fbpx
Relacje

Z pamiętnika biegacza amatora

Bieg Powstania Warszawskiego, 28 lipca 2012, godz. 21.00
z pamietnika biegacza amatora

Bieg Powstania Warszawskiego, 28 lipca 2012, godz. 21.00

Sobota, od wczesnych godzin porannych żar dosłownie lał się z nieba. W ciągu dnia brałam prysznic przynajmniej 3 razy. I nie mogłam się doczekać wieczora.

Ok. godz. 20 wyruszyłam z domu. Na miejscu byłam pół godziny później. Im bliżej miejsca startu tym bardziej „zielono” (koszulki zawodników w tym kolorze). Ludzie napływali z każdej ze stron. Odszukałam punkt wydawania opasek powstańczych i od razu naciągnęłam ją na prawą rękę. Teraz pozostało się trochę rozgrzać (trucht kilkaset metrów) i poczekać na wspólną rozgrzewkę, która okazała się totalną porażką – w gęstym tłumie pod sceną nie było czym oddychać a co dopiero rozciągnąć ręce czy nogi. Deptaliśmy siebie nawzajem łapiąc rozpaczliwie powietrze.

Chwilę przed 21 wspólnie odśpiewaliśmy Rotę. Ja nie śpiewałam, tylko nuciłam. Może wstydziłam się zabłysnąć wyszkolonym przez lata sopranem? Nie istotnie. Muzyka płynęła, łzy same pojawiły się w moich oczach.. i wreszcie wystrzał. Start! Byłam w czołówce, jeśli za czołówkę można uznać jakiś – na oko – 30 rząd ludzi. Chwilka minęła zanim przekroczyłam linię startu. A potem biegłam spokojnym, równomiernym truchtem. Trochę demotywujący był fakt, że wszyscy mnie wyprzedzali. Po kilkuset metrach pojedyncze jednostki stawały i kontynuowały Bieg spokojnym marszem. Może kolki? Ja biegłam dalej. Na poboczach świetni kibice, którzy pewnie wypatrywali swoich bliskich ale przy okazji motywowali i mnie. Miałam ochotę zatrzymać się i odpocząć w marszu. Ale nie, biegłam dalej. Od ulicy Miodowej, przez Krakowskie Przedmieście – kostka brukowa. Nie wiem dlaczego, ale właśnie w tym miejscu przypomniały mi się wszystkie historie z kontuzjami, nie moimi, wyczytanymi gdzieś w necie i prasie. Biegłam szczególnie uważając, żeby nie wykręcić sobie nogi. Potem zbieg ulicą Karową więc tu zatrzymać się nie wypada. A może wypada? Biegam krótko, dopiero 2 miesiące ale z poprzedniego biegu (Morskie Oko – 5km) zapamiętałam doskonale krzyk jednej z pędzących zawodniczek: „nie zatrzymujemy się na zbiegu!”. Nie zatrzymałam się, za to chyba niechcąco zwiększyłam prędkość. Wyprzedza mnie matka z dzieckiem w wózku.. i generalnie wszyscy dalej mnie wyprzedzają. Ale biegniemy dalej. Razem. Po zbiegnięciu ulicą Karową w głośnikach słychać wystrzały. To daje do myślenia. Oni, Powstańcy, walczyli do ostatniej krwi ratując miasto a ja nie mogę dla Nich przebiec kilku kilometrów? Kolejna motywacja, działa a ja biegnę dalej. Jest gorąco! Duszno! Biegacze wciąż mnie wyprzedzają. Myślę: ilu ich jeszcze jest z tyłu? Ile mnie jeszcze wyprzedzi?

Kolejnym celem w mojej głowie jest dobiegnięcie na wysokość Mostu Śląsko-Dąbrowskiego i gdzieś na ulicy Wybrzeże Gdańskie zwalniam i przechodzę do szybkiego marszu. Po chwili w mojej głowie włącza się „Korzeniowski”. Maszeruje intensywnie starając się nie tracić tempa. Po ok. 100m odpoczynku biegnę dalej. I tą techniką biegnę już do samego końca. Po lewej przepiękny pokaz Parku Fontann na Podzamczu, po prawej krzyczą by ustąpić miejsca bo biegnie zawodnik, który robi już drugą pętle, na 10km. Pędzi jak struś pędziwiatr. A ja biegnę i maszeruję. Jestem potwornie zmęczona. Wielu zawodników traci siły, zaczynam część z nich wyprzedzać! Kibice dopingują, bardzo!

Podbieg. Masakryczny! Staram się biec, żeby mieć tę górkę już za sobą. Nie daję rady, przechodzę do marszu. Jestem na szczycie, w oddali widzę metę ale to tak daleko! I wtedy w mojej głowie pojawia się Derek Redmond i jego niesamowita historia. On pomaga mi biec, on i kibice, on i ktoś z zawodników, który prowadzi swojego podopiecznego, krzycząc gdzieś za moimi plecami „biegnij! teraz nie zwalniaj! dociśnij!”. META! Zwalniam… puls w głowie, dreszcze zimna, brak oddechu. Opieram się o barierki i dyszę. Próbuje dojść do siebie. To chwilkę trwa. Kiedy już mogłam oddychać idę spokojnie dalej. Na szyi zawieszają mi medal. Szepczę radośnie: dziękuję. Jestem szczęśliwa. Podchodzę po napój. Spoconymi dłońmi nie mogę otworzyć butelki. Szarpię się z nią ale przegrywam. Po kilku minutach siadam na trawie i przy pomocy koszulki otwieram butelkę i wypijam ją jednym tchem. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Nigdy nie wypiłam tylu płynu za jednym podejściem.

Nie poprawiłam czasu sprzed 2 tygodni. „To nie był dzień na bicie rekordu” słyszałam wszędzie. Jednak mi się udało – biegłam nieprzerwanie przez ponad 3km! To mój ogromny sukces! Byłam z siebie cholernie dumna jak i z tego, że ukończyłam bieg mimo tak trudnych warunków pogodowych i słabej kondycji. A te dreszcze…? Cóż… przegrzałam się jak pospolity procesor.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Biegacz i groźny pies na trasie. Jak uniknąć konfrontacji? - cz. 1
Następny wpis
Białko z ziemi

Powiązane artykuły

Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu