Spis treści
Setki słów, zarówno pochwalnych, jak i pełnych pesymizmu, zostało przelanych w kontekście produktów kompresyjnych dla biegaczy. 99% z nich traktuje o zaletach i wadach ucisku w obrębie łydek – biegający panowie w podkolanówkach już nikogo nie dziwią – dość świeży jest jednak temat kompresji innych części ciała. Ostatnio na łamach Treningu Biegacza pojawiła się solidna recenzja koszulki i spodenek kompresyjnych Compressport oraz rękawów kompresyjnych, co na pewno rozjaśniło nieco te sprawy. Do tej pory brakowało jednak tekstu dotyczącego opasek na uda, które zdobywają coraz większą popularność.
Latające galarety
Skąd pomysł na stworzenie takich opasek? Zgoda, do ich wyprodukowania na pewno przyczyniła się konieczność ustawicznego wprowadzania nowości na rynek. Skoro skarpety i opaski się sprawdziły, to największe firmy związane z tą branżą postanowiły pójść o krok dalej, by nie stanąć w miejscu. Produkty uciskowe na łydki wprowadziły także inne marki związane z bieganiem, więc te skupione na kompresji muszą się czymś wyróżnić. Oprócz patentów będą to także inne produkty kompresyjne.
Drugi powód jest jednak ważniejszy, bo dotyczy nas samych. Widzieliście kiedyś nagranie osoby biegającej puszczone w zwolnionym tempie? Mam na myśli przede wszystkim amatorów, którzy mają trochę więcej ciała. Takie filmy zazwyczaj służą do drobiazgowej oceny techniki biegowej, ale można dzięki nim zwrócić uwagę na inne kwestie – ależ te udziska latają… jak galarety!
Wiązanie szynki
Takie nagrania doprowadziły producentów na trop opasek uciskających uda. Zdaniem ekspertów wzmożone wibracje mięśni sprawiają, że w ciągu wysiłku powstaje w nich większa liczba mikrouszkodzeń, które następnie przyczyniają się do wydłużenia czasu regeneracji potreningowej. Ponadto „fruwające uda” mogą być dla biegaczy po prostu niewygodne, szczególnie gdy w wyniku pracy napłynie do nich więcej krwi i staną się cięższe. Brzmi przekonująco? Musicie odpowiedzieć sobie sami, ale do mnie – biegacza ważącego około 80 kilogramów, o dość sporych udach – nie trzeba było mówić więcej, abym w końcu poszedł do sklepu po swoją parę opasek Compressport ForQuad.
Pierwsze wrażenia
ForQuady kupiłem przede wszystkim z myślą o debiucie w górach, który przypadał na początek maja, gdy rozegrany został Perun SkyMarathon w Czechach. Między wizytą w sklepie, a zawodami miałem niecały tydzień, by sprawdzić, jak moje uda reagują na ucisk i czy takie rozwiązanie jest w ogóle wygodne (w końcu przede mną kilka godzin w ruchu w ciężkich warunkach), więc pierwsze testy musiały się odbyć szybko i na miejscu, czyli w mieście.
Opaski na uda zakłada się wyjątkowo lekko. Naciągamy je po same pachwiny, by dolny ściągacz znajdował się nad kolanem i jesteśmy gotowi do biegu. O ile w przypadku kompresji łydek niektórzy biegacze wskazywali, że nie czują nic specjalnego po założeniu opasek, to w przypadku ud nie powinniśmy mieć wątpliwości – ten ucisk czuć naprawdę mocno. Na początku możemy mieć wrażenie, że w tych opaskach trudno jest chodzić, a co dopiero biegać, ale po chwili przyzwyczaimy się do tego stopnia kompresji. Warto zaznaczyć, że jej poziom jest jednaki na całej długości opaski, co wyróżnia ForQuady od np. skarpet, w których stosuje się malejącą kompresję.
Uda uciskane i zniewolone
Pozostaje nam założyć spodenki i wyjść na trening. Jeżeli mieliście zwyczaj biegania bez bielizny (w samych spodenkach lub leginsach), to przy treningu w opaskach na uda, radzę powrócić do jej używania. Nie będę bardziej obrazowo opisywał dlaczego jest to ważne, biorąc pod uwagę, że opaski naciągamy naprawdę wysoko, zostawiam to waszej wyobraźni.
Pierwsze kroki na treningu sprawiły, że wszelkie moje wątpliwości odłożyłem na bok – to działa! To dość logiczne, ale jednak na początku zaskakuje – opaski sprawiają, że nasze mięśnie ud przestają latać na boki i w ciągu całej sekwencji kroku biegowego tulą się do reszty ciała. Co ciekawe, podczas biegu zapominamy o obawach zbyt mocnego ucisku – wszystko jest wyważone i w opaskach czujemy się naprawdę komfortowo. Pierwszy trening zakończyłem po 24 km i nie byłem obtarty, choć było gorąco. Uda miałem rozluźnione i gotowe na resztę dnia.
Główny sprawdzian – górski maraton
Wobec miłego zaskoczenia na treningach, bez obaw podszedłem do wykorzystania ForQuadów Compressport podczas planowanego Perun SkyMarathonu. Około 3200 metrów podbiegów i 2700 metrów zbiegów na dystansie 41 km miało dać ostateczną odpowiedź na pytanie o zalety kompresji ud. Na szczęście się nie zawiodłem – opaski na uda naprawdę dały radę! Podczas kilku godzin biegu, mocnych podbiegów i szaleńczych zbiegów, miałem rozluźnione (choć ściśnięte – to klasyczny paradoks kompresji) uda i czułem się świetnie. Opaski nie męczyły nóg i nie traciły swoich właściwości mimo ulewnego deszczu w dniu zawodów.
Bieg pokazał jednak także wady Quadów, na które warto zwrócić uwagę. Nie wiem, czy to kwestia deszczu czy nieodpowiedniej konstrukcji ściągaczy, ale podczas zawodów kilka razy musiałem poprawiać ułożenie opasek na udach, bo zaczynały się zsuwać na poziom kolan. Nie zdarzyło mi się to wcześniej podczas treningu, więc byłem mocno zaskoczony i, nie będę ukrywał, było to denerwujące. Górny ściągacz od wewnątrz jest wypełniony silikonowymi punktami, które powinny chronić przed takim zsuwaniem i to się nie sprawdziło.
Drugi „minus” ma znaczenie najwyżej drugorzędne – założenie opasek na uda sprawia, że pod pośladkami robi nam się nieciekawie wyglądająca fałdka. To problem nie tylko biegaczy o większej masie ciała i może być szczególnie dotkliwy dla kobiet, którym zazwyczaj bardziej zależy na wyglądzie.
Do rzeczy – warto?
Ci z Was, którzy czytali moje poprzednie teksty dotyczące produktów kompresyjnych wiedzą, że jestem fanem kompresji. Moim zdaniem opaski i skarpety na łydki oraz rękawy kompresyjne naprawdę działają i nie wahałbym się z ich zakupem. Nie inaczej jest z opaskami na uda. Spełniają one wszystkie pokładane w nich nadzieje, kładąc się jedynie w sprawach mniejszej wagi. Wyraźnie redukują wstrząsy w obrębie ud, rozluźniają mięśnie i sprawdzają się po treningu, jako produkt wspomagający regenerację. Problem zsuwania się opasek z ud pojawia się raz na jakiś czas, a zaradzić mu można, podciągając dolny ściągacz odrobinę wyżej (by nie spoczywał w miejscu, gdzie udo schodzi rozmiarami do poziomu kolan). Kwestia fałdki pod pośladkami niespecjalnie mnie rusza, bo podstawową kwestią przy takich produktach jest użyteczność, a nie wygląd.
Polecam opaski kompresyjne na uda wszystkim, których denerwują latające galarety oraz tym, których uda narażone są na większe przeciążenia – np. biegaczom górskim.