Spis treści
- Bieg z historią – to już 17. edycja
- Inicjatywa pracodawcy, czyli miła niespodzianka w poniedziałek
- Rejestracja, odebranie pakietów i przygotowanie logistyczne
- Trasa
- 3…2…1 start!
- Posmakuj trailu w Warszawie (z przymrużeniem oka)!
- Podbieg na Belwederską (gdzie ta woda?!)
- Smażing i plażing, a tu wciąż kolejna pętla przed nami
- Meeeeeta!
- Podsumowanie
Planując jesienne starty, warto uwzględnić w swoim kalendarzu jeden z najbardziej charakterystycznych biegów odbywających się w stolicy – Biegnij Warszawo. Dlaczego? Bo za każdym razem zaskakuje czymś innym – trasą, atrakcjami… ale niezwykle pozytywna (i wyluzowana) atmosfera pozostaje. W tym roku miałam ogromną przyjemność pobiec w BW dzięki inicjatywie firmy 7N, która w ramach promowania zdrowego stylu życia zaprosiła swoich wszystkich pracowników do udziału w tym wydarzeniu. Sprawdźcie, jak się bawiliśmy!
Bieg z historią – to już 17. edycja
Pisząc tę relację, poszperałam trochę w Internetach i naprawdę zdziwiłam się, gdy okazało się, że impreza sportowa pod szyldem Biegnij Warszawo odbywa się już od 2005 roku. Wtedy też, bieg nazywał się Run Warsaw i trzeba było przebiec 5km, aby na mecie otrzymać pamiątkowy medal. Następnie, w 2008 roku bieg był częścią imprezy Nike+ Human Race, by finalnie w 2009 zmienić nazwę na Biegnij Warszawo.
Ideą biegu było od zawsze: upowszechnianie biegania jako najprostszej formy ruchu, promocja aktywności fizycznej i zdrowego stylu życia oraz promocja Warszawy jako miasta przyjaznego biegaczom. Innymi słowy, nazwy imprezy i dystans uległ zmianie na przestrzeni 17 lat, ale cele pozostały te same i trzeba przyznać, że organizatorzy z roku na roku pokazują, że realizują je w profesjonalny i atrakcyjny sposób.
Inicjatywa pracodawcy, czyli miła niespodzianka w poniedziałek
Jako że od września wróciłam do pracy w trybie hybrydowym [czyt. praca z biura przez kilka dni w tygodniu], po obsłużeniu bardzo skomplikowanego ekspresu do kawy, zasiadłam z poczuciem triumfu z kubkiem kapuczyny na mleku sojowym przy swoim biurku. Pełna trwogi otwieram program pocztowy i nagle moim oczom okazuje się e-mail z zaproszeniem do udziału w Biegnij Warszawo. Super! Jasne, zapisuję się.
Bardzo cieszą mnie takie inicjatywy, bo nie tylko integrują zespoły w firmach, ale też wspierają kondycję swoich pracowników. Jeszcze milszym zaskoczeniem był zorganizowany przez 7N konkurs na… najbardziej precyzyjnego biegacza! Co to w ogóle oznacza? Otóż, voucher do popularnego sklepu biegowego otrzymać miała osoba, która uzyska czas najbardziej zbliżony do pełnej minuty. Jedyny warunek, to zmieszczenie się w limicie czasu organizatora, czyli 2 godziny na dystansie 10 km. Innymi słowy, wcale nie trzeba było być najszybszym, by wygrać główną nagrodę. Ekstra!
Warto wspomnieć, że 7N organizował w 2020 również wirtualną Olimpiadę wśród swoich pracowników, którzy dzielili się swoimi aktywnościami oraz sukcesami, rywalizując i motywując się nawzajem. Zorganizowano również Maraton Sztafet, gdzie zespoły rywalizowały o zwycięstwo, ale w tym przypadku – to nie nagroda i chwała były najważniejsze. Zamiast korony z liści laurowych dla jednej konkretnej drużyny, 7N przekazał 7777zł na fundację Sportowcy Dzieciom. Chodziło o to, by dobrze się bawić, a jeśli każda drużyna zakończy rywalizację na mecie – firma zobowiązywała się wesprzeć fundację.
Rejestracja, odebranie pakietów i przygotowanie logistyczne
Aby zarejestrować się na Biegnij Warszawo, koniecznym było stworzenie swojego konta na stronie BW, a po otrzymaniu maila potwierdzającego tożsamość – kliknąć w link i to w sumie tyle. Odbiór pakietów znajdował się w sklepie Nike na Wilanowie, gdzie mieliśmy możliwość odebrać numer startowy, koszulkę i zniżkę do tegoż sklepu sportowego.
Jeżeli chodzi o aspekty logistyczne, to mogliśmy przygotować sobie ubrania na zmianę w formie depozytu i zostawić torbę w specjalnym punkcie przy starcie biegu. Organizator zalecił, aby nie przyjeżdżać samochodem i wybrać raczej komunikację miejską. Wynikało to z zamknięcia wielu ulic wokół Parku Łazienkowskiego, a miejsca parkingowe to no cóż, produkt deficytowy w stolicy!
Trasa
Do pokonania były dwie pętle po 5km przez i wokół Parku Łazienkowskiego. Co ciekawe, na biegaczy czekały bardzo zróżnicowane wyzwania i atrakcje na tak krótkim odcinku – żwir i miękka ściółka leśna, asfalt, podbieg i zbieg. A do tego wszystkiego, jesienna aura Parku Łazienkowskiego, co dodawało kolorytu całej imprezie…
3…2…1 start!
W ramach rozgrzewki zamiast hasać wesoło z większością uczestników w rytmach muzyki na rozgrzanie mięśni na stadionie lekkoatletycznym, zafundowałam sobie krótki bieg do Parku Łazienkowskiego, aby oszczędzić sobie nerwów i czasu na szukanie miejsca parkingowego. Samochód został pod domem, a ja czułam się gotowa do zabawy po kilku kilometrach rozruchu.
Przed samym startem, znajdującym się na charakterystycznym “rondzie” zaraz przy Agrykoli i wejściu do parku, udało nam się spotkać z koleżanką Mają, która również jest moją dobrą duszą z pracy. Pech chciał, że nie odnalazłyśmy już pozostałych osób z 7N, które jak się okazało cyknęły pamiątkową fotkę.
Punkt 11:00 i … ruszamy! Słońce świeci nam w twarz, pogoda bardziej sierpniowa niż październikowa. Jest naprawdę pięknie.
Posmakuj trailu w Warszawie (z przymrużeniem oka)!
Po przebiegnięciu linii startu, od razu naszym oczom ukazuje się najbardziej charakterystyczna promenada w Parku Łazienkowskim. Szeroka szutrowa droga prowadzi nas przez pierwszy kilometr aż do wyjścia z parku. Trzymam się raczej z tyłu, bo bardzo nie chciałam, aby udzieliła mi się jakaś nerwowa atmosfera, czy parcie na szkło. Dlatego też, pierwszy kilometr spędziłam (dosłownie) z głową w kolorowych liściach, które leniwie opadały pod nasze stopy…
OK. Docieramy do bramy wyjściowej z parku. Tutaj, odbijamy w prawo, a panowie Policjanci sygnalizują, abyśmy biegli po asfalcie w górę Belwederskiej.
Podbieg na Belwederską (gdzie ta woda?!)
Matko i córko. Odczuwalna temperatura ponad 25-27C. Biegnąc po rozgrzanym asfalcie, już na starcie zamarzyło mi się coś do picia. Wyszłam jednak z założenia, że za niedługo pojawi się jakiś punkt z wodą (w końcu to tylko 10km i dwie pętle, nie będzie źle!) i miałam taką nadzieję przez kolejne kilka ładnych kilometrów… niestety, punkt pojawił się dopiero po około 20 minutach biegu.
Wracając do tematu, proszę nie bagatelizować podbiegu na Belwederskiej. Ciągnie się dobre 700-800m i osobom, które nie miały za bardzo styczności z większymi przewyższeniami, naprawdę dał popalić. Sporo biegaczy szło, bo kumulacja temperatury i podejścia była po prostu zbyt dużym wyzwaniem do biegowego udźwignięcia.
Smażing i plażing, a tu wciąż kolejna pętla przed nami
Mijają kolejne kilometry. Udało się wbiec Belwederską i zaliczyć 2 oraz 3 kilometr. Skręcamy w ulicę Górnośląską i nagle wstępują w nas nowe siły. Nie, to nie kwestia sporego zbiegu aż do Mostu Łazienkowskiego. Nie, to nie perspektywa wodopoju dla spragnionych na 4km. Uśmiechamy się od ucha do ucha i mobilizujemy się do zachowania odpowiedniej postawy, bo na Górnośląskiej czekają już fotografowie! Ach, powinniście widzieć, z jaką lekkością zaczynamy biec … Żyć, nie umierać!
Docieramy do końca pierwszej pętli i skręcamy w lewo na znaną nam już promenadę w Parku Łazienkowskim. Do końca biegnie mi się już naprawdę bardzo dobrze, mam w sobie sporo luzu. Podbieg na Belwederskiej też nie wydaje się taki straszny – zresztą, zauważam, że o wiele więcej osób spokojnie biegnie zamiast iść. Trochę tak jakby weszli w tryb biegu i odłożyli siły na tyle, aby powalczyć o ten niebotyczny podbieg.
Meeeeeta!
Czy sprintuję? Czy wzruszam się do granic możliwości? A gdzie tam! Cieszę się jak mysz do sera, że mogę tutaj być i biec w imprezie w nie-covidowej edycji, ale absolutnie nie czuję potrzeby przyspieszenia na koniec. Wręcz przeciwnie, jestem pełna zadumy i poczucia, że świetnie bawiłam się przez ostatnie 60 minut. Co ciekawe, docieram na metę po 59 minutach i 58 sekundach. Wygląda na to, że całkowicie czystym przypadkiem otrzymuję miano “najbardziej precyzyjnego biegacza” i zgarniam nagrodę w konkursie 7N! Szok i niedowierzanie. To chyba moja pierwsza wygrana od wylosowania kuferka na festynie kościelnym jakieś 25 lat temu.
Podsumowanie
Biegnij Warszawo 2021 zapamiętam w bardzo pozytywny sposób. Atmosfera imprezy była bardzo “na luzie” i czuć było, że chodziło o to, by się po prostu dobrze bawić. Jasne, na starcie pięknie prezentowała się elita – pierwsze miejsce z czasem 33:34 zajął Łukasz Więckowski, a Dominika Stelmach ukończyła jako pierwsza pani z czasem 36:21. Petarda!!!
Jeśli mogłabym coś zasugerować, to proponowałabym organizatorom zachęcenie biegaczy do przynoszenia swoich własnych kubeczków na wodę. Serce mi się krajało, jak widziałam, ile wody i kubeczków było marnowanych na wodopojach. Co więcej, dobrym pomysłem też byłoby postawienie takiego punktu zaraz za podbiegiem. To tyle z mojego konstruktywnego feedbacku.
Reasumując, ekipa Treningbiegacza.pl i zespół 7N są jak najbardziej na TAK, że Biegnij Warszawo to bieg, w którym naprawdę warto wziąć udział.