Spis treści
Buty, buty, buty… to chyba najczęstsza odpowiedź, jaką można przeczytać pod pytaniami typu: “Co trzeba kupić, aby bezpiecznie zacząć biegać?” od osób, które jeszcze nie rozpoczęły biegania, ale noszą się z zamiarem. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Buty biegowe to konieczność, żeby przypadkiem nie zrobić sobie krzywdy. Tyle na początkowym etapie wystarczy. A na kolejnym… Zapraszamy na test koszulek do biegania Brubeck.
Jednak po kilku krótszych biegach, paru startach w zawodach i jakimś tam zaliczonym maratonie przychodzi świadomość, że do naszego biegania warto dodać coś jeszcze: komfortową odzież i plan treningowy.
Pozwól, że połączę jedno z drugim
Ostatnie pół roku przygotowań do maratonu, zwłaszcza wiosennego, to setki kilometrów w zmieniającej się co rusz aurze. Na jednym treningu można zaliczyć śnieg, deszcz i piękne słońce. Doświadczyłem tego wszystkiego w przygotowaniach do mojego ostatniego maratonu – tym razem w Łodzi, który w tym roku odbywał się w pięknych okolicznościach przyrody: mocnym słońcu, przy bezchmurnym niebie i w temperaturze 21 stopni Celsjusza. Nie są to warunki idealne, ale jak to mówią: jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.
W przygotowaniach do maratonu niezmiernie istotnych jest ostatnich 8 tygodni do startu. Okres ten określa się mianem Bezpośredniego Przygotowania Startowego (BPS), podczas którego bardzo dużo kilometrów biegamy na prędkości startowej (w tempie maratońskim). Swoją drogą – od lat przygotowując się do startów maratońskich korzystam z jednego planu, który gorąco polecam: BPS stworzony przez niemieckiego trenera Petera Greifa. Nie jest to wprawdzie plan treningowy dla każdego, ale o tym dlaczego tak jest, znajdziesz obszerną informację w samym opisie planu. Ze swojej strony dodam, że ilekroć z niego korzystałem i udawało się zrobić co najmniej 90% treningów, wynik na mecie był zawsze co najmniej satysfakcjonujący. Wracając jednak do Brubecka i odzieży sportowej…
Przez wspomniany okres BPS przyszło mi testować odzież Brubeck – Active 3D Run PRO, której pełną gamę w różnych wersjach nie tylko kolorystycznych możecie zobaczyć w kolekcji biegowej. W początkowej fazie biegałem w koszulce z długim rękawem, natomiast gdy już zrobiło się wybitnie ciepło, z krótkim. Wspomniany BPS Greifa zakłada bieganie co sobotę odcinki 35 km, czasowo nie odbiega to zatem od tego, z czym mierzymy się już podczas pokonywania docelowego 42-kilometrowego dystansu w dniu startu. Można zatem przetestować wszystko. Począwszy od butów, poprzez odżywianie, a skończywszy na koszulce i czapce. Wszystko musi być na tip-top.
Dosyć szybko doszedłem do jednoznacznych wniosków – biegnę maraton w Brubecku. To naprawdę dobra rekomendacja. Płaskie szwy i rewolucyjna technologia termoregulacyjna, którą czuć przy każdym kroku, idealnie sprawdzają się podczas biegów w wysokich temperaturach. Nie chcę zagłębiać się w niuanse techniczne, pisać o “magicznym splocie włókien tkaniny”, bo zakładam, że to nic nikomu nie powie. Zdecydowanie wymowniejsze są odczucia jakie miałem podczas biegu. W długim rękawie, przy temperaturze około 10 stopni i dość silnym wietrze, było mi za zimno. Wiatr zbyt intensywnie oddziaływał na powierzchnię skóry. Trzeba było nakładać cienką bluzę. Jednak już podczas samego maratonu, na którym jak wspomniałem było bezchmurne niebo, piękne słońce, 21 stopni i delikatny wiaterek, warunki nie stanowiły dla mnie problemu, a muszę dodać, że jestem wybitnie zimnolubny. Z reguły nie funkcjonuję w trakcie biegów powyżej 15 stopni Celsjusza, a w trakcie maratonu nie miałem żadnych oznak nadmiernej przegrzania. Nie zrozum mnie źle. Nie chcę powiedzieć, że technologia zrobiła coś za mnie, z pewnością tak nie było. Miewałem w trakcie przygotowań tygodnie, w których zaliczałem 100 kilometrów, niemniej jednak po kilkunastu latach biegania znam swój organizm na tyle, że wiem, jak reaguje on na ciepło. Pewnie nastąpiło idealne połączenie przygotowania, szczytu formy (jeszcze raz polecam plan treningowy) oraz wykorzystania technologii.
Kończąc historię maratonu, dodam tylko, że nie doświadczyłem w trakcie biegu żadnych otarć, które nie są mi obce, szczególnie w okolicach pach oraz sutków. Tkanina koszulek jest delikatna, bardzo miękka w dotyku oraz wybitnie lekka. Właściwie, gdyby nie delikatny ucisk, nie byłoby jej w ogóle czuć na sobie.
Przy okazji podzielę się kolejnym doświadczeniem, które wyniosłem z ostatniego biegu. Z reguły numer startowy podczas wielu ostatnich startów, w tym w maratonach i ultramaratonie, przypinałem za pomocą paska, który zapina się na biodrach. Ten też służy do mocowania żeli. Tym razem postanowiłem zrezygnować z tego rozwiązania, bo wielokroć podczas ostatnich startów bolał mnie brzuch. Jednak ściskający pasek podczas biegu trwającego 3 h musi dać się we znaki. Wróciłem do tradycji, czylu agrafek, a tkanina na tym nie ucierpiała. Nie ma śladu mocowania, elastyczny splot wytrzymał, a bólu brzucha nie doznałem.
Technologia Brubeck Active 3D Run Pro spodoba się każdemu, kto lubi biegać, jeździć na rowerze lub uprawiać inną aktywność i być ubrany w odzież zarówno dobrze oddychającą, transportującą wilgoć, ochraniającą przed otarciami, a przy tym opinającą ciało. Tu nie znajdziesz luźno łopoczącego materiału, wszystko jest idealnie spasowane. Trzeba mieć w jej przypadku jednak jeden luz. Luz do siebie, jeśli “boczki” nadal wymagają trochę kilometrów i zbyt obficie wylewają się na boki. Nie przeszkadzało mi to jednak, aby korzystać z wszystkich pozytywów technologii Brubecka.
Kobiecym okiem
Od lat nie kupiłam żadnej koszulki do biegania – wszystkie zbieram po prostu z zawodów. Koszulka to koszulka, i nie przemawiały dla mnie żadne „magiczne” technologie. Z ciekawością przyjęłam więc propozycję testu koszulek Brubeck 3D Run PRO – czy faktyczne mogą dać mi coś więcej niż zwykły T-shirt z pakietu startowego?
Początek
Wyjęłam koszulkę z opakowania i pomyślałam, czy ktoś się nie pomylił. Maleństwo! Zastanawiałam się, czy w ogóle się w nią zmieszczę, bo owszem – ma być dopasowana, ale czy nie będzie zwyczajnie za ciasna? Zaczęłam ją zakładać przygotowana na opór i zgłoszenie chęci wymiany. Ale nic z tych rzeczy. Koszulka weszła gładko przez głowę i przylgnęła do mnie, jak druga skóra. Nie przesadzam, chyba nigdy nie miałam na sobie równie wygodnej koszulki do biegania. Nic się nie zwija, nie ciągnie, nie drapie, nie ciśnie, nie przekręca się. Koszulka Brubeck po prostu przylgnęła – to słowo idealnie pasuje w tym kontekście.
Kolory ma ładne, dość żywe. Chyba większość z nas lubi po prostu ładne ubrania do biegania – ja zwracam na to uwagę. Niby nie ma to wpływu na trening, ale nie noszę na co dzień żywych kolorów i na treningu lubię poszaleć. Wyglądają więc dobrze, odpowiednio się układają i co ważne – są gładkie. Pasują więc do wzorzystych legginsów i spodenek. Dodam, że koszulka jest bardzo lekka i bardzo cienka. Nie powiem, że w ogóle jej nie czuć, ale prawie w ogóle. Zastanawiałam się, czy nie będzie się podwijać podczas treningu, ponieważ miałam na sobie nerkę. Jej pasek często powoduje podciąganie koszulek, także tych bardziej dopasowanych. Tu jednak problemu nie było, cały czas leżała doskonale. Obydwa modele, które dostałam (długi i krótki rękaw) wykonane są bezszwowo, więc problem otarć od szwów odpada.
Pierwsze i kolejne wrażenia z biegu
Nie wiem, kiedy czytacie ten tekst, ale piszę go w kwietniu 2018. A ten kwiecień powinien przejść do historii jako naprawdę piękny miesiąc. Nie przeplata żadnej zimy, temperatury oscylujące wokół 20+, słońce, niebo niemal wciąż bezchmurne. Kiedy wyszłam na pierwszy trening w koszulce Brubeck, pogoda była świetna, aż za świetna na mocne bieganie. 20 stopni, dość mocne słońce, brak chmur, brak wiatru, a ja miałam w planie 4x2000m w tempie progowym. Sprawdziłam ją więc od razu w takich warunkach, do jakich została zaprojektowana.
Na początku nie czułam żadnej różnicy, z wyjątkiem wygody, o której już wspomniałam. Było mi lekko, przyjemnie, nic mi nie fruwało i nie wyłaziło zza paska nerki. Po rozgrzewce, kiedy zaczęłam cisnąć pierwsze akcenty, zaczęłam czuć różnicę. Pot nie spływał po mnie strugami, co powinno się zdarzyć w zwykłej koszulce – po pierwsze dlatego, że odczuwalna przeze mnie temperatura wynosiła jakieś 30 stopni, a po drugie dlatego, że był do pierwszy w sezonie trening w naprawdę ciepły dzień. Mój organizm nie był jeszcze przyzwyczajony. A teraz czułam, że moje ciało jest przyjemnie chłodzone przez materiał, jaki mam na sobie. Wentylacja była dobra i zwyczajnie nie parowałam pod warstwą tkaniny.
Kolejne testy odbyły się już wtedy, kiedy mój organizm przywykł do biegania w wyższych temperaturach. I z tych treningów potrafiłam wrócić z suchą skórą, zwłaszcza, kiedy robiłam zwykłe rozbiegania. Koszulka z długim rękawem została przetestowana w chłodniejszy dzień, rano, kiedy powietrze było jeszcze dość rześkie. Tu mogłabym powtórzyć to, o czym napisałam powyżej. Skóra po treningu została sucha, nie czułam na niej nieprzyjemnych, chłodnych podmuchów wiatru. Biegło się niezwykle komfortowo.
Koszulka Brubeck z długim rękawem jest tak samo lekka i wygodna, jak jej wersja z krótkim, miałam nawet wrażenie, że leżała na mnie jeszcze lepiej. To, co mogłoby komuś przeszkadzać to rękawy. Są co prawda elastyczne, ale nie tak w jak innych znanych mi koszulkach – przez to, że są też wąskie, większe osoby mogą poczuć dyskomfort. Fakt, że testowałam rozmiar S, ale mam dość szczupłe ręce i łatwo mogę sobie wyobrazić kogoś o podobnej sylwetce, kto ma je nieco grubsze.
Po treningu w koszulce Brubeck
Na przodzie koszulki i z tyłu, między łopatkami, wyraźnie widać nieco inny układ materiału. To fragmenty o zwiększonej wentylacji. I naprawdę działały. To nie żadna ściema, ciemniejszy kawałek koszulki, który ma udawać super-hiper nowoczesną technologię. Bardzo często mam po treningu zaczerwieniony i podrażniony dekolt – kiedy koszulka do biegania obciera się o spocone ciało. Bo treningu w koszulce Brubeck nic takiego nie zauważyłam, a przyjrzałam się dokładnie. Nie powiem, że byłam całkowicie sucha, ale zdecydowanie mniej spocona niż w klasycznych koszulkach, jakie zbieram po zawodach. Nigdzie nie byłam obtarta ani podrażniona, a zastanawiałam się, czy nie obetrą mnie mocno dopasowane rękawki. No nie.
Czary-mary?
Koszulka odróżnia się od zwykłych poliestrowych ubrań technicznych już na pierwszy rzut oka i przy pierwszym dotyku. Jest nie tylko niesamowicie cienka i lekka, ale też ma strukturę przypominającą plaster miodu – stąd też nazwa 3D Run PRO. To właśnie dzięki temu łatwiej odprowadza wilgoć na zewnątrz i pomaga utrzymać właściwą temperaturę ciała. Jak to działa? Nie wiem i nie o to chodzi w teście – to nie artykuł ekspercki z towaroznawstwa. Wiem, że działa i to najważniejsze. Wydawać by się mogło, że odzież wykonana z zaawansowanych technologicznie materiałów musi kosztować. Nic bedziej mylnego! Cena odzieży kolekcji 3D Run PRO bardzo pozytywnie nas zaskoczyła.
Skład materiału to 60% polipropylen i 40% poliamid – mamy tu więc nieco więcej niż tradycyjne 100% poliestru. I to się czuje. Poliamid jest bardziej wytrzymały niż poliester oraz bardziej rozciągliwy, z kolei propylen w niewielkim stopniu chłonie wodę, dlatego koszulka po bieganiu pozostaje sucha. Cena koszulek Brubeck 3D Run PRO nie jest najniższa, ale też nie powala na kolana. Z pewnością wiecie, ile kosztują czasem ubrania dla biegaczy. Tu wiemy, że płacimy za jakość, wygodę i komfort podczas treningu. Czasem lepiej odpuścić sobie inne wydatki i zainwestować w solidny ciuch, który posłuży nam dłużej. Ja postanowiłam już, że Brubeck biegnie ze mną najbliższy maraton. Słowa dotrzymałam, biegłam maraton w koszulce Brubeck. Warunki miałam podobne do tych, o których wspomniał Przemek. Słońce, brak chmur, bardzo ciepło. Komfort był naprawdę niesamowity – czuć, że to prawdziwa odzież termoaktywna. Koszulkę zdjęłam praktycznie suchą, chociaż co kilka kilometrów polewałam się wodą.