Spis treści
Hu hu ha, nasza zima zła! Ale czy na pewno? Szkoda, by nie skorzystać z przepięknych wschodów słońca w zimie na jakimś beskidzkim szczycie w towarzystwie ciepłej herbaty i szarlotki. Jednak, by wybrać się zimową porą na szlak, upewnijmy się, że mamy do tego odpowiedni sprzęt.
W tym artykule zajmiemy się tematem sprzętu, akcesoriów czy tzw. “gadżetów”, które znacznie mogą nam nie tylko ułatwić bieganie w zimie w górach, ale przede wszystkim zadbają o nasze bezpieczeństwo. Przyznam Wam szczerze, że nie należę do osób, które lubią kolekcjonować błyskotki i nowinki techniczne. Wręcz przeciwnie, kupuję to, co ma praktyczne zastosowanie i faktycznie wpływa na komfort i bezpieczeństwo – tutaj chciałabym się z Wami podzielić wszystkim tym, co udało mi się zebrać na przestrzeni moich lat biegania zimą po górach.

Odzież
W poprzednim artykule poświęconym bieganiu w zimie opisaliśmy dla Was bardzo szczegółowo każdą część ubioru, aby wybrać dla siebie najbardziej odpowiedni zestaw. Pamiętajmy, że najważniejszą sprawą jest, aby dobrać warstwy odzieży tak, by się nie przegrzać i nie wychłodzić. Dobrym pomysłem jest ubrać się na cebulkę i nie nakładać na siebie wszystkich warstw. To znaczy, celem jest dobranie ubioru tak, aby było nam lekko chłodno, kiedy rozpoczynamy trening. Dodatkowe warstwy spakujmy do plecaka.
Więcej informacji na temat odzieży do biegania zimą w górach znajdziecie tutaj.

Buty i stopy
Buty z odpowiednim bieżnikiem
Wybierając się na szlak, sprawdźmy nie tylko prognozę pogody na nadchodzący czas, ale również przeanalizujmy, jak wyglądała pogoda przez ostatnie 24h. Jeśli padał deszcz i następnie złapał mróz, bieganie po szlaku może być mocno utrudnione. Pojawi się oblodzenie, które nie tylko spowalnia nasze przemieszczanie, ale również stanowi realne zagrożenie upadku i nabawienia się urazu.
Tym samym, wybierzmy buty, które posiadają agresywny bieżnik, co pozwoli nam poruszać się naprzód w miarę bezpiecznie poboczem szlaku, czyli często są to większe zaspy śnieżne, ale trafić się mogą również oblodzone fragmenty. Są to bardziej technicznie wymagające warunki, ale z odpowiednim przygotowaniem – i to da się przeżyć.

Nakładki antypoślizgowe
W Internecie znajdziemy wiele rodzajów nakładek antypoślizgowych, których szerokie zastosowanie do biegania w mieście po oblodzonych chodnikach, skłania amatorów biegania do zakupu tego typu sprzętu. Osobiście, uważam, że nie mają one żadnego zastosowania na bieganiu w górach. Tak naprawdę, jest to kawałek gumy nakładanej na podeszwę zewnętrzną buta z dodatkowymi maleńkimi kołkami.
Spójrzmy prawdzie w oczy – nakładając taką nakładkę na kołki bieżnika, tak naprawdę nie daje nam to absolutnie żadnej korzyści. W śniegu ślizgamy się, nie mamy totalnie żadnej stabilizacji, a na lodzie i tak te nakładki niewiele nam dadzą. Innymi słowy, większe ryzyko, że zrobimy sobie krzywdę na szlaku niż cokolwiek z nich zyskamy.
Nie zrozumcie mnie źle – nie staram się demonizować nakładek, po prostu stwierdzam, że nie jest to konieczne i korzystne dla nas na szlaku. W mieście, owszem – wypróbujmy i może okaże się, że na mocno ubite leśne ścieżki, które są oblodzone, takie rozwiązanie się sprawdzi.

Raczki
Kilka lat temu wzięłam udział w kultowym już biegowym wydarzeniu, jakim jest Etapowa Triada. Podczas etapu w Pieninach mieliśmy do pokonania niewielką wysokościowo górkę. Jednak była ona tak szalenie oblodzona, że nie mając raczków (i bez kijów), dosłownie wchodziliśmy na czworakach, asekurując się śniegiem po bokach. Koszmar!
Wtedy też postanowiłam zakupić raczki, które towarzyszą mi do dzisiaj. Kupiłam raczki Grivel Ran, które sprawdzają mi się tak samo dobrze na oblodzonym podejściu na Sokolicę w Pieninach, jak i na zlodowaciałych kamiennych schodach przy wejściu na tatrzański Ornak. Raczki biegowe są znacznie lżejsze od klasycznych raków do turystyki górskiej. Co więcej, mają płytsze kolce i nie uciskają tak mocno cholewki buta.
Sądzę, że zawsze warto spakować sobie takie raczki (których cena waha się od 100 – 400zł) na zimowe wycieczki biegowe, bo nigdy nie wiadomo, kiedy zaskoczy nas lód i oblodzone szlaki.

Stuptuty
Wyobraźmy sobie, że trafiła nam się fenomenalna pogoda do biegania – jest leciutko poniżej zera, świeci słonko i nie ma ludzi na szlaku. Zbiegamy jakby świat miał nie istnieć, ale pojawia się coraz więcej śniegu, który zaczyna dostawać się w formie zmrożonego lodu pod język buta, wyziębiające nam staw skokowy i następnie całą stopę. Co gorsze, sporo śniegu dostaje się też na tylnią część stopy, czyli tam, gdzie jest osławiony Achilles. Może to doprowadzić do urazu i nieprzyjemności.
To wszystko może odejść w niepamięć dzięki stuptutom. Są to materiałowe nakładki, usztywnione specjalnymi syntetykami i naciągane na buta za pomocą charakterystycznej grubej gumy, które umożliwiają ochronę stopy przed śniegiem, lodem i zimnem. Na rynku znajdziemy całą gamę różnych stuptutów – ważne jest, aby dobrać odpowiedni rozmiar, bo inaczej guma, która chwyta nam buta – może być albo za krótka, albo za długa. Tym samym, stuptuty będą albo za ciasne, albo będę latać luźno i tylko nas irytować.
Ceny wahają się od około 100 do 200 zł. Pamiętajmy, by wybrać stuptuty krótkie biegowe, a nie nakładane na całą łydkę stuptuty trekkingowe. Dla przykładu, Salomon Trail Gaiters.

Głowa i szyja
Czołówka
Kwestie zapewnienia sobie komfortu cieplnego przy użyciu odpowiedniej czapki, opaski, czy kaptura, poruszyliśmy w poprzednim artykule. Tutaj chciałabym się skoncentrować na temacie czołówek, ponieważ wielokrotnie wybieramy się na wycieczkę biegową jeszcze zanim wzejdzie słońce – w końcu, w grudniu wstaje grubo po godzinie 7 rano! Niektórzy nie mają możliwości pobiegać w ciągu dnia, więc wybierają pory przedśniadaniowe. Tym samym, czołówka to jest must.
Co więcej, dobrze mieć ze sobą czołówkę, nawet jak wybieramy się w drugiej części dnia, bo nigdy nic nie wiadomo. Naprawdę, taka czołówka niewiele waży, a kto wie – może zastanie nas noc i będziemy musieli sobie radzić.
Jak dobrać odpowiednią czołówkę? Przede wszystkim, musi być nam wygodnie. Wybierzmy taką czołówkę, która nie doprowadzi nas do bólu głowy. Na rynku dostępnych jest kilka różnych modeli trzymania na głowie – czasami są to opaski okalające całą głowę, a czasami tak jak standardowa opaska na czoło, w formie takiego paska.
Co więcej, wybierzmy sposób ładowania – dużo czołówek ładowanych jest przez USB. Plusem jest brak konieczności kupowania baterii, minusem jest to, że jeśli się rozładuje, to jesteśmy trochę w kropce. Dlatego, ja mam przy sobie dwie czołówki – jedną ładowaną na USB, a drugą na baterię. Na długich biegach ultra, mam zawsze w zapasie dodatkowy komplet baterii. Lepiej nosić niż się prosić…
Lumeny – lubimy to słowo. Lumeny to moc czołówki, czyli to jak mocno świeci. Przyjęło się, że im więcej lumenów, tym lepsza i mocniejsza czołówka. Niby tak, ale raczej nie. Sęk w tym, że dochodzi tutaj jeszcze rozproszenie tego światła, czyli czy świecimy mocą tira, czy raczej światło koncentruje się na jednym konkretnym punkcie. Pamiętajmy również, że wbiegając gdzieś, możemy spokojnie zmniejszyć moc (i oszczędzać baterię), a zbiegając dać na poziom wyżej dla lepszego komfortu.
Obecnie korzystam z dwóch czołówek – Silva Trail Runner Free H5 (do 400 lumenów) oraz Petzl Swift (do 900 lumenów) i bardzo sobie je chwalę. Ciekawostka – w Silva dołączone jest również światełko tylne czerwone, co bardzo często jest wymagane na biegach ultra.

Chusta wielofunkcyjna
Dodatkowo, nie zapominajmy o ochronie naszej szyi i głowy – bardzo fajnym gadżetem jest bufka. Chcę podkreślić, że te kominy i chusty, które charakteryzuje szerokie zastosowane, możemy wykorzystywać nie tylko jako okrycie wierzchnie od szyi w górę, ale również jako świetny izolator od zimna naszych rąk. Często, zimno przedziera się pod warstwy ubrań (kurtka, termoaktywna bielizna) naszych rąk i nakładając dodatkowy izolator jakim jest buf na nasze nadgarstki, dodatkowo zapewniamy sobie ciepło.

Jedzenie i picie
Nie ma złotego środka na utrzymanie temperatury pokojowej płynów, które posiadamy. Gdy temperatura spada poniżej zera, nie ma możliwości, by jakikolwiek gadżet zachował swoje właściwości cieplne narażony na zimno. Możemy zainwestować we flaski z dodatkową warstwą izolującą, czy też specjalne pokrowce na bukłaki. Z tym, że na nic nam się to zda, gdy temperatura spada np. do -10, a przy porywach wiatru odczuwalna jest jeszcze niższa.
Dlatego też, w zimie gorąco polecam nalać ciepłych płynów (np. Woda 70-80C z cytryną i solą), a następnie włożyć cały plecak z flaskiem lub bukłakiem pod kurtkę. Do biegania zimą moje kurtki są zawsze o rozmiar większe – umożliwia mi to schowanie plecaka lub kamizelki i ochronę przed zimnem.
Pozostałe akcesoria
Ocieplacze / ogrzewacze do rąk i stóp
Warto jest zaopatrzyć się w bardzo lekkie ogrzewacze chemiczne, które kupimy dosłownie w każdym sklepie sportowym, czy w Internecie. Kosztują grosze, a mogą nam uratować skórę. Dosłownie! Możemy je włożyć nie tylko do rękawiczek, ale też do butów czy, np. na bieliznę termoaktywną.
Kije do biegania
Zbawienie podczas mozolnych podejść w śniegu, ale też niesamowicie pomagają zachować równowagę przy zbieganiu. Co więcej, pomagają też wygrzebać się ze śniegu, jeśli wpadniemy w jakąś zaspę. Nie można też zapomnieć o tym, że odciążają nasze dolne kończyny i w trudnym zimowym warunie dają poczucie bezpieczeństwa.
Folia NRC
To chyba nie wymaga większego komentarza. Wiele może się na szlaku wydarzyć i trzeba być zawsze przygotowanym na to, że w którymś momencie będziemy skazani tylko i wyłącznie na to, co mamy w plecaku. Folia NRC to konieczność bez względu na pogodę i warunki.
Plecak biegowy
W zimę potrzebujecie wziąć ze sobą więcej rzeczy niż w miesiące ciepłe – chociażby dodatkową bluzę, czy rękawiczki. Do tego więcej jedzenia (jest zimniej, spalamy więcej kalorii na ogrzanie się), czy picia. Warto jest wziąć ze sobą plecak na treningi dłuższe niż 90 min, chociaż normalnie wzięliśmy sobie po prostu flaska i na spokojnie wrócili do domu.
Jeśli wybieramy się w góry na szlak, taki plecak biegowy z dodatkowym batonikiem, folią NRC, czy rękawiczkami naprawdę niewiele waży, a może nam wręcz uratować życie.
Ubezpieczenie i numery alarmowe
Nie ignorujecie tematu. Ja wiem, że robicie po raz enty daną górkę, ale naprawdę nigdy nie wiadomo. Może się noga omsknąć, źle staniecie i złamana kostka. Bez pomocy ani rusz. Miejcie w zanadrzu numer do GOPR/TOPR i upewnijcie się, że biegając na przykład po Słowacji, macie wykupione dodatkowe ubezpieczenie, które pokryje koszty transportu.
Powerbank
Nie jest to tajemnicą, że nasza elektronika bardzo szybko rozładowuje się na zimnie. Zamiast się denerwować na coś, na co kompletnie nie mamy wpływu, spakujmy powerbank, który w krytycznej sytuacji może nas poratować.

Podsumowanie
Hu hu ha, nasza zima wcale NIE JEST taka zła! Mam nadzieję, że udało mi się Wam zobrazować kilka rodzajów akcesoriów i sprzętu, który nie kosztuje milion monet, a znacznie poprawi Wasze bezpieczeństwo i komfort podczas biegania zimą w górach. Udanych przygód! Do zobaczenia na szlaku!