Spis treści
Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Dobrych chęci nikomu nie brakuje, ale nie każdemu wdrożenie ich w życie się udaje. Czasami brakuje cierpliwości, czasami wytrwałości, jednak najczęściej pokonujemy się sami, własnymi wymówkami i to nawet jeszcze zanim na dobre zaczniemy. Jakie działa wytoczyć, aby pokonać własne wymówki? Przedstawiam ci kilka sprawdzonych, które sam przetestowałem.
Nie mam czasu
To bodaj najczęstsza wymówka, jaką słyszę od znajomych, którzy po kolejnym przebiegniętym przeze mnie maratonie, mówią – kiedy ty znajdujesz na to wszystko czas? Mówię im – planuję. Planuję pracę, planuję odpoczynek i planuję spędzanie czasu z najbliższymi, planuję również treningi w taki sposób, aby stały się jednym z wielu zadań, jakie mam do wykonania na dany dzień. To tworzy rutynę i eliminuje potrzebę zastanawiania się na każdym kroku – co ja teraz powinienem zrobić. Powiesz – planowanie nie rozwiąże mojego problemu braku czasu, bo ja nadal mam go za mało. No tak, planowanie to drugi krok na drodze do rozwiązania problemu z gatunku nie mam czasu.
Ja również zanim przystąpiłem do planowania, musiałem się dowiedzieć, na co pożytkuję czas, zrobiłem sobie zatem prosty test. Test, który uświadomił mi, że nie zawsze to, co o sobie myślę, ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Dosyć często bowiem przeceniamy to, co możemy zrobić w perspektywie roku, a nie doceniamy tego, co możemy osiągnąć w 10 lat. Wróćmy jednak do naszego pomiaru.
Wypróbowałem kilka sposobów:
- papierowy kalendarz,
- elektroniczny kalendarz,
- notes, gdzie zapisywałem to, co robiłem mniej więcej przez ostatnią godzinę,
- arkusze kalkulacyjne, które w miarę automatyzowały cały proces, ale nadal wymagały ciągłego siadania do komputera,
- notatniki papierowe, elektroniczne, programy do zarządzania projektami, zadaniami, a także mającymi osadzić mnie w ścisłych ramach od – do.
Nic z tych sposobów się nie sprawdziło. Kompletnie nic. To dosyć skomplikowane rozwiązania, a ludzie nie lubią skomplikowanych systemów. Tak więc każdy z tych sposobów prędzej czy później upadał. I nie był to problem tego, że o nim zapominałem, czy też nie chciało mi się tego wypełniać. Dobry system musi spełniać trzy warunki: być dokładny, prosty i automatyczny. Powyższe sposoby nie spełniały z reguły 2 z 3 warunków, dlatego umarły śmiercią naturalną.
Wreszcie trafiłem na aplikację SaveMyTime. Ona rozwiązała wszystkie moje problemy i po 4 miesiącach użytkowania nadal jest w użyciu. Na czym polega jej fenomen:
* Jest prosta w użyciu. Aby zacząć jej używać wystarczy stworzyć podstawowe kategorie, np.
- Praca
- Dom
- Zdrowie
- Marnotrawstwo
* W poszczególnych kategoriach masz możliwość utworzenia dowolnych czynności, które chcesz mierzyć np.
- Praca – telefonowanie, raporty, sprzedaż, obsługa klienta itp.
- Dom – sprzątanie, spacerowanie, aktywny wypoczynek, czas z rodziną itp.
- Zdrowie – bieganie, rower, rolki, basen itp.
- Marnotrawstwo – TV, Youtube, Facebook, zabawy telefonem, granie
* Dla każdej czynności możesz ustawić tygodniowe cele, np.
- dla bieganie – min. 5h na tydzień – cel pozytywny dla osiągnięcia korzyści.
- TV – max. 7h przed telewizorem – cel mający na celu monitorowanie ilości godzin spędzonych przed TV i ostrzeganie przed przekroczeniem czasu przewidzianego jako max.
* Aplikacja odpala się za każdym razem, gdy odblokowujemy telefon – zyskujemy pełny automatyzm i nie musimy pamiętać o pomiarach.
* Nawet jeśli nie patrzyłeś na telefon przez ostatnie 8h, to nadal masz możliwość przyporządkowania czasu do pasujących czynności. Oczywistym jest, że nie musi to być zrobione co do minuty – nie o to chodzi w tym ćwiczeniu. Aplikacja sparowana jest z kalendarzem Google, dzięki czemu zyskujesz bardzo wygodny sposób na analizę działań w ramach dnia, tygodnia, miesiąca.
* Bardzo bogata analiza statystyk. Możesz analizować wyniki zarówno przez pryzmat pojedynczych czynności, np. ile spędziłem czasu przed TV, jak i poprzez kategorie grupujące poszczególne czynności – czyli np. ile zmarnowałem czasu podczas wszystkich czynności wchodzących w skład kategorii Marnotrawstwo. Wszystkie analizy możesz wyświetlać w perspektywie:
- Dnia
- Tygodnia
- Miesiąca
- Roku
Co mówią moje pomiary?
Cała moja kategoria Marnotrawstwo (a wchodzi w to: YouTube, Filmy/TV, Zabawy telefonem, Media społecznościowe) to w sumie 214 godzin i 10 minut (pomiar prowadzę przez około 2 pełne miesiące):
- YouTube – 3 godziny 16 minut
- Filmy/Tv – 180 godzin i 43 minuty
- Zabawy telefonem – 12 godzin i 20 minut
- Media społecznościowe – 17 godzin i 51 minut
Nie muszę chyba mówić, iż kategoria Marnotrawstwo ma w tych pomiarach kluczowe znaczenie. To ona nam uzmysławia, na co tracimy najwięcej czasu. Dzięki niej wiem, że Netflix zabiera mi czas z kategorii wartościowych, jak np. bieganie czy aktywne spędzanie czasu wolnego. Zdecydowanie jest to pole do odzyskania ogromnych pokładów czasu. Wydawało mi się, że 1-2 odcinki kolejnego serialu wieczorową porą nie wygeneruje takich kosztów, ale jak już wspomniałem na początku, ta aplikacja może zmienić to, co o sobie myślimy, a to doskonały punkt do tego, aby wdrożyć zmiany, zmiany na lepsze z dobrze zainwestowanym czasem. Wszak bowiem w myśl zasady – to na czym się skupiam, to rośnie, tak więc skup się, aby to bieganie rosło, a wszelkie „używki”, które marnują twój czas, niech są skutecznie minimalizowane.
Nie mam wytrwałości, za szybko się poddaję, więc nie zaczynam…
Tak to może powiedzieć dziecko, któremu zburzył się zamek w piaskownicy, a nie młody, odpowiedzialny za siebie człowiek. Bieganie musi stać się nawykiem. Potrzebujesz na to około 90 dni. Słowo. Niespełna 3 miesiące walki z samym sobą i możesz zacząć góry przenosić.
Popatrz jak ja to robię…
Wdrażam 4 nawyki na rok. Co ważne, nie robię tego na raz. Czego dotyczą moje nawyki?
Różnych rzeczy:
- Codziennej medytacji – 10 minut dziennie,
- Uczenia się 5 słówek z angielskiego – codziennie,
- Nieustannego popijania wody – codziennie,
- Kończenia tego, co sobie zaplanowałem poprzedniego dnia na następny dzień – codziennie,
- Wykonywania określonych ćwiczeń – codziennie,
- Czytania książek – codziennie,
- Ćwiczenia 30 minut dziennie – codziennie (to nie musi być codziennie bieganie, to może być rower, rozciąganie, ćwiczenia siłowe, spacer – grunt to powalczyć 30 minut).
Nie myśl, że mi to przychodzi z łatwością, oj nie. Zdarza się, że już totalnie nawykowo robię większość z tych czynności, ale zdarzają się takie dni, że koniem trzeba mnie ciągnąć do wykonania, np. ćwiczeń siłowych – a cała sesja zajmuje ledwo 4 minuty. Nikomu nie jest lekko, są dni lepsze i gorsze, najważniejsze w tym wszystkim, by w trakcie kształtowania nawyku, nad którym obecnie pracujesz, nie ulec pokusie i nie zrobić sobie dnia wolnego. Przygotowałem dla ciebie arkusz kalkulacyjny, który pomoże ci skutecznie wdrażać kolejne nawyki.
Kształtowanie nawyków – przygotowaliśmy dla Ciebie arkusz excell
Nie wiem, jak to zrobić
Taaaa. To najfajniejsza z fajnych wymówek. To, że czegoś nie wiem, usprawiedliwia mnie i stawia w doskonałym świetle, no bo w końcu nie muszę być omnibusem, nie muszę wiedzieć wszystkiego. To jednak odróżnia ludzi zorientowanych na rozwój od wiecznych narzekaczy, którzy chcieliby mieć piękną sylwetkę, ale niekoniecznie chcą się przy tym spocić.
Wiedza o tym jak zacząć biegać – leży „w internecie”. Jedne treści są lepsze, inne gorsze. W zasadzie to nie jest problem, bo można zapoznając się z kolejnymi z nich wyłuskać to, co nas naprawdę interesuje. Jest jednak tego sporo i tu faktycznie może się okazać, iż braknie czasu, aby przekopać się przez to wszystko.
I tu z pomocą przychodzi nasza książka pt.: “Jak zacząć biegać? Poradnik nie tylko dla początkującego biegacza“. Znajdziesz w niej wszystko, co niezbędne, aby zacząć biegać. Kliknij w ten link – a dostaniesz darmowy rozdział. Będziesz sam mógł się przekonać czy to, co stworzyliśmy, jest dla Ciebie.
Nadwaga nie pozwala mi zacząć
Fakt, to spory problem. Niewskazane bowiem jest rozpoczęcie biegania z nadmierną wagą, gdy nie mamy do tego przygotowanego aparatu ruchu, a nadwaga najczęściej jest efektem siedzącego trybu życia. Co można na to poradzić?
Uśmiechnij się. Nie jesteś w sytuacji bez wyjścia. Do rozwiązania tego problemu trzeba podejść bardziej kreatywnie, ale uwierz mi, da się.
- Dieta – podczas odchudzania nie najważniejszy jest ruch. Wiem, to dziwnie brzmi w kontekście tego, że jesteśmy serwisem propagującym ruch. Ruch – w dowolnej formie – jest oczywiście istotny, ale w początkowej fazie odchudzania, gdy mamy spory nadbagaż, proporcje czynników wpływających na szybką utratę wagi wyglądają następująco: 75% dieta / 25% aktywność fizyczna.
- Aktywność fizyczna – wróć się do poprzedniego kroku i rzuć okiem na spis treści dotyczący książki Jak zacząć biegać. Pobierz darmowy rozdział. Poczytaj o dostosowanym do początkującego biegacza planie treningowym.
Wiem, co teraz powiesz – Dieta, słowo klucz, magiczne „ŻP”.
To jest dobre, gdy chcemy zrzucić szybko kilka kilogramów, ale niedobre, gdy chcemy zmienić swoje życie, wdrażając w nie również aktywność fizyczną. To zdecydowanie musi być przemyślane.
W tym miejscu chciałbym Ci powiedzieć, że również w tym nie jesteś sam. Jeśli mieszkasz w dużym mieście, możesz skorzystać z cateringu dietetycznego, który codziennie będzie przywoził ci gotowe posiłki. Pewnie są lepsze i gorsze firmy, trzeba potestować.
Innym sposobem, o ile lubisz gotować i ważne dla ciebie jest to, co kładziesz na talerz, jest znalezienie wyspecjalizowanej firmy, która rozpisywać ci będzie plan dietetyczny wg twoich założeń np.:
- Utrata wagi – 1kg na tydzień (można to realizować przy określonej podaży kcal na każdy dzień) – w zasadzie to prosta matematyka
- Dieta wegeteriańska
- Dieta wegeteriańska + ryba
- Zbilansowana dieta – dla jedzących wszystko
- Bezglutenowa
- I tak dalej…
Założeń może być wiele.
Sam po sobie wiem, gdy biegam w okolicach 70-80 km na tydzień, jak trudno jest połączyć zdrowe odżywianie z większym zapotrzebowaniem na białko, węgle i mikroelementy. To wszystko można jednak załatwić poprzez odpowiednio zbilansowaną dietę. Łykanie suplementów diety nie jest najlepszym sposobem na uzupełnienie magnezu, zdecydowanie lepszym jest kładzenie naturalnych składników na talerzu. Zyska na tym zarówno twój portfel, jak i jakość twojego życia.
Osobiście lubię jeść. Lubię jeść dobrze, często i zdrowo, ale z racji tego, że nie jadam mięsa, trudniej jest mi zbilansować swoją dietę. To naprawdę trudne. Pomimo tego, że organizm sam „mówi” nam, na co ma ochotę, tym samym wskazując na braki, łatwo jest przesadzić w jedną lub drugą stronę.
Osobiście korzystam z serwisu internetowego, który rozpisuje mi dietę pode mnie. Co tydzień dostaję rozpiskę z tym, jak ma wyglądać 5 posiłków, które powinienem spożywać codziennie. Oczywiście codziennie jest to co innego, choć to można sobie skonfigurować. Za czterdzieści kilka złotych miesięcznie dostaję opiekę dietetyka, psychologa i trenera. Nie jestem typowym gościem, który chce się odchudzić, choć z 4 kilo przydałoby się, aby ubyło, tak więc z pomocy psychologa i trenera nie korzystam, choć muszę przyznać, że to co oferuje ich aplikacja do ćwiczeń, jest bardzo imponujące i z pewnością osoba, która ma zdecydowanie więcej do zrzucenia – od tych ćwiczeń powinna zacząć, aby wzmocnić poszczególne partie ciała i bez lęku o kontuzję móc zacząć po pewnym czasie biegać.
Rzuć okiem na ich propozycję, może znajdziesz również coś dla siebie – vitalia.pl – wahałem się długo czy podawać link, aby nie być posądzonym o kryptoreklamę. Stwierdzam jednak, że zarówno w przypadku SaveMyTime jak i vitalia.pl – korzystam z tego od dawna i warto dzielić się w zalewie bezużytecznych informacji, tym, co wartościowe.
Pamiętaj wymówka – nadwaga nie pozwala mi zacząć – to błędne koło. Jeśli nie zaczniesz, waga będzie rosnąć, jeśli rozwiążesz to mądrze łącząc zdrową, zbilansowaną dietę z marszobiegami, zaczniesz dostrzegać postępy. W to nie wątpię, nie wątp i ty!
Vitalia ma również wbudowany dodatek – Ćwiczenia. Dostajesz tak naprawdę profesjonalnego trenera indywidualnego, który na podstawie twojego doświadczenia dobiera ci ćwiczenia, które można wykonywać zarówno w domu lub jeśli wolisz, to na siłowni. Grafiki prezentujące poszczególne ćwiczenia są animowane, co ułatwia wierne odwzorowanie ruchu. Dla początkujących to niebywała pomoc.
Powyższy zrzut ekranu pochodzi z aplikacji do odchudzania vitalia.pl
Nudzi mnie to…
Każdy, absolutnie każdy biegacz, jakiego znam, prędzej czy później boryka się z tym problemem. Pomijam sytuacje, gdy pada deszcz, za oknem wichura, bo to jeszcze bardziej utrudnia sprawę. Mówię tu o najzwyczajniejszym „nudzi mnie to, bo nie mam, co ze sobą w trakcie biegu zrobić”.
Mam na to kilka rozwiązań:
- Słuchanie muzyki – osobiście korzystam ze spotify, aplikacji dającej dostęp do milionów piosenek i to za darmo (o ile kilka reklam nikomu nie przeszkadza od czasu do czasu). Mam dziesiątki list, które zmieniam w zależności od mojego nastroju.
- Słuchanie audiobooków – tu moje preferencje poszły w kierunku Audioteka oraz Legimi. Wprawdzie audioteka tania nie jest, bo, książki kupuje się na sztuki, ale za 19,90 miesięcznie, można w subskrypcji stałej otrzymywać 1pkt, który można wymienić na dowolną książkę, co zdecydowanie obniża koszty zakupu. Z kolei Legimi to nieograniczony dostęp do e-booków za 61,99 miesięcznie, co pozwala również wszystkie te książki „odsłuchiwać”. Problem w tym rozwiązaniu jest jednak taki, że mało jest książek czytanych przez lektora, a większość z nich czyta syntezator mowy, co uwierz mi, nie brzmi najlepiej. Są jednak perełki, które są fajnie nagrane.
- Kolejne rozwiązanie na nudę jest w 100% darmowe i dostarcza bodaj najwięcej frajdy. To uczestnictwo w treningach różnego rodzaju grup biegowych. Te mnożą się niczym grzyby po deszczu i na chwilę obecną każda średniej wielkości mieścina (15-20k mieszkańców) ma takie 2-3 grupy. Warto do nich dołączyć, choćby sporadycznie, gdy bieganie cię nudzi i potrzebujesz je sobie urozmaicić.
No dobra. Poradziliśmy sobie z niedoborem czasu, poradziliśmy sobie z jego odpowiednim zagospodarowaniem, nudą oraz nadwagą. Z pewnością znajdzie się jeszcze kilka innych destruktorów, które skutecznie będą niweczyć wszelkie próby rozpoczęcia, a następnie kontynuowania biegania, ale czy naprawdę można sobie z nimi nie poradzić, o ile ma się sprawne dwie nogi i choćby podstawową wiedzę o tym, jak zacząć? Nie sądzę.
Nie rozczulaj się zatem nad sobą, bo prędzej czy później przyjdzie czas, że będziesz żałować, iż wtedy nie zdecydowałeś się ruszyć 4 liter sprzed telewizora i zamiast nabijać licznik czasu spędzonego aktywnie, powiększałeś swą frustrację, czekając na lepsze czasy, a te nie nadejdą, jeśli sam się do tego nie przyczynisz.
Do dzieła, trzymam za Ciebie kciuki!