Gwiazdy show biznesu zaprezentowały się już na ceremonii zakończenia Igrzysk. Sportowcy pożegnali się ze stadionem olimpijskim. Nadeszła pora na bilans startów Polaków oraz całej rywalizacji.
W tym roku „na bieżni”, która tak swoją drogą bieżnią nie była, Polacy zdobyli dwa medale. Oba Polskie krążki dziwnym trafem zostały wywalczone na rzutni. Mowa oczywiście o złocie Tomasza Majewskiego i srebrze Anity Włodarczyk. Nasze apetyty zawiedli; Paweł Fajdek i Piotr Małachowski. Po cichu liczyliśmy na niespodzianki na skoku o tyczce, może w biegu na 800 m mężczyzn.
Cóż tu podsumowywać? Raptem dwa medale. Miały być cztery…. Jest niedosyt, prawda? Kraj liczący niemal 40 milionów mieszkańców i dwa medale z lekkoatletyki? Dziesięć wliczając inne areny? Słabiutko? Nigdy wcześniej nie analizowałam tabeli medalowych porównując je do zeszłych lat i rozbijając na poszczególne dyscypliny. Zanim się do tego zabrałam, byłam przekonana, że te dwa medale, to tak naprawdę porażka, że nawet w niedawnej przeszłości było lepiej. Moja pamięć sięga do Igrzysk w Sydney. Niby wydaje się niedawno, ale to przecież już dwanaście lat. Ale ten czas leci, a zdaje się jakby to było wczoraj.
No, ale do rzeczy, bo artykuł nie miał wcale dotyczyć upływającego nieubłaganie czasu. W Sydney Polscy lekkoatleci do koszyczka z medalami dołożyli aż cztery krążki. Były to medale nie byle jakie, bo cztery złota. Zdobyła je trójka zawodników; dwa były udziałem Roberta Korzeniowskiego, pozostałe Szymona Ziółkowskiego i Kamili Skolimowskiej. Jak widać już wtedy Polska rzutami stała. W klasyfikacji medalowej w samej lekkoatletyce dało to nam, nie obawiajmy się użyć tego słowa, zaszczytne trzecie miejsce, tuż za Stanami Zjednoczonymi i Etiopią. Wyprzedziliśmy taką potęgę jak Rosja! No i w tym momencie, kiedy myślimy o Londynie, można zadumać się z rozrzewnieniem za Igrzyskami w Sydney. Ale minęło już przecież całe dwanaście lat. Jedynym zawodnikiem z lekkoatletyki, który startował również w Australii był Szymon Ziółkowski. Wiele się od tego czasu zmieniło….
No to spójrzmy dalej, teraz Ateny, rok 2004. Grecki piosenkarz Giannis Kotsiras przez całą olimpiadę przekazywał olimpijski ogień, a Robert Korzeniowski nadal startował i w chodzie na 50 kilometrów nie miał sobie równych. Mamy jedno złoto. Teraz możecie sobie wyobrazić jak przeszukuję tabelkę medalistów ze wszystkich konkurencji i staram się doszukać kolejnych polskich medali. Pamięć już nie ta. Wiem, że w Atenach była olimpiada, wiem, że Korzeniowski i Jędrzejczak, ale kto jeszcze? Szukam, szukam i wreszcie jest! Brąz Anny Rogowskiej! Szukam dalej. Pomagam sobie nowoczesną techniką i zlecam przeszukanie komputerowi…. I co? I nic. Nic więcej? W Atenach lekkoatleci też wywalczyli tylko dwa medale. Nie było już tak różowo jak w Sydney. Złoto i brąz. Spójrzmy prawdzie w oczy, lepiej wyszło w Londynie. W końcu srebro zawsze jest wyżej cenione od brązu… No i jeszcze to osiemnaste miejsce (już nie tak zaszczytne jak trzecie) w klasyfikacji medalowej. Względem Londynu na uwagę zasługuje jeszcze fakt, że w 2004 roku, nie wywalczyliśmy żadnego medalu w rzutach.
Lekko zawiedziona wynikiem i swoją niepamięcią, zabrałam się do konfrontowania naszych wyników z Pekinu. Pamięć podsunęła mi oczywiście Tomasza Majewskiego i Piotra Małachowskiego. Czyli dwa medale, złoty i srebrny. Wpisałam w wyszukiwarkę namiary na Igrzyska w Pekinie z nadzieją, że w natłoku naukowej pracy umknęły mi akurat nazwiska niektórych medalistów. Niestety, tym razem okazało się, że na cztery lata wstecz moja pamięć jest niezawodna.
W Londynie powtórzyliśmy wynik z Pekinu z tą różnicą, że w wojnie płci, sytuacja nieco się wyrównała. Marne to pocieszenie…. Te dwa medale dały nam jedenaste miejsce w lekkoatletycznej klasyfikacji medalowej. No cóż, zawsze lepiej jak w Atenach.
Uzbrojona w tą, w pewnym sensie, statystyczną wiedzę. Wróciłam do zestawienia osiągnięć wszystkich państw startujących na Olimpiadzie w Londynie. Dwa medale, złoty i srebrny, tym razem dziewiąte miejsce we wspominanej już klasyfikacji. Ex quo z Francją, Dominikaną, Turcją i Australią. Wstydu na pewno czuć nie możemy. Za nami Chiny, Białoruś i Ukraina. Nieźle, biorąc pod uwagę, że ostatnio nasi wschodni sąsiedzi prezentowali się od nas lepiej. Warto wspomnieć też o niektórych startach Polaków, które nie dały awansu w tabeli medalowej, ale zasługują na naszą uwagę. Sztafeta 4×100 metrów zaprezentowała się bardzo dobrze. Poprawienie rekordu Polski, który ustanowiony był w 1980 w Moskwie świadczy o tym, że mamy teraz naprawdę dobrych sprinterów. Tylko, że reszta świata jest teraz dużo szybsza, niż była w trzydzieści dwa lata temu. Niedosyt pozostawia brak awansu do finałowego biegu, ale pretensji, do tego jak zawodnicy się zaprezentowali mieć nie można. No i jeszcze świeże osiągnięcie z wczorajszego dnia. Występ w maratonie Henryka Szosta. Abstrahując od tego, że samo ukończenie maratonu jest zawsze wspaniałym osiągnięciem, to zajęcie dziewiątego miejsca na olimpijskiej trasie zasługuje na ogromny szacunek. Dodatkowo Henryk Szost okazał się najwyżej sklasyfikowanym reprezentantem Europy. Mnie osobiście serce rośnie, kiedy widzę coś takiego.
Widać wyraźnie, że polska lekkoatletyka utrzymuje pewien poziom. Ten stan na pewno nie jest dla nas całkowicie zadowalający. Jednakże, daleka byłabym od surowego oceniania tegorocznego występu polskich lekkoatletów. Moje kibicowskie doświadczenie podpowiada, że starty na wielkich imprezach należy zawsze wkalkulować, że nie każda szansa medalowa zostanie wykorzystana. Wyniki z ostatnich ośmiu lat otworzyły mi oczy na więcej pozytywów, jakie miały miejsce Londynie. To są właśnie wspomniani Henryk Szost i sztafeta 4x100m. Reasumując ten przydługi wywód, statystycznie na tle innych krajów nie wypadliśmy źle. Może bez rewelacji, ale raczej dobrze. Było kilka wyników, które może nie oznaczały wymiernego skoku w klasyfikacji medalowej, ale zasługują na nasze uznanie i brawa. Niepokoi jednak fakt, że w żadnym z finałów na bieżni nie pobiegł reprezentant Polski. Nawet, jeśli nie zdobywaliśmy już od dawna medali w biegach to jednak byliśmy obecni w finałach. Czyżby reszta świata przyspieszała szybciej od nas?