Wszystko, co robiłem w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy było podporządkowane jednemu – bieganiu. Pośrednio i bezpośrednio. W pewnym momencie bieganie przygniotło mnie swoim ciężarem. W końcu doczekałam się zasłużonego wypoczynku, w towarzystwie… biegania. Już zaczynam sobie zazdrościć.
Odpoczynek od codziennych obowiązków, życia i samego siebie. Gdynia, Trójmiasto – miejsce, do którego przyjeżdżam w każdej wolnej chwili. Każdy z nas ma miejsca, do których wraca w tęsknotą, łezką w oku. Wszyscy wracamy i pamiętamy o miejscach, którym złożyliśmy obietnicę powrotu. Całe szczęście, że słowny ze mnie gość, Gdynia jeszcze nigdy się na mnie nie zawiodła, bo obietnic staram się dotrzymywać. Do Trójmiasta wracam zawsze, zazwyczaj w ciężkich chwilach, ale cóż mogę poradzić…. Trójmiasto to moja przystań, miejsce gdzie całkowicie mogę się wyciszyć, nabrać dystansu do samego siebie i naładować akumulatory, które aktualnie jadą na ostatkach sił.
Moje życie ostatnimi czasy przypomina szaleńczy pościg, sprint przez życie, w którym nie widać mety. Jestem zabiegany dosłownie i w przenośni, przyznam się, że życzyłbym sobie jak najwięcej dosłownego zabiegania, któremu towarzyszą endorfiny, pot, przyspieszony oddech i podwyższony puls. Nie zawsze jest jednak tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Przedsięwzięcie pt. Trening Biegacza zabiera większość mojego czasu. Śpię myśląc o Treningu Biegacza, jedząc myślę o swoim oczku w głowie, w snach przewijają mi się kolejne wizje związane z serwisem. Treningbiegacza.pl to aktualnie moje alter ego. Jestem uzależniony, co na dłuższą metę może odbić się czkawką. Człowiek to nie maszyna… Angażując się w serwis zobowiązałem się do ciężkiej pracy, podjąłem wyzwanie i nie mogę zawieść siebie, ludzi z którymi współpracuję i Was, czytelników. Ale w życiu, jak w treningu – okresy wzmożonego wysiłku, trzeba przeplatać odpoczynkiem. Inaczej się przetrenujesz, a trening Ci zbrzydnie.
Wyżaliłem się, to teraz mogę przejść do konkretów i tego co najbardziej Was zainteresuje. Przez kilka dni będę przebywał w towarzystwie mojego wujka, osoby, którą chwalę się przy każdej możliwej okazji, pomimo tego, że nie lubię się chwalić… Andrzej Magier, bo o nim mowa, to jeden z najlepszych ultramaratończyków w historii biegów ultra w Polsce. Medalista Mistrzostw Świata, mistrz Europy, mistrz Polski, zwycięzca najbardziej prestiżowych biegów świata na dystansach ultra, czterokrotny zwycięzca Supermaratonu Calisia w Kaliszu (1991, 1994, 1996, 1999), trzykrotny zwycięzca supermaratonu w Winschoten (1996, 1998, 2003). Jego rekord życiowy w biegu na 100 km, to trzeci wyniki w historii polskiej lekkoatletyki – 6:24:11 (1996).
Celem mojego wyjazdu do wujka jest odpoczynek i… w końcu przelanie na papier jego biegowych opowieści. Andrzej Magier to człowiek orkiestra z krwi i kości, uważam, że jego biegowe sukcesy to tylko kropla w morzu tego, co warto opisać. Przez te kilka dni postaram się przybliżyć Wam sylwetkę Andrzeja, w tym podzielę się z Wami specyfiką treningu ultradystansowego. Tymczasem idę się pakować… Ahoj przygodo!