fbpx
Psychologia

Wybiegaj sobie szczęście! Bieg po życiówkę kontra bieganie dla endorfin – dwa modele osiągania satysfakcji

Jedni biegną po więcej, inni, by zredukować swoje życie do minimum. Bieganie na czas vs bieganie dla przyjemności bycia w ruchu – to chyba najczęściej wskazywana różnica w postawie biegaczy. Ale czyż w obydwu nie chodzi o to samo? O próbę własnego charakteru, który – jak wiadomo – każdy ma inny. I tak jak radość odczuwamy z zupełnie różnych powodów, tak i biegamy na odmienne sposoby, by poczuć wszystko to, co konstytuuje naszą obecność w świecie: energię, euforię, sens, swoje granice i możliwość zmiany.
wybiegaj sobie szczescie bieg po zyciowke kontra bieganie dla endorfin dwa modele osiagania satysfakcji 01

Jedni biegną po więcej, inni, by zredukować swoje życie do minimum. Bieganie na czas vs bieganie dla przyjemności bycia w ruchu – to chyba najczęściej wskazywana różnica w postawie biegaczy. Ale czyż w obydwu nie chodzi o to samo? O próbę własnego charakteru, który – jak wiadomo – każdy ma inny. I tak jak radość odczuwamy z zupełnie różnych powodów, tak i biegamy na odmienne sposoby, by poczuć wszystko to, co konstytuuje naszą obecność w świecie: energię, euforię, sens, swoje granice i możliwość zmiany.

Biegam z sąsiadką: dobrą koleżanką, byłą zawodniczką w wioślarstwie, w zasadzie można rzec – z ukształtowanym sportowcem. Ja – amatorka, która zaczęła przygodę z bieganiem w stylu Phoebe z “Przyjaciół”, a i do dzisiaj łapię zadyszkę i zdarza mi się truchtać z kolką pod prawym żebrem. Obydwie jednak znajdujemy wspólny rytm, choć przyświecają nam rozbieżne motywacje.

Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=E_0Ta_DIWuU

Wygrać, czyli nie poddać się

Gosia ma zaczipowany nawyk trenowania. W życiu skupia się na planowaniu, wyznaczaniu celów, realizowaniu zadań, kontrolowaniu swoich postępów, by ostatecznie co jakiś czas wygrać ze sobą samą. Ma bowiem potrzebę być coraz lepszą wersją samej siebie. Bieganie na czas jest jednym ze sposobów, by tej własnej siły i potencjału doświadczać. W jej przypadku bieg na wynik nie polega wyłącznie na pokonaniu trasy w jak najkrótszym czasie, za to zawsze oznacza, że przemierza całą zaplanowaną trasę co do centymetra. I don’t stop, when I’m tired, I stop, when I’m done – znacie to? Świadomość, że nie odpuściła, że wyrobiła normę tempa i odległości, jest pokarmem jej duszy. Wygrać to znaczy nie poddać się i zrobić to do końca. A żeby zaliczyć finisz w ten sposób, trzeba wypracować strategię na przetrwanie kryzysu podczas biegu. Gosia kilka takich trików zna i łata nimi moje deficyty psychiczne na ósmym kilometrze, gdy zmęczenie podsuwa pokusę zatrzymania się, a poziom endorfin już zadowalająco mi skoczył. I wtedy nasz wspólny trening daje mi cenną lekcję: przekonuję się jak wsparcie drugiego człowieka może pomóc nam dojść tam, gdzie nie ośmielamy się zakładać, że możemy dotrzeć – zarówno w biegu, jak i w życiu. Warto mieć tę refleksję z tyłu głowy, nawet jeśli już przy sznurowaniu butów do biegania ma się zupełnie inne założenia co do celu biegu.

Życiobieganie, endorfiny i więź ze światem

Inne mam ja. Osobiście biegnę przed siebie. Liczy się dla mnie przełamanie własnego oporu, lenistwa i moment, kiedy mięśnie i oddech złapią ten sam rytm. Bo wtedy dzieją się rzeczy dla mnie najważniejsze – mogę zanurzyć się we własnym istnieniu, usłyszeć swoje myśli, jak harmonizują z szelestem wiatru w drzewach i z odgłosami miasta z daleka. I kiedy koordynacja pracy kończyn i płuc przebiega już bez udziału mojej woli, bo ciało samo mi sprężynuje (po prostu włącza tempomat), to umysł nie musi wtedy pilnować tych wszystkich interwałów i podbiegów, jest wolny!

I to też jest bieganie na czas, a ściślej – na zatrzymanie czasu; swoista hibernacja, unieruchomienie świadomości tu i teraz.

Jednostajność ruchu wprawia myśli w stan nieważkości – oderwane od obowiązków, listy telefonów i maili do wykonania, trudności do rozwiązania, zaczynają orbitować wokół doznań zmysłowych, jakich przyroda i wysiłek dostarczają skórze i mięśniom. Wraca poczucie wdzięczności światu, że oto mam sprawność, która pozwala mi biec przed siebie tak, że nic mnie nie zatrzyma, że w jakimś sensie jestem niezniszczalna. Przedłużam bieg na tyle, by utrwalić w sobie ten stan i zabrać ze sobą do domu, do pracy, do dzieci. Czasem trwa to przez kolejne 5 kilometrów, czasem uczucie jest tak mocne, że zatrzymuję się w tym ułamku olśnienia i wracam niespiesznym marszem do codzienności.

Terapia biegowa

W bieganiu dla endorfin jest pewna moc terapeutyczna. Oczyszcza umysł ze złogów, otwiera przestrzeń dla konstruktywnych myśli. Każdy może w ten sposób wydobrzeć z pospolitej chandry albo odreagować trudny dzień. Niektórym regularne bieganie pomaga pokonać nawet stany depresyjne i zaawansowane choroby.

Słyszeliście o Diane Van Deren? Ta 58-latka cierpiała na gwałtowne ataki bólu do utraty przytomności; leczyła się biegając – odczytując symptomy ataku, ubierała buty i wybiegała na długie kilometry. Nigdy nie doznała napadu choroby w trakcie biegania. Wystarczyło, że nasłuchuje swojego ciała, by je zacząć powoli uzdrawiać. Do dziś nie robi żadnych pomiarów wydajności swojego organizmu podczas biegu. Miarę jej tempa wyznacza rytm bicia serca – gdy odnajduje w nim właściwe takty, biegnie dalej, bez końca… Rozbiegała się do tego stopnia, że teraz biega ultramaratony na co najmniej 160 km. W 2009 roku wygrała Yukon Arctic Ultra, czyli 300-milowy bieg będący zmaganiem się z ciemnością, głębokim śniegiem, zimnem i samotnością.

Bieganie na czas i bieganie dla przyjemności – awers i rewers jednej monety

I tu pojawia się konkluzja, że udział w tak ekstremalnym biegu, na dodatek z takim finałem, sam w sobie jest aktem życiowej odwagi, życiówką sensu stricto. Jest nie tylko wszystkim tym, po co ja biegnę, ale i jest także wszystkim tym, czego w bieganiu szuka Gosia. Gdy biegam sama, osiągam satysfakcję z samego złapania kontaktu ze swoim ciałem, światem i byciem. Kiedy biegam z Gosią – rozumiem jej ekscytację lepszym wynikiem treningowym i ten stan sytości, która wypełnia każdą komórkę jej ciała. Bo jej  bieganie na czas to również jest sprawdzanie własnych granic i rozpoznawanie siebie. A dzięki takiemu testowaniu wiemy, gdzie się zaczynamy i gdzie kończymy.

Przykład Diane Van Deren pokazuje, jak bieganie może stać się drogą do autoidentyfikacji – budowania swojego miejsca w świecie i na osi własnej historii: kim byłam/byłem, gdzie jestem, dokąd zmierzam. Zarówno bieg na czas jest hartowaniem ducha, jak i bieg dla endorfin jest próbą charakteru. W obydwu przypadkach świętujmy więc nasze prywatne zwycięstwa.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Sen jako regeneracja biegacza.
Następny wpis
Bieganie z wózkiem
Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu