fbpx
Psychologia

I że cię nie opuszczę aż do…mety. Życie z biegaczem pod jednym dachem

Sama swoją miłość wybiegałam sobie na obozie biegowym i uważam, że wspólna pasja daje szansę na stworzenie ciekawego związku, pod warunkiem, że nie będziemy ze sobą rywalizować. Oczywiście, rzecz ma się tylko do relacji, w których dwie połówki biegają.
i ze cie nie opuszcze az do mety zycie z biegaczem pod jednym dachem 01 e1729114105838

Sama swoją miłość wybiegałam sobie na obozie biegowym i uważam, że wspólna pasja daje szansę na stworzenie ciekawego związku, pod warunkiem, że nie będziemy ze sobą rywalizować. Oczywiście, rzecz ma się tylko do relacji, w których dwie połówki biegają. Jak jednak sytuacja wygląda w przypadku par, gdzie jedna strona biega, a druga nie? Czy częste wyjazdy, treningi, nowi znajomi i uszczuplanie domowego budżetu na biegowe gadżety mogą zniszczyć uczucie łączące dwojga ludzi? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w moim dzisiejszym felietonie.

Osobno, a jednak razem

Aby ocena była możliwie jak najbardziej obiektywna, postanowiłam zapytać samych biegaczy o wpływ biegania na ich związek. Chciałam sprawdzić jak sytuacja wygląda w związkach, gdzie każdy z partnerów biega i w związkach, gdzie robi to tylko jedna połówka. Pierwszą grupą, która pójdzie pod celownik będą związki, dwóch lub więcej biegaczy. Jak się okazuje, relacje wśród takich osób najczęściej są bardzo dobre. Jest to wynik spojrzenia na pasję swojego partnera własnymi oczami. Empatia – bo o nią tu głównie chodzi, umożliwia nam zrozumienie drugiej strony, poprzez umiejętność wczucia się w jej potrzeby. Z opisów i wypowiedzi respondentów jednoznacznie mogę stwierdzić, że osoby posiadające hobby, charakteryzują się właśnie dużą empatią. Co ciekawe, dotyczy to wszystkich tych, którzy poza związkiem mają jeszcze „jakieś życie”, pozwalające im na rozwój osobisty, dające czas dla samego siebie. Wynika z tego, że nie trzeba wcale wiązać się z biegaczem, aby stworzyć dobry związek oparty na wzajemnej motywacji i wsparciu. Nasz partner może pasjonować się zupełnie czymś innym, np. jazdą na rowerze, wspinaczką, być fanatykiem gier lub odnajdywać przyjemność w gotowaniu. Ważne jednak, by tak jak my, miał swojego „konika”.

Jedną z prawidłowości, którą natomiast zauważyłam, jest fakt, że często biegacze po prostu łączą się w pary i wynika to właśnie ze wspólnej pasji. Mikrowyprawy na zawody stają się często krótkimi urlopami, dzięki którym można odreagować i psychicznie odpocząć. O fizycznym odpoczynku przecież nie ma mowy. Takie pary wzajemnie się motywują, kibicują sobie i wręcz „wypychają” swoja drugą połówkę na trening. To powoduje, że nasz związek nie ogranicza się jedynie do wspólnych zakupów, sprzątania, czy uzgadniania, kto odbierze dzieci ze szkoły. Jest czymś więcej. A dzięki lepszej organizacji – która cechuje biegaczy, doskonale radzą sobie w łączeniu obowiązków domowych z realizacją swoich zainteresowań. Każda ze stron może liczyć na wsparcie drugiej i nikt nikomu nie wypomina, ile wydał na buty, czy zegarek biegowy. W moim przypadku jest to dość istotna kwestia.

Kolejną ważną kwestią jest tzw. „czas dla siebie”. Każdy z nas go potrzebuje – bezwzględnie. W związkach, których jeden z partnerów nie potrafi zorganizować sobie czasu, dochodzi często do kłótni i sprzeczek. Jest to spowodowane tym, że partner zaczyna ”wisieć” na swojej połówce, kradnąc jej w ten sposób przestrzeń poprzez robienie wyrzutów oraz szantaże. W efekcie, zamiast wsparcia i wzajemnego zrozumienia, związek jest naładowany obopólnym żalem, frustracją, co w najlepszym przypadku kończy się rozstaniem. Dopiero takie rozwiązanie przynosi ulgę i poczucie wolności, które już dawno było zapomniane. W związkach biegaczy ten problem praktycznie nie występuje. Bo pasja wymaga zaangażowania. Zatem taki partner nie będzie robił wymówek pt.:„znów idziesz biegać i nie ma Cię w domu”, „jest weekend, może zamiast jechać na zawody, posiedzimy przed telewizorem”. Ponadto pary biegaczy często swoje pasje przenoszą na dzieci, dla których sport i pasja to naturalny rytm dnia. Starają się naśladować rodziców, a jeżdżąc z nimi na zawody i startując w biegach dla dzieci, pobudzają w sobie ducha  rywalizacji i motywacji. Dzięki temu maluchy uczą się spędzać aktywnie czas i ograniczają korzystanie z tabletu, telefonu czy laptopa do minimum. Ma to bezpośrednie przełożenie na ich zdrowie psychiczne i fizyczne (wyższa samoocena, brak problemu otyłości).

i-ze-cie-nie-opuszcze-az-do-mety-zycie-z-biegaczem-pod-jednym-dachem-02

Albo ja, albo bieganie – wybieraj !

Drugą grupę stanowią związki, w których biega tylko jedna połówka. W wielu związkach częste bieganie i wyjazdy na zawody to problem, który zabiera rodzinny czas. Zamiast tego pojawia się nowe towarzystwo, podzielające pasję, motywujące i będące motorem napędowym. Często dochodzi wtedy do konfliktów między stronami i zazdrości o hobby. Taka sytuacja zwykle występuje w związkach, gdzie bieganie pojawiło się w czasie jego trwania, przez co zmieniło przyzwyczajenia i harmonogram dotychczasowego życia. Może to być powodem zazdrości, co objawia się uwagami typu: „Wolisz biegać, niż spędzać czas ze mną.”, „Ciągle tylko biegasz i biegasz, już mnie nie kochasz…”. Tego typu cytatów mogłabym przytoczyć setki. Są one emocjonalnym szantażem, który niebiegająca połówka próbuje wywrzeć na partnerze. Często towarzyszą mu kłótnie i cała masa negatywnych emocji, które nawarstwiając się, mogą przyczynić się do rozpadu związku.

Oczywiście są też i takie pary, u których pasja partnera nie stanowi problemu. Wydaje mi się, że jest to wynik poczucia wartości i samooceny partnera niebiegającego. Bo jeśli nie doszukujemy się na siłę powodów do zazdrości lub nie próbujemy „stłamsić” drugiej połówki i zamknąć jej w domu z nami do końca życia, to konflikt się nie pojawi.  Ogromny wpływ na to ma także zachowanie strony biegającej. Grunt to znaleźć złoty środek i nie nadwyrężać cierpliwości partnera. Trzeba umieć znaleźć umiar i tak zaplanować czas, aby w całym natłoku spraw zagospodarować chwile dla bliskich. Może warto małymi krokami zarazić ich swoją pasją. Wiele osób pisało mi, że właśnie dzięki swoim partnerom zaczęło biegać. W każdym przypadku procedura była taka sama: zabieranie na zawody w ramach wspólnych wyjazdów, drobne – biegowe prezenty tj. koszulka, buty itp., wspieranie, motywowanie i wplatanie w spacery elementów truchtu.

Pomysłów na zachęcenie drugiej połowy do aktywności jest mnóstwo, ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Jeśli pomimo to nasza połówka nie zaszczepi się bieganiem, może stać się naszym najwierniejszym kibicem i najlepszym motywatorem. Warto więc zadbać o to, aby stanowiła ona część naszej pasji i doceniać jej wkład w nasze hobby. Pamiętajmy, że to co dla Nas może być oczywiste, nie musi wcale takie być dla innych. Zatem jeśli z jakiś powodów planujemy zmieniać nasze życie, które dotychczas dzieliliśmy z drugą osobą, powiedzmy jej o tym. Nie róbmy nic bez jej wiedzy, stawiając drugą połowę przez faktem dokonanym. Po prostu rozmawiajmy. O swoich potrzebach, planach, wątpliwościach. Tylko w ten sposób będziemy mogli stworzyć naprawdę silny i trwały związek. Jeśli mimo to, nie potrafimy się dogadać, warto odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czym to jest jednak spowodowane?”. Może taki związek od początku był skazany na niepowodzenie, a sam fakt próby zmiany w nim czegoś jest przysłowiowym gwoździem do trumny? Czasami dzieje się tak, że tkwimy w czymś, bo boimy się zmian. A to właśnie one dają nam poczucie rozwoju, spełnienia i satysfakcji. Zatem nie bójmy się wychodzić poza strefę komfortu – wspólnie.

Wspierajmy się i dawajmy sobie siłę. Słuchajmy siebie nawzajem i nie szukajmy na siłę problemów. Wtedy nie będzie mieć znaczenia czy jesteśmy w związku z biegaczem i czy nasz partner poświęca czas swojej pasji. Nauczmy się być jej częścią. Wtedy wszystko się ułoży.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 4.6 / 5. Liczba głosów: 9

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

(4) Napisz komentarz

  1. U mnie sytuacja jest taka, że mamy niepełnosprawne dziecko lat 2,5. Mąż nie biega, ale chodzi na siłownię w pracy (ma taką pracę, że może chodzić 2x dziennie na siłowię, jeśli nie ma nawału roboty). Ostatnio napomknął, że chciałby kupić karnet na siłownię, żeby chodzić jeszcze w weekend. Dodam tylko, że sprzed naszego związku ma wielki kredyt, na który musimy oboje dorabiać wieczorami, żeby starczało na życie (co zabiera czas spędzony wspólnie i z dzieckiem). Wraca po pracy, idzie na godzinę przed kompa dorobić do budżetu, potem ja idę popracować godzinę. Kiedy ja pracuję wieczorem, on gra na kompie albo gotuje sobie fit posiłki (których ani ja ani dziecko nie zjemy, bo zazwyczaj tam jest kilogram albo i lepiej mięsa, a my tego nie lubimy, mała ma wybiórczość), a mała ogląda bajki. Kiedy on pracuje, ja idę z małą na spacer, wożę ją na terapie, bawię się z nią, czytamy książki, wysadzam na nocnik… Ja nie ćwiczę (już, przy dziecku się nie da zaplanować chwili na trening na chwilę obecną), mam swoje hobby, nawet kilka, ale boli mnie, że on nie spędza czasu z dzieckiem prawie wcale, o mnie już nie mówiąc (muszę go prosić i błagać, żeby wziął ją na spacer raz na dwa tygodnie i wraca po 40 minutach mówiąc, że jest zimno, albo szuka innej wymówki…). Chciałabym, żeby się spełniał w tej siłowni, ale uważam, że pierwszym jego obowiązkiem jest spędzić czas z córką i pomóc w domowych obowiązkach. Bardzo krzywdzący jest ten artykuł, bo nie zawsze życie jest takie czarno-białe, że albo ktoś wspiera w treningach albo jest toksyczny.

  2. jeśli biegają obie strony, nawet z różnym natężeniem, to jest w jakiś sposób OK. Pod warunkiem, że w miarę równomiernie ogarniają sprawy domowe, rodzinne, przyziemne, codzienne z setek których składa się życie rodzinne. Jeśli mąż biega 5-6 x w tygodniu, treningi zajmują mu od 2 do 4 godzin, to się nie uda. I wcale nie trzeba “wisieć” na biegaczu, a ni go szantażować. Można mieć swoje pasje. Tylko kto ogarnie resztę? Pranie, rachunki, szczepienia dzieci, obiady, zakupy itd.? Kto ma zrezygnować ze swojej pasji lub mocno ją ograniczyć? Biegacz? Z pewnością nie. Wiem, że przemawia przeze mnie żal, ale od kilku lat wszystko koncentruje się wokół biegania męża. Ja ogarniam wszystko. Mam dość, jestem zmęczona, sfrustrowana, niedoceniona. Nie ma czasu na moje ukochane Góry (czasem wyrwę się sama – czasem). Idę do teatru, na spacer, na ploty z Przyjaciółką, czytam, piszę, śpiewam. Ale my od LAT nie robimy nic razem. Odkąd przestałam jeździć ZA nim (nie z nim) na zawody, to nawet takiego kulawego czasu razem nie ma. Więc pasja, czy hobby potrafi rozwalić nawet najlepszy związek, kiedy poświęca mu się całość czasu i energii. O kasie już tylko napomknę.

    1. Beatina,

      muszę przyznać, że mega ciężki temat. Myślę, że jedyną właściwą drogą jest rozmowa z mężem o tym problemie i pokazanie, że stanowi to dla Ciebie duży problem. Sam też biegam, moja żona również i godzimy tę pasję. To wydaje mi się kwestia dogadania. Jeśli oboje pracujecie po 8h, to oboje macie po 6-8 godzin wolnego czasu, aby ogarnąć całą resztę. Trening zajmuje około 10-12 godzin tygodniowo. Wydaje mi się, że zostaje dosyć sporo, aby ogarnąć całą resztę.

    2. Od siebie dodam, że bieganie rzeczywiście zajmuje dużo czasu. Niby godzinka, ale potem się umyć, porozciągać, nagle robią się dwie. U mnie akurat ja biegam, a mąż uprawia inny sport, do tego jeszcze dzieci mają swoje treningi i robi się dużo obowiazków. Kluczem do sukcesu jest się tym dzielić. Np. w czwartek syn ma dwa treningi, a mój mąż ma na 20, więc ja idę biegać po pracy akurat wracam wraz z nimi z treningów, robię kolacja i mąż wychodzi na swój trening, wówczas ja ogarniam dzieci do spania czy zaległe lekcje. wszystkim można się rozsądnie podzielić i przykro mi, że wszystkie obowiązki spadają na twoją głowę. Wiem tez że czasami biegacze potrafią się zatracić w swoich treningach nie widząc świata poza bieganiem i nie jest to dobre dla rodziny. Warto porozmawiać, moze ustalić plan dnia, kiedy on ma czas na swoje pasje a ty na twoje, kiedy jest czas wspólny a kiedy czas na obowiązki. Natomoast jako biegaczka powiem, że dla mnie wsparcie męża w moim hobby jest nieocenione i naprawdę to doceniam, nawet jeśli nie mówię mu tego cododziennie. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
To już 4. Dziesiątka WROACTIV
Następny wpis
Opowiem wam historię - moja rehabilitacja po zerwanym ACLu
Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 4.6 / 5. Liczba głosów: 9

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu