Spis treści
Kiedy dostałam propozycję przeprowadzenia testu New Balance WTSUMPP2 – Vazee Summit Trail v2, zgodziłam się bez wahania – czy można mieć za wiele butów do biegania? No pewnie, że nie. Nie obyło się bez drobnej przygody – rozmiarówka według mnie jest nieco zaniżona. Musiałam trochę poczekać na wymianę, w tym czasie chwyciły mrozy, które wypędziły mnie na siłownię. Ale udało się! Przejdźmy więc do konkretów. Zapraszam na podwójną recenzję trailowego obuwia New Balance: model damski i męski.
Nie są to buty szczególnej urody. Przeciwnie, na liście moich najładniejszych butów do biegania, znalazłyby się raczej na końcu. A szkoda, ponieważ New Balance wie, jak robić dobry design, nawet w ich butach do biegania można by chodzić na co dzień. To nie jest oczywiście najważniejsze i o zakupie nie decyduje, ale w chwili wahania może przeważyć szalę na niekorzyść.
Pierwsze wrażenie
Najpierw włożyłam do nich rękę, by pozbyć się ewentualnego papieru. Wyczułam wyprofilowaną wkładkę. Pierwsza myśl dotyczyła obawy przed dopasowaniem jej do mojej stopy, ale po założeniu butów, okazało się, że leżą doskonale i pasują świetnie. Kilka ruchów palcami – jest swobodnie, ale stabilnie. Wyraźnie czuć cholewkę wzmocnioną na czubku. Jednocześnie nie jest bardzo sztywna i nie powoduje uczucia ciężkości w butach. Buty są lekkie, wygodne. Bałam się trochę metki na języku – lubię niskie skarpetki i obawiałam się otarć. Na szczęście, obyło się bez.
Kolejna sprawa: sznurówki. Wiecie zapewne, że niektóre buty biegowe nie trzymają stopy, jak należy. Można ścisnąć sznurówki niemal do braku dopływu krwi w kostkach, a stopa lata. W NB nie lata, trzyma się, jak przystało na buty trailowe. I za to ogromny plus!
Podeszwa – w tym przypadku chyba najważniejsza. Z jednej strony lekka, dość giętka, z drugiej mocna, z porządnym bieżnikiem, który, jak się okazało, spełnia swoje zadanie na piątkę.
Na siłowni
Kiedy otrzymałam buty, na dworze (u mnie „na polu”) trzaskały mrozy. Nie są mi straszne, ale wszystko ma swoje granice, a ta została wtedy przekroczona. Wybrałam się więc na trening na bieżni. Pomyślałam, że sprawdzę, jak dadzą radę na nawierzchni, na której biegać nie lubię. Było dobrze i nie ma się co rozpisywać, bo nie są to buty na bieżnię. Miałam jednak przedsmak tego, co czekało mnie na trasie…
W terenie
W końcu mróz puścił i nastał czas idealnych powierzchni: trochę śniegu, trochę błota, a gdzieniegdzie zamarznięta gleba. Buty odwiedziły więc park i trochę pobiegały po okolicznych górkach. Dodajmy, że odwiedziły dość “dziki” park, pełen ubitych ścieżek, nie cywilizowanych alejek. Nieraz miałam okazję kopnąć w wystający korzeń, czy zapaść się w niewidoczną dziurę. Wyszłam cało.
To, co wybijało się zdecydowanie na plus, to lekkość butów. Lekkość i wygoda. Jestem biegaczką miejską i bieganie w terenie nie należy do moich najczęstszych zajęć, ale biegało mi się bardzo dobrze. Nie czułam drobnych nierówności, a wbiegając w lepkie błoto, nie ślizgałam się po nim. Biegłam naprawdę po śliskiej powierzchni, w zwykłych treningówkach zapewne mogłabym po niej co najwyżej ostrożnie człapać. Materiał, z którego wykonana jest podeszwa (guma hydroizolacyjna) ułatwia stabilne stawianie kroków, bieżnik jest solidny. Producent twierdzi, że w podeszwie wykorzystano technologię HydroHession, która zapewnia przyczepność na mokrych powierzchniach. Potwierdzam! To jest cecha, która w tych butach wybija się zdecydowanie na plus.
Podeszwa jest miękka, wykonana zgodnie z technologią Rev-Lite. Jej środkowa część wykonana została z wyjątkowo lekkiej pianki – to czuć. Naprawdę nie trzeba znać się na technologiach, żeby czuć różnicę w stosunku do innych modeli. Zapewnia amortyzację na twardszej powierzchni, a jednocześnie nie stwarza efektu „poduszki”. Biega się bardzo naturalnie.
Buty posiadają dość niski drop – 10 mm, a więc wpisują się w trend butów umożliwiających jak najbardziej naturalne ułożenie stopy. Są dynamiczne, bardzo dobrze rozwija się w nich prędkość. Nie jestem pewna, czy błotni i górscy wyjadacze podzieliliby moje zadowolenie, ale sądzę, że dla osób, które na nierównych powierzchniach stawiają pierwsze kroki, będą odpowiednie.
Wykonanie
Buty wykonane są z syntetycznego materiału – z dwóch warstw, które połączone są bezszwowo, dzięki czemu możemy uniknąć otarć. Na stronie New Balance można przeczytać, że to technologia FantomFit, zapewniająca lekkość i wsparcie. Również potwierdzam. Czuć dobrą jakość. Przednia część konstrukcji wykonana jest z materiału przypominającego siateczkę – ułatwia przepływ powietrza. Wodoodporna nie jest, ale dla mnie to żadna wada – to nie kalosze. Za to bardzo łatwo je umyć – wystarczy wilgotna gąbka. Z podeszwą to już inna sprawa, ale solidny bieżnik łatwo się nie da.
Mam wrażliwe stopy i niemal każdym butom muszę oddać krew, zanim się polubimy. New Balance Vazee Summit Trail v2 krwi nie żądały, nie pozostawiły otarć ani odcisków. A wybrałam się na dłuższy trening już za pierwszym razem.
Podsumowując: polecam ten model z czystym sumieniem. Dodajmy jeszcze korzystny stosunek jakości do ceny i otrzymujemy but, w który naprawdę warto zainwestować na trailowe wybiegania. To prawda, że są nie najpiękniejsze, szaro-czarne i smutne. Z dobrego treningu i tak wrócą ubłocone.
Czy obuwie trailowe może być przydatne w przygotowaniach do maratonu?
Postanowiłem odrobinę nietypowo podejść do testu butów, które trafiły na moje biurko jakiś czas temu: New Balance MTHIERA3 – Hierro v3. Jako że z bieganiem po górach, w dosłownym tego słowa znaczeniu, dałem sobie jakiś czas temu spokój – przynajmniej do czasu złamania trójki w maratonie, musiałem spróbować w inny sposób wykrzesać z Hierro to, co w nich najlepsze.
Zdecydowaną większość kilometrów przygotowujących do maratonu staram się zawsze biegać po bliskich mego miejsca zamieszkania lasach. Teren może nie najtrudniejszy, ale mam tu niemal wszystko, czego mi trzeba. Zbiegi, podbiegi, siodła, kamienie, nierówności, błoto, ślisko i szorstko. Jednym zdaniem, warunki idealne dla butów trailowych. A ten, kto choćby raz wbiegał na Ślężę od strony Przełęczy Tąpadła, a następnie próbował wrócić najkrótszą możliwą drogą tj. czarnym szlakiem do Sobótki, wie o czym mówię. Nie trzeba ośmiotysięcznika, aby przetestować ekwipunek.
Jak sprawowały się w tych okolicznościach Hierro, buty, których nazwa wywodzi się z najdzikszych i najmniej zaludnionych obszarów Wysp Kanaryjskich?
Czy w butach trailowych da się biegać szybko?
Okazuje się, że tak, aczkolwiek nie we wszystkich. But butowi nierówny. Wielu trenerów w przygotowaniach do maratonu zaleca bieganie krosów. W pierwszej fazie przygotowań pasywnych, w drugiej krosów aktywnych, które swą intensywnością przypominają biegi w drugim zakresie. Nie trzeba szukać dalwko. Dla najsłynniejszego polskiego trenera maratończyków – Jerzego Skarżyńskiego – krosy pasywne i aktywne to niemal świętość i nie sposób nie przyznać mu racji (zobacz plany Jerzego Skarżyskiego do maratonu). One po prostu działają i przynoszą oczekiwane rezultaty. Ciężko jest je jednak biegać w zwykłym obuwiu z przeznaczeniem na asfalt. Po pierwsze z powodu małej przyczepności, po drugie niedostatecznej ochrony. Hierro spełnia te oczekiwania. Jest na tyle dopasowany, że zapewnia odpowiednią szybkość, a jednocześnie dba o nasze stopy, zapobiegając poślizgom i przypadkowym uderzeniom o wystajace korzenie i luźne kamienie.
Tym samym przechodzimy do tematu podeszwy, która w obuwiu trailowym decyduje o wartości lub bezwartościowości danego buta. W przypadku Hierro v3 New Balance zdecydował się na współpracę z marką Vibram. Włoskim producentem podeszwy o niespotykanych właściwościach antypoślizgowych, znanym przede wszystkich z butów trekkingowych, używanych w czasie górskich wypraw. Podeszwa jest na tyle twarda, aby nie było czuć luźnych kamieni pod stopami, a jednocześnie na tyle elastyczna, że but daje poczucie bezpieczeństwa na śliskich nawierzchniach. Szerokie sześciokątne formy dobrze wgryzają się zarówno w leśną ściółkę, jak i nie wywołują wrażenia nadmiernie opornych na utwardzonych gruntach. But jest dobrze dopasowany, podeszwa środkowa w miarę elastyczna – o tyle, na ile można sobie pozwolić w tego typu obuwiu, bez utraty poziomu ochrony stóp, z bardzo dobrą amortyzacją, a przy tym z rozsądnym dropem – 8 mm. Dla niewtajemniczonych – drop to różnica wysokości pomiędzy palcami, a piętą. Im pięta jest wyżej podniesiona, tym mamy do czynienia z butami o wyższym dropie. Pamiętam buty o dropie 12-16 mm – w tamtych czasach niemal notorycznie coś mnie bolało. Odejście od tej technologii, zbliżenie się ku naturze tj. zerowego dropu, dobrze mi służy.
Wracając jednak do Hierro
Cholewka buta, jak na but trailowy, jest zdecydowanie nie trailowa. To akurat plus, bo nie lubię butów, w których czuję się jak w skorupie. Cholewka Hierro jest elastyczna – stąd takie dobre dopasowanie – BTW wykorzystano tu technologię o szumnie brzmiącej nazwie HypoSkin. Jedynie pięta i palce otoczone są twardszym, mniej elastycznym tworzywem. System TOE PROTECT, o którym mowa, jest w tego przypadku obuwiu absolutną koniecznością. Każdy, kto w górach pokonał więcej niż 30 km, a biegł w butach bez podobnego systemu ochrony na palce, wie, jak każde, nawet najdelikatniejsze muśnięcie palcami o wystający korzeń, czy kamień boli przy 10., a nie mówiąc już o 20. czy też kolejnym uderzeniu.
Bieganie po lasach i górach ma to do siebie, że dość często po biegu wysypujemy z butów coś, czego tam nie było przed treningiem. Drobne kamienie, igiełki sosnowe, liście i patyczki. Pół biedy, kiedy niechciane znalezisko wpadnie w trakcie treningu. Gorzej, gdy czas goni i każda sekunda jest na wagę złota. W tym przypadku Hierro ponownie przychodzi z pomocą. Wbudowana “skarpeta” ochronna, która ma przeciwdziałać tego typu niespodziankom, jest wyróżnikiem, na który należy zwrócić uwagę wybierając buty trailowe. Naprawdę mało jest modeli, które mają tego typu rozwiązanie. Pamiętaj jednak, aby nie traktować tej wbudowanej skarpety jako zamiennika, a jedynie uzupełnienie. Uzupełnienie, które skutecznie zabezpiecza wpadaniu do buta niechcianych przedmiotów, nic poza tym.
Reasumując
Hierro to naprawdę solidna konstrukcja o bardzo dobrym poziomie wykonania, spełniająca oczekiwania w 100%, a przy tym wyglądająca lepiej niż 90% butów z tego segmentu biegowego.
UWAGA KONKURS
Zainteresowała Cię ta recenzja? Mamy nadzieję, że tak! Jeśli chcesz otrzymać jeden z opisanych modeli, polub i udostępnij artykuł. W komentarzu pod treścią recenzji lub pod postem na Facebooku napisz: co najbardziej motywuje Cię do wyjścia na trening? Na wasze odpowiedzi czekamy do 29.04.2018 , a autorów najciekawszych ogłosimy 30.04.2018.