Kazimierski Park Krajobrazowy jest idealnym miejscem dla pasjonatów aktywnego wypoczynku. Piękne krajobrazy, jego malownicze, wijące się po zaułkach sieci lessowych wąwozów z porośniętymi zboczami pnących roślin oraz splątane korzenie drzew tworzą niemalże baśniowy klimat. Już sama lokalizacja imprezy biegowej w tak nieskalanym cywilizacją miejscu zapewniała moc wrażeń dla biegaczy, a także ich najbliższych.
Każda kolejna edycja imprezy, o dźwięcznej i wdzięcznej zarazem nazwie, „Bieg Szlak Trafi”, uzupełniana była o kolejne biegi na różnych dystansach. Trzecia odsłona wzbogaciła się o dystans ultramaratoński-65 kilometrów, który przebiegło 51 śmiałków. Także nowością był bieg na dystansie półmaratonu, który cieszył się największym zainteresowaniem. Bieg ukończyło 244 biegaczy. Znakomite uzupełnienie stanowił dystans 7 kilometrów. Linię mety przebiegło 141 zawodniczek i zawodników.
Biuro zawodów mieściło się w malowniczo położonej Karczmie Parchatka. Otaczała ją polana, na której usytuowany był start, meta zawodów oraz wszystkie przygotowane dla biegaczy i ich współtowarzyszy atrakcje. Jako pierwsi na bieg stawili się ultramaratończycy, którzy wystartowali wczesnym rankiem o godzinie 6:00. Wśród nich był Adam Wieczorek, który tak relacjonował bieg:
„Trasa ultra przebiegała po części po tych samych ścieżkach co półmaraton i bieg na 7 km. Była bardzo dobrze oznakowana – podobnie jak na krótszych dystansach, biało czerwone wstążki, rozmieszczone nie rzadziej niż 100 m, oznaczały właściwą trasę, żółte natomiast symbolizowały „zakaz wjazdu”. W kilkudziesięciu newralgicznych miejscach dodatkowo widoczne były wielkie znaki wykrzyknika, które informowały o zbliżającej się przeszkodzie lub np. gwałtownym skręcie. Punkty żywieniowe z wodą rozmieszczone były dość często, co około 15 km. Dostępne były banany w kawałkach, czekolada, kanapki z dżemem, na jednym punkcie dodatkowo żele. Sama trasa była bardzo malownicza, sporo zbiegów/podbiegów – różnica przewyższeń wyniosła w przybliżeniu 1000 m. Na pewno miejscami wymagająca, szczególnie dla osób, które na co dzień nie biegają w terenie. W porównaniu do krótszych dystansów było dużo więcej otwartej przestrzeni, choć też sporo zacienionych, chłodnych wąwozów, często dość błotnistych. Nieco więcej 'płaskiego’, choć nie zawsze były to lekkie i przyjemne ścieżki, miejscami trzeba było się przedzierać przez chaszcze, pokrzywy i tym podobne atrakcje. A najprzyjemniejszy moment trasy – chwilę przed półmetkiem w Rąblowie, gdzie dwie 10-letnie dziewczynki nie przepuszczały nikogo, kto nie dał im autografu „
Po około 8 godzinach Adam, jako 20 ultramaratończyk, zameldował się na linii mety, witany owacjami, jak każdy zawodnik kończący swój bieg. Piwo, które serwował jeden z biegaczy nadbiegającym ultrasom, oprócz wiwatujących kibiców, okazywało się często świetnym motywatorem.
O godzinie 10:00 ruszył półmaraton, który dla mnie był wyzwaniem. Już pierwszy podbieg wzdłuż wysokiego wąwozu z szerokim gardłem zasygnalizował, że będzie to trasa wymagająca i bogata w przewyższenia. Ścieżka dość nierówna wiła się leśnymi alejkami, opatulona bogatą i gęsto porastającą zewsząd roślinnością. Po około 2 kilometrach wbiegliśmy w błotnisty teren, który zmusił wszystkich, aby zwolnić i solidarnie wąskim sznurkiem bezpiecznie przekroczyć ten wymagający ostrożności teren. Podbiegi, które wymuszały często przejście w marsz przeplatały się ze stromymi zbiegami. Na porastających drzewach i krzewach co kilka metrów powiewały biało-czerwone wstążki, które wytyczały biegaczom kierunek biegu. Prosta i zarazem czytelna metoda oznaczania trasy dawała nam pewność, że nie zbaczamy ze szlaku biegu, co przy całej pajęczynie ścieżek przebijających tę piękną okolicę nie byłoby rzeczą trudną. Na około 5 kilometrze wynurzyliśmy się spod czap drzew i wybiegliśmy na piękną polanę, aby za chwilę wbiec w pola chmielu z gęstymi, pnącymi się wysoko sznurami roślin otaczającymi z obydwu stron pokonywaną ścieżkę.
6 kilometr. Wąski i stromy zbieg. Pierwsza pętla pokonana. Przebiegnięcie przez polanę w Parchatce, gdzie oklaskiwali nas tłumnie zebrani kibice i rodziny uczestników biegu dodało nam energii. Kolejna pętla została poprowadzona zupełnie inną trasą. Z ciekawością wodziliśmy wzrokiem za kolejne zaułki. Trasa była nieco łagodniejsza, ale walorami widokowymi nie ustępowała poprzedniej. Wąwozy, wijące się między nimi ścieżki z przeplatającymi się na przemian zbiegami i podbiegami. Drugą pętlę kończyliśmy, wbiegając na polanę od strony parkingów. Ponownie kibice, motywujące okrzyki, oklaski, przybite piątki dały kopa na kolejne kilometry.
Ostatnie okrążenie w sporej części pokrywało się z pierwszą pętlą. Błotnisty odcinek znowu dał nam w kość, ale z pewnością nie zgasił entuzjazmu uczestników, którzy solidarnie, wspólnymi siłami, wzajemnie się asekurując, pokonywali kolejne fragmenty trasy. Pola chmielowe, które zrobiły na mnie wrażenie, sygnalizowały bliskość mety.
Następnie wbiegliśmy w las i po stromym zbiegu z urwiska znaleźliśmy się na polanie. Ostatnia prosta, barierki oklejone zewsząd wiwatującymi ludźmi. Świetna motywacja, aby wykrzesać z siebie ostatnie pokłady energii, która niosła nas do linii mety.
Tu już można było odpocząć. Obejrzeć oryginalny, przygotowany przez organizatorów medal oraz wypatrzeć bliskich i znajomych, których zdecydowanie przybywa po takich imprezach.
Trzecim, najkrótszym biegiem była 7 kilometrowa pętla, która stanowiła jedno z trzech okrążeń pokonywanych przez półmaratończyków.
Biegi z pewnością nie były końcem atrakcji. Po krótkim odpoczynku wszyscy zasiedli do wspólnego biesiadowania przy smakowitym wegetariańskim leczo oraz innych specjałów dostępnych na jarmarku, czy Karczmie Parchatka, która zapraszała gości do swojej restauracji.
Jednak sam bieg i jego walory przyrodnicze nie były jedyną atrakcją Biegu Szlak Trafi. Organizatorzy stworzyli imprezę rodzinną o piknikowym charakterze z masą atrakcji także dla najmłodszych jego uczestników poprzez mnogość gier, zabaw i konkursów koordynowanych przez zawodowych animatorów.
Także dużym zainteresowaniem cieszył się jarmark, na którym regionalni dostawcy prezentowali swoje produkty częstując przyjezdnych gości z różnych stron Polski.
Atrakcją dla całych rodzinnych był „Wbieg na stok”, w którym po dobiegnięciu do porozpraszanych po stoku punktów można było zdobyć ufundowane przez sponsorów nagrody.
Całość imprezy zakończyło wręczenie nagród dla zwycięzców, a także losowanie upominków dla biegaczy.
Organizatorzy, pasjonaci biegania, którzy z edycji na edycję wzbogacając atrakcjami swoje wydarzenie, stworzyli imprezę rodzinną. Zachęcają do wspólnego aktywnego odpoczynku już trzeci rok z rzędu. Uroki Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, a także otaczających okolicę atrakcji turystycznych, jaką stanowią Kazimierz Dolny, Zamek w Janowcu, są znakomitą propozycją na spędzenie jednego z wakacyjnych weekendów w tej przepięknej okolicy. A co dla nas przygotują podczas kolejnej edycji? Przekonamy się o tym pewnie za rok.