Długo zastanawiałam się, do czego mogłabym porównać bieganie na dystansie ultra i jak jednym słowem je określić. Jest to dziedzina bardzo specyficzna. Wielu początkujących biegaczy nigdy nie spotkało się z tym pojęciem. Amatorzy i zawodowcy startują w biegach na pięć czy dziesięć kilometrów oraz w półmaratonach i maratonach. Na takie zawody udaje się większość biegaczy,przygotowując się do nich przez cały rok.
Poza magiczną barierą 42km 195m droga ciągnie się jednak dalej. Specyfika ultra polega na magicznym więcej – na niedosycie. Natura człowieka pragnie dotknąć granic własnych możliwości, „sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, łamania, czego rozum nie złamie”, a w biegach ultra doświadczanie tego zjawiska jest zagwarantowane jak nigdzie indziej. Świat ultramaratonów jest niezwykle fascynujący, atrakcyjny, owiany legendą wielkiego wyzwania. Osoby w nim przebywające postrzegane są jako ludzie niezwykle silni, mocni, wytrwali i waleczni.
Na mapie Polski pośród takich pozycji jak: Bieg Rzeźnika, Sudecka Setka, Supermaraton Kalisia czy Bieg Siedmiu Dolin – pojawiły się nowe zawody – Bieg Ultra Granią Tatr. Trudny, a zarazem emocjonujący ultramaraton wystartuje 17 sierpnia 2013r. Jego trasa poprowadzi z Siwej Polany w Dolinie Chochołowskiej przez Rakoń, Wołowiec do Hali Ornak, Czerwone Wierchy, Kasprowy, Halę Gąsienicową, Krzyżne, Dolinę Pięciu Stawów, Polanę Waksmundzką, Nosalową Przełęcz, aż do mety w Kuźnicach.
- Dystans – 70km
- Podbiegów – 5000m
- Limit na przebiegnięcie trasy – 17h
Jeżeli boisz się spróbować – masz idealny pretekst, aby właśnie przełamać swój strach. W poniedziałek 18 marca 2013r. o godzinie 12:00 ruszają zapisy na Bieg Ultra Granią Tatr. Tymczasem zapraszam na rozmowę z ultramaratończykiem – Grzegorzem Krzysztoniem, który przybliży świat ultra z punktu widzenia biegacza-amatora.
Małgorzata Nowak: Witam cię Grzegorzu. Zaprosiłam cię do rozmowy, ponieważ na mapie Polski pojawia się coraz więcej biegów ultra, a i szersze grono biegaczy interesuje się tematem. W internecie znaleźć można informacje i wywiady z mistrzami, jednak chciałabym porozmawiać z tobą, jak sam określasz „zwykłym człowiekiem”, który przybliżyłby „zwykłym biegaczom” – co zrobić, aby podjąć wyzwanie ultramaratonu. Jakbyś miał się przedstawić, co byś powiedział?
Grzegorz Krzysztoń: 26 lat, Polak, katolik. Dyplomowany masażysta, prawie fizjoterapeuta, pracownik biurowy, smutny człowiek z ogromnym poczuciem humoru. Biegacz półamator, choć słuchając ostatnio audiobooka Łukasza Grassa „Trzy mądre małpy”, powiem półprofesjonalista, lepiej i poważniej brzmi.
MN: Wiem, że biegasz standardowe dystanse, ale masz również niezwykłe zacięcie do pokonywania biegów ultra.
GK: Tak. Choć to być może dużo powiedziane. Ultra biegają Panowie Świerc, Hercog, Jędroszowiak, Więcek, Wydra oraz wielu innych. Ukończyłem kilka biegów ultra w pierwszej połowie stawki i tak jak już wcześniej mówiłem, jestem półprofesjonalistą. Mimo to spróbuję przybliżyć czytelnikom temat biegania długich dystansów i tym samym może zachęcę i pokażę, że to nie tylko zajęcie dla zawodowców.
MN: Jakie masz doświadczenia z ultra za sobą?
GK: Wziąłem udział w 7 biegach ultra, Sudecka Setka, trzy razy Bieg Rzeźnika, Chudy Wawrzyniec i dwa starty w Biegu 7 Dolin. Dobrze wspominam wszystkie. Każdy był inny, nawet w tym samym miejscu i na tej samej trasie (Bieg Rzeźnika) warunki pogodowe decydowały, że bieg wyglądał całkiem inaczej. Dobrze wspominam „Rzeźnika” z racji okolic, moje ukochane Bieszczady. Lubię „7 Dolin” z racji biegowego klimatu utrzymującego się w Krynicy przez wiele dni. Spodobał mi się bardzo „Chudy Wawrzyniec” – świetna organizacja i piękna trasa, mimo fatalnej pogody podczas zeszłorocznej, pierwszej edycji. No i Sudecka Setka – pierwszy długi bieg w moim życiu. Przed nim nie było nawet półmaratonu przebiegniętego na zawodach. Z każdego z biegów wyciągnąłem cenne lekcje i wnioski.
MN: Co masz na myśli?
GK: Pierwszy i najważniejszy – należy znaleźć złoty środek pomiędzy pobiegnięciem na maksa swoich możliwości, a bieganiem bardzo zachowawczym. Żeby zrobić coś, co jestem w stanie – w miarę najlepszym czasie.
Drugą bardzo ważną rzeczą, na którą polecam zwrócić uwagę nie tylko biegaczom dystansów ultra – to nieeksperymentowanie z odżywkami, które można napotkać na punktach żywieniowych, a do których organizm nie jest przyzwyczajony. Nie czarujmy się, taki specyfik spotkany przez nasz żołądek po raz pierwszy na 30, 50 czy 70km trasy to ‘’egzotyka’’ i żołądek może zwariować. Warto, przyzwyczajać organizm do sposobu picia czy odżywiania już na treningach. Zdarzyło mi się, że wraz z żołądkiem przestaje współpracować cały organizm – odechciewa się wszystkiego. To samo dotyczy się tego, co pijemy.
MN: Czy każda osoba, która biega, jest w stanie zmierzyć się z dystansem ultra?
GK: Myślę, że każdy, kto jest zapoznany z wysiłkiem fizycznym i wie, czym jest długie, przynajmniej maratońskie zmęczenie, może próbować wystartować w biegu ultra. Jestem przekonany, że ukończy go z sukcesem. Dodam, że z bieganiem poznałem się już dość mocno, ale nie przez starty w zawodach.
MN: Jak zatem trenować? Jak zacząć?
GK: Zabrzmi to głupio i nieodpowiedzialnie, ale nigdy nie trenowałem specjalnie do biegów ultra. Trenując, biegałem w sposób bardzo różnorodny, tak jak do innych biegów (biegi tempowe, interwały, długie wybiegania), ale nigdy nie stosowałem jakiegoś specjalnego treningu do ultra. Początki mojego biegania w zawodach ultra wywodzą się z zamiłowania do gór, wszystkie moje długie biegi, odbywały się w takiej scenerii. Chodzenie po górach to dla mnie sama przyjemność, biegać lubiłem zawsze, w połączeniu daje to świetną przygodę. Bez specjalnych treningów,zachowanie ogólnej sprawności – dawało mi pewność ukończenia zawodów (biegnąc, idąc, bez walki o wysokie lokaty).
Od tego sezonu planuję przygotowywać się w sposób bardziej przemyślany, doświadczenie mam, dlatego będę wiedział, na co zwrócić uwagę. Z pewnością jednym z najważniejszych elementów są długie, kilkugodzinne wybiegania, najlepiej po różnorodnym terenie. Przyzwyczajenie organizmu do długiego wysiłku. Ważne jest, żeby trenować podbiegi i bieganie interwałowe, które dadzą nam siłę.
MN: Grzegorzu – skupiasz się na górskich ultra, które różnią się ewidentnie od biegania po asfalcie. Jaki sprzęt należy przygotować do tego typu biegów?
GK: Bieganie nie wymaga specjalnego sprzętu, okazuje się, że bieganie ultra również. Oczywiście lepiej mieć wygodniejszy i lżejszy sprzęt, ale swoje pierwsze zawody ukończyłem w sportowych, trekingowo-biegowych butach, „złych” jak to określił jeden z bardzo pewnych siebie zawodników i jednym turystycznym plecakiem na parę (startowałem ze swoim bratem Marcinem). Startowałem bez camelbak’ów i doświadczenia. Jak widać, sprzęt jest ważny, ale da się pokonać długi dystans bez najdroższego i najlepszego, „siłą charakteru”. Do historii z butami wracamy często, mając świadomość, jak mało wiedzieliśmy o bieganiu długich dystansów, nie wiedząc, na co się porywamy.
Obecnie, w regulaminach biegów umieszczone są informacje o wyposażeniu obowiązkowym, które zawodnicy muszą posiadać. Na Biegu Ultra Granią Tatr każdy zawodnik musi mieć m.in. folię NRC, czołówkę i bandaż elastyczny.
Na pewno podstawą są „dobre” buty trialowe. Ja biegam aktualnie w inov-8 Roclite 315. Lekkie z agresywnym bieżnikiem, w terenie radzą sobie doskonale. Plecak – najlepiej lekki i wygodny, z możliwością zamontowania w nim bukłaka na wodę, dzięki czemu można sprawnie pić w ciągłym ruchu.
Jeżeli chodzi o odzież, musi być przede wszystkim wygodna i dość uniwersalna, żeby nie było nam w niej za gorąco, ale też, żeby nie doskwierało nam zimno, gdy wbiegniemy na szczyt, gdzie mocniej wieje. Warto o tym pamiętać przygotowując się do biegu, pogoda może zmienić się gwałtownie i warto mieć to na uwadze. Wracając do odzieży, korzystam z termicznej, ale wybór jest ogromny i każdy może znaleźć coś dla siebie.
Jeśli chodzi o dodatkowe gadżety, to bardzo wygodną i wszechstronną rzeczą są buffy, można z nich zrobić opaskę, czapkę, rękawiczki. Itd. Niektórzy startują z kijami. Jeżeli potrafimy sprawnie się nimi posługiwać, mogą nam bardzo pomóc przy podejściach i odciążyć przy zejściach i zbiegach.
Ważne, żeby sprzęt wcześniej przetestować na kilku długich wybieganiach i sprawdzić czy nam odpowiada.
MN: Wiadomo, że ultramaraton rządzi się własnymi prawami, dystans to jego główny wyróżnik, ale co poza tym? Przepaki, punkty odżywcze.
GK: Przy długich biegach istnieje możliwość skorzystania z własnego sprzętu zostawionego wcześniej organizatorom, którzy zawożą go na określone punkty trasy. Zostawić można skarpety na zmianę, buty, koszulkę. Wszystko w zależności od pogody, dystansu itd. Często też mamy możliwość skorzystania z punktu odżywczego.
Bukłak czy bidon zapełniajmy w sposób przemyślany, nie warto napełniać go po korek i dźwigać, jeżeli do kolejnego punktu nie mamy zbyt daleko. I tu znów trzeba znać swoje możliwości.
MN: Co jest najtrudniejsze podczas biegu ultra?
GK: Trudne na pewno jest pokonanie długiej często 100 kilometrowej trasy. Trudne są zmagania z własną psychiką i wszelkimi myślami, które podpowiadają, aby dać sobie spokój i pytają, po co to wszystko. Trudne są też kryzysy fizyczne, które, nie ma co ukrywać, w pewnym momencie się pojawią.
W takich chwilach warto pomyśleć o tym, jak wspaniale będziemy czuli się na mecie i że za jakiś czas będziemy dobrze wspominać ten bieg. Nie wolno się poddawać, trzeba zacisnąć zęby i pokonywać trasę dalej. Ból, wyczerpanie, niemoc – trzeba je przezwyciężać, oczywiście wszystko w granicach rozsądku, trzeba pamiętać, że zdrowie jest najważniejsze.
MN: Ukończyłeś każdy bieg ultra, w którym wystartowałeś?
GK: Nie ukończyłem ostatniego biegu „Bieg 7 Dolin” w 2012r. Miałem problemy z kolanem i odpuściłem. Na kontuzję nic nie poradzę i trzeba zejść z trasy. Wiem na co zwrócić uwagę podczas przygotowań do kolejnego biegu. Muszę zrzucić kilka kilogramów i skupić się na wzmocnieniu kolan i stawów skokowych.
Po krótkim czasie powstała ogromna motywacja do startu w kolejnej edycji tych samych zawodów, mimo że ukończyłem je rok wcześniej. Duma nie pozwoliła mi odpuścić, gdy tylko ruszyły zapisy, wpłaciłem startowe i byłem na liście, mimo że do zawodów było sporo ponad 10 miesięcy:)
MN: Pozostając w temacie – biorąc udział w biegu wysokogórskim potrzebna jest wiedza na temat pierwszej pomocy? Zauważa się taką świadomość wśród uczestników?
GK: Wiedza dotycząca pierwszej pomocy jest bardzo ważna i przydatna podczas codziennego życia, więc myślę, że tym bardziej osoby biegające czy chodzące po górach powinny wiedzieć, jak udzielić pomocy koleżance czy koledze z trasy. Na szczęście nigdy nie miałem okazji, aby przekonać się o takiej świadomości wśród innych uczestników biegu. Wiem, że moi biegający znajomi mają taką świadomość i większość z nich potrafi w profesjonalny sposób udzielić pierwszej pomocy.
MN: Większość ultra startuje o 3:00/4:00 rano. Jak na organizm zawodnika wpływa nocna godzina startu?
GK Moim zdaniem dobrze. Adrenalina i przedstartowe emocje nie pozwalają zaspać. Nie ma problemów ze wstaniem, zwłaszcza, gdy za oknem słychać padający deszcz. Na każdym z trzech Biegów Rzeźnika, na których byłem, po wstaniu witał mnie i mojego brata Marcina padający deszcz. Podobnie było na Biegu 7 Dolin i Chudym Wawrzyńcu. Mam jakiegoś pecha do pogody na zawodach. Zupełnie serio – przy tak długim dystansie jest to dobre. Startujesz o 03:00 nad ranem i zanim dzień rozkręci się na dobre masz już za sobą 30-40 km.
Warto na tę chwilę, gdy jest ciemno, zaopatrzyć się w czołówkę, aby widzieć trasę. Biegnąc po ciemku, zwłaszcza w lesie, o upadek i kontuzje nietrudno.
MN: Wystartowaliśmy i co dalej. Taktyka, plan biegu, jak to rozplanować?
GK: Myślę, że trzeba pogodzić ze sobą rozsądek i swoje maksymalne możliwości. Warto ukończyć bieg w jak najlepszym tempie, ale trzeba uważać, żeby z nim nie przesadzić. Jeżeli chodzi o górskie biegi, to warto zwolnić na wzniesieniach, a wykorzystywać zbiegi. Często bywa tak, że sporą część trasy idę, bo są to strome podejścia i próby wbiegnięcia na nie mogłyby być mordercze. Pomysłów na to jak pokonać trasę jest całe mnóstwo, niektórzy zakładają od początku, że całą trasę pokonają np. 45 min biegnąc, kwadrans idąc i tak do mety.
Jeżeli chodzi o ten temat polecam rewelacyjny tekst Krzysztofa Dołęgowskiego o taktyce biegania ultra na portalu napieraj.pl.
Kolejną rzeczą, na którą trzeba zwrócić uwagę jest to, żeby pilnować trasy nie zapatrując się ślepo na innych zawodników biegnących przed nami. Mimo, że trasy są dobrze oznaczone, czasem zawodnicy wybierają bardziej wydeptaną ścieżkę lub nie widzą wstążki zaznaczającej drogę w którymś z kierunków i błądzą.
MN: O czym myślisz w trakcie tak długiego biegu?
GK: Bardzo ciężko w tym momencie przypomnieć sobie, o czym się wtedy myśli. O wszystkim i o niczym, dla mnie to wspaniała samotność, podczas której odpoczywam, zastanawiam się nad życiem, planuję. Analizuję, jaki mam czas w danej chwili, gdzie jestem i jak bieg będzie wyglądał w dalszym ciągu. Oczywiście pojawiają się także myśli zwątpienia, ale staram się ich unikać.
MN: Grzegorzu, jesteś „ultrasem”, pozytywnym wariatem. Czy społeczeństwo biegaczy ultra różni się od społeczeństwa biegaczy maratonów? Co was wyróżnia?
GK: Społeczeństwo to jest zdecydowanie mniej liczne i gwarantuję, że spora część biegaczy ultra to bardzo pozytywnie zakręceni ludzie. Często zdarza się też, że biegacze ultra są maratończykami. Powiem z doświadczenia – przeważnie są to osoby konkretne, które wiedzą, czego chcą, z ogromnym poczuciem humoru i pozytywnym nastawieniem. Ultramaratończykowi nie straszny jest długi wysiłek fizyczny i niewygoda.
MN: Są Panie startujące w takich biegach?
GK: Myślę, że w skali całej grupy jest ich około 10-15 %. Bez różnicy na płeć, każdy jest zawodnikiem, do którego należy odnosić się z szacunkiem. Kobietom szacunek oczywiście należy się większy. Dla mnie ogólnie biegające kobiety są niesamowite, w ogóle kobiety są niesamowite, co za myśl!!!
MN: Najciekawsze wspomnienie z ultra?
GK: Wspomnienie z każdej mety, zwłaszcza z Biegu 7 Dolin, gdzie spiker z imienia i nazwiska czytał osoby przybiegające na metę. Można było poczuć się, jak co najmniej osoba z pierwszej trójki. Piękne widoki gór, ciekawe rozmowy z innymi uczestnikami.
MN: Najgorsze wspomnienie?
GK: Nie mam złych wspomnień związanych z biegami ultra. Poza zwykłym zmęczeniem i bólem całego ciała, pamiętam o przenikliwym zimnie na „Chudym Wawrzyńcu”, o problemach żołądkowych na „Biegu Rzeźnika” i na „Chudym Wawrzyńcu”, o deszczu padającym właściwie przez cała trasę „Biegu Rzeźnika”. Najgorsze było nieukończenie „Biegu 7 Dolin”, kontuzja.
MN: Przebiegłeś, medal na piersi, co na drugi dzień po biegu ultra?
GK: Na mecie euforia i radość z kolejnego zaliczonego biegu. Kolejny dzień, wygląda bardzo różnie, wszystko w zależności od przygotowania fizycznego, wytrenowania i biegu. Po moim pierwszym biegu ultra było bardzo ciężko, ale po każdym kolejnym organizm lepiej znosi długi wysiłek. Po pierwszym nie wyobrażałem sobie szybszego chodzenia, a po którymś z Biegu Rzeźnika następnego dnia przed południem wybrałem się pochodzić z plecakiem po górach.
Niezależnie od stanu fizycznego na pewno następnego dnia odczuwa się wielką radość z tego, czego się dokonało.
MN: Jakie masz plany na ten sezon?
GK: W planach mam dwa biegi. Chciałbym załapać się na „Bieg Ultra Granią Tatr” i po raz kolejny pojechać do Krynicy i wziąć udział w „Biegu 7 Dolin”.
MN: „Bieg Ultra Granią Tatr” – nowość w kalendarzu biegowym. Rady dla naszych biegaczy?
GK: Ciężko dawać rady na bieg, w którym nie brało się udziału i który jeszcze nigdy wcześniej się nie odbył. Tatry znam ze strony spacerów z plecakiem, mają trudne i wymagające ścieżki, strome podejścia i zejścia. Jedno jest pewne z racji dystansu, ilości przewyższeń, na pewno będzie to ciężki bieg. Również bardzo ciekawy, piękna trasa z cudownymi widokami, niekiedy dużą ekspozycją. Co do przygotowania, warto na ten bieg wzmocnić kolana, trenować podbiegi, zbiegi i długie wybiegania. Warto również wziąć pod uwagę trening z kijami, aby na trasie nie były nowością, myślę, że to bobry pomysł.
W trakcie trwania zawodów na stronie internetowej będzie dostępna mapa trasy, na której na żywo będzie można śledzić pozycję kilkunastu wybranych zawodników. Dzięki nadajnikom GPS przebieg ich trasy będzie widoczny także dla tych, którzy nie będą mogli dotrzeć do Zakopanego .
MN: Dziękuję bardzo za rozmowę i do zobaczenia w Tatrach!