Spis treści
Moje oczekiwania wobec elektroniki użytkowej niewątpliwie rosną. Rosną, ponieważ żyjemy na styku silnego oddziaływania reklamy, wprowadzania nowych modeli, rozwoju dodatkowych parametrów, które możemy kontrolować oraz niewątpliwej poprawy precyzji wyników, jakie na końcu tego procesu do nas spływają. Czy jest jednak miejsce na kolejnego gracza, który swym urządzeniem chce ułatwić osiąganie przez nas kolejnych biegowych celów? Przyjrzyjmy się dokładniej monitorowi pracy serca tajwańskiego producenta o enigmatycznej nazwie G-Sport GH-625xt.
Pierwsze wrażenie
Gdybym miał napisać recenzję po pierwszym dniu użytkowania, obawiam się, że liczba negatywów znacząco przewyższyłaby ilość pozytywów. Osiągnięty poziom frustracji z powodu braku kompatybilności załączonego oprogramowania z dostępnymi mi systemami operacyjnymi oraz kompletny brak wsparcia dla Apple, mimo gwarantowanego w informacjach prasowych, był tak ogromny, że miałem ochotę spakować zegarek i odesłać go do dystrybutora. Dobrze jednak, że tego nie uczyniłem, bo początkowy szorstki początek przyjaźni, w miarę, gdy pokonywałem kolejne trudności, przyniósł daleko idące ocieplenie naszych stosunków, ale po kolei…
[youtube]xkfQX-RZQEM[/youtube]Sprzęt
Sprzęt jaki jest, każdy widzi. Zapewne jednemu się spodoba, a drugi powie – toporny. I jeden, i drugi będzie miał rację, ale czy w tym rzecz? Monitor pracy serca ma spełniać inne zadania, aniżeli ładnie wyglądać na przegubie ręki i raczej winniśmy przy jego doborze skupić się na tym, aby dobrze służył w trakcie biegania, a tego już GH-625XT odmówić nie możemy, o czym więcej za chwilę.
Po rozpakowaniu pudełka naszym oczom ukazuje się bezpiecznie umiejscowiony zegarek, który nawet przy mocno nieostrożnym traktowaniu paczki przez „kuriera” nie powinien ulec uszkodzeniu. Tu duży plus. Oprócz samego zegarka w pudełku znajdujemy pasek do pomiaru tętna, który zakładamy na klatkę piersiową, uchwyt na rower, kabel do ładowania baterii zegarka, który podłączamy do portu USB komputera, płytę cd z załączonym oprogramowaniem oraz zamienny pasek dla osób o dużym obwodzie nadgarstka wraz z niezbędnym do wymiany kluczykiem. Wspomniana bateria to akumulator, który możemy wielokrotnie podładowywać, oczekując na pełne naładowanie zupełnie pustego akumulatora w około 3 godzin. Ten wystarczy na 15h pomiarów tętna i trasy przebiegu aktywności fizycznej, a to trzeba przyznać sporo.
Oprogramowanie zegarka
Na dobrą sprawę oprogramowanie możemy podzielić na dwa rodzaje:
- to służące w trakcie samego biegu,
- to służące przed i po bieganiu.
To pierwsze to naprawdę fajnie przemyślana koncepcja łącząca użyteczność z potrzebami i oczekiwaniami użytkownika. Na dużym, czytelnym wyświetlaczu zegarka możemy obserwować po 4 różne parametry, co przy 4 łatwo dostępnych opcjach daje aż 16 parametrów. Właśnie w tym momencie negatyw „toporny”, określający wygląd zegarka, całkowicie traci na znaczeniu, bo stanowczo ta użyteczność przewyższa ten drobny mankament. Przykładowe ustawienia:
- Heartrate, HR %, HR avg, HR in zone,
- Speed, Pace, Pace Avg, Lap Pace,
- Heartrate, Rest dist, Rest time, Calories,
- Lap dist, lap pace, heartrate, lap time,
- Data i czas.
Oprogramowanie, które używamy przed i po treningu, nawet przy kiepskiej znajomości języka angielskiego, jest dość intuicyjne. Generalnie brak polskiej wersji językowej w tego typu urządzeniach uważam za niedopuszczalny, bo obok dostępnych wersji: angielskiej, hiszpańskiej, włoskiej, francuskiej, niemieckiej, chińskiej i japońskiej z pewnością można przygotować i polską. Z mojego doświadczenia wynika, iż bardzo mało producentów monitorów pracy serca ma takową zaimplementowaną w swoich urządzeniach, a to na mój gust oznacza brak szacunku dla polskiego odbiorcy. Na osłodę dodam, iż dystrybutor GH-625XT obiecał takową wdrożyć i tu duży ukłon w jego kierunku.
Zegarek poprzez wbudowane oprogramowanie możemy spersonalizować. Wprowadzić swój wiek, wagę, wzrost, tętno maksymalne. To pomoże w uzyskiwaniu bardziej precyzyjnych wyników, np. pomiaru spalonych kalorii.
Sporym niedociągnięciem koncepcyjnym są tryby przeprowadzania treningów, które w bardzo łatwy sposób możemy edytować, ale ich użyteczność pozostaje na bardzo niskim poziomie. Otrzymujemy opcje przeprowadzenia treningu: dystans/czas, dystans/prędkość, prędkość/czas, tempo/dystans, sam ze sobą (wybór wykonanego już treningu – ściganie się ze samym sobą), którym ewidentnie brakuje dodatkowych parametrów w postaci zakresów tętna czy określonej kadencji. Tak jak mówiłem, oczekiwania rosną.
Odrobinę lepiej skonstruowany jest dział interwałów, który na razie jedynie wstępnie przypomina możliwości znanych mi systemów przygotowania treningu krok po kroku, ale nadal nie można zrealizować tu wszelkich pomysłów. Choćby zaprogramowania treningu, w czasie którego przebiegamy 12km w strefie tętna 120-145 uderzeń na minutę. Jest wprawdzie możliwość ustawienia zakresu tętna, ale nie dla kilometrażu, tylko czasu, dla mnie to za mało.
Oprogramowanie systemowe
Dotarliśmy do punktu, o którym wspomniałem już na wstępie. Załączone oprogramowanie systemowe nie nadawało się do użytku. Pomimo próby instalacji na dwóch systemach: Windows 7 oraz Windows 8, nie działało tak, jak można się było spodziewać. Ulegało zawieszaniu, nie widziało urządzenia, nie działało na macintoshu etc. Z pomocą przyszedł dystrybutor urządzenia, który najwidoczniej miał podobne problemy i przygotował poprawki. Nie wyeliminowało to jednak wszystkich zagwozdek. Próby aktualizacji oprogramowania zegarka nadal wywoływały błędy. Z czasem dopiero odkryłem logi systemu, z których wynikało, iż zegarek musi być włączony, aby zaktualizować mu oprogramowanie. Nie wpadłem na to, bo wszystkie dotąd przeprowadzane testy pulsometrów nie wymagały tego. Ot, wpadłem w pułapkę przyzwyczajenia.
Dostępne oprogramowanie może służyć jako dzienniczek, aczkolwiek wiele mu brakuje, aby takowym go określać. Sam producent rekomenduje SportTracka, załączając o nim ulotkę informacyjną. W sumie dobrze, bo SportTrack to jeden z najlepszych dzienniczków dostępnych na rynku.
Ja z kolei, jako wieloletni fanatyk maców, musiałem poradzić sobie w odmienny sposób. Swój dzienniczek mam (RubiTrack), teraz tylko trzeba było jakoś zaimportować dane z zegarka, aby można było z nich korzystać. Udało mi się odszukać w internecie oprogramowanie, przy pomocy którego dokonuję zrzutu danych i tym sposobem otrzymuję GPX`a, z którym mogę już zrobić absolutnie wszystko. Włącznie z importem do mojego dzienniczka na macintoshu jak i internetowego run-log.com GPX to najbardziej popularny format rozpoznawany przez większość aplikacji, tak więc pomimo wielu początkowych perturbacji, udało się wszystko ogarnąć wedle oczekiwań.
Plusy
- Prędkość łączenia z satelitami – testowałem już wiele pulsometrów z wbudowanym modułem GPS, ale żaden nie zaskoczył mnie tak bardzo jak GH-625XT. Wyłączając pierwsze uruchomienie, wszystkie następne trwają około 3-5 sekund. To wynik iście mistrzowski.
- Chipset GPS – najnowszy SIRF Star IV – 48 kanałów.
- Duży czytelny wyświetlacz z podświetleniem.
- Żywotny akumulator.
- Załączana polska instrukcja obsługi.
- Uchwyt rowerowy.
- Częstotliwość pomiaru – oprogramowanie zegarka daje możliwość ustawienia częstotliwości dokonywania pomiarów. Testowałem już modele dwukrotnie droższe, które takiej opcji nie zapewniały, a ten parametr dość istotnie wpływa na dokładność pomiaru.
- Wskaźnik ilości znalezionych satelit – na próżno szukać w wielu modelach pulsometrów tej opcji, tu jest. Duży plus.
- Łączność w każdych warunkach – zegarek testuję od dwóch tygodni, przebiegłem z nim około 150 kilometrów. Biegałem w szczerym polu, przy bardzo dużym zachmurzeniu i bez chmurki na niebie, biegałem w lesie i w kompletnej gęstwinie. Nigdy, ale to nigdy pulsometr nie zgubił sygnału. To z pewnością oprócz samego modułu SIRF Star IV „coś jeszcze”, bo me doświadczenie pokazuje, iż sam chipset na pokładzie to za mało. Różne testowane modele również miały owy chipset, ale to nie zapewniało bezproblemowego działania w każdych warunkach. Tak więc tu kolejny duży plus dla tajwańskiego producenta G-Sport.
Minusy
- Brak wsparcia dla systemu OSX.
- Brak kodowania sygnału.
- Brak polskiej wersji językowej w zegarku.
Mam nadzieję, iż ten krótki test pomógł wahającym się osobom. Wprawdzie producent GH-625XT ma jeszcze nad czym pracować, ale tak naprawdę do poprawki jest jedynie oprogramowanie, które tak czy inaczej ewoluuje cały czas i de facto jest bardzo łatwe do poprawienia. Wartość zegarka to jego konstrukcja i precyzja działania, a tych wartość nie spadnie, nawet przy bardzo kiepskim oprogramowaniu, które głęboko wierzę w niedalekiej przyszłości szybko zostanie zaktualizowane.
Więcej do poczytania o zegarku tutaj.
Do pobrania:
- Aplikacja do importu treningów na Apple – Load My Tracks
- Sterowniki USB – Mac