🏃Zacznij mądrze biegać🏃‍♀️ -20% z kodem "WIOSNA20". Do końca promocji:
00 d
00 h
00 m
Przemyślenia

Co musisz wiedzieć przed zakupem butów do biegania – jak nie dać się nabrać?

Buty to temat bez dna – producenci do tego stopnia wbili nam do głów slogany o wyjątkowości sportowego obuwia, że początkujący biegacze traktują je jak remedium na każde zło, gdy w tym samym ....
co musisz wiedziec przed zakupem butow 01

Buty to temat bez dna – producenci do tego stopnia wbili nam do głów slogany o wyjątkowości sportowego obuwia, że początkujący biegacze traktują je jak remedium na każde zło, gdy w tym samym czasie zaawansowani i średniozaawansowani zawodnicy przekrzykują się w głoszeniu sceptycznych haseł co do ich działania. Która grupa ma rację? Jak to zwykle bywa, każdy ma jej trochę. Buty na pewno nie zrobią treningu za nas i nie wyleczą nas z kontuzji, nie są też jednak zbędnym gadżetem. Gdy do ich zakupu podejdziemy racjonalnie, na pewno uda nam się wybrać zadowalający model, który niekoniecznie wyskubie nas z całej wypłaty. Musimy tylko wiedzieć o paru podstawowych kwestiach.

Zacznijmy jednak od kilku uwag dotyczących samych sklepów sportowych. Jakiś czas temu pisałem o zaletach zakupów w sklepach specjalistycznych, na co odezwało się wielu sceptyków, którzy wytykali mi jednostronne podejście. Niektórzy z nich trafili na sprzedawców zupełnie nieznających się na temacie, ale doskonale wykorzystujących wszystkie techniki (czyt. sztuczki) służące efektywnej sprzedaży. Większość narzekała jednak na ceny – stanowczo za wysokie w porównaniu do ich wyobrażeń czy propozycji z internetu.

Nie zamierzam oczywiście tłumaczyć się za tych, którzy bez doświadczenia treningowego i elementarnej wiedzy, rzucają w sklepach pseudo-mądrościami jako „doradcy klienta”. Gdy odwrócimy tę sytuację to znajdziemy łatwe rozwiązanie tego problemu – jeżeli to nabywcy przyjdą do sklepu z odpowiednią wiedzą, to nawet niespecjalnie rozgarnięty sprzedawca nie zrobi im krzywdy. Co najwyżej się ośmieszy. Trzeba jednak coś wiedzieć zarówno o butach biegowych jako takich, ale także, a może nawet przede wszystkim, – o swoim ciele. I tu przychodzimy Wam z pomocą.

Większość z poniższych problemów i ich rozwiązań wziąłem z własnego doświadczenia jako pracownika sklepów sportowych, nabywcy i oczywiście biegacza. W tych trzech perspektywach mam na pewno świadomość, z czym kupujący mają problemy i jakim brakiem wiedzy potrafią wykazać się sprzedawcy.

Co zatem możemy zrobić by wyrównać szanse początkujących biegaczy w starciu z ekspertami od marketingu?

  1. Najpierw zacznij biegać, potem kup buty

To dość paradoksalna rada, ale jej wprowadzenie znacząco powiększa naszą świadomość przy doborze butów w sklepie. Zastanówcie się: w jaki sposób mamy porównać kilka rzuconych nam pod nogi modeli, skoro nie mamy pojęcia jak buty czy nasze stopy w ogóle zachowują się w trakcie biegu? Tego z kolei nie będziemy wiedzieli, jeżeli ulegniemy presji biegania wyłącznie w „butach do biegania”, bo „inne zrobią nam krzywdę” i prosto z fotela wybierzemy się do sklepu.

Podczas kilku treningów w zwykłych adidasach czy „halówkach” będziemy w stanie stwierdzić, czy potrzebujemy dużo szerszej cholewki, większego poziomu amortyzacji, bardzo czy nieznacznie przewiewnych butów, jak duży luz z przodu będzie dla nas odpowiedni itd. Nie mając ani odrobiny doświadczenia czy samoświadomości dajemy sprzedawcy pełne pole do popisu. Niewykluczone zatem, że wyjdziemy ze sklepu z produktem, który aktualnie jest promowany lub akurat był z niego odpowiedni rozmiar.

Własne tenisówki polecam także zabrać na pierwsze zakupy i wykorzystać jako bazę do porównań. Pokazywanie sprzedawcom podeszwy i próby wróżenia z niej pronacji czy supinacji możemy śmiało odpuścić, ale już naprzemienne sprawdzanie butów „zwykłych” i „biegowych” by przekonać się, na co rzeczywiście wydajemy pieniądze – to rozwiązanie bardzo sensowne.

  1. Pierwsze kontuzje nie muszą wynikać ze złego doboru obuwia

A to właśnie buty najczęściej się o nie oskarża i producenci doskonale wykorzystują ten fakt. To woda na młyn kolejnych sprzedaży, a gdy po pół roku czy pełnym sezonie biegania usprawnimy oraz wzmocnimy nasz aparat ruchu i zbiegnie się to z zakupem nowych butów, to zyskamy wrażenie, że kupiliśmy cudowny lek na kontuzje.

Tymczasem początkowe bóle i problemy najczęściej wynikają z rzucenia się na głęboką wodę treningów po wielu latach mocno ograniczonej aktywności. Nasze stopy, łydki, kolana, biodra i inne części ciała potrzebują sporo czasu zanim przyzwyczają się do nowych bodźców i okres ten często opłacamy mniej lub bardziej dokuczliwymi kontuzjami. Buty mogą, ale nie muszą grać tu zupełnie roli – to nasze ciało jest problemem. Warto zatem od początku zadbać o usprawnianie swojego organizmu. To silne, elastyczne mięśnie i przygotowanie motoryczne są jedyną pewną tarczą przeciw kontuzjom.

Podobną logikę należy zastosować gdy ból pojawia się po sezonie czy dwóch  systematycznego biegania i zaliczamy się do grona lekko doświadczonych biegaczy – nagle ujawniająca się kontuzja nie musi oznaczać, że „but nam się wyklepał” i trzeba kupić nowy. Powodów mogą być setki i obuwie nie musi być niczemu winne. Zanim udamy się do sklepu, powinniśmy porządnie przeanalizować swoje treningi i spróbować „poza zakupowych” metod poprawy sytuacji. Pomocne mogą okazać się np. ćwiczenia wzmacniające, o których pisaliśmy już wielokrotnie.

  1. Pronacja, supinacja i wszystkie niedomówienia dotyczące techniki

Tu zaczyna się prawdziwa zabawa i to co napiszę może niektórych mocno zdziwić. Pewnie wiecie, że ruch naszego ciała w biegu jest bardzo skomplikowany i zakwalifikowanie nas do poręcznych kategorii „pronator”, „neutralny”, „supinator” to potężne uproszczenie, a rzeczywistość może i tak rozczarować. To jednak nic – ważniejsze jest to, że wszystkie maszyny i metody, które sprzedawcy stosują przy „badaniu” i określaniu „rodzaju stopy” to często kilka magicznych sztuczek, których zadaniem jest oczarowanie klienta niesamowitą wiedzą sprzedawcy i współczesnymi możliwościami doboru obuwia. Patrząc na chłodno – w mojej opinii, jest to po prostu wróżenie z fusów i wymyślanie teorii do konkretnego przypadku.

Należy przy tym wspomnieć o niewielkiej sensowności dokonywania szczegółowej analizy ruchu naszych stóp w każdej płaszczyźnie, nacisków na piętę czy śródstopie itp. Ostatecznie wyboru i tak dokonamy spośród kilku modeli butów, których producenci nie uwzględniają przecież jednostkowych przypadków klientów. Buty oczywiście w pewnym stopniu się od siebie różnią, ale ich wachlarz jest ograniczony i najczęściej znaczenie mają dwie sprawy – czy kostki znacząco opadają nam do wewnątrz podczas przetaczania stopy i jak dużej amortyzacji poszukujemy. Efektywność systemów stabilizacji, to już temat na inny artykuł, a cała reszta doboru powinna skupiać się na maksymalnym komforcie, który klient wyczuwa mierząc i sprawdzając kolejne pary obuwia.

Odmienną sprawą jest traktowanie nadmiernej pronacji i innych problemów motorycznych jak zrządzenia losu. Biegacze często posługują się terminem „jestem pronatorem” jakby stwierdzali „jestem blondynem” czy „mam zielone oczy” – jakby była to sytuacja przyrodzona i nieodwracalna, a tak oczywiście nie jest. Nadmierna pronacja to problem naszego aparatu ruchu i to z nim powinniśmy zrobić porządek zamiast wiecznie uspokajać sumienie butami ze wsparciem (polecam np. ćwiczenia stóp). Takie buty mogą nasz problem jedynie zatuszować czy „zagłuszyć” na jakiś czas, a nie rozwiązać. Co za tym idzie, nie oznacza to, że nasza „wada” się nie pogłębi.

  1. Kupowanie o różnych porach dnia – kolejne mity

W każdym poradniku niczym mantrę powtarza się by buty biegowe koniecznie kupować późnym popołudniem, a nawet wieczorem, gdy nasze stopy – zmęczone całodzienną pracą – puchną, zmieniając swoje gabaryty. Nie spotkałem jednak biegacza, któremu stopy w ciągu kilku godzin spędzonych w pracy „urosły” o ponad pół centymetra wszerz, a to tyle mniej więcej wynosi różnica pomiędzy sąsiednimi rozmiarami obuwia (nieco precyzyjniejsza rozmiarówka występuje np. w butach startowych). Nie musimy zatem martwić się, gdy na zakupy wybierzemy się o poranku. Dobrze dobrany rozmiar sprawdzi się o każdej porze dnia, zarówno z samego rana, jak i po wieczornym długim wybieganiu. Trzeba tylko ten odpowiedni rozmiar umieć wybrać.

  1. Komu potrzebne są buty trailowe?

W sklepie – przynajmniej tym specjalistycznym, z rozsądną obsługą – często zostaniemy zapytani o powierzchnie, po których najczęściej biegamy. W dużym uproszczeniu można je podzielić na miasto – asfalt, bruk wszelkiego rodzaju czy parkowe ścieżki oraz teren – lasy, góry, błoto. W obliczu rosnącej popularności biegów w terenie coraz więcej klientów przymierza się do zakupu butów z tej drugiej kategorii i wydaje się to sensowne. W czym więc tkwi problem?

Po odpowiedź zapraszam do punktu pierwszego. Podobnie jak w przypadku debiutu biegowego w ogóle, tak przy debiucie w górach powinniśmy najpierw wybrać się na kilka treningów by stwierdzić: czy taka aktywność nam się podoba i zamierzamy ją kontynuować, jak wygląda okoliczny teren, jak często będę w nim biegał itd. Bez tych informacji znowu skazujemy się na teoretyczne rozwiązania, które może nam podsunąć sprzedawca, a które w praktyce mogą się nie sprawdzić. Jeżeli bowiem nasze bieganie w terenie ograniczy się do kilku wycieczek biegowych w roku (nawet kilkugodzinnych) to kupowanie specjalnych butów możemy w ogóle odpuścić. Podobnie w przypadku ścieżek w miejskich parkach – naprawdę nie potrzebujemy butów z centymetrowym bieżnikiem by w nich trenować.

A najważniejsze – nie bójmy się pytać!

To uniwersalna porada na zakończenie. Nie powinniśmy zrażać do siebie doradców, rzucając w drzwiach pytanie, czy ktoś z obsługi biega, ale już pytanie o to czy dany sprzedawca ma doświadczenie np. w biegach górskich, maratońskich czy na szybkich dyszkach jest jak najbardziej na miejscu (można też zapytać o konkretne imprezy czy treningi by zweryfikować prawdomówność). Poza tym, przy każdym proponowanym modelu obuwia powinniśmy zapytać dlaczego akurat ten produkt jest nam polecany i oczekiwać konkretnych odpowiedzi. A na koniec nie zapominajmy o tym, że buty to buty – nie dajmy sobie zamydlić oczu technologiami, systemami i angielskim nazewnictwem, one mają być przede wszystkim wygodne. Od samego począku powinniśmy poczuć, że trafiliśmy w dziesiątkę. To podstawa.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Razem
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Inteligentne nogi - bieganie na różnych nawierzchniach. Jak reaguje Twoje ciało?
Następny wpis
Masaż mięśniowo-powięziowy w walce z bólem głowy

Powiązane artykuły

Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Rozwiń
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    Rozwiń
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu „przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Rozwiń
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule „Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.