Mieć w życiu pasję i możliwość oddania jej całego serca, to klucz do szczęścia. To taki nasz azyl, do którego uciekamy, gdy jest nam źle, gdy problemy przytłaczają, ale także, kiedy jesteśmy radośni i pełni euforii.
Oddajemy się jej bez reszty i dzielimy z nią wszystkie codzienne emocje. Zawsze mamy dla niej czas, niezależnie od pory dnia, roku, czy pogody. A co z czasem dla rodziny, bliskich, przyjaciół i zwyczajnych przyziemnych obowiązków? Nikt nie zwolnił nas z tej części życia. I tu zaczynają się schody… wysokie, kręte i strome. Przeskoczyć się ich nie da. Jakoś trzeba się na nie wspiąć, pomału schodek po schodku. Tylko jak?
Znajomi zapraszają na piwo. Z doświadczenia wiesz, jak takie wypady się kończą i wolisz odmówić. Spadek formy i nieprzespana noc nie jest tym, czego teraz potrzebujesz. Znowu słyszysz narzekania w stylu „tylko biegasz i nie masz czasu dla nas!” Hmm… mają rację, ale dlaczego nie potrafią zaakceptować twojego nowego stylu życia i zamiast wspierać, ciągle marudzą?
Rodzina zaprasza na niedzielny obiad, a za oknem pogoda kusi, żeby iść na trening! Warto ryzykować aferą? W domu rodzina domaga się wspólnych chwil, mieszkanie domaga się remontu, bądź zwyczajnego porządku. Lodówka prosi o uzupełnienie, bo czuje się pusta. Szef także chciałby mieć cię codziennie dla siebie – zwartego i gotowego do roboty. I jak tu żyć?! Każdy czegoś od nas chce, a my chcemy tylko odrobinę zrozumienia i wolnej chwili na trening.
Tacy zapaleńcy, jak my, to trudni partnerzy w życiu. Jest mnóstwo par/małżeństw, które rozstały się z powodu narastających nieporozumień i braku wyrozumiałości. Bo bardziej niż partnera kochamy buty do biegania. Bo zamiast usiąść razem przed telewizorem, wolimy pobiegać. Zamiast jechać do teściowej na rosół i schabowego – jedziemy na zawody. Trzeba przyznać, że jesteśmy trochę egoistyczni, a może bardziej wytrwali? Jakkolwiek to nazwiemy – nie poprawi to samopoczucia naszych bliskich osób. Ale podobno z każdej sytuacji jest wyjście. Rozstanie? To raczej ucieczka… Kompromis? Owszem, jest wskazany. Tylko, jak zadowolić wszystkich, by samemu wyjść z tego z tarczą, a nie na tarczy?
Możemy wyjść na trening o świcie. Nim zacznie się dzień, już jesteś gotowy i pełen werwy. Choć to też może budzić nieporozumienia. Nasza połówka budzi się sama w łóżku i istnieje ryzyko niezadowolenia. Zaproś, zatem żonę/męża/partnera na trening! Nie lubi biegać? Zdarza się…, ale jest jeszcze rower, rolki, nordic walking, dzięki którym możecie wspólnie pokonywać trasę. Może z tego wyjść fajna zabawa. Dziecko również nie jest kłopotem. Wiele osób biega z wózkiem. Jeśli pociecha jest starsza, może wsiąść na rower i ścigać się z nami. Jest wspólnie spędzony czas, świetny nastrój, po którym można spokojnie odwiedzić wszystkie babcie, dziadków, wujków i ciotki („klotki”). Weekendowe wyjazdy na zawody? Planujcie je rodzinnie. Wspólne przeżywanie takich emocji bardzo zbliża, a wsparcie partnera jest bezcenne. Jak się dobrze pokombinuje to i wakacje można zaplanować w miejscu wymarzonego startu? Za granicą maratony odbywają się z większą pompą i kto wie, może poprzez atmosferę imprezy pasja udzieli się naszej rodzinie? To byłoby idealne rozwiązanie. Nie ma nic lepszego, niż wspólna miłość do sportu i realizacja wspólnych celów.
Pozostaje jeszcze kwestia znajomych, z którymi bywa różnie. Część zrozumie twoje cele i będzie trzymać kciuki, nie kusząc imprezami i nocnymi wypadami. Druga część może tego nie zrozumieć i uznają cię za nudziarza, który tylko biega jak wariat. Skoro tak, to, po co się spotykać i zanudzać ich swoją osobą? W tym czasie zrobiłbyś już konkretny trening. Takie egoistyczne podejście do sytuacji pozwoli ocenić nam, na kogo możemy liczyć i z kim warto dzielić radość z osiąganych sukcesów.
Gdy już uporządkujemy grono rodzinne i znajomych – odetchniemy z ulgą. Bez presji i wyrzutów sumienia możemy biec dalej. Do tego stopnia, że po pewnym czasie zauważasz, że już nikt się nie dziwi, nikt nie narzeka i nie pyta retorycznie, „po co biegasz?”. Odpowiedź widać gołym okiem! Uśmiech na twarzy, spełnienie i dobre samopoczucie. Nawet szef to zauważy i oczywiście będzie podzielał twoje podejście do życia. Człowiek szczęśliwy i spełniony będzie bardziej efektywny w pracy. Twoje pozytywne nastawienie udziela się całemu otoczeniu. Same plusy.
Musimy mieć jednak świadomość, że razem z nami „biega” cała reszta. Czy tego chcą czy nie – uczestniczą w naszym życiu, które wygląda tak a nie inaczej. Widzą nas rozbieganych i mniej lub bardziej, ale jednak – próbują dotrzymać nam tempa. My zaś w podzięce za cierpliwość, poświęćmy im wolną chwilę. Jeśli nie podczas treningu to podczas regeneracji. Dajmy też im coś od siebie, by te relacje były owocne na dłuższą metę i nie okazały się falstartem.
Brzmi idealistycznie czy realistycznie? To zależy już tylko od was!