Spis treści
Z czym kojarzy Wam się PUMA? Oczywiście to po pierwsze ich charakterystyczne logo. Potem jest Usain Bolt. Może też z piłką nożną, a zwłaszcza z korkami, które chciał mieć każdy kolega z klasy. Przypomnieć się może również Formuła 1, charakterystyczne czerwone buty i kombinezony kierowców. Wśród tych skojarzeń raczej nie pojawią się buty biegowe dla “zwykłych” biegaczy. 2021 może jednak to zmienić, bo oto marka zaskoczyła nas linią aż 5 modeli butów biegowych: Liberate, Deviate, Deviate Elite, Velocity i Eternity! Kto by się tego spodziewał?
Spark change. Wystarczy iskra, by rozpocząć zmianę
Jestem ogromnym fanem biegania. Uwielbiam czytać o tym, co dzieje się w naszej społeczności, oglądać relacje czy transmisje z biegów i bicia rekordów, z radością dowiaduję się o nowych inicjatywach, śledzę nowinki produktowe, poznaję gadżety, sprawdzam zmiany “barw” zawodników, zapowiedzi firm, zapewne należę też do nielicznych osób czytających informacje prasowe. Gdy kilka miesięcy temu zobaczyłam, że Molly Seidel (w 2020 w swoim debiucie na królewskim dystansie w Atlancie zajęła drugie miejsce i tym samym wywalczyła kwalifikację US na Igrzyska w Tokio) dołączyła do PUMY, wiedziałam, że za chwilę usłyszymy ciekawe wieści od tej marki. Nie myliłam się. Po wielu latach nieobecności w masowych biegach, PUMA powraca i to od razu z linią 5 modeli butów!
Pod postem mówiącym, że jeden z tych modeli trafia na nasz warsztat, pewna czytelniczka wysłała nam wiadomość: “PUMA? Oj, trudno będzie się przekonać…”. Mój pierwszy instynkt też podpowiadał mi ostrożność. W końcu marka wchodzi na nieznane sobie wody. Zaraz, zaraz. Czy aby na pewno?! Postanowiłam poczytać, posłuchać i dowiedzieć się więcej – zanim jeszcze zacznę testować buty PUMA Liberate Nitro. Jeśli więc chcesz zapoznać się z samym testem – przejdź do tego akapitu. Pozostałych zapraszam najpierw na małą podróż w czasie.
Ramię w ramię
Niejaki Adolf Dassler zafascynowany światem sportu i technologią zaczyna projektować w domu rodziców buty, które dosyć szybko zyskują na popularności. Jego starszy brat, Rudolf, widząc rosnące zainteresowanie produktami brata, dołącza do niego i w 1919 roku bracia zakładają firmę Gebrüder Dassler Schuhfabrik. Firma szybko rośnie w siłę, bracia zatrudniają coraz więcej pracowników i wkrótce, w niewielkim niemieckim miasteczku Herzogenaurach, stoją już dwie fabryki.
Już w trakcie Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 większość niemieckich sportowców wystąpiła w butach Dasslerów. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się kolce biegowe, które zapewniają zawodnikom odpowiednią przyczepność do bieżni. To w nich Lina Radke zdobywa złoty medal w biegu na 800 m. 8 lat później na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie czarnoskóry biegacz z USA – Jessie Owens – zdobywa aż dwa złota. Na konto butów wpadają kolejne krążki: siedem złotych i pięć brązowych. Do tego padają rekordy: dwa światowe i pięć olimpijskich. Bracia do swych butów przekonują coraz większe rzesze sportowców, a także uczą się, jak wielką siłę potrafią mieć gwiazdy sportu. Tę lekcję zapamiętał doskonale zwłaszcza Rudolf.
Pomruk pumy
Mimo ogromnego sukcesu, spór między braćmi w 1948 doprowadza do rozłamu firmy i powstania dwóch osobnych marek: Adidas, prowadzoną przez Adolfa i RUDA (RUDA Sportschuhfabrik Rudolf Dassler), należącą do Rudolfa.
Po kilku miesiącach zostaje zarejestrowana jeszcze jedna nazwa “PUMA Schuhfabrik Rudolf Dassler”. Z końcem roku oficjalnie ogłoszono zmianę nazwy firmy. Dlaczego PUMA? Podobno Rudolf pragnął, by zawodnicy noszący jego buty odznaczali się i zwyciężali dzięki cechom wielkiego drapieżnika: szybkość, zwinność i siła!
Jeszcze w 1948 roku firma wypuszcza swój pierwszy model butów – tym razem to przeznaczone do piłki nożnej ATOMy. To w nich zwycięskiego gola zdobywa Herbert Burdenski, zawodnik reprezentacji Zachodnich Niemiec w pierwszym powojennym meczu ze Szwajcarią (1:0). Współpraca Rudolfa Dasslera z ekspertami, np. z trenerem niemieckiej kadry Seppem Herbergerem, prowadzi w 1952 do premiery SUPER ATOMów – pierwszych na świecie korków z wkręcanymi kołkami. PUMA i piłka nożna to już nierozerwalny związek trwający do dziś.
Wróćmy jednak do biegania. PUMA nie zaprzestaje rozwijania swych butów również dla sprinterów. W 1954 Der weiße Blitz, czyli Biała błyskawica Heinz Fütterer w butach PUMY na mistrzostwach Europy w 1954 w Bernie zdobywa złote medale w biegach na 100 metrów i na 200 metrów. Tego samego roku w Jokohamie biegacz wyrównuje należący do Jessego Owensa rekord świata w biegu na 100 metrów czasem 10,2 s, a za chwilę wyrównuje rekord Europy w biegu na 200 metrów wynikiem 20,9 s, a potem poprawia go na 20,8 s.
W 1958 roku patentem objęty zostaje tzw. formstrip, czyli charakterystyczny dla marki pasek obejmujący niemal całą długość buta. Oryginalnie stworzony dla lepszej stabilizacji buta, formstrip podnosi rozpoznawalność produktów marki. Choć różnie interpretowany przez projektantów, do dziś jest to stały element niemal wszystkich butów firmy.
Kolejne kroki milowe w świecie biegowym PUMA stawia w 1960 roku. Rudolf do współpracy pozyskuje kolejną gwiazdę – niemieckiego lekkoatletę Armina Hary’ego, który do tej pory występował w butach konkurencyjnego Adidasa. Armin podczas igrzysk w Rzymie zdobywa złoto w biegu na 100m i jest pierwszym człowiekiem, który dotyka bariery 10.0 s na tym dystansie.
Tego samego roku PUMA, jako pierwsza marka na świecie zaczyna stosować wulkanizację w produkcji swego obuwia. Sklejanie podeszwy i cholewki buta dawało sportowcom większe wsparcie w poprawie wyników.
Kolejne sukcesy przychodzą w 1964, kiedy to na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio złote medale w butach marki zdobywają: Belg Gaston Roelants (3.000m bieg z przeszkodami), Anglik Mary Rand (skok w dal) i Etiopczyk Abebe Bikila na królewskim dystansie. Warto tu przypomnieć, że Bikila zapisał się w historii również, gdy 4 lata wcześniej na Igrzyskach w Rzymie zwyciężył w swoim debiucie maratońskim biegnąc… na bosaka. Bikila był pierwszym czarnoskórym reprezentantem Afryki, który zdobył złoty krążek olimpijski.
1968 rok przyniósł PUMIE kolejne innowacje, rekordy, ale i… zakaz. Marka przedstawiła innowacyjną podeszwę szczotkową. 68 czteromilimetrowe igiełki rozłożone w przodzie podeszwy poprawiały przyczepność na nowym typie tartanu. Buty szybko stały się częścią sześciu nowych rekordów świata i dostały zakaz od Międzynarodowej Organizacji Lekkoatletycznej, która uznała je za “zbyt niebezpieczne”.
Mimo konieczności rezygnacji z najnowszych podeszw, zawodnicy amerykańscy wspierani przez PUMĘ zdobywają kolejne złota: Tommie Smith (200m), Lee Evans (400m, 4x400m), Willie Davenport (110m przez płotki) i Bob Seagren (skok o tyczce). Tommie Smith wraz z kolegą z drużyny Johnem Carlosem (zdobywca brązowego medalu w tym samym biegu) stając na podium, unoszą zaciśnięte pięści w czarnych rękawiczkach, tym samym wyrażając swój sprzeciw wobec dyskryminacji w USA i solidarność z ruchem Black Power.
Lata 70-te należą do modeli Easy Rider, Fast Rider i SAAS1. Wszystkie modele zapewniają lepszą amortyzację dzięki innowacyjnej, wypukłej podeszwie. Bardziej specjalistyczne SAAS1 wyposażone zostają dodatkowo w opatentowane dwustożkowe kołki ułożone w kształt litery V. Gdy stopa uderzyła o ziemię, kołki rozchodziły się, wypierając energię i amortyzując wstrząs. Gdy stopa unosiła się, kołki wracały do pierwotnego kształtu, uwalniając zmagazynowaną energię i dając stopie dodatkowe „pchnięcie”. Przypomnę – to były lata 70-te!
W 1972 roku na Igrzyskach w Monachium zawodnicy w butach PUMY zdobywają kolejne złote krążki:
- ugandyjski płotkarz John Akii-Bua w biegu na 400 metrów przez płotki,
- Anglik Mary Peters w pięcioboju,
- Amerykanin Randy Williams w skoku w dal,
- reprezentant Niemiec Zachodnich Klaus Wolfermann w rzucie oszczepem.
W 1974 umiera założyciel marki – Rudolf Dassler. Jego miejsce zajmuje syn – Armin Dassler.
W 1976 marka prezentuje technologię S.P.A. – sportowych butów z podwyższoną piętą, która ma zapobiegać nadwyrężeniom ścięgien Achillesa. Cztery lata później na rynek wchodzą Natural Running Vario – but, który pozwalał na regulację wysokości podeszwy w pięcie nawet o 10mm za pomocą dwóch podkładek dystansowych. Dzięki temu but mógł pomóc niwelować różnice między długością nóg biegacza (!!!), a przez to zapobiegać problemom w obrębie stawu biodrowego i kręgosłupa.
Czy w 1986 roku istniały jakieś aplikacje? Inżynierowie PUMY wiedzieli, że tak i już czuli, że jest w tym jakaś przyszłość. Zaprojektowali zatem but, który zawierał płytkę z mikroprocesorami, stoper i wyłącznik bezwładnościowy wyzwalany uderzeniem stóp o ziemię. But podłączany był do Commodore 64 lub Apple II za pomocą 16-pinowego przewodu i mógł przesyłać informacje o prędkości, odległości i spalonych kaloriach. Nie wiem jak Wy, ale ja przecieram oczy ze zdumienia!
Niestety nie jestem pewna czy dane zebrane komputerowo były wykorzystane w TRINOMIC – najnowszej (1989r.) technologii amortyzującej. Podeszwa o strukturze plastra miodu zapewniała doskonałą sprężystość i stabilność. Sprawdziła się na tyle, że zagościła w butach sportowych na długie lata i do dziś można kupić buty z jej wykorzystaniem.
Kolejną innowacją wprowadzoną przez markę był PUMA DISC (1991r.). Szybki system mocowania (zamiast sznurówek mamy system wewnętrznych żyłek napinających odpowiednio cholewkę) został wykorzystany nawet w butach dla profesjonalnych sportowców i (a jakże) przyczynił się do sukcesów Heike Drechsler (skok w dal), Dietera Baumanna (5.000m) i Linforda Christie’go (100m), którzy zdobyli złote medale na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie w kolcach z PUMA DISC.
Na przestrzeni lat PUMA wkracza w nowe dyscypliny (koszykówka, tenis, golf, FORMUŁA 1, żeglarstwo…) nie zaprzestając rozwoju, badań i wprowadzania innowacji w żadnej z nich. Warto wspomnieć również o tym, że marka “podpisuje” kolejne gwiazdy sportu (Linford Christie, Boris Becker, Serena Williams) i zaczyna współpracę ze znanymi projektantami, którzy pomagają jej wejść w świat mody – również tej ulicznej.
A potem był ON. Ucieleśnienie PUMY. Usain Bolt.
Bolt wszystkie swoje rekordy zdobywał w butach PUMY. W trakcie swej kariery współpracował też z marką nad opracowaniem i wypromowaniem nowych modeli obuwia sportowego (FAAS, Ignite). Buty te zebrały nawet niezłe recenzje, ale wkrótce okazało się, że to za mało by skutecznie konkurować z wchodzącą właśnie na rynek pianką Boost od Adidasa, czy Air Zoom, Flywire i inne innowacje od NIke.
To były lata 2014-2016 i właściwie trudno wymienić, co (poza bieżnią) PUMA właściwie robiła wokół biegania od tamtej pory, a okazuje się, że całkiem dużo.
Przyczajony kot(-ka)
Ponad 70 lat doświadczenia, ogromny zespół, dostęp do najlepszych sportowców i do wszelkich zasobów – a jednak czegoś nadal brakowało. PUMA postanowiła zrobić niejako krok wstecz, przemyśleć ponownie, co marka chce zaoferować rosnącej rzeszy ludzi truchtających ulicami miast i miasteczek.
Pierwszym krokiem marki była analiza dostępnych technologii, ale i lepsze zrozumienie swoich potencjalnych klientów. Erin Longin, Global Director of the Running and Training business unit w PUMA relacjonuje: “Postanowiliśmy zgłębić kulturę wokół biegania, a także zrozumieć, co motywuje biegaczy. Zadaliśmy im wiele pytań, a ich odpowiedzi w sumie dosyć często się powtarzały: ludzie głównie biegają dla poprawy swego zdrowia – fizycznego i psychicznego. W toku dalszych rozmów zaczęła wyłaniać się nam spójna idea zmiany. Ludzie powtarzali, że bieganie ich zmieniło – ich zdrowie, ich ciało, ich nastrój, wiele osób wierzyło, że bieganie może zmienić ich życie. Poczuliśmy, że to pasuje również do naszej marki – bo PUMA ma przecież długą historię naznaczoną zmianą – zmianą zasad gry w sporcie i kulturze. Zawsze też naszą misją było wspieranie rozwoju i przemian w sporcie”.
W czasie badań PUMA zauważyła również, jak wielką siłą biegania są obecnie kobiety, przy jednoczesnym zaniedbaniu ich potrzeb. Da się to zauważyć już na poziomie koncepcji produktu – w przytłaczającej większości projektuje się w pierwszej kolejności dla mężczyzn, a dopiero potem wprowadza się niewielkie zmiany (o ile w ogóle) pod kątem specyfiki kobiecego ciała, aparatu ruchu, sposobu użytkowania. PUMA postanowiła to zmienić. Nie tylko na poziomie produktowym, ale również wspierając więcej profesjonalnych biegaczek oraz inwestując w różne inicjatywy dążące do wyrównywania szans między płciami.
Całym sercem jestem za takim podejściem. Moje oczekiwania względem butów tylko rosły!
PUMA prezentuje: Liberate Nitro
Najnowsza linia butów, składająca się aż z 5 modeli, projektowana (w pierwszej kolejności) z myślą o kobietach, uwzględnia charakterystyczne dla Pań: węższą sylwetkę pięty, podbicia oraz inaczej wyrzeźbionego łuku stopy. Wiedziałam, że trudno będzie mi to porównać (bo męskich modelu raczej nie wypróbuję), ale liczyłam po prostu na miłość od pierwszego przymierzenia i biegu.
Do testowania otrzymałam but PUMA Liberate Nitro. Z ulotki wyczytałam, że “to najszybsza opcja na krótkie dystanse i zawody. Lekki i elastyczny but Liberate Nitro pozwoli Ci przekroczyć granice”! Cieszyłam się, że moje testy przypadną akurat na początek wiosny i do tego wiele szybkościowych akcentów w moim planie treningowym.
Pierwsze wrażenia
W związku z premierą linii, buty otrzymałam w “specjalnym wydaniu”. Tajemnicze czarne pudełko opatrzone hasłem “Spark change” powoli rozsuwało się, by odsłonić intensywnie czerwone i drapieżne Pumy. Zanim jeszcze dostałam się do buta, już byłam pod wrażeniem koloru i wyglądu. W końcu dostaliśmy nowoczesny, fajny but biegowy spod logo dzikiego kota!
Kolejne “wow” powiedziałam po wzięciu buta do ręki. Liberate Nitro to jedynie 180 gramów dla wkładki 26,5cm, razm. 41. Od razu wiedziałam, że nie będą to buty na długie wybiegania, ale raczej do krótkich, dynamicznych, szybszych zadań specjalnych.
W tym miejscu warto wspomnieć o rozmiarówce. Jak to ostatnimi laty bywa – co firma to inny rozmiar. Ba! Nawet co model tej samej firmy to czasem zgaduj-zgadula… PUMA postanowiła ułatwić sprawę biegaczom i na swojej stronie zamieściła bardzo użyteczną porównywarkę rozmiarów.
W prostym formularzu podajesz dane swoich sprawdzonych butów biegowych, a PUMA podpowiada Ci, jaki rozmiar swojej produkcji rekomendują. W ten sposób, bazując na butach adidasa, gdzie moim rozmiarem jest 42 (moje zwykłe buty to 39/40), dowiedziałam się, że PUMA poleca mi wziąć rozmiar 41 i był to strzał w dziesiątkę.
Super Critical NITRO foam
Boost, EVA, Solyte, FLYTEFOAM, Fresh Foam, Nike React,… Typom pianek nie ma końca. Niemal każdy producent stawia na własną bądź chociażby kombinację kilku różnych materiałów. PUMA, poszukując rozwiązania dla własnej linii obuwia, zdecydowała się również na eksperymenty i współpracę ze środowiskami naukowymi. Te zaowocowały pianką NITRO (Nitrogen Infused Foam). Wykorzystano ją we wszystkich modelach z linii, ale zmodyfikowano jej ilość i połączenia z pozostałymi elementami podeszwy w zależności od przeznaczenia buta.
Według PUMY pianka Nitro jest lżejsza o 50% od EVA i 35% od Pro-Foam Lite. Jej waga ma jednak nie wpływać negatywnie na żywotność. Po przebiegnięciu w butach blisko 100km, przyznam, że nie widać i nie czuć po niej śladów zużycia, wyrobienia czy ubicia.
Liberate to ok. 26 mm warstwy NITRO pod piętą i ok. 18 mm w przodzie buta. Według specyfikacji technicznej sam but ma 8 mm drop (taką informację znajdziecie na stronie), ALE dodając jeszcze (wyjmowaną) wkładkę, sumaryczny drop to 10 mm.
Podeszwa pozwala się stosunkowo łatwo wyginać, ale jednocześnie nie można o niej powiedzieć, że jest mięciutka czy kapciowata. But przyjemnie amortyzuje każdy krok i choć nie ma “sprężynowatego” efektu, jaki daje np. boost, w trakcie odbicia od ziemi wyraźnie czuć energię. Środowiskiem naturalnym Liberate będzie asfalt i bieżnie tartanowe (na bieżni mechanicznej nie mogły uwolnić swego potencjału i były… nazbyt przyczepne), ale nawet na ubitym terenie da sobie radę.
Przy spokojnych biegach but jest komfortowy, ale Liberate i pianka Nitro zyskują zawsze, gdy podkręcamy tempo. W czasie treningów odnosiłam wrażenie, że but chce, bym bardziej wyciągała nogę, zmusza mnie do dłuższego, ładniejszego kroku. Przyznam, że im szybciej starałam się biec, tym więcej frajdy odczuwałam.
Waga piórkowa
Skoro but lekki, startowy bądź do szybszych treningów to cholewka odchudzona. Mono-meshowa góra jest lekko prześwitująca i tylko miejscami ma dodatkowe wzmocnienia. Pozwala to na dobrą wentylację, a także szybkie wypuszczanie i odparowywanie ewentualnej wilgoci.
Siateczka w dotyku jest bardzo ciekawa – sprawia wrażenie jakby powleczona była plastikiem, ale jest przyjemniejsza w dotyku i dosyć giętka. Bardzo ładnie układa się na stopie i przylega na jej długości. Jedynie w przodzie stopy wizualnie wydaje się, że mamy lekki nadmiar materiału. Może to wynikać z rozmiarówki buta, ale wydaje mi się, że to jednak kwestia samego projektu i obstawiam, że zostanie to poprawione w kolejnej wersji Liberate. W każdym razie w biegu tej fałdki nie czuć i siateczka dobrze współpracuje z naszą stopą.
W trosce o zachowanie niskiej wagi, w PUMA Liberate Nitro zrezygnowano z mocno zabudowanego zapiętka. Cienka warstwa mono-mesh z zewnątrz została powleczona fragmentami tworzywa, a w środku pod piętami dodano poduszeczki, które przylegają do stopy i trzymają but. Ta konstrukcja w połączeniu ze zintegrowanym językiem sprawia, że but przyjemnie “oplata” naszą stopę.
Pod piętą znajdziemy jeszcze tzw. spoiler. Wykonany z TPU element ma za zadanie poprawę widoczności (płytka jest odblaskowa) i stabilizacji.
Tu muszę zwrócić uwagę na wykończenie kołnierza. Dosyć sztywny i ostro zakończony (cięcie laserowe?), niektórych biegaczy może lekko obcierać. Zwłaszcza, jeśli lubimy biegać w tzw. stopkach. Choć słyszałam również o biegaczach, którzy w Lberate biegają również bez skarpet, osobiście polecałabym wybrać ich dłuższy wariant.
Na plus natomiast należy zaliczyć odblaski, których dodano tu kilka – pasek na pięcie, wspomnianą płytkę TPU i kocie logo na przodzie każdego buta.
Puma GRIP – jak to trzyma!
Wielu producentów obuwia decyduje się na współpracę, np. z Vibram czy Continentalem w celu zapewnienia ich butom wyjątkowej przyczepności. Pójście tą drogą rozważała również PUMA. W czasie testów w szranki ze wspomnianymi producentami stanęła własna mieszanka gum. Po porównaniu wszystkich parametrów, okazało się, że ich własny produkt wygrywa i powiem szczerze – marzy mi się, by mój samochód miał opony z Puma Grip!
Moje pierwsze treningi w butach odbywały się na jeszcze oblodzonych drogach. Celowo kilka biegów zrobiłam też na szutrówkach z resztką śniegu, a nawet wbiegłam w grząskie błoto (żegnajcie czyste buty!). Na każdej z tych nawierzchni Liberate po prostu zachowywał pełną kontrolę. Materiał jest naprawdę niesamowity i jest on dla mnie największym hitem tej linii. Wybacz pianko Nitro – Ciebie też lubię.
Podsumowanie
Na konferencji prasowej online PUMY padło hasło, że dzięki piance Nitro bieganie staje się “effortless” – bezwysiłkowe. Nie przepadam za taką narracją, bo sugeruje ona, że buty pobiegną za Ciebie, a dobrze wiemy, że tak nie będzie i nawet nie powinno – bo gdzie wtedy cała nasza zabawa?
PUMA Liberate Nitro to propozycja, która wpasowuje się gdzieś pomiędzy buty startowe, a lekkie codzienne treningówki. But ma tylko to, co niezbędne. Dzięki niskiej wadze szybko o nim zapominamy, a wysoka responsywność i super przyczepność pozwala się cieszyć treningiem na każdej nawierzchni.
Być może znajdą się tacy, którzy zdecydują się pokonać w nich półmaraton, ale osobiście widzę go w roli buta na dystans do 10-12km, krótkie starty oraz do wykonania wszelkich akcentów i testów szybkościowych. Jak wspomniałam wcześniej, im szybszy biegacz, tym więcej satysfakcji odczuje z butów i potencjału Nitro Foam.
PUMA Liberate Nitro dostępne są już na stronie firmowej, w trzech wariantach kolorystycznych (właśnie pojawił się dodatkowo wariant COOLadapt) za 499 zł.
PUMA linią Nitro prawdziwie zaskoczyła biegaczy. Uważam, że zaprezentowanymi modelami wykonali długi skok i wręcz przeskoczyli tę kilkuletnią dziurę swej (praktycznie) nieobecności na półkach biegowych sklepów. PUMA bez kompleksów staje ponownie w szranki z innymi markami – również ze swoim bratem z niemieckiego miasteczka Herzogenaurach.
Cecha | PUMA Liberate Nitro |
Przeznaczenie | asfalt, bieżnia |
Dla kogo | dla tych co lubią podkręcić tempo, nastawiają się na szybsze bieganie |
Drop | 8mm bez wkładki, 10mm z wkładką |
Waga buta | 180g dla damskiego rozm. 41 |
Amortyzacja | 4/5 |
Wygoda | 5/5 (mały minus za potencjalnie obcierający kołnierz wokół kostki) |
Rodzaj stopy | neutralna |
Dynamika | 4/5 |
Podeszwa zewnętrzna | |
Bieżnik | 5/5 |
Odczuwalność podłoża | 5/5 |
Przyczepność | 5/5 (PUMA Grip to prawdziwy HIT!) |
Podeszwa środkowa | |
Elastyczność | 4/5 |
Responsywność | 5/5 |
Wsparcie łuku podłużnego | 5/5 |
Stabilizacja | 4/5 |
Cholewka | |
Dopasowanie | 5/5 |
Przodostopie | 4/5 – sporo miejsca, nieco dziwnie układający się materiał |
Trzymanie pięty | 4/5 |
Elastyczność | 4/5 |
System wiązania | 5/5 |
Wentylacja | 5/5 |
Ochrona palców | 3/5 |
Testowany but: Puma Liberate Nitro
Rozmiar: 41, dł. wkładki 26,5cm
Źrodła:
https://about.puma.com/en/this-is-puma/history
https://www.worldathletics.org/news/feature/abebe-bikila-1960-olympic-marathon-victory
http://wiedza.sklepmartes.pl/historia-marki-puma/
https://debrande.pl/PUMA-historia-marki-od-malego-warsztatu-do-legendy-branzy-blog-pol-1608887949.html