Spis treści
Spartańscy wojownicy zdobyli nasze serca dzięki serii filmów “300”. Legendy o ich waleczności, wzbogacone mrocznymi obrazami pełnymi doskonale zbudowanych facetów, sprawiły, że każdy zaczynał odczuwać w sobie ducha walki. W kolorowych magazynach pojawiały się nawet plany treningowe, które miały doprowadzić nas do spartańskiej formy przed wakacjami. Życie antycznych wojowników nie wiązało się jednak wyłącznie z tężyzną fizyczną. W dużej mierze oparte było na pracy nad siłą mentalną i odpowiednim nastawieniem psychicznym, które z czasem pozwalały stanąć twarzą w twarz z największymi przeciwnościami. Czy w dzisiejszym świecie taki styl życia może się sprawdzić? Joe De Sena, autor bestsellerowej książki “Spartan Up! Bezkompromisowy przewodnik, jak pokonywać przeszkody i osiągać szczytową formę w życiu“ jest pewny, że tak.
Spartan Up! to nie przewodnik po biegach z przeszkodami
Wydaje mi się, że od tego wyjaśnienia należy zacząć tę recenzję, bowiem autor interesującej nas tu książki jest odpowiedzialny za organizację serii wyścigów z przeszkodami Spartan Race i byłem pewien, że to one będą głównym tematem tego wydawnictwa. Okazuje się, że jest inaczej, choć biegi sygnowane antycznym hełmem cały czas towarzyszą nam w tle lektury. Nie znajdziemy tu zatem szczegółowych wskazówek dla zawodników, rozpisanych schematów treningowych, ani nawet zwykłej historii organizacji coraz popularniejszych imprez. Dowiemy się co prawda, skąd pomysł na Spartan Race i jak to wszystko się zaczęło, ale całe to opowiadanie będzie miało głębszy sens, który przyświeca całej książce.
Spartan Up! to wyzwanie rzucone współczesnej kulturze Zachodu
Skoro wspomniałem już o tym, czego w książce nie znajdziemy, pora zająć się tym, co faktycznie w niej jest. Sam autor wyjaśnia to w prostych słowach dopiero na 126 stronie, pisząc: “Ta książka nie jest podręcznikiem treningowym, który ma przygotować cię do uczestnictwa w Spartan Race – choć zamierzamy opublikować również coś takiego. Niniejsza pozycja mówi o tym, jak zdobyć sprawność, która pomoże ci osiągać sukcesy w codziennym życiu”. A co stanowi największą przeszkodę, gdy próbujemy owe sukcesy osiagać? Podpowiedź znajdziecie we wstępie – jest nią nasze nastawienie.
XXI wiek zdaniem Joe De Seny to okres krótkowzrocznego zaspokajania swoich przyjemności, co z czasem prowadzi do problemów gnębiących całe społeczeństwa, takich jak cukrzyca, choroby metaboliczne, depresje oraz dolegliwości związane z nadwagą. Zamiana spacerów na telewizor, zwyczajnych schodów na ich elektryczne odpowiedniki czy kult samochodów, doprowadziły ludzi szeroko rozumianej “zachodniej kultury” (bo mowa nie tylko o geograficznym zachodzie) do problemów, które jeszcze niedawno były absolutnie nieznane lub występowały w znacznie mniejszej skali. Jaki wniosek wyciąga z tego de Sena? Całkiem prosty – sensymentalne stwierdzenie “kiedyś było lepiej” musi mieć w sobie więcej prawdy, niż nam się wydaje!
A owo “kiedyś” przybiera różne wymiary, czasem odwołując się do czasów naszych dziadków by szybko zawędrować ponad dwa tysiąclecia wstecz, gdzie wzór doskonale zorganizowanego społeczeństwa stanowili Spartanie. Autor przyznaje przy tym, że część spartańskiej tradycji z pewnością nie przyniosła by im dzisiaj chluby, ale większy odłam ich stylu życia powinniśmy zaimportować do XXI wieku w niemal niezmienionej postaci. Wówczas zmieniłyby się nie tylko nasze sposoby spędzania wolnego czasu, ale także jedzenia, pracy oraz wychowania dzieci, które to elementy poważnie dziś kuleją.
Spartan Up! To zachęta to wzięcia się z życiem za bary
Książka przybiera zatem formę wykładu coacha, który wyraźnie i bez chwili zawahania podaje nam przepisy na to, jak sprawić by nasze życie nabrało koloru. Co ciekawe, nakłania nas do tego wskazując, że… w naszym życiu brakuje bólu i powinniśmy go zaznać by w końcu zrozumieć, co znaczy prawdziwa satysfakcja. I tu dochodzimy do idei, która miała przyświecać wyścigom Spartan Race – miały być one szansą dla każdego Kowalskiego by przekonał się, jak to jest dostać od życia baty i docenił to, co ma i ile pracy trzeba włożyć w sukces.
De Sena często odwołuje się do wykresu, którego skrajne punkty stanowi ból oraz przyjemność, a środek skali oznacza normalność. Z punktu widzenia tych zależności, przesuwanie progu bólu oznacza, że coraz więcej miejsca na skali zajmuje “normalność” i “przyjemność”, dzięki czemu wyzwania dnia codziennego, jak korki, spóźnienia czy zgubienie kluczy od domu przestają doprowadzać nas do szału. Czymże bowiem są te klucze wobec faktu, że w zeszłym tygodniu dałem się upodlić podczas 20 kilometrowego biegu? Taka kolejność rzeczy ma wprowadzić w nasze życie spokój i dać nam więcej czasu na rozwój, pracę nad swoim zdrowiem, kontaktami z rodziną czy sukcesem w pracy.
Ważne jest jednak to by stale swój próg bólu przesuwać i to w sposób, który nie zna rutyny. Z tego powodu autor Spartan Up! Często krytykuje przesadnie przewidywalne dyscypliny sportu jak bieganie czy triatlon, wyżej stawiając wyzwania, których przebiegu nie jesteśmy w stanie się domyślić. Nietrudno zgadnąć, że chodzi mu przy tym o biegi z przeszkodami. Zdaniem De Seny w większym stopniu imitują one problemy, z jakimi spotykamy się na co dzień i w ogóle lepiej oddają nieprzewidywalność naszego życia.
Czy faktycznie powinniśmy wydobyć tkwiących w nas Spartan?
Książka De Seny ma swoje dobre strony i z pewnością trafi do dużej liczby czytelników, lecz… najpewniej nie będą to sportowcy. Przyznam, że pierwsze rozdziały zrobiły na mnie pozytywne wrażenie, ponieważ w diagnozie współczesności w wielu miejscach zgadzam się z jej autorem, im dalej jednak brnąłem w las, tym bardziej wrażenie to ulatywało. Spartan Up! może dać “szaremu Kowalskiemu” kopa do tego by ruszył się z kanapy, ale pozostaje pytanie, jak długo ów kop podziała, bo sama książka poza nim niewiele zawiera, a 250 stron czytania o tym, że trzeba się wziąć do roboty potrafi (paradoksalnie) zmęczyć. Mam też szeroko zakrojone wątpliwości dotyczące części ogólnikowych porad treningowo-żywieniowych, które czasami pojawiają się w rozdziałach. Należałoby chyba powiedzieć, że na całe szczęście stanowią one jedynie promil treści.
Przy sympatii do ducha, który przyświeca całej książce wydaje mi się, że autor powinien porządniej odrobić lekcje z historii oraz filozofii. O ile bowiem mogę zrozumieć posiłkowanie się wizerunkiem twardych i gotowych na wszystko Spartan, to wycinkowe i poradnikowe potraktowanie filozofii stoickiej może dotknąć bardziej oczytanych miłośników biegów z przeszkodami. Przydałoby się przy tym łykąć co nieco z myśli sceptyków bądź zrozumieć sens słów, które wyrocznia wypowiedziała Sokratesowi.