Podobno siła jest kobietą. Niedawno, podczas biegu Ultra Mazury, można było obserwować zawodniczkę, która lubi, a co najważniejsze potrafi wygrywać z mężczyznami. To Dominika Stelmach. Na pierwszy rzut oka drobna i niepozorna. Potrafi jednak długo i w bardzo szybkim tempie przebiec bardzo wiele kilometrów. To co wielu biegaczom płci męskiej wydaje się nieosiagalne, dla niej staje realnym wyzwaniem. Determinacja, siła, a zarazem ogromny hart walki – to nie tylko spełnianie własnych marzeń, ale pasja biegania, która zakorzeniła się w głęboko w jej sercu. Drobna kobieta, o magicznej mocy biegania – Dominika Stelmach. Biegaczka, której osiągnięć może pozazdrościć niejeden biegacz.
Ma znakomite rekordy życiowe: 10 km – 35:08, półmaraton – 1:16:57, maraton – 2:43:53, 100 km – 8:01:00. Biega na wysokim poziomie zdobywając tytuły mistrzyni kraju w biegach długodystansowych. Wygrała też klasyfikację kobiet podczas dwóch edycji biegu Wings for Life World Run. Najpierw w Poznaniu w 2015 r., a w tym roku w Melbourne, w Australii. Niedawno pokonała wszystkich zawodników (w tym również mężczyzn) w rywalizacji Bieg Szlak Trafi (57 km), by po tygodniu dokonać tego samego wyczynu w Ultra Mazury (71 km). Wiele osób, które biorą udział w ultramaratonach, czyli na dystansach dłuższych niż 42 km i 195 metrów, po starcie długo dochodzi do siebie, poświęcając czas na regenerację. Z Dominiką jest inaczej. Co więcej, ona pracuje zawodowo i jest matką dwójki dzieci! Pokazuje, że można połączyć „zwykłe” życie z uprawianiem sportu na bardzo wysokim, niemal zawodniczym poziomie. To normalna, uśmiechnięta i bardzo serdeczna dziewczyna, która cieszy się tym, co robi.
Właśnie zakończyła się dekoracja zwycięzców, na polanie w pobliżu jeziora piknikują ultramaratończycy, obserwujemy kolejnych zawodników wbiegających na metę, a Dominika ma na oku jeszcze dwóch, arcyważnych bohaterów. Bartka i Kacpra. Kiedy kończy się bieg, cały swój czas poświęca dzieciom. Gonią się, bawią i widać, że ten wspólny czas to dla nich wszystkich to wielka frajda.
Jarosław Cieśla: Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa. Tydzień temu wygrałaś Bieg Szlak Trafi, a dzisiaj Ultra Mazury. Zwyciężyłaś w open, czyli pokonałaś nie tylko kobiety, ale też wszystkich mężczyzn. Powiedz, jak to się robi? Jak się przygotowujesz, by na takim poziomie pobiec dwa biegi w ciągu tygodnia?
Dominika Stelmach: To jest kwestia dobrego zaplanowania startów i pokonania trasy w tempie treningowym. Dla niektórych to może być zaskoczenie, ale to właśnie było moje tempo treningowe (Dominika pokonała 71-kilometrową trasę w średnim tempie 4:50/km – przyp.red.). To znaczy, że nie forsowałam się za bardzo. Po prostu po 12 latach biegania jestem już na takim poziomie, że to 4:50 jest moim tempem treningowym.
J.C: Czyli nie jesteś amatorem, jak większość startujących na tym biegu zawodników?
D.S: To jest tak: nie jestem amatorem, ale nie jestem też zawodowcem. Uważam, że jestem wyczynowcem. Pracuję zawodowo, mam dzieci, natomiast to co robię jest zaplanowane, jest pewnym wyczynem i uważam, że oprócz nazywania zawodników „amatorami” i „zawodowcami”, powinno się wprowadzić do nomenklatury właśnie ten termin – „wyczynowiec”.
J.C: Zatem Dominiko-wyczynowcu, w jaki sposób regenerowałaś się pomiędzy tymi dwoma startami? Czy od razu na drugi dzień po Bieg Szlak Trafi poszłaś na trening?
D.S: (śmiech) Tak, następnego dnia zrobiłam bieg trzydzieści kilometrów z narastającym tempem, więc specjalnie się nie zregenerowałam. W środę również był mocny trening. Natomiast w czwartek i piątek nie biegałam, ale nie dlatego, że nie mogłam. Oto powód! (Dominika śmiejąc się, pokazuje łydkę). Zrobiłam sobie tatuaż i powiedziano mi, że przez dwa tygodnie nie powinnam trenować. Zredukowałam ten czas do dwóch dni – więcej nie mogę nie biegać!
J.C: Czyli nie biegasz wtedy, kiedy robisz sobie tatuaże?
D.S: (śmiech) Na razie na to wychodzi. Ja po prostu nie lubię nie biegać. Po przerwie w bieganiu czuję się gorzej. Trenuję więc codziennie. Wolę przebiec sobie spokojne 4-5 kilometrów, niż nic. Niektórzy mówią: po co wychodzić na taki krótki trening? A ja wiem, że na mnie to dobrze działa. Jak mam dzień wolny, chodzę sobie właśnie na takie 20-minutowe bieganie. Mój organizm lepiej funkcjonuje, kiedy cały czas jest aktywny, kiedy coś się dzieje. Dlatego trenuję 28-29 dni w miesiącu.
J.C: Skoro Twój organizm nie znosi próżni, to jak jest z roztrenowaniem? Czy Ty w ogóle wiesz co to jest?
D.S: (śmiech) Tak. Roztrenowanie robię, ale to jest zupełnie coś innego. To jest nietrenowanie przez 2-3 tygodnie, raz w roku. Okres w jakim je stosuję zależy od startów docelowych. W tym roku ma to być grudzień.
J.C: Jak wyglądają Twoje treningi?
D.S: Razem z trenerem bardzo mocno kombinujemy, żeby poszczególne tygodnie treningowe były dobrze rozplanowane. Moim coachem jest Hubert Duklanowski. Jestem bardzo zadowolona z tej współpracy. Okazuje się, że nie trzeba być samemu ultrasem, żeby trenować ultrasów. W treningu staramy się bardzo różnie rozkładać akcenty. Np. w jednym tygodniu robię interwał 30 x 400 m, a w innym 10 x 2 km. Jeśli chodzi o długie wybieganie, to nie biegam jednorazowo wielu kilometrów, najwyżej 30. Moja średnia tygodniowa to ok. 100 km. Mam dzieci, pracę i po prostu nie jestem w stanie biegać więcej. Liczba kilometrów nie jest zresztą tak ważna – ważne, by biegać je mądrze. Oprócz treningów biegowych, jeżdżę na rowerze oraz uprawiam spinning (jazda na rowerze stacjonarnym – przyp.red.), którego jestem fanką. Jeśli znajdę czas, to ćwiczę też jogę. A z niestandardowych rzeczy… dużo chodzę na rękach. Uwielbiam to!
LICZBA KILOMETRÓW NIE JEST TAK WAŻNA – WAŻNE, BY BIEGAĆ JE MĄDRZE. – Dominka Stelmach
J.C: Ciekawe byłoby połączenie na zawodach chodzenia na rękach i biegania.
D.S: (śmiech) To byłoby bardzo fajne. Uwielbiam chodzić na rękach i mam nawet taki swój specjalny miernik dyspozycji. Jeśli jestem w stanie przejść na rękach sto metrów, to znaczy że jest forma.
J.C: W takim razie muszę do swojego treningu dołożyć jeszcze ten element. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Uprawianie wyczynowo jakiejś dyscypliny sportowej nie musi się wiązać z wielkimi wyrzeczeniami. Okazuje się, że można być matką na pełnym etacie i jednocześnie oddawać się swojej pasji. Na zawody można jeździć całą rodziną – przecież to też zbliża. Dominika Stelmach pokazuje, że ciężki trening i radość idą ze sobą w parze i prowadzą do sukcesów. Cieszcie się bieganiem!