Czantoria Wielka, wznosząca się na 995 m n.p.m. i wraz ze swoją siostrą Równicą górująca nad Ustroniem, stanowi cel weekendowych wypadów wielu mieszkańców Śląska. Dostępna dzięki najnowocześniejszej w polskiej części Beskidu Śląskiego kolei linowej, jest oblegana nie tylko w ciepłe i pogodne dni, praktycznie zawsze oferując cudowne beskidzkie widoki, letni tor saneczkowy oraz obfitość punktów gastronomicznych. Dla górskich łazików to, zależnie od wybranej trasy, początkowy lub końcowy fragment GSB oraz punkt przelotowy w drodze na Tuł, a w przeciwnym kierunku w stronę Soszowa i Stożka. Zimą, dzięki naśnieżanym trasom, Czantoria jest równie chętnie odwiedzana przez miłośników narciarstwa.
Wznoszący się prawie 600 m nad parking przy dolnej stacji Kolei Linowej szczyt Czantorii kusi również górskich biegaczy. To tutaj zdobywają oni swoje pierwsze szlify, doskonalą technikę, a także walczą z wymagającym podejściem czerwonym szlakiem. Dla kończących pokonywanie GSB to najbardziej wymagający zbieg, wręcz zabójczy dla zmęczonych wielodniowym wysiłkiem mięśni.
Zawodnicy, którzy za niespełna 2 miesiące (21.11.2015) staną na starcie Beskidzkiej 160 Na Raty będą mieli do pokonania jeden z trzech dystansów:
- B160nR Ultra (ok. 63 km, +5000 m – 3 pętle)
- B160nR Maraton (ok. 42 km, + 3500 m – 2 pętle)
- B160nR Półmaraton (ok. 21 km, + 2000 m – 1 pętla)
Trasa jest poprowadzona właśnie w masywie Czantorii Wielkiej, a na jednej ponad 20 kilometrowej pętli na zawodników czekają Beskidy w pigułce … luźne kamienie, niezliczona ilość korzeni, glina, mokra trawa i płynące leśnymi duktami strumienie.
Czy jesteście gotowi na prawdziwe górskie wyzwanie?
Prawdę mówiąc, praktycznie nie będzie odcinków, na których będzie można ulżyć zbolałym mięśniom. Góra, dół, góra, dół i tak kilka razy, a za każdy razem utrata kilkuset metrów wysokości i wspinanie się, aby tę wysokość ponownie zyskać. Ten, kto pamięta odcinki poprowadzone na Równicy podczas ubiegłorocznej, jesiennej Beskidzkiej 160 Na Raty, nie będzie zawiedziony. A dlaczego?
Czantoria to góra naprawdę kapryśna. Z jednej strony potrafi być sucha jak pieprz, a z drugiej płynąć kaskadami górskich strumieni, w które zamieniają się leśne drogi. Okres, w którym odbędą się zawody, właściwie kończący zasadniczy sezon biegów górskich, również może dołożyć swoje trzy grosze. Listopad to pora pierwszych opadów śniegu, mrozy i marznące opady deszczu. Już pierwszy podbieg i zbieg nieśmiało zasugerują, na co mogą liczyć zawodnicy. Finisz to sadyzm w czystej sportowej postaci. Ostatnie kilkaset metrów to zmaganie się ze stającym dęba terenem, spazmatycznym oddechem i widokiem mety, która góruje nad trasą narciarską na polanie Stokłosica. Twórcy biegów z przeszkodami będą mogli się uczyć, jak dobić leżącego. Krótko mówiąc, łatwo nie będzie… a ci, którzy się zapisali i są zdeterminowani, aby pokonać dystans około 21, 41 czy 61 km, sami skazują się na „Piekło Czantorii”. Każdy znajdzie przynajmniej jedno miejsce na trasie, które upewni go, że jeżeli przeżyje i nie zwątpi, to już jest zwycięzcą.
Organizatorzy Beskidzkiej 160 Na Raty konsekwentnie pracują nad tym, aby ta beskidzka impreza wyróżniała się na tle pozostałych biegów górskich.
Wyznaczyliśmy chyba jedną z najtrudniejszych polskich tras górskich. Nieprzewidywalne warunki atmosferyczne to drugi atut – podkreśla Przemysław Sikora. Wraz z Marysią Kuleszą (sędzia główny zawodów) i Arturem Kuleszą (odpowiedzialny za trasę), a także wieloma innymi osobami, których nie sposób tutaj wymienić, staramy się, aby nasza impreza była pod każdym względem atrakcyjna dla biegaczy. Oczywiście mamy świadomość tego, że nie jest możliwe dogodzenie wszystkim, bo różne są oczekiwania i doświadczenie uczestników B160nR. Tegoroczna jesienna edycja po raz pierwszy w historii zawodów odbędzie się na pętli, jednak tytułowa 160 będzie zachowana (100 km wiosna i 60 km jesień). Wprowadzamy drobne zmiany regulaminowe, które pozwolą nam uniknąć niedomówień. Naszym celem jest, aby górscy biegacze zaczynali i kończyli sezon Beskidzką 160 Na Raty.
Zapraszamy wszystkich do odwiedzenia naszej strony internetowej
Oraz profilu na portalu społecznościowym Facebook
Zachęcamy do odwiedzenia naszej strony z zapisami i doświadczenia samemu, na własnej skórze, co oznacza „Piekło Czantorii”.