Korzystając z pięknej pogody biegasz coraz więcej. Intensyfikujesz treningi, stosujesz nowe bodźce ale wyniki nie idą zaskakująco w górę. Sąsiad z klatki obok nadal ma lepszą życiówkę na 10 kilometrów, a czasy jakie planowałeś osiągnąć wiosną nadal, są odległe jak Kilimandżaro? Pomoc znajduje się w zupełnie innym miejscu niż się spodziewasz – na półce w sklepie zielarskim.
Rozwiązanie problemu nazywa się witania ospała, czyli aswagandha – roślina wykorzystywana w medycynie azjatyckiej od prawie 3 tysięcy lat, uprawiana głównie w Bangladeszu, Indiach, Pakistanie i na Sri Lance. Nazwa ashwagandha oznacza „zapach konia”, co podobno nawiązuje do charakterystycznego zapachu korzenia i ma podkreślać, że roślina daje wytrzymałość i siłę tego zwierzęcia. Porównywana z chińskim żeń-szeniem, zaczyna być popularna w Europie i zdecydowanym krokiem weszła do świata sportowców.
Ashwagandha pod lupą naukowców
Opowieści o niezwykłych właściwościach rośliny spowodowały, że stała się obiektem badań i testów. Grupie zawodowych kolarzy podawano dwa razy dziennie po 500 mg witanii przez 30 dni i zanotowano wzrost wydolności aż o 12%. Chyba nie muszę nikomu mówić, ile to oznacza w świecie wyczynowców, ale gdyby amatorom udało się osiągnąć choćby taką samą korzyść, to przecież też byłoby fantastycznie.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc poszperałem trochę w temacie testów. Kolejne doświadczenie przeprowadzono wśród osób zupełnie niećwiczących. Przez 8 tygodni podawano im po 300 mg ashwagandhy dziennie i po tym okresie zanotowano średnią poprawę w wyciskaniu na ławeczce aż o 20 kilogramów. Brzmi niewiarygodnie? Może to bardziej efekt ćwiczeń, powie ktoś, a inny doda – dobrze zareagowali na ćwiczenia, bo wcześniej nic nie robili.
No to kolejne doświadczenie – zdrowym osobom podawano przez 30 dni 1 g ashwagandhy dziennie. Do 20 dnia nie odnotowano żadnej spektakularnej poprawy, ale później siła mięśni czworogłowych zwiększyła się o 21%. Dla niedowiarków kolejne doświadczenie – dwie grupy wcześniej niećwiczących osób poddano temu samemu treningowi (jedni otrzymywali ashwagandhę, inni placebo). W grupie suplementującej ashwagandhę zanotowano aż 15% wzrost poziomu testosteronu w stosunku do grupy placebo. I kolejny test do którego udało mi się dotrzeć. Zespół naukowców podawał 40 ml dziennie wyciągu z ashwagandhy grupie 30 osób cierpiących na nerwicę. Po 30 dniach objawy uległy zmniejszeniu, a po 60 dniach kuracji zanotowano dużą poprawę zdolności zapamiętywania.
Długa lista korzyści
Tym wszystkim, którzy w tej chwili jeszcze nie są w drodze do sklepu ze zdrową żywnością, chciałbym przedstawić zalety tej cudownej rośliny.
W medycynie ajurwedyjskiej to jedno z najważniejszych ziół i trudno się dziwić, bo właściwości ma mnóstwo. Dla sportowców bardzo ważne jest, że witania, nomen omen, ospała zapewnia spokojny sen. A jak wiadomo regeneracja i odpoczynek jest trzecią częścią treningu. Wypoczęty zawodnik uzyskuje lepsze wyniki. Ashwagandha działa także uspokajająco. Potrafi zrelaksować, podnieść dobre samopoczucie i zwiększyć tolerancję na stres. A przecież odprężony człowiek dużo lepiej się regeneruje.
Witania wzmacnia tkankę mięśniową, poprawia napięcie mięśni i wykazuje działanie anaboliczne wspomagając budowę mięśni – brzmi nieźle, prawda? Ale to nie wszystko. Jednocześnie redukuje stany zapalne, obrzęki i obolałość mięśniową. Chroni też przed uszkodzeniem chrząstki stawowej i wzmacnia uwapnienie kości. Jeśli do tego dodamy wzrost poziomu testosteronu oraz przyspieszenie spalania tłuszczu, to wszystko staje się jasne – taki nowy lepszy ja z mięśniami i stawami w lepszym stanie i mniejszą wagą, zrelaksowany i wyspany, może z pewnością pobijać rekordy życiowe.
Lista korzyści jest tak długa że mógłbym konkurować długością artykułu z „Dziełami Lenina”. Mam wyrzuty sumienia, że przesadziłem z badaniami, więc podam tylko kilka które wydają się szczególnie atrakcyjne dla biegaczy w moim wieku.
Ashwagandha przeciwdziała siwieniu włosów i spowalnia procesy starzenia się organizmu. Dodatkowo korzystnie wpływa na libido i zwiększa liczbę oraz ruchliwość plemników. Żeby przypodobać się paniom dodam że reguluje zaburzenia miesiączkowania i poprawia funkcjonowanie układu rozrodczego. Poprawia także funkcjonowanie trzustki, nerek i wątroby (co zważywszy na sezon grillowy w pełni, a szwagra nie interesują długie wybiegania w sobotni poranek, wydaje się niezwykle ważne). Zapobiega także chorobie Alzheimera i ma spore działanie antynowotworowe.
Wyjaśnienie naukowe
Tyle właściwości w jednym korzeniu? Naukowcy wyjaśniają to mniej więcej tak – ashwagandha wpływa na obniżenie poziom głównego hormonu katabolicznego – kortyzolu. Obniżanie poziomu kortyzolu ma szczególnego znaczenia dla mężczyzn, gdyż przekłada się to na poziom anabolicznego hormonu – testosteronu. Okazuje się bowiem, że im więcej kortyzolu krąży w organizmie, tym mniej jest aktywnego testosteronu.
Ashwagandha zmniejsza także ilość inhibitorów neurotransmiterów GABA. Ashwagandha zwiększając pulę biodostępnego neuroprzekaźnika GABA (w układzie nerwowym wykazuje działanie hamujące), ułatwia zasypianie, poprawia tolerancję na stres. Ashwagandha stanowi także źródło cennych związków o nazwie witanolidy, które działają przeciwnowotworowo, odkażająco, przeciwbakteryjnie, antyzapalnie, obniżają ciśnienie krwi. Chroni także przed wyrzutami poziomu cukru (hiperglikemia), stabilizuje glikemię. Ten aspekt działania ashwagandhy doceniają osoby cierpiące na cukrzycę, czy borykające się ze zbędnymi kilogramami.
Jak stosować
Jeśli udało się Wam przebrnąć przez akapit wyżej, to z pewnością zasługujecie na kilkutygodniową kurację. Pamiętajcie, że zalecana dawka wyciągu z ashwagandhy to 500-1000 mg na dobę. Co ważne, w przypadku stosowania ashwagandhy w celu poprawy jakości snu, porcję należy przyjmować przed snem. Jeśli zdecydujemy się brać ją rano, powinniśmy czuć zastrzyk energii. Oczywiście ciągle warto pamiętać, że jest to roślina, a nie syntetyk, więc nie spodziewajmy się, że pierwszego dnia zażywania włosy staną nam dęba, jak po puszce energetyka. Większość korzyści powinniśmy odczuć po 30 dniach. Zalecam cierpliwość. Na koniec dodam jeszcze, że ashawghanda jest produktem bezpiecznym który może być stosowany przez każdego. Nie odnotowano skutków ubocznych długotrwałego stosowania. Ostrożne powinny być tylko osoby z nadczynnością tarczycy przyjmujące leki nasenne na bazie barbituranów oraz oczywiście kobiety w ciąży i karmiące.
Szkoda że nie mam duszy handlowca bo miałbym ochotę ruszyć w podróż po kraju z bagażnikiem pełnym ashwagandhy i polecać ją każdemu. W każdym razie pisząc ten artykuł i zbierając materiały sam siebie przekonałem do zakupu tej cudownej rośliny.
Poza poprawianiem wyników ważną rolą Ashwagandy jest wspomaganie regeneracji powysiłkowej. Warto też przed zastosowaniem sprawdzić jakość suplementu. Na przykład, Olimp Ashwagandha 600 Sport został poddany badaniom pod kątem braku obecności niebezpiecznych metali ciężkich i analizom fizykochemicznym.
Jasne badania, badaniami, zwieksza mase miesniowa, jasne ,poprawiaja wyniki, bralem i nic takiego nie odbotowalem, a jesli progres jest, to dzieki teeningowi. A nie magicznej ashwaghandzie na wszystko co sie tylko da.
dopiero teraz przeczytalem ten artykul z 2018 roku, masz moze juz doswiadczenie na wlasnej „skorze”? bo nie ukrywam ze tez zastanawiam sie nad zakupem 🙂
Daj SE spokój, to nie jest magiczny lek na przyrost masy mięśniowej, wspomaganie masy mięśniowej czy na magiczne zwiększenie ciężaru.
Bralem duzo tego w dobrej jakosci produkty.