Spis treści
Biegać można w worku po ziemniakach i w produkowanych z najwyższą starannością ubraniach „technicznych” za setki złotych. Między tymi skrajnościami znajdziemy z kolei morze produktów, których producenci zapewniają, że ich wykorzystanie całkowicie odmieni nasze spojrzenie na wysiłek – nasze ciało utrzyma odpowiednią temperaturę, regulując tym samym problem obfitego pocenia, w niepamięć odejdą wszelkie obtarcia i podrażnienia naskórka, a lekkość i elastyczność materiałów sprawi, że komfort ruchu sięgnie wyżyn. Rzeczywistości zazwyczaj daleko jednak do wizji kreowanych w reklamach, w związku z czym na portalu Trening Biegacza postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się działaniu odzieży technicznej.
Punkt wyjścia – zwykła odzież bawełniana i stroje sprzed lat
By ocenić funkcjonalność strojów technicznych, potrzebujemy dla nich „przeciwnika” – punktu wyjścia, który należałoby przekroczyć, udoskonalając przynajmniej jedną z cech produktu. Wówczas będzie można ze spokojnym sercem napisać: faktycznie, techniczne ciuchy są lepsze i warto w nie inwestować. Nie będzie to jednak wspomniany już worek po ziemniakach, ale zestaw, od którego większość z nas zaczyna przygodę ze sportem. To swego rodzaju dorosła wersja stroju do WF-u, czyli luźna, bawełniana koszulka, krótkie dresowe spodenki i zwykła bawełniana bielizna. Ja sam w takich ciuchach i halowych butach do piłki nożnej zaczynałem przygodę z bieganiem i ostatecznie coś podkusiło mnie do wymiany garderoby – czy był to wyłącznie wpływ reklamy?
Stan niemal idealny, czyli o obietnicach producentów
Wykorzystanie wielkich słów w marketingu jest niemal tak powszechne jak w prasie bulwarowej. Gdy w tej ostatniej każde doniesienie odczytuje się w kategoriach nadciągającej katastrofy i apokalipsy, w reklamie każda zmiana produktu wywyższana jest do poziomu wielkiego odkrycia. Nowy sposób przeszycia materiału zestawić można z odkryciem kolejnego pierwiastka czy wspaniałego leku na groźną chorobę. Dostajemy w związku z tym mnóstwo obietnic odnośnie teoretycznego działania koszulek, spodni czy bielizny.
Wystarczy przeczytać kilka opisów, którymi karmią nas producenci, by wyobrazić sobie krainę biegowej szczęśliwości: „Udoskonalony materiał […] wysycha i odprowadza pot szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, zapewniając poczucie komfortu podczas biegu”, „technologia […] pozwala skupić się Twoim mięśniom na wytwarzaniu maksymalnej energii, przyspieszenia i zachować długotrwałą wytrzymałość”, a z kolei skarpety „wyjątkowo lekkie, ze wzmocnionym wsparciem, wzmacniają krok i poprawiają mikro cyrkulację”. Wśród podobnych perełek można też spotkać przykłady nowomowy, której nie powstydziłby się sam Orwell (np. „Ściśle przylegający fason zapewnia uczcie pełnego dopasowania”)
Po tej lekturze warto się zastanowić czy te „rewolucyjne innowacje” rzeczywiście wprowadzają tak duże zmiany, skoro producenci muszą o nich tak wyraźnie pisać. Czy podczas treningu autentycznie poczujemy działanie kilkucentymetrowego kawałka niezwykłego materiału na plecach lub wsparcie mięśni ramion, masaż łydek i inne takie, czy działa tu typowy efekt placebo, a producenci mówią nam, co powinniśmy czuć.
Wykorzystane materiały i ich potencjalne działanie
Odzież techniczna opiera się bowiem na dość wąskiej grupie materiałów, których właściwości można z osobna opisać. Ich zestawienia najprawdopodobniej nie dają przy tym efektu synergii, a jedynie klasyczej sumy efektów poszczególnych składowych.
Poliester – niekwestionowany król koszulek technicznych, który powstaje w tym samym procesie produkcyjnym co… plastikowe butelki. Nie umniejsza to jednak jego zaletom: jest to materiał szybko schnący, co wynika z mniejszej, w porównaniu z materiałami naturalnymi, chłonności wilgoci, a poza tym jest wytrzymały i odporny na zagniecenia. Ponadto, nie odkształca się (zatem można darować sobie prasowanie) i dobrze reaguje na wysokie temperatury prania. Jego podstawową wadą jest jednak niska „oddychalność”, która to cecha zdaje się być świętym Graalem odzieży sportowej. Co zatem sprawia, że jest tak powszechnie wykorzystywany? Przede wszystkim cena i wspomniana wytrzymałość. Dzięki pierwszej producent może sobie pozwolić na masową produkcję, dzięki tej drugiej nie musi to być proces tak precyzyjny, co często odbija się na jakości produktu. Mnóstwa przykładów dostarczają koszulki, które otrzymujemy w pakietach startowych – część z nich jest wręcz podle wykonana.
Poliamid – szerzej znany jako nylon, w większym stopniu niż poprzednik chłonie wodę. To wciąż poziom znacznie przewyższający możliwości bawełny, ale wpływający na zachowanie się materiału. Elastyczny i wyraźnie bardziej miękki w dotyku. Poza tym, podobnie jak poliester, nie gniecie się i dobrze reaguje na częste pranie. Z tego wszystkiego wynika przede wszystkim większy komfort noszenia, ale druga strona medalu kryje wyższe koszty produkcji, co odczują nasze portfele.
Elastan – nazwa mówi w tym przypadku więcej niż tysiąc słów, a wszysto staje się jasne, gdy okazuje się, że Elastan to po prostu Spandex czy Lycra. Dla pewności podkreślę jednak, że jest to materiał wyjątkowo rozciągliwy, a przy tym nie tracący pierwotnego kształtu. Poza tym, zachowuje właściwości poliamidu i najczęściej nie jest wykorzystywany jako jedyny materiał do produkcji danego produktu, lecz mieszany. Wadą, jak w przypadku poprzedników, będzie niska przepuszczalność powietrza. Główną zaletą – co oczywiste – możliwość produkcji ubrań przylegających do ciała.
Rzeczywistość na szczęście nie jest czarno-biała i wykorzystanie danego materiału w produkcji nie przesądza jeszcze w stu procentach o właściwościach powstałej odzieży. Drugą, być może znacznie ważniejszą, kwestią jest odpowiednie wykonanie. Zastanawialiście się czasem, dlaczego dwie koszulki w stu procentach wykonane z poliestru tak bardzo różnią się komfortem użytkowania? Odpowiedzią może być gramatura, odpowiedni krój i szycie czy dodatek, np. elastanu.
Odzież techniczna = odzież dla aktywnych
Zanim przejdę do oceny i porównania ubrań ze sztucznych tkanin z ich bawełnianymi czy codziennymi odpowiednikami, pozwolę sobie na jedno zastrzeżenie. Właściwie to przypomnienie, bo rzecz wydaje się logiczna, ale najwyraźniej nie każdy nabywca o niej pamięta.
Z góry proszę o zrozumienie, bo będzie to kwestia „śliska” z dyplomatycznego punktu widzenia, ale w sklepie biegowym i podczas treningu warto pamiętać o tym, że ubrania techniczne są produkowane głównie z myślą o osobach czynnie i regularnie uprawiających sport. Oznacza to, że duża część z nich jest skrojona na miarę osoby szczupłej i wysportowanej. Spodnie, bluzy i koszulki tego typu nie zawsze zatem dobrze układają się na ciele osoby z nadprogramowymi kilogramami i z tego faktu mogą wynikać późniejsze problemy z obtarciami. To wcale nie musi być kwestia materiału, marki czy ceny produktu.
Nie oznacza to oczywiście, że osoby początkujące i dopiero planujące powrót do formy nie powinny tych ubrań kupować i korzystać z ich zalet. Gdy dojdziemy do głównej konkluzji, będziecie już wiedzieli, co w takim przypadku poradzić.
Efekt ostateczny – odzież techniczna „w realu”
Pora przejść do sedna. Na tapetę wziąłem trzy produkty: zwykłą koszulkę bawełnianą, typową koszulkę poliestrową z pakietu startowego biegu masowego i technicznie najbardziej zaawansowany model marki Brubeck, którego właściwości miałem już okazję Wam przybliżyć. Dla uściślenia dodam, że wagowo niemal się od siebie nie różniły, a już na pewno nie były to różnice, które poczulibyśmy w trakcie biegu (znacznie większe wahania wagi zapewni nam choćby niewielkie odwodnienie czy – odwrotnie – picie podczas dłuższego biegu). Na rynku da się jednak znaleźć modele bardzo lekkie, nawet dwukrotnie lżejsze od typowego bawełnianego t-shirtu, choć tu także obawiam się, że podczas biegu nie zwrócimy na to uwagi. Cały „eksperyment” odbywał się na kilku treningach w temperaturze 12-20 stopni Celsjusza, więc wyjątkowo sprzyjającej treningom.
Jakie wnioski można wysnuć z takiego porównania? Od razu uspokoję łowców sensacji – nie mam żadnych wątpliwości, że w tym przypadku koszulka Brubecka okazała się najlepsza, ale z powodów, które dla części z was mogą się okazać zaskakujące.
Koszulka bawełniana w żaden sposób mnie nie obtarła, ale już po kilkunastu minutach biegu była mokra na plecach, co przy lekkich powiewach wiatru powodowało nieprzyjemne, w niemal jesiennej aurze, uczucie chłodu. Z upływem czasu było pod tym wzdlędem tylko gorzej, a luźny krój sprawiał, że koszulka co chwilę dolepiała mi się do skóry, mocząc ją jeszcze bardziej. Mówiąc krótko – było mi zimno, a latający na wietrze mokry materiał tylko pogarszał sprawę. Czy można z tego wyciągnąć wniosek, że w wyjątkowo upalne lato taka koszulka będzie lepszym, bo dobrze chłodzącym, zastępstwem dla poliestru? Niekoniecznie – mokra bawełna niemal zupełnie przestaje oddychać, a zatem jej główna zaleta upada i narażamy się na „efekt sauny”.
Wybór powszechny – najprostsza koszulka w stu procentach wykonana z poliestru to pozytywna zmiana w jednej kwestii: materiał chłonął wodę znacznie wolniej i w mniejszej ilości. Krój pozostał bliski modelowi bawełnianemu, więc koszulka żywo reagowała na wiatr. Pojawił się jednak także efekt, który na pewno kojarzycie ze zdjęć krążących po internecie – szorstki i twardy materiał poliestrowy może (szczególnie po lekkim przemoczeniu) podrażniać skórę, a w przypadku panów najbardziej narażone na to będą sutki. Koszulka z jednej strony nie jest przewiewna, ale z drugiej nie „zapycha” się wodą jak model bawełniany, więc w odpowiednich warunkach (mam na myśli wiatr, który będzie nas chłodził i suszył spod koszulki) nasze ciało pozostanie względnie suche. W dalszym ciągu daleko nam zatem do wizji przedstawionych przed producentów.
Koszulka Brubecka to mieszanka poliamidu (62%) oraz poliestru (38%). Już w rękach czuć, że zestawienie to daje w efekcie znacznie bardziej miękki i przyjemny w dotyku materiał (zbliżając się do suchej bawełny). Największa zmiana to jednak krój – tym razem t-shirt jest w swej górnej części dopasowany do ciała i niewielki luz pozostaje tylko poniżej linii klatki piersiowej. Producent najpewniej zdawał sobie sprawę z faktu niskiej „oddychalności” użytych materiałów, zatem w odpowiednich miejscach umieścił strefy z niewielkimi dziurkami, które usprawniają cyrkulację powietrza. Wizualnie to zmiana niewielka, ale przynosi zamierzone efekty. Połączenie dopasowania i wentylacji to odpowiedź na dwie wady, które wymieniałem powyżej – latającej na wietrze koszulki i niskiej przepuszczalności.
Jakie wnioski z tego wynikają?
Po pierwsze, diabeł tkwi w szczegółach. Wbrew pozorom producenci nie zawsze próbują wyrwać ostatni grosz z naszego portfela i część rozwiązań, z których zakpiłem na początku tekstu, okazuje się skuteczna. Na nasze szczęście jest to część najmniej „magiczna”, bo nie mam na myśli systemów „wyzwalających naszą energię” czy „wzmacniających krok”, ale choćby wspomniane już dziurki czy fragmenty cieńszego materiału, który poprawia przewiewność produktu. Potwierdza się to także w przypadku spodenek, leginsów czy bluz i kurtek biegowych. Warto zatem przyjrzeć się uważnie czy dwa modele z tego samego materiału lub podobnej mieszanki nie różnią się takimi szczegółami. Sto procent poliestru z dziurkami będzie lepsze niż tyleż procent bez nich.
Po drugie, z każdym kolejnym dniem porównań coraz większego znaczenia nabierało dla mnie dopasowanie koszulki i tu wracamy do wątku poruszonego w środku tekstu. Już zanim rozpocząłem ten test, byłem święcie przekonany, że należy obalić jeden z mitów dotyczących sportowej odzieży i moje wnioski jedynie potwierdzają te spostrzeżenia – to nieprawda, że odzież sportowa powinna być luźna, jak sądzi większość klientów w sklepach specjalistycznych i sieciowych. To prawda, takie ubrania nie powinny krępować ruchów, ale to powinno wynikać z zastosowanych materiałów i odpowiedniego kroju, a nie wybrania większego rozmiaru. Zatem także przy wyborze prostej koszulki poliestrowej powinniśmy zadbać o znalezienie takiego modelu, który odpowiada naszej sylwetce. W koszulkach z większym udziałem poliamidu po prostu dobieramy model dopasowany do ciała. To zalecenie zarówno dla biegaczy o sylwetce Herkulesa oraz szczupłych pań, jak i dla nieco większych amatorów sportu.
Wbrew pozorom nie oznacza to, że w koszulkach bawełnianych czy najgorzej nawet wykonanych modelach z poliestru nie da się biegać i takie produkty zawsze będą obcierać czy w inny sposób powodować dyskomfort. Podczas treningów w okolicach 18-20 stopni Celsjusza nawet bawełna dobrze się sprawdzi, ale rzadko zdarzają się w Polsce tak dobre warunki. Przy kroju dobrze dobranym do sylwetki nie będzie miało dużego znaczenia, że koszulka nie została stworzona przez naukowców z NASA. Pragnę jedynie zwrócić waszą uwagę na fakt, że większosć producentów wykorzystuje te same materiały, których podstawowe właściwości zostały tu wypisane, w związku z czym każda decyzja o wydaniu większej gotówki na daną część garderoby powinna się wiązać z wyraźnymi korzyściami w postaci, np. lepszego kroju i dopasowania. To nie logotyp i nie cena tworzą doskonały produkt, ale rzeczywiście zastosowane rozwiązania technologiczne. W przypadku wybranych przede mnie produktów koszulka Brubecka musiała okazać się najlepsza i na całe szczęście nie jest tak droga jak topowe modele konkurencji.
Zdanie Małgorzaty Nowak na temat innych produktów Brubecka znajdziecie tutaj
Z kolei Agata Gałecka pisała o odzieży aktywnej tutaj