Przyglądając się kalendarzowi sportowemu łatwo zauważyć, że zima to okres przestoju w organizacji imprez biegowych, czas regeneracji po zakończonym sezonie czy powolnego szlifowania formy przed kolejnym nadchodzącym.
Tylko najsilniejsi motywują się do regularnych treningów, a wśród nich znajdują się także Oni – Strażacy-Ratownicy, którzy niezależnie od panujących warunków atmosferycznych stoją w pozycji stand-by i w każdej chwili gotowi są ruszyć w pogoń za zdrowiem, walką o życie, z pomocą.
8 grudnia 2012 roku w Wieliczce odbyła się czwarta edycja turnieju, który cieszy się wielką popularnością wśród Strażaków-Ratowników. Zawodnicy w trzyosobowych zespołach (w pełnym uzbrojeniu) pokonywali 110 metrową różnicę poziomów szybu im. Daniłowicza Wielickiej Kopalni Soli, z dołu – do góry.
Udało się nam porozmawiać z jedną z drużyn biorących udział w tym biegu i bliżej poznać, czym różni się bieg ratowniczy od kilkugodzinnego biegu maratońskiego. Moimi rozmówcami byli Michał Pyka oraz Łukasz Widziszowski (w drużynie był także Piotr Karczmarczyk, nieobecny podczas wywiadu).
Przedstawicie się?
MP: Jestem Szefem Sekcji Zawodniczej S12. Jestem ratownikiem Grupy S12 należącej do OSP Ursus. Stanowimy Grupę Ratownictwa Specjalistycznego. Zajmujemy się ratownictwem wysokościowym, medycznym oraz poszukiwaniem poszkodowanych z udziałem psów ratowniczych.
Prywatnie – ratownik medyczny – zajmuję się sprzętem dla ratownictwa medycznego. Głównie Automatyczne Defibrylatory Zewnętrzne AED.
Piotrek jest nauczycielem PO oraz za chwilę WF (właśnie kończy kolejne studia) oraz oczywiście ratownikiem w S12, a Łukasz jest fotografem, zapalonym entuzjastą Land Rovera oraz motocykli. Mam nadzieję, że również przyszłym ratownikiem S12.
Skąd pomysł na udział w takim biegu?
MP: Pomysł narodził się już kilka lat temu. Przed moim wstąpieniem do S12 koledzy już biegali po schodach w zawodach pożarniczych. 5 lat temu bieg ten odbywał się w Pałacu Kultury – 130 metrów po schodach na taras widokowy. Niestety nie miałem okazji w tej edycji uczestniczyć. Od 4 lat bieg odbywa się w Kopalni Soli w Wieliczce. Polega na wybiegnięciu z dołu kopalni po schodach (600 sztuk) na powierzchnię w pełnym oporządzeniu strażackim.
S12 bierze w tym biegu udział po raz 3. Ja po raz drugi.
ŁW: Dowiedziałem się tydzień wcześniej, przypadkiem…
Jaki pokonaliście dystans?
110 metrów w pionie…
7 metrów w poziomie…
600 schodów…
41 pięter…
Które miejsce zajęliście? Jesteście z siebie zadowoleni?
MP: W pierwszej edycji Wieliczki chłopaki zajęli 6. miejsce w naszej kategorii: OSP. W zeszłym roku udało się zawody wygrać. Był to duży sukces i wielkie dla nas zaskoczenie. W tym roku również zastawialiśmy się na dobry wynik, niestety z przyczyn losowych w ostatnim tygodniu przed zawodami odpadł z drużyny trzeci zawodnik. Padła decyzja – nie jedziemy. I w tym momencie spadł nam z nieba Lucas (Łukasz Widziszowski), który zdecydował się pobiec. W tydzień oczywiście nie da się zrobić mistrzowskiej formy, ale ciężka praca Lucasa i jego dotychczasowe treningi biegowe (biega półmaratony) sprawiły, że dobiegliśmy na 6. miejscu.
ŁW: 6. miejsce na 26 drużyn OSP z całej Polski – chyba nieźle…
Czy opcja „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” czy raczej indywidualna walka?
MP: Absolutnie obowiązuje „jeden za wszystkich”. Zawody są bardzo osadzone w realiach pracy w straży pożarnej – czy to ochotniczej czy zawodowej. A w straży panuje jedna zasada: nigdy nie działaj sam. Ratownicy podczas akcji zawsze pracują przynajmniej w rotach – czyli we dwoje. Podczas biegu mamy kilka zasad.
Po pierwsze drużyna składa się z 3 zawodników.
Po drugie, sprzęt którego używamy musi być sprawny i posiadać odpowiednie przeglądy oraz badania techniczne.
Po trzecie: biegniemy razem.
Odległość pomiędzy zawodnikami nie może przekraczać jednego półpiętra. To sport drużynowy. Tu nie ma miejsca na indywidualności. Startujemy razem i dobiegamy razem. Tak samo razem wygrywamy jak i przegrywamy. Podczas treningów widać to najlepiej. Jednego dnia Piotrek jest w super formie i to on mobilizuje do cięższej pracy, innego ja łapię zwyżkę formy i staram się podkręcać czasy. W ostatnim tygodniu to Łukasz był naszym motywatorem do działania. Kończyliśmy treningi o 23:50…
Czy bieganie pod ziemią różni się od biegania po ziemi?
MP: Biegaliśmy w aparatach ODO – czy z powietrzem z butli. Było ciemno, więc używaliśmy latarek. Ale nie widzę dużych różnic pomiędzy biegami treningowymi w klatce schodowej wieżowca w Warszawie a Szybem Daniełowicza w Kopalni w Wieliczce.
Czym zatem różni się bieganie po schodach od biegania w terenie, po asfalcie?
MP: Wszystkim. Kto nigdy tego nie próbował, nie wie, o czym mówimy. Wbiec na 3 piętro każdemu z nas się zdarzyło. Ale na 33 już nie. Ten bieg przypomina trochę maraton. Kto nigdy nie poczuł ściany na 33km, ten nie zrozumie, co się dzieje z oddechem oraz udami na 33 piętrze ciągłego biegu po schodach. W biegu po schodach bardzo ważne jest opanowanie oddechu oraz trzymanie równego tempa. I wolny początek. Tutaj wysiłek narasta w geometrycznym tempie. A zmęczenie jest niewyobrażalne. Oczywiście na pierwszy raz. Później jest już tylko gorzej.
ŁW: Wszystkim – nie można porównać, to jak sprint do utraty tchu, do tego jeszcze pod górkę. Prawie 7 minut wysiłku beztlenowego dla kogoś, kto dopiero zaczął biegać na długie dystanse – to zabójcze tempo.
Czy startowaliście w innych biegach po schodach?
MP: Tak, w Warszawie w maju odbywają się zawody z cyklu mistrzostw Polski w biegu po schodach. Zawody typowo sportowe, w sportowych strojach, sportowych butach. Bieg na 37 piętro, 140 metrów przewyższenia. 500 zawodników w tym 80 kobiet. Bardzo męczący bieg ze względu na strome schody. Dobiegłem na 31. miejscu. Piotrek na 30.
Czy wystartuję w tym roku? Tak. Dlaczego? Ponieważ każdy z nas ma coś do udowodnienia. Tak mi się przynajmniej wydaje…
Powracając do tematu – jak wygląda strój biegowy Strażaka-Ratownika?
MP: Ubiór składa się ze strażackich butów, munduru do działań bojowych – ciężkie i wielkie spodnie i nie mniejsza, niesamowicie gorąca kurtka, hełmu strażackiego, specjalnej latarki, rękawic oraz ODO, czyli aparatu Ochrony Dróg Oddechowych. Jest to 6 litrowa butla na specjalnym noszaku (przypomina zwykły plecak ze stelażem) oraz maski zakrywającej całą twarz do oddychania.
Cały zestaw waży ok. 15kg i jest niesamowicie niewygodny i ciepły.
ŁW: Totalne zaskoczenie, strój niewygodny i ciężki. Aparat, w którym ciężko się oddycha, w dodatku w połowie zawodów zamarzła mi maska i oddychałem lodowatymi igłami atakującymi twarz, krtań i płuca.
W jakich butach biegliście?
MP: Trenowaliśmy w butach sportowych, ale w trakcie zawodów używa się ciężkich, twardych, na sztywnej podeszwie butów strażackich. Nie było wygodnie. Czy widzę różnice w biegu w sportowych butach i strażackich – to tak jakby porównać przejście „Granią Krupówek” oraz Orlą Percią.
ŁW: Przepisowe, ciężkie, wysokie, chyba z 5 kg ważyła para.
Wiem, że w zawodach brały udział także drużyny kobiece – czy dużo startowało Pań?Jak z punktu widzenia mężczyzny wygląda kobieta w mundurze biorąca udział w takich zawodach? Czy traktujecie ją jak kumpla, rywala czy jednak kobietę?
MP: W tym roku wystartowały 2 ekipy kobiet. Jak traktuje kobiety w mundurze? Dobre pytanie. Z jednej strony bardzo się cieszę, że kobiety pojawiają się na takich zawodach i chcą z rywalizować z facetami. Z drugiej strony ten bieg to niesamowity wysiłek, sprzęt jest bardzo ciężki i niewygodny. Jest również duży i ciężko znaleźć na rynku wersje dopasowane dla kobiet. W związku z tym również ciężko jest kobietom rywalizować jak równy z równym z facetami. Ale tak. Bardzo się cieszę, że dziewczyny również próbują. I owacje, jakie dostają podczas wbiegania na metę oraz rozdawania nagród, sprawiają, że czasem im nawet zazdrościmy. W S12 mamy kilka dziewczyn. Z jedną z nich startujemy w zawodach wysokościowych. Przyjeżdżają na nie faceci z całej Polski, z różnych jednostek oraz służb mundurowych i nie tylko. W całym składzie jest to jedyna kobieta. Pierwszy raz patrzono na nią z przymrużeniem oka. Pojawiły się nawet życzenia, żeby w ogóle dobiegła. Kiedy ukończyła zawody w rewelacyjnym stylu, pokonując całkiem sporą grupę facetów, sam dowódca przyszedł się przed nią kajać i gratulować formy. Niestety tak jest, że dziewczyny w typowo męskich sportach i zawodach często muszą udowadniać, że są „warte” tyle samo co faceci, często gdy dopiero z nimi wygrają, zaczynają się liczyć w towarzystwie. Dlatego S12 postanowiło w przyszłym roku wystawić również kobiecą drużynę. Wygra. W końcu musi.
ŁW: Bardzo seksi.Raczej jako kumpla, ciągle jako kobietę, raczej partnera niż rywala.
To na zakończenie kilka radosnych pytań – Co można było wygrać?
MP: Komputer oraz mnóstwo sprzętu strażackiego: hełmy, odzież ochronną, oświetlenie. I ciupagę.
Przyjedziecie za rok?
MP: W zawodach w Wieliczce startowałem drugi raz. Drużyna już trzeci. Czy pojedziemy w przyszłym roku? Źle postawione pytanie. My tam w przyszłym roku znowu wygramy!
ŁW: Tak, zaskakujący początek. Na pewno będę trenował. Zawsze chętnie pojadę zarówno jako reporter jak i członek zespołu.
Lizaliście ściany w Kopalni?
MP: W trakcie zawodów nie. W trakcie treningów TAK. Nasz plan treningowy zakładał tylko jedno: „Zaczynamy na pełnej k..e, a potem tylko zwiększamy tempo”.
A kupiliście worek soli na odjazd?
MP: Dostałem od kopalni.
ŁW: Kupiłem ładny kawałek kryształu z Wieliczki.
MP: Więcej grzechów nie pamiętam.
Dziękuję za rozmowę i jeszcze raz gratulacje!