Każdy biegacz, który startował w zawodach, zna doskonale to uczucie, kiedy mija linię mety. Narastająca euforia i wybuch endorin przenikają przez całe ciało. Organizm dostaje zastrzyk pozytywnej energii, która każe się uśmiechać pomimo zmęczenia. Szczęście, duma i ulga – te odczucia są znane sportowcom, kiedy w końcu dobiegną do celu. Im większy wysiłek, im trudniejszy dystans i bardziej mordercze przygotowania, tym większa satysfakcja odczuwana na mecie. Jednak nie zawsze start w zawodach kończy się tak pozytywnie. Co z tymi zawodnikami, którzy nie dobiegli do mety? Co czują ci, którzy zeszli z trasy? Czy zdarzyło ci się kiedykolwiek zrezygnować i poddać się w połowie dystansu? Jeśli tak, to doskonale znasz uczucie rozczarowania i złości na siebie. Żal, rozgoryczenie i smutek dominują w naszych odczuciach. Nie ma mowy o żadnej euforii, nawet jeśli wysiłek fizyczny trwał wystarczająco długo, by wyprodukować endorfiny szczęścia.
I chociaż trudno sobie to wyobrazić, taka sytuacja może przytrafić się każdemu biegaczowi. Zarówno zawodowcom, jak i amatorom. Niezależnie od dystansu i rodzaju zawodów. Organizm ludzki jest nieprzewidywalny i może nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Niektórzy na trasie dostają nagłych nudności, których wcześniej nie doświadczyli, nawet na morderczych treningach. Inni zderzają się ze ścianą, pomimo zrealizowania wszystkich zalecanych środków ostrożności. Zdarzają się i tacy, którzy pomimo doskonałego przygotowania mają po prostu gorszy dzień i mniej siły. W im większej ilości zawodów biegacz startuje, tym większe prawdopodobieństwo, że przydarzy mu się przykra sytuacja, w której będzie musiał zejść z trasy. Dlatego warto przygotować się na taką sytuację, aby wynieść z niej jak najwięcej korzyści i zminimalizować rozczarowanie.
Moment, w którym największy koszmar się realizuje
Pomimo wielu godzin spędzonych na treningu biegacze wciąż mają problem z określeniem krytycznego momentu, w którym organizm mówi stop. Stąd na trasie zdarzają się omdlenia, cięzkie kontuzje czy nawet śmierć (rzadko, ale jednak może się zdarzyć). Zadajemy sobie wtedy pytania – czy ten zawodnik nie czuł, że powinien się zatrzymać? Dlaczego biegł dalej, pomimo tak kiepskiego samopoczucia? Niestety, wszystkiemu winna jest ogólna popularyzacja sposobu myślenia, żeby dawać z siebie wszystko, co możemy. I chociaż jest to ogromny impuls motywacyjny, niezbędny do osiągania lepszych wyników, to może nas zgubić, jeśli nie znamy dobrze swojego organizmu.
Tylko doskonała znajomość fizjologii i reakcji naszego ciała pozwoli nam bezpiecznie trenować i odpuścić w razie niedyspozycji. Musimy wiedzieć, kiedy zmęczenie siedzi tylko w naszej głowie, a kiedy daje nam wyraźny sygnał, że organizm jest na granicy wytrzymałości.
Taka wiedza nie przychodzi na pierwszym treningu. Potrzeba wielu, wielu godzin biegania, wysiłku fizycznego, różnego typu aktywności, aby sprawdzić nasz organizm i nauczyć się wyczytywać sygnały z niego pochodzące. Ciało daje nam zawsze informacje o swoim samopoczuciu ( o ile nie nafaszerowaiśmy go tabletkami przeciwbólowymi, co niestety często się zdarza) i mówi, kiedy należy odpuścić. Ścieżki biegowe i samotny trening to idealny sposób na poznanie swoich możliwości i odnalezienie własnego tempa.
Jak porażkę zamienić w sukces?
Jeśli pomimo wszelkich prób poznania siebie, przygotowań do startu i sumiennie wykonywanych treningów czujemy, że nie damy rady dobiec do mety, musimy pogodzić się z porażką, która wbrew pozorom, może przynieść nam więcej pożytku, niż strat. Poznaj kilka kroków, które powinieneś zrobić zaraz po zejściu z trasy, aby wyciągnąć jak najwięcej korzyści z tej straty.
- Nie wstydź się przegranej
Najgorsze, co możesz zrobić, to wstydzić się swojej rezygnacji. Wielu biegaczy wymyśla różne preteksty, które usprawiedliwiają ich niedokończony start. Nie jadłem śniadania, nie spałem całą poprzednią noc, dostałem nagłego ataku skurczu – wymówek jest mnóstwo. Lepiej przyznać się przed wszystkimi, a przede wszystkim przed samym sobą, że nie przygotowałeś się dobrze do startu, bądź “to nie był ten dzień”. Jeśli będziesz usprawiedliwiać swoją porażkę, to nigdy nie wyciągniesz z niej cennej lekcji i niczego się nie nauczysz. Zatem pierwszy krok, jaki należy zrobić po zejściu z trasy, to przyznanie się przed sobą uczciwie, że dystans nas pokonał.
- Analizuj, analizuj, analizuj
Aby porażkę zamienić w sukces, należy dokładnie przemyśleć, dlaczego organizm odmówił posłuszeństwa. Zacznij od momentu przygotowań. Czy dostatecznie długo trenowałeś? Czy sumiennie wykonywałeś plan? Przeanalizuj cały włożony wysiłek, regenerację i styl życia przed zawodami. Może okazać się, że zaniedbałeś długie wybiegania lub nie zrezygnowałeś z nocnych imprez na czas przygotowań. Przypomnij sobie także dzień startu. Co było na śniadanie? Jak wyglądała rozgrzewka? Wszystkie te szczegóły pozwolą na ogólną ocenę startu i wyłapanie błędów.
Należy pamiętać o tym, by być całkowicie szczerym przed samym sobą.Czasami nie potrafimy dostrzec, jakie błędy popełniamy. W takiej sytuacji warto zapytać trenera lub innych biegaczy o obiektywną ocenę sytuacji. Jeśli ich zdaniem za mało trenowałeś lub odwrotnie, przesadzałeś z treningami, to potraktuj to jako sygnał ostrzegawczy.
Niektórzy są zdania, że o porażce należy jak najszybciej zapomnieć i nie rozpamiętywać jej w nieskończoność. Lepiej przecież iść do przodu, a to co było, zostawić w tyle za sobą. I chociaż jest to wygodna taktyka, minimalizująca rozczarowanie, to nie przyniesie wielu korzyści w przyszłości. O wiele lepiej jest usiąść na spokojnie, nawet z kartką i ołówkiem w ręku oraz dokładnie przeanalizować cały proces przygotowań i startu. Wyłapanie wszystkich błędów pozwoli uniknąć trudności podczas przyszłych zawodów.
- Oceń zyski i straty
Porażki niosą ze sobą duży smutek. Niektórzy nawet się załamują. Nie jest w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że ktoś przez cały rok sumiennie trenował i włożył w te zawody dużo czasu, wysiłku i pieniędzy. Taka sytuacja potrafi załamać niejednego twardziela. Jeśli po nieudanych zawodach odczuwasz wielki smutek i żal do samego siebie, musisz wiedzieć, że porażka to jeden z elementów sukcesu. Tylko ten, kto siedzi na kanapie, nigdy nie dozna tego uczucia. Lepiej jest startować w wielu zawodach i czasem schodzić z trasy, niż nie biegać w ogóle. Nawet najwięksi zawodowcy mają w swoim dorobku niejeden przykry incydent, podczas którego musieli odwołać bieg lub zejść z trasy.
Jeśli ocenisz wszystkie zyski i straty nieudanego startu, w ostateczności dostrzerzesz, że tych pierwszych jest więcej. Niewątpliwie dużym minusem jest nieukończony dystans i tym samym uczucie niespełnienia, ale nie patrz tylko na te negatywne strony. Dzięki porażkom poznajesz lepiej swój organizm, uczysz się wychwytywać sygnały swojego ciała, wiesz co robić w przypadku zbliżającego się kryzysu – tych informacji nie przecztasz w książkach, ich trzeba doświadczyć!
- Wyciągnij wnioski na przyszłość
Po przyznaniu się do porażki, przeanalizowaniu całej sutuacji i ocenieniu zysków i strat, jedyne co możesz zrobić, to wyciągnąć z tego dobrą lekcję na przyszłość. Zapisz sobie popełnione błędy, aby ich już nigdy nie powtórzyć. Możesz także zaplanować nowy start i ułożyć plan treningowy, uwzględniając wszystkie wnioski, które wyciągnięte zostały z ostatniej porażki. Dzięki takim sytuacjom każdy sportowiec się rozwija. Staje się mądrzejszy, bardziej doświadczony i pewniejszy siebie.
Porażka przez wielu rozumiana jest jako coś najgorszego, co może nas spotkać. Tymczasem jest ona ogromnym impulsem do zmiany dotychczasowego sposobu postępowania. Dzięki porażkom uczymy się i rozwijamy. W sporcie mają one szczególną moc, gdyż tylko w ten sposób możemy poznać nasze granice, nauczyć się sygnałów płynących z naszego ciała, a tym samym biegać dalej, szybciej i przede wszystkim mądrzej.