Spis treści
Debiut jesienno-zimowej kolekcji ubrań Nessi trafił w dziesiątkę. Październik przyniósł znaczącą zmianę aury i zmusił większość z nas do weryfikacji ubioru i użytkowania nieco cieplejszych już warstw biegowych. Jeżeli zastanawiacie się jaka powinna być wierzchnia warstwa na biegowy trening w chłodnej jesiennej czy też zimowej aurze, być może podzielicie mój wybór i skorzystacie z poniższej recenzji bluzy Nessi Yellow Crystals Pro, która w mojej opiniii, jakością przyćmiewa produkty konkurencji.
Około półtora roku temu w ręce wpadła mi jej poprzedniczka – bluza termoaktywna OB1, której recenzję mogliście przeczytać na naszym portalu. Poza prostotą i komfortem użytkowania wyróżnia ją jedna cecha – jest bardzo trwała. Korzystanie podczas treningów z kilku różnych plecaków czy też kurtek, oraz treningi w trudnych warunkach nie poskutkowały żadnymi uszkodzeniami mechanicznymi, a materiał zachował swoje właściwości. To niewątpliwie istotna uwaga – nie każdy bowiem ciuch jest w stanie przetrwać tak solidne użytkowanie. Nie będę zatem ukrywał, że po nowej bluzie polskiej marki spodziewałem się przynajmniej utrzymania tego – wysokiego w końcu – poziomu. Jaki jest efekt końcowy…?
Jak słyszysz „Nessi” to wiesz, że będzie kolorowo
Wystarczy chwila by spostrzec jak wiele różni Yellow Crystals Pro od OB1: obie wersje kolorystyczne nowej bluzy wyróżnia bowiem materiał, którym pokryte są ramiona i obojczyki, długa stójka obejmująca szyję, półrękawiczki zaszyte w ściągaczach rękawów, mocny ściągacz u dołu oraz dwie różnej wielkości kieszenie po bokach. Ciężko w tym przypadku mówić o „małym liftingu”, to raczej całkowita metamorfoza. Całości zmian dopełniają wspomniane już kolory – tym razem oprócz klasycznej czerni możemy wybrać także bluzę z żółtym akcentem, który sprawi, że na pewno wyróżnimy się z tłumu. Jest to jednak na tyle stonowany motyw, że nawet bardziej konserwatywni w doborze ubrań panowie nie powinni kręcić nosem.
Z paczki prosto na trening, a potem… na ultramaraton
Jak już wspomniałem, bluza idealnie trafiła w pogodę za oknem i właściwie od razu po wyciągnięciu z folii zabrałem ją na trening. Od tamtej pory było ich już kilkanaście, w różnych warunkach pogodowych. Najwięcej okazji do testowania miałem o bladym świcie, gdy na zewnątrz wciąż było zimno, a więc – wbrew pozorom – idealnie, a ostatecznym sprawdzianem funkcjonalności tego produktu był ultramaraton – 50 km po Karkonoszach dało mi odpowiedzi na wiele pytań. Zacznijmy jednak od początku…
Krój, rozmiar i materiał
Przy nieco ponad 180 cm wzrostu wybrałem rozmiar L, który pasuje idealnie. Yellow Crystals Pro nie jest i nie musi być obcisła dzięki zastosowanym ściągaczom, leży zatem stosunkowo swobodnie, niemal jak klasyczne, bawełniane modele, które nosimy na co dzień. Docenią ten fakt przede wszystkim biegacze „grubszej kości” – bluza nie będzie krępowała ruchów, a także ci, którzy lubią ubiór na cebulkę – krój bluzy Nessi pozwala na ubranie pod spód naprawdę grubej warstwy podstawowej. Dodatkowym atutem jest długość, dzięki której nie musimy martwić się o swoje nerki także podczas treningu na rowerze.
Materiał w odczuciu nie zmienił się w porównaniu do poprzedniego modelu, czego nie należy traktować jako wady. Cubic Guard – którego struktura zapewnić ma utrzymanie odpowiedniej temperatury ciała oraz ochronić nas przed ciężkimi warunkami atmosferycznymi, sprawdza się bardzo dobrze. Nie jest on jednak wodoodporny i nie ma membrany przeciwwiatrowej, ale i nie w tym upatruję zadania dla tego typu produktu – do tego śmiało może posłużyć trzecia warstwa, czyli kurtka. Bluza ma przede wszystkim pomóc nam utrzymać komfort termiczny i Yellow Crystals Pro się to udaje. Nie chłonie przy tym mocno potu, dzięki czemu można w niej wykonać wielogodzinny trening.
Wyróżniony materiał na ramionach, barkach i okolicach obojczykowych w mniejszym stopniu chłonie wodę, ale – jak zresztą podkreśla sam producent – spełni on swoje zadanie wyłącznie w warunkach lekkiego deszczu. W innym przypadku nie możemy liczyć na zewnętrzną ochronę przed wodą.
Ochrona przed zimnem
Bardzo ucieszył mnie widok długiego komina i półrękawiczek – te dodatki do pewnego stopnia zwalniają nas z konieczności ciągłego zabierania na trening dodatkowego sprzętu. Ich zalety docenimy przede wszystkim w okresach przejściowych, gdy zmienna pogoda potrafi nas zaskoczyć, przeplatając chłodne poranki i cieplejsze popołudnia. Stójkę kryjącą szyję można w każdym momencie rozpiąć i rozłożyć. Wówczas łatwiej schłodzić organizm, gdy przesadzimy z ciepłymi warstwami. To naprawdę ciekawe rozwiązania.
Największa niespodzianka – kieszenie
Nessi wychodzi naprzeciw biegaczom już szykującym formę na wiosnę. Kieszonki umieszczone po obu stronach bluzy pozwolą nam bowiem zabrać najpotrzebniejsze rzeczy gdy wychodzimy na dłuższe wybieganie. Są na tyle pakowne, że bez problemu zastąpią nam mały pas biegowy. Zdarzało mi się chować w nich żele, paczkę chusteczek, czołówkę czy dodatkowego buffa (chodzi mi oczywiście o te wszystkie produkty jednocześnie), a co najważniejsze, zmieścił się tam bez problemu mój wyjątkowo duży telefon.
Wypełniając obie kieszenie możemy spokojnie polecieć na kilka godzin w teren, jeżeli będziemy mieli gdzie uzupełnić płyny. Zachomikowane w kieszeniach rzeczy nie przemieszają sie specjalnie, dodatkowo hamuje je ściągacz u dołu bluzy – nie ogranicza to zatem komortu biegu. Nawet przy szybkich, technicznych zbiegach nie czułem dyskomfortu z powodu wypchanych kieszeni, a wszystko co porzebne miałem przy sobie. Można śmiało powiedzieć, że z bidonem w ręce możemy w tej bluzie lecieć na trasę wielu dłuższych wybiegań bez konieczności korzystania z pasa, czy też plecaka plecaka.
Ta bluza to Święty Graal drugiej warstwy biegowej
Jak widzicie, recenzja jest wyjątkowo jednostronna, ale mam ku temu istotny powód – nie stwierdziłem w tej bluzie wad. Przy wszystkich zmianach jakie wprowadza, zachowuje jakość wykonania poprzedniczki i jestem pewny, że tak jak ona wytrzyma przynajmniej kilka lat solidnych biegowych treningów. Będzie przy tym świetnym rozwiązaniem dla biegaczy miejskich, szukających większego ciepła, jak i dla bardzo wymagających użytkowników – biegaczy ultra. Sam zamierzam zabrać ją na kolejny start – Beskidzką 160 Na Raty, bowiem na ostatnich zawodach spisała się świetnie.