Każdej jesieni i zimy prawdopodobnie większość z nas łapie chociaż jedną infekcję. Powody są różne – niedostateczny ubiór, mokra odzież po biegu, załamanie pogody w trakcie treningu. Bez względu na to, co jest tego przyczyną, często szukamy pomocy u lekarza. Niejednokrotnie, niejako z automatu domagamy się przepisania antybiotyków.
Mało kto jest zadowolony, gdy z gabinetu lekarskiego wychodzi bez konkretnego antidotum na zgłaszane dolegliwości. Trudno zrozumieć, że często najlepszym lekarstwem jest odpoczynek, zdrowe odżywianie i nie nakładanie na organizm dodatkowych obciążeń. Żyjemy szybko, a wszystko mamy dostępne na wyciągnięcie ręki – informacje, jedzenie, głos drugiej osoby w słuchawce telefonu. Dlaczego mielibyśmy czekać na powrót do zdrowia. Dla współczesnego człowieka perspektywa tygodnia czy dwóch wydaje się drastycznie odległa, zwłaszcza gdyby miał w tym czasie zrezygnować z czegokolwiek, na czym mu zależy – pracy, spotkania czy, co ważne dla biegacza, treningu. Wchodząc do gabinetu lekarskiego, często z gotowym rozpoznaniem, dopinamy swego – lekarz pod naszym mało subtelnym naciskiem wypisuje upragniony antybiotyk. Ci, którym się to nie udało, „załatwiają” antybiotyk od rodziny czy znajomych lub idą do kolejnego medyka, „lepszego”, który lek przepisze. W końcu biorą swoją pigułkę szczęścia, po 2-3 dniach gorączka spada, objawy się łagodzą. Czy bez antybiotyku byłoby podobnie? Tego nie dowiedzą się nigdy. Czym takie zachowanie grozi, dowiedzą się dopiero, gdy antybiotyk będzie im naprawdę potrzebny, ale nieskuteczny.
Można zaryzykować stwierdzenie, że antybiotyki są jednymi z najlepszych leków w historii medycyny. Początki ich stosowania łączymy zazwyczaj z pracą szkockiego naukowca – Alexandra Fleminga, który w 1928r. odkrył dla świata penicylinę, dając podwaliny pod dalszy rozwój tej gałęzi nauki. Antybiotyki były jednak mniej świadomie stosowane dużo wcześniej, o czym świadczy chociażby obecność tych substancji w szkieletach ludzi z pierwszych wieków naszej ery, którzy prawdopodobnie przyjmowali je, spożywając zawierające je potrawy. Bez wątpienia leki te przyczyniły się do ocalenia wielu ludzkich istnień i wyeliminowania chorób, które dla nas są zaledwie ciekawostką historyczną, a w przeszłości budziły strach dziesiątkując nie tylko wsie i miasta, ale też kraje czy kontynenty.
Koncentrując się na istocie działania antybiotyków, można, nie wchodząc w zbędne szczegóły, podzielić je na bakteriobójcze (które powodują śmierć bakterii) i bakteriostatyczne (które zatrzymują ich rozwój). Natomiast pod względem budowy i pochodzenia dzielimy je na naturalne (produkowane przez inne organizmy np. grzyby czy pleśnie), półsyntetyczne (naturalne poddane modyfikacjom w laboratorium) i syntetyczne (od podstaw tworzone w laboratorium przez człowieka). Co bardzo istotne z klinicznego punktu widzenia, a czego niejednokrotnie nieświadomi są pacjenci to fakt, iż antybiotyki NIE DZIAŁAJĄ na wirusy. A także pomimo swojego niewątpliwie pożytecznego działania w infekcjach bakteryjnych, nie są obojętne dla ludzkiego organizmu. Wykazują szereg działań niepożądanych, a nawet toksycznych. Działania te są mimo wszystko rzadkie, a ujawniają się w przypadku nadużywania tych leków.
Zjawisko nadmiernego stosowania antybiotyków doprowadziło obecnie do sytuacji, w której coraz częściej lekarze borykają się z problemem lekooporności. Oznacza to, że bakterie pod wpływem nadmiernej ekspozycji na antybiotyki lub niewłaściwego ich stosowania (np. przerywanie terapii) nabyły na drodze mutacji genetycznych cech pozwalających na uodpornienie się na działanie antybiotyków. W konsekwencji powstają szczepy bakterii, z którymi w przypadku infekcji organizm musi walczyć sam, bez w wsparcia w postaci antybiotykoterapii. Nie zawsze jest to walka wygrana… Jeśli zostanie utrzymana obecna tendencja do obecności antybiotyków w środowisku człowieka, to w niedalekiej przyszłości antybiotykooporność stanie się prawdopodobnie jednym z głównych, globalnych problemów zdrowotnych.
Odpowiedzialność za taki stan rzeczy nie spada jedynie na barki lekkomyślnych pacjentów czy niekonsekwentnej służby zdrowia. Obecnie około 20% produkowanych antybiotyków trafia w ręce producentów żywności (głównie hodowców drobiu i bydła), którzy karmią tymi lekami zwierzęta hodowlane, unikając tym samym infekcji bakteryjnych, a także uzyskując większą ilość mięsa. W związku z tym ogromna ilość tych substancji trafia do nas poprzez spożywane jedzenie. Również stąd biorą się przypadki pacjentów, którzy nigdy w swoim życiu antybiotyku nie używali, a zainfekowani są szczepem opornym.
Eliminację tego problemu trzeba zacząć przede wszystkim od siebie, poprzez racjonalne stosowanie ww. leków. Podstawową kwestią jest stosowanie antybiotyków wyłącznie w sytuacjach koniecznych dla zdrowia. Drugim aspektem jest konieczność stosowania terapii odpowiednio długo, co nie da bakteriom szans do wytworzenia oporności. W praktyce sprowadza się to do zażywania leków wg wskazań lekarza, bez przerywania leczenia nawet w sytuacji całkowitego ustąpienia objawów. Ich brak wcale nie oznacza braku infekcji i walki toczonej przez organizm z bakterią, jest jedynie sygnałem, że proces leczenie przebiega we właściwym, pożądanym kierunku. Trzeci czynnik owocnej i właściwej antybiotykoterapii leży w gestii lekarzy, ponieważ by uniknąć wytwarzania oporności, należy zniszczyć bakterie skutecznymi, odpowiednio dużymi, ale wciąż bezpiecznymi dla pacjenta dawkami leków. Oprócz sytuacji pilnych, w których antybiotyk jest natychmiast niezbędny i podaje się go przed uzyskaniem informacji o wrażliwości na antybiotyki, warto wykonać badanie bakteriologiczne z antybiogramem, co w praktyce polega na pobraniu wymazu i hodowli bakterii w laboratorium a następnie oznaczeniu na jakie antybiotyki są wrażliwe. Pozwala to na zwiększenie skuteczności leczenia i zapobiega powstawaniu lekooporności.
Szczególnym rodzajem wyzwania dla współczesnych naukowców jest fakt, że ostatni antybiotyk został wynaleziony w roku 1987 (!). Jest to spowodowane, m.in. małym zainteresowaniem koncernów farmaceutycznych konstruowaniem leków kosztochłonnych przy wprowadzaniu na rynek, gdyż antybiotyki muszą posiadać odpowiednio udowodnioną skuteczność w badaniach klinicznych, a to wymaga nakładów finansowych.
Oprócz lekooporności drugim ważnym problemem wynikającym z nadmiernej obecności antybiotyków w środowisku człowieka jest występowanie dysbakteriozy. Chcemy czy nie, kilka kilogramów wagi każdego człowieka stanowią zasiedlające jego organizm bakterie. Nie są to jednak patogeny chorobotwórcze, a organizmy żyjące z człowiekiem w symbiozie od wieków. Współpraca organizmu z tymi bakteriami jest niezbędna dla zdrowia, eliminując je pozwalamy zajmować ich miejsce szkodliwym mikroorganizmom, co prowadzi do występowania licznych chorób. Oprócz antybiotykoterapii, dysbakteriozy mogą być spowodowane m.in. przez niewłaściwą dietę (bogatą w cukry proste), zbyt małą ilość przyjmowanych płynów, obecność metali ciężkich w żywności (np. rtęci).
Najbardziej poznanym jest dobroczynny wpływ bakterii zasiedlających nasz układ pokarmowy, jednocześnie eliminacja pożytecznych bakterii jelitowych prowadzi do najpoważniejszych konsekwencji zdrowotnych. Uszkodzenie flory bakteryjnej jelit skutkuje m.in. nieprawidłowym rytmem wypróżnień (zaparcia lub biegunki), nadmiernie cuchnącymi stolcami, wzdęciami i bólem brzucha, zaburzoną syntezą i wchłanianiem witamin (np. z grupy B) i minerałów, utratą energii do działania i aktywności fizycznej (również wskutek anemii), osłabieniem odporności organizmu – dzięki łatwiejszemu wnikaniu drobnoustrojów chorobotwórczych. Z uwagi na fakt, że układ pokarmowy jest systemem bardzo złożonym i wpływającym na pracę całego organizmu, wachlarz prawdopodobnych objawów niewłaściwej flory jelitowej jest ogromny i należy brać to pod uwagę w przypadku nie znalezienia innej przyczyny obserwowanych objawów.
Dla odbudowy prawidłowej flory bakteryjnej kluczowym jest unikanie czynników ją uszkadzających wymieniony powyżej, a także odpowiednia dieta, wprowadzające te bakterie do układu pokarmowego i sprzyjająca ich rozwojowi. Dlatego osobom z dysbakteriozą jelitową poleca się produkty mleczne takie jak kefiry, jogurty, a także produkty kiszone (kapusta, ogórki, buraki). W aptekach znajdziemy też różne suplementy zawierające dobroczynne bakterie (probiotyki) lub stymulujące ich wzrost (prebiotyki). Połączenie tych dwóch preparatów nazywamy symbiotykiem.
Biegacze jako ludzie świadomi własnego zdrowia i potrzeby jego utrzymania powinni w sposób racjonalny podchodzić do stosowania antybiotyków w trakcie jesiennych infekcji. Ograniczenie stosowania tych leków do sytuacji niezbędnie koniecznych wyjdzie na dobre każdej jednostce, jak też społeczności, w której żyje. Nie bójmy się zadać lekarzowi pytania, czy antybiotyk jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Dajmy szansę własnemu organizmowi na walkę z chorobą. Ponad 70% infekcji górnych dróg oddechowych to zakażenia wirusowe, dla których najlepszym lekarstwem jest odpoczynek. Dajmy sobie kilka dni na rozwój sytuacji. Na antybiotyk, jeśli naprawdę będzie potrzebny, jeszcze przyjdzie czas.
O tym w jaki sposób i jak szybko wrócić do treningu po chorobie przeczytacie w moim artykule pod tym linkiem.