Od czegoś trzeba zacząć. A najlepiej od podstaw. Okazuje się, że solidne, merytoryczne fundamenty wiedzy ( w absolutnie każdej, ważnej dla nas dziedzinie życia ), są podstawą sukcesu naszych planów. Kolejny raz przekonałam się co do słuszności powyższego stwierdzenia, po przeczytaniu książki Jeffa Gallowaya pt. „ Biegi przełajowe. Trening metodą Gallowaya”.
Postać Gallowaya i jego dokonania w świecie sportu są powszechnie znane. Jednak uważam, że dla dzieciaków, które trudno namówić do jakiejkolwiek aktywności ruchowej, to właśnie fragment życiorysu o trudnych początkach może być inspirujący.
„ Moje pierwsze biegi w terenie nie sprawiały mi zbyt wiele przyjemności. Byłem leniwym trzynastolatkiem z nadwagą i kompletnie nie miałem kondycji. (…)W mojej nowej szkole wymagano, aby każdy uczeń był zapisany do jakiejś sekcji sportowej i codziennie po lekcjach trenował wybraną dyscyplinę. Mój leniwy styl życia został wywrócony do góry nogami i wcale mi się to nie spodobało.”
Po przeczytaniu tego fragmentu poczułam, że oto nie będę miała do czynienia z dydaktyczną i nudną lekturą człowieka, który „wcześniej zaczął biegać niż chodzić”. Galloway prosto, bez prawienia o wyższości biegania nad innymi sportami, wkłada nam do głowy „ prawdy oczywiste”.
Autor powoli wprowadza nas w świat biegów przełajowych. Pisze o antropologicznych aspektach biegania – wnioski nasunęły się następujące: zaczęliśmy biegać, by uciec ( wtedy coś by nas zjadło ), oraz by dogonić (wtedy my mogliśmy coś zjeść). Zaznajamia nas ze słowniczkiem terminologii związanej z bieganiem w terenie. Niby te pojęcia są takie oczywiste, a jednak miło się to czyta. Spokojnie, krok po kroku, przygotowuje nas i doradza w doborze obuwia i ubrań.
Tak sobie myślę, że książka ta może sprowadzić na ziemię niejednego „mistrza”. Gdy nagle ten uświadomi sobie, jak mało uwagi przywiązywał do tej pory do kwestii bezpieczeństwa. Galloway wielokrotnie wspomina o zachowaniu zasad, które uważa za bardzo ważne, by móc bezpiecznie i zdrowo oddawać się swojej pasji.
Bardzo dużo miejsca autor poświęca kwestii urazów i kontuzji. Widać, że zna ten „ból „. Stara się udzielić rady, ale wszędzie zaznacza, że we wszelkich medycznych kwestiach należy zasięgnąć porady lekarza, któremu zależy na tym, żebyś kontynuował treningi.
Widzę, że zapędzam się, by streścić wszystkie rozdziały, aby zachęcić was do przeczytania. Nie to było moim zamiarem. Jednakże…. Muszę jeszcze napisać kilka słów o programie treningu mentalnego. Jest on opisany w 27 rozdziale książki i może, a nawet musi, być wdrożony w nasze życie pozasportowe. Idea, według której, by móc odnieść sukces w sporcie, należy trenować nie tylko ciało, ale i umysł – uważam za klucz do zwycięstwa. Myślę, że właśnie ten rozdział powinien być na początku książki.
Zachęcam gorąco do zapoznania się z tą pozycją na rynku wydawniczym. Pomoże wam zbudować solidne podstawy waszej aktywności sportowej w terenie.